Badania cz. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nikt z nas nie rozumiał o co chodzi wujowi. Po chwili pokazał nam fiolkę z moją krwią i ona naprawdę była czerwona a w niej pływały jakieś fioletowe cząsteczki. 

Lorren: Nigdy tak nie było... 

Odezwała się po chwili. Przez chwilę patrzyłam na swoją krew ale zrobiło mi się słabo. Oparłam głowę o ramię Izariego co go lekko zaniepokoiło. 

Izari: Wszystko ok? 

Kiwnęłam głową ale Izari nadal był lekko zaniepokojony. Chyba zaczynam rozumieć jak działa więź Dasate. 

Lorren: Izari... Trzymaj Dellę... Po każdym pobieraniu krwi było jej strasznie słabo... 

Powiedziała tak i miała rację. Zawsze było mi strasznie słabo po czymś takim. Izari przytaknął na słowa mamy po czym pogłaskał mnie po ręce. Wujek w tym czasie zaczął badać moją krew. Ciocia była oparta o blat stołu przy którym pracował wujek a tata rozmawiał z mamą. Średnio mnie obchodziło o czym rozmawiają dlatego zamknęłam oczy i wyłączyłam swój słuch. Chciałam chociaż przez pięć minut posiedzieć w całkowitej ciszy i nie słyszeć bicia czyjego kolwiek serca, żadnego szelestu, żadnych rozmów a już tymbardziej żadnego śpiewu. 

Pov. Izari

Della była dziwnie cicho. 

Izari: Della? 

Zapytałem cicho mówiąc prosto do jej ucha ale nie zareagowała. Miała zamknięte oczy. Potrząsnąłem jej ramieniem na co odrazu otworzyła oczy i na mnie spojrzała. 

Della: Co jest? 

Zapytała po chwili prostując się na krześle. 

Izari: Nic... Tylko siedziałaś dziwnie cicho... 

Kiwnęła głową. 

Mekkior: Przestańcie tak szeptać między sobą...

Zarówno ja jak i Della wzdrygnęliśmy się na słowa Króla. Nie wydawało mi się, że mówiliśmy aż tak cicho. Della nagle się podniosła po czym ruszyła do drzwi. 

Lorren: Gdzie idziesz? 

Della: Idę się przejść po zamku... 

Już miałem ruszać za nią ale mnie zatrzymała. 

Della: Sama... Izari... 

Zdziwiłem się trochę jej nagłą zmianą nastroju. O co chodzi? Wyszła za drzwi po czym w laboratorium nastała całkowita cisza. Nikt chyba nie wiedział o co chodziło Delli. Chyba raczej nie chodziło o to pobranie krwi. Ale nie jestem pewny. Dlaczego więź Dasate nie pozwala na czytanie poszczególnych rzeczy w umyśle ukochanej osoby? Niech to. 

Mekkior: Izari... Wiesz o co chodzi? 

Odwróciłem się do Króla ale pokręciłem głową jednocześnie odpowiadając, że nie wiem. Ponownie spojrzałem na drzwi ale poddałem się i stwierdziłem, że jak będzie chciała pogadać to przyjdzie. 

Pov. Della

Powiedziałam, że idę się przejść po zamku ale tak naprawdę idę do biblioteki. Poszukam trochę informacji odnośnie Dragonów. Może tam będzie coś z czego się dowiem skąd mam kilka kompletnie innych cech niż pozostali członkowie mojej rodziny. Szłam spokojnym krokiem wpatrzona w ciemno czerwony dywan w czarne ażurowe wzory. Szkoda, że nie mam jak się skontaktować z Alice. Chciałabym móc się komuś wygadać ze wszystkiego co mnie gryzie i powiedzieć co się tu wydarzyło. Jak by się nad tym zastanowić moje dotychczasowe życie było strasznie nudne dopóki nie wrócił tata. Wtedy był tylko sen, szkoła, jedzenie, łyżwy, rozmowy z Alice, rozmowy z mamą, znowu sen i wszystko od nowa. To niesamowite jak życie może się zmienić w ciągu zaledwie miesiąca. Jestem ciekawa ile czasu minęło w świecie ludzi. W końcu tutaj i tam czas płynie inaczej. Później zapytam o to tatę albo Izariego. W sumie to wszyscy mogli się trochę zaniepokoić moim zachowaniem. Ale nie mogłam im przecież powiedzieć, że od jakiegoś czasu dziwnie czuję się we własnym ciele. Może o tym nie wspominałam ale mam wrażenie jakby nie należało ono tylko do mnie. Jest jeszcze ten gło... Ta dusza która cały czas mnie wzywa. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wiem gdzie mnie wzywa. Wzywa mnie do jakiejś góry lodowej gdzieś na północy. Zatrzymałam się i spojrzałam na witraż który znajdował się w głównym holu. Z zamyślenia wyrwały mnie szepty dwóch kobiet. Mówiły o mnie. 

Służka o rudych włosach: To księżniczka, prawda? 

Służka o białych włosach: Tak... Jest przepiękna, czyż nie? A jej włosy... Haaa...Nigdy nie widziałam piękniejszych... 

Zaczerwieniłam się na ich słowa. Po chwili podszedł do nich jakiś chłopak. 

Sługa: Nie chce wam przeszkadzać w waszym plotkowaniu ale księżniczka się wam przygląda... 

Wszyscy spojrzeli w moim kierunku po czym ukłonili mi się. Nie wiedziałam jak zareagować dlatego nieśmiało kiwnęłam głową. Po ich minach mogę stwierdzić, że nie spodziewali się takiej skromnej odpowiedzi. Podeszłam do tej trójki bliżej a oni spojrzeli na siebie zakłopotani. 

Della: Dzień dobry... 

Cała trójka stanęła na baczność po czym jednocześnie odpowiedzieli. 

Słudzy: Wi.. Witamy księżniczko... 

Della: Nie musicie się do mnie zwracać tak oficialnie... 

Sługa: Ależ oczywiście, że musimy... 

Służka o białych włosach: Jesteś w końcu córką Króla... Musimy mieć do ciebie szacunek... 

Della: Na szacunek trzeba sobie zapracować... Jak macie na imię? 

Sługa: Reynold... 

Służka o białych włosach: Astra... 

Służka o rudych włosach: Milenia... 

Della: Jeśli jeszcze nie znacie mojego imienia to mam na imię Della... I wolę kiedy inni zwracają się do mnie po imieniu... 

Reynold: Ale... 

Della: Jeszcze nie zasłużyłam sobie na taki szacunek abyście kłaniali mi się w pas... W każdym razie miło was było poznać... 

Pomachałam im z uśmiechem na twarzy po czym ruszyłam w dalszą drogę do biblioteki. Gdy schodziłam po schodach usłyszałam jak ta trójka jeszcze o mnie dyskutuje. 

Astra: Nigdy bym nie przypuszczała, że będę rozmawiać z księżniczką... 

Milenia: Ja też... Odebrało mi aż mowę gdy do nas podeszła... 

Reynold: Jest bardzo skromna jak na księżniczkę, nie uważacie? 

Astra: Nie jest zarozumiała jak co po niektóre... I chyba za to ją właśnie pokochałam... 

Uśmiechnęłam się pod nosem na ich słowa po czym założyłam ręce za plecami. Weszłam do biblioteki i podeszłam do regału z książkami która na boku miała napisaną dużą literę D. Zaczęłam czytać nazwy książek wypisane na grzbietach każdej z nich. Dwadzieścia minut zmarnowane. Na tej półce nie ma nic o Dragonach. Może pod H? Poszłam dalej w głąb biblioteki i znalazłam się pod daną literą. Historia, historia, historia... Znalazłam coś! Historia Dragonów. Wzięłam książkę po czym wyszłam za regał. Podeszłam do stołu. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać mamrotając przy tym pod nosem każde słowo. 

Della: Dragony to dzieci gór które niegdyś były najpotężniejszym królestwem w naszym świecie. Skrzydła ich potężne po niebie są w stanie ich nosić. Żaden demon tak potężny nie był jak Dragon... Ich pazury zdolne nawet do przecięcia adamantem były... Nikt nie był w stanie im się przeciwstawić gdy byli w grupie... A zwłaszcza jednemu... Czarne włosy niczym onyks
Dracones Caliginis... Najpotężniejszy ze wszystkich i zdolny zniszczyć wszystko za pstryknięciem palcy... Moce niezwykłe posiadał lecz nigdy ich nie ujawniał... Zbyt potężny był i każdy się go obawiał... 

Czy w takim przypadku ja również jestem aż tak niebezpieczna? To prawda, że nie panuję nad swoją mocą ale... Czy to znaczy, że jestem tym całym Dracones Caliginis? Della, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Czytaj dalej! 

Della: Ich kły zdolne rozszarpać gardło ofiary ostre niczym brzytwa są... Wojownicy silni i sprytni a także nieugięci... Walczyli do ostatniej kropli krwi... Jednak to nie ich każdy się obawiał... Poza Dracones Caliginis i wojownikami były jeszcze jedne niebezpieczne Dragony... Dragony które zabijały swym śpiewem... Dragony klasy Wieszcza... Ich śpiew było można usłyszeć na całym kontynencie i jeszcze dalej... Zależało to od ilości ich mocy... Jednak gdy były zdenerwowane mogły wybić całą armię tylko jednym, wyśpiewanym przez siebie słowem... Wieszcze byli jednak najbardziej szanowanymi demonami w swych wioskach... Strachem u innych wyrabiali sobie szacunek... A już tymbardziej gdy ... 

Zamknęłam książkę po czym wstałam od stołu.

Della: Nie... To nie może być prawda...

Odłożyłam książkę na jej miejsce a następnie podeszłam do stołu na którym leżała książka którą wczoraj tłumaczyłam z Izarim. Wzięłam ją po czym usiadłam na miejscu gdzie wczoraj on siedział gdy pisał to co czytałam. Wzięłam do ręki pióro i zaczęłam tłumaczyć książkę aby oczyścić umysł. Wyłączyłam swój słuch aby lepiej się skupić i następnie wziąść się do roboty. 

Pov. Izari

Od jakichś trzech godzin czekamy na wyniki. Pojęcia nie mam co dzieję się z Dellą. Od czasu gdy stąd wyszła wyglądam przez okno czy aby nie wymyśliła sobie żeby wyjść do ogrodu samej. Po incydencie z nocy nie powinna tego robić. Rozumiem, że chciała pobyć sama bo każdy czasem potrzebuje chwili aby pobyć sam ze sobą. Ale martwię się o nią. 

Leyon: Skończyłem.... 

Wszyscy w pokoju na niego spojrzeli. Wyraźnie nad czymś myślał i nie wiedział jak to wytłumaczyć.

Mekkior: O co chodzi, Leyon? 

Spojrzał na swojego brata po czym przełknął ślinę aby następnie zacząć mówić. 

Leyon: Nie jestem w stanie wywnioskować dlaczego ma ona tak dobry słuch... Ale dowiedziałem się czegoś innego... 

Lorren: Czego? 

Kathari: Przestań nas trzymać w niepewności i wyduś to z siebie w końcu... 

Leyon: Lepiej będzie jeśli wam to pokażę... 

Każdy spojrzał na każdego po czym wyciągnął on jedną z roślin która była jakimiś ziołami używanymi do mikstur leczących. Wziął do ręki pipetę a następnie wciągnął nią kilka kropel krwi Delli. Spojrzał na nas a następnie skropił krwią ziemię w której znajdowała się roślina. Na naszych oczach całkowicie ona uschła. Zupełnie jakby... 

Leyon: Serce Delli naturalnie produkuje jakiś rodzaj trucizny którego nie jestem w stanie określić... W tej truciźnie znajdują się związki których nigdy w życiu nie widziałem... Nie było nawet informacji o takich związkach w księgach jakie czytałem... Ale wiem jedno... 

Mekkior: Co takiego? 

Leyon: Della w jakiś sposób jest całkowicie odporna na tą truciznę... 

Lorren: W nocy gdy Izari uleczył Dellę jej krew była normalna... 

Leyon: W takim razie ta zmiana musiała nastąpić gdy Della spała... Ale teraz mamy ważniejszy problem... 

Kathari: Co masz na myśli? 

Leyon: Jak powiemy Delli, że jest za przeproszeniem chodzącą trucizną? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro