Cierpienie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatni rozdział!!

Cholera jasna! Musiałam go zgubić gdy ten łańcuch mnie związał. Gdzie to mnie ciągnie? Nie słyszę już nikogo. Tylko szelest liści, łamanie się gałęzi i spłoszone demony. Te rzeczy tylko słysze. A poza tym jakiś szum. Jakby... Morze. Nagle uderzył we mnie znajomy zapach. Mój węch też jest niczego sobie.

Della: Zapach krwi... I siarki?

Raz czułam już ten zapach. Prawie wtedy zginęłam. Ten zapach to...

Della: Rastal...

Powiedziałam gdy wyleciałam z gęstwiny lasu na jakąś polanę. Zobaczyłam jego opierającego się o skałę. Nie miał przy sobie miecza a ręką sterował łańcuchem który mnie więził. Wskazał palcem wskazującym na podłoże a ja zostałam brutalnie o nie rzucona. Jęknęłam cicho z bólu bo przez ten łańcuch który wypala mi skórę nie byłam w stanie nic więcej z siebie wydusić.

Rastal: Czujesz ból?

Zapytał ironiczne gdy zobaczył jak z oczu ciekną mi łzy. Zaczęłam się wyrywać z łańcucha ale czułam tylko większy ból. Skrzywiłam się gdy poczułam jak łańcuch mocniej zaciska się na moim ciele.

Rastal: Nie wyrwiesz się... Nieważne ile byś próbowała... Tylko ja mogę cię z tego uwolnić...

Della: Jakim... Sposobem... Ty... Wogóle... Tym... Sterujesz?...

Wydukałam przez zaciśnięte zęby gdy udało mi się podnieść na tyle żeby uklęknąć na kolanach.
Wymierzyłam w niego wzrok na co on się cicho zaśmiał.

Rastal: Jestem demonem typu Steelanor... Jesteśmy w stanie kontrolować wszystko co metalowe...

Della: Czyli to twoja umiejętność?

Rastal: Dokładnie... A ty przestań w końcu patrzeć na mnie takim wzrokiem... Nie wystraszę się dziewczynki która wygląda jednocześnie jakby chciała wygryźć mi krtań i się popłakać...

Powiedział spokojnym tonem po czym ponownie uniósł rękę. Nie mam bladego pojęcia czemu ale zdjął ze mnie łańcuch.

Della: Dlaczego?

Rastal: Nie zrozum mnie źle... Chce mieć trochę zabawy... Dlatego daję ci pięć sekund na ucieczkę...

Della: Co?

Rastal: Krzycz, płacz... Uciekaj... Ja i tak cię złapię...

Powiedział z uśmiechem na twarzy. Ten grymas sprawił, że po moim ciele przeszedł dreszcz. Wstałam i zaczęłam uciekać w nie wiadomym kierunku.

Rastal: Raz...

Zaczął odliczać. Słyszałam go.

Rastal: Dwa... Trzy... Cztery...

Della szybciej przebieraj tymi nogami!

Rastal: Pięć... Koniec Czasu!

Usłyszałam ciężkie kroki. Pomimo, że nie miał na sobie zbroi to nadal jest tak głośny. O czym ja myśle do cholery!? Mogę za moment zginąć a ja o takich rzeczach myśle?! Kurwa uciekaj a nie! Zbliża się!

Rastal: Znalazłem cię..

Powiedział ze jednocześnie się śmiejąc. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak szybko się on do mnie zbliża. Zamknęłam oczy. Biegłam na oślep aż poczułam, że wybiegłam z lasu. Po chwili usłyszałam jego głos.

Rastal: Zginiesz jak się nie zatrzymasz...

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że przedemną rozpościera się ocean. Zatrzymałam się przy samej krawędzi klifu. To wygląda identycznie jak mój sen. Odwróciłam się do mojego napastnika i zobaczyłam jak wypuszcza w moim kierunku strzałę. Nie zauważyłam nawet, że ma on przy sobie łuk. Poczułam lekkie łaskotanie na szyi. Przyłożyłam tam lewą rękę a gdy ją odsunęłam cała była we krwi. Cholera! Rastal zapędził mnie w kozi róg. Nie mam gdzie uciekać. Po chwili poczułam jak kolejna strzała przeszywa moje ciało. Dostałam nią zaraz pod mostkiem. Cofnęłam się kilka kroków i poczułam, że jestem na samej krawędzi.

Rastal: Dragony odebrały mi wszystko co miałem... Rodzinę... Georgię.. Moją Dasate... I mojego jedynego syna... Leo... Teraz to ja...

Zrobił minę jakby coś go zaskoczyło. Po chwili w moich ustach nagromadziło mnóstwo krwi którą po chwili wyplułam tworząc tym samym pod swoim nogami ogromną
czerwono-fioletową plamę. Nagle usłyszałam, że ktoś się zbliża a po chwili głos taty.

Della: Ta..ta...

Powiedziałam ledwo. Po moich policzkach ponownie poleciały łzy po czym wyciągnęłam w tamtym kierunku rękę.

Rastal: Zbliża się reszta imprezy... Pora chyba aby to zakończyć...

W tym momencie wypuścił trzecią strzałę która trafiła w mój prawy bark przez co odchyliłam się do tyłu. Straciłam równowagę i zaczęłam spadać w dół klifu mając cały czas wyciągniętą rękę. Po kilku sekundach zobaczyłam Rastala który stanął nad urwiskiem i spojrzał na mnie. To dlatego miałam takie złe przeczucia od kiedy się obudziłam. Wiedziałam, że coś złego się dzisiaj stanie. A tym czymś był mój koniec. Mamo, tato, ciociu, wujku... Alice, Ethan... Wybaczcie. Izari... Przepraszam... Nie będę mogła dotrzymać obietnicy. Wybacz. Chciałabym ci móc powiedzieć to w twarz ale nie będę miała już do tego okazji. Od kiedy cię poznałam coś zaczynałam do ciebie czuć. Teraz to zrozumiałam. Kocham cię, Izari...

                                   Della...

W mojej głowie rozbrzmiał po raz ostatni jego głos który chciałabym móc usłyszeć jeszcze jeden raz. Poczułam jak uderzyła we mnie wielka fala która cisnęła mną prosto w skalisty klif. Krzyknęłam gdy poczułam łamiące się kości w moim ciele. Po czym wpadłam w mroczne odmęty tej lodowatej pustki zwanej oceanem. Nie mogłam się ruszyć. Wszystko mnie tak bolało, że nie czułam już tego bólu. Nie miałam nawet siły, żeby trzymać powietrze w płucach. Wokół siebie widziałam plamy krwi wydostające się z moich ran. Zaczęłam przymykać oczy opadając na dno a po chwili nastąpiła całkowita ciemność w której nie było nic. Smutku. Bólu. Ani niczego innego poza cierpieniem i spokojem.

Pov. Izari

Wyczułem Dellę nad klifem. Wyjechaliśmy na Kronosach z gęstwiny lasu i zobaczyliśmy Rastala stojącego nad przepaścią. Nagle w mojej głowie rozbrzmiał głos Delli a w szczególności trzy słowa.

                            Kocham cię, Izari...

Izari: Della...

Do naszych uszu nagle dobiegł dźwięk jej krzyku a po chwili głośny plusk wody. Szerzej otworzyłem oczy gdy zrozumiałem co się stało zanim tu przybyliśmy.

Rastal: Ostatni Dragon...

Spojrzał na nas.

Rastal: Nie żyje...

Powiedział z uśmiechem na twarzy po czym zniknął w dymie.

Mekkior: Nie...

Lorren: Moja córeczka...

Podeszła do męża i się do niego przytuliła a następnie zaczęła płakać. Pani generał wraz z Leyonem podeszli do klifu ale zatrzymali się widząc plamę krwi na ziemi. Nie byłem nawet w stanie utrzymać się na nogach. Upadłem na kolana po czym i ja zacząłem płakać. Już nigdy jej nie zobaczę. Nigdy jej już nie dotknę. Nigdy już jej nie poczuję. Nigdy już nie usłyszę jej pięknego głosu.

Leyon: Nikt by nie przeżył takiego upadku...

Kathari: Z takiej wysokości nie ma szans...

Leyon: Przy tej wysokości i prędkości jaką osiągnęła przy spadaniu Della.... Gdy uderzyła w wodę miała poczucie jakby uderzyła prosto w kamień...

Wszyscy płakali. Pani generał przytuliła się do swojego brata i również zaczęła płakać tak jak i on.

Mekkior: Rastal... Pożałuje tego co zrobił...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro