Rozdział 2 : Moc i rodzina

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Magia/język demonów

Lucyfer używa swoich mocy

Zielonooki chłopiec właśnie się ocknął. Nie wiedział gdzie był ... Nie pamiętał jak się tutaj znalazł.

- Boli .- Rozejrzał się po okolicy. Znalazł się na lądzie a zamiast wody była... lawa.

- Do diabła. Jak się stąd wydostać?- Pytał sam siebie czarnowłosy wstając podpierając się prawą ręką.

Zaczął płakać bał się. Nie chciał ale musiał się stąd wydostać.

-Nie krwawie- zaczął analizować swoją sytuację, robiąc przerwę na oddech. -ale czuję się słabo. Tak jak w tamtym momencie - Szeptał wtedy...

- Że co?- Spytał sam siebie kiedy mu żołądek, zaburczał.

- Głód?- Spytał ze zdziwieniem młody Potter.

- Mam dosyć...- Mówi do siebie próbując wstać. Ledwo mu się udało. Nogi miał jak z galarety.

- Oparzenie czwartego stopnia... Dlaczego... DLACZEGO JA!- Wrzasnął na całe gardło próbując iść przed siebie. Ledwo mógł zrobić krok.

- Jeść. Jedzenie. Cokolwiek.- Szepcze do siebie idąc rozglądając się dookoła.

***

Widział ją. Swoją zdobycz. Małe czerwone stworzenie. Trzymał w ręce ostry kamień( rozłupca) który sam stworzył. Bardzo powoli , podszedł do czerwonego stworzenia. Jak był za nim szybko wbił w jego szyję. Weszło w tętnicę szyjną i zaczął się szarpać.

- Zdychaj.- Pomyślał Harry a wraz z jego śmiercią poczuł że COŚ wychodzi z jego ręki i łączy z ciałem demona. Demon stawał się coraz słabszy i bliższy śmierci ale harry... Coś czuł.

- Co?- Chciał spytał sam siebie ale nie zdołał dokończyć bowiem to szybko rozchodziło po całym ciele. A kiedy dotarło do jego głowy to...

- !?- Ugryzł się w usta by powstrzymać krzyk bólu. Zobaczył mroczki przed oczami.

***

Czuł ból w całym ciele. Bolały go nawet oczy.

- Co się stało?- Spytał Harry sam siebie łapiąc za głowę i siadając...

- Łóżko?- Powiedział zdzwiony. Był w łóżku. Bardzo wygodnym łóżku.

-Tak łóżko.- Usłyszał głos i spojrzał w jego kierunku zobaczył BARDZO ŁADNEGO mężczyznę. Podszedł powoli do niego

- Powiedz mi czego pragniesz?- Spytał ponętnym głosem patrząc w oczy harrego.

- Co pan robi?- Spytał a wtedy Harry zobaczył zdziwienie na twarzy.

- Jak to zrobiłeś?- Spytał zaciekawiony mężczyzna.

- Co zrobiłem?- Odpowiedział zdezorientowany chłopiec.

- Jesteś odporny na moją moc... Dziwne... Masz duszę. Jesteś podobny do człowieka ale nim nie jesteś. Powiedz mi kim jesteś?- Spytał dziwnym głosem odsuwając się i siadając na łóżko.

- Jestem harry potter. Syn James'a Pottera i lily potter z domu evans.- I wtedy w oczach mężczyzny pojawił się szok później niedowierzenie.

- Kłamiesz. Musisz kłamać.- Powiedział i złapał go za policzki.

- Nie kłamę.- Próbował powiedzieć. Ale wyszło trochę nie wyraźnie.

- Pokaż mi swoje dziedzictwo.- Powiedział poważnym i syczącym głosem i wtedy z ciała harrego wystrzeliło światło. A z niego uformowała tablica.

- O to ja.- Powiedział widząc swoją podobiznę a pod nim swoje imię Harry... Ale jego nazwisko było Evans/Morning star.

- Pięknie.- Powiedział Lucyfer łapiąc się za czoło wzdychając.

- O to moja Lily evans. Później , Lucyfer morning star- Powiedział niepewnie z przerwą, a wtedy lucyfer prawie się udławił swoją śliną.

- Co!?- Wrzasnął a wtedy spojrzał na drzewo geonologiczne i faktycznie tam zobaczył...

- Pokaż pokrewieństwo. Sześć pokoleń wstecz.- Warknął a wtedy zmieniło się. Zamiast drzewa Były imiona i nazwiska a do nich strzałki z podpisami.

- Lucyfera morningstar ojciec/dziedek , Lily ,evans-"potter"-morningstar matka/siostra.- Przeczytał Harry i było mu już nie dobrze...

- Jakim cudem moja mama jest moją siostrą?- Spytał Lucyfera. A ten pokiwał głową w szoku i niedowierzeniu.

- Zaliczyłem własną córkę...- Wyszeptał Lucyfer niedowierzając sobie.

- O jest james potter... - Powiedział Harry i zobaczył podpis " Ojczym". A także od taty kolejna linia.

- sab- nie zdążył przeczytać całego. Już  jego tatą machnął ręką i tablica zniknęła.

- Skoro tajemnica rozwiązana to idziemy na lody?- Spytał  Lucyfer mając nadzieję że jego syn/wnuk się zgodzi. Nie chciał  JESZCZE wspominać o NIEJ.

- naprawdę?- Spytal z nadzieją a w jego było widać nadzieję.

- Pewnie. Pamiętaj. Nie kłamię.  Mogę naginać prawde , pozwolić wyciągnąć błędne wnioski... ALE NIE KLAME.  - powiedział ostatnią część trochę głębszym głosem.

- Dobrze tatusiu.- Powiedział harry A jego uśmiech rozgrzał serce czarnego pana.

- Chodź  znam fajne miejsce w Ameryce. Dodatkowo muszę zapisać Cię do szkoły. - powiedział poważnie A harry był  zadowolony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro