Nikt nie będzie obrażać mojej rodziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po prostu super. Dyrektor zadzwonił do mamy żeby po mnie przyjechała. Krótko to ujmując będę miała przejebane. Po prostu zajebiście. Siedziałam pod gabinetem dyrektora i czekałam na mamę która zjawiła się po jakimś kwadransie. Podeszła do mnie a ja opuściłam się na krześle i odwróciłam wzrok żeby nie zobaczyła mojej twarzy. W końcu miałam rozcięty kącik ust, siniaka na całym lewym policzku i leciała mi wcześniej krew z nosa przez tamtą rudą cholerę. Złapała mnie za rękę po czym pociągnęła za sobą do gabinetu dyrektora. W środku była Lily i jej matka Katherine. W sumie jak teraz patrzę na Lily to też jej nieźle obiłam gębę. Miała prawdopodobnie złamany nos i tworzące się limo pod okiem po moim prawym sierpowym, rozcięty łuk brwiowy, pękniętą wargę oraz siniaka na policzku. 

Dyrektor Brown: Dziękuję za szybko przybycie... Wasze córki pobiły się w czasie długiej przerwy i mam obowiązek wlepić im kary... Chyba, że... 

Zwrócił się do mnie i do Lily. 

Dyrektor Brown: Dowiem się która to zaczęła... 

Obie milczałyśmy. Ja nie chciałam mówić, że to ona bo później nie miałabym życia a ona według jej matki jest córeczką na medal więc napewno się nie przyzna. Mama widząc moją niechęć do mówienia chciała zainterweniować ale Katherine weszła jej w słowo. 

Katherine: To napewno nie Lily... Przecież jest aniołkiem... 

Della: Aniołkiem z różkami chyba... 

Mruknęłam pod nosem na co kobieta oczywiście zwróciła uwagę. 

Katherine: Chciałaś coś powiedzieć? 

Lorren: Może lepiej Katy jeśli zajmiesz się swoją córką... Dyrektorze Brown czy nie można sprawdzić kamer? 

Dyrektor Brown: Czekamy właśnie jak sekretarka przyniesie nagranie... 

W tym momencie do gabinetu weszła sekretarka. Pani Larsson. Blondynka o szarych oczach która zawsze ma włosy zaplecione w kłosa i jest schludnie ubrana. Dyrektor odebrał od niej pendrive po czym wetknął go do laptopa. Zaczął oglądać wideo a gdy skończył westchnął i spojrzał na matkę Lily. 

Dyrektor Brown: Chyba mamy sprawczynię... 

Katherine: Więc proszę wlepić jej karę...

Dyrektor Brown: Jest pani aż zbyt pewna tego, że nie zrobiła tego pani córka... Ale bardzo mi przykro to mówić ponieważ...

Odwrócił ekran w naszą stronę po czym włączył wideo. Doskonale było widać jak Lily daje mi dwa razy z liścia i było słychać co mówi ponieważ dyrektor włączył dźwięk. 

Dyrektor Brown: To pani córka zaczęła tą bójkę ponieważ to ona sprowokowała córkę Pani Midnight... 

Katherine: Co? Ale... 

Spojrzała na Lily z niedowierzaniem a potem znowu na dyrektora. 

Katherine: To napewno pomyłka... 

Lorren: Nagranie kłamać nie może tymbardziej, że poszła po nie najbardziej zaufana osoba dyrektora Browna... Na wideo doskonale słychać jak twoja córka Katy sprowokowała moją... Poza tym jeśli się nie mylę to kilka chwil temu sama zaproponowałaś aby winowajczyni dać karę... Więc co ty na to aby przenieść twoją córkę do innej klasy i zawiesić ją w prawach ucznia na kilka dni? To nie jest stosunkowo wysoka kara jaką można dostać za bójkę w szkole.. 

Katherine: A co ty... 

Lorren: Za czasów gdy ja się jeszcze uczyłam w mojej szkole karą był cały miesiąc treningu na poligonie dla prawdziwych żołnierzy... Sto pompek po dziesięć serii, dwieście przysiadów po pięć serii, trzysta okrążeń... Do tego w akademiku dostawałeś tylko szklankę wody i dwie kromki suchego chleba... Tak długo jak nie wykonałeś ćwiczeń nie mogłeś wrócić do swojego pokoju... To była prawdziwa kara u mnie w szkole... U ciebie pewnie było to zwykłe siedzenie w kozie... Ja wychowałam moją córkę tak aby wiedziała czym jest dyscyplina... Twoja chyba nie zna tego pojęcia... 

Gdy kobieta miała odpowiedzieć mamie dyrektor wszedł jej w zdanie. 

Dyrektor Brown: Zgadzam się z Panią Midnight... Lily nie wie czym jest dyscyplina... W tej szkole nie będę tolerować takiego zachowania... Dostałem już nie jedną skargę od niektórych uczniów na pani córkę... Zmiana klasy i zawieszenie na kilka dni będzie idealną karą... 

Lily do mnie podeszła i pociągnęła za włosy po czym zaczęła szeptać. Moja mama oczywiście to zauważyła i dała znak dyrektorowi a on z kolei matce rudzielca. 

Lily: Jak wrócę to gorzko tego pożałujesz ty pieprzona suko... 

Dyrektor Brown: LILY! 

Spojrzała na dyrektora z przerażeniem w oczach. Zobaczyłam kątem oka jak jej matka zakryła usta dłonią ze zdziwienia. Córeczka idealna jednak nie jest taka idealna. Dyrektor wstał ze swojego krzesła i oparł się o blat biurka. 

Dyrektor Brown: Zostajesz zawieszona na dwa miesiące... Gdy wrócisz do końca roku szkolnego zostajesz po lekcjach... Jeśli opuścisz chociażby jedną godzinę kary bez wcześniejszego usprawiedliwienia będziesz musiała odrabiać to we wakacje... Zostajesz przeniesiona do klasy specialnej której oddział jest w drugim budynku... bez odwołania... I mogę ci obiecać, że jeśli jeszcze raz usłyszę na ciebie skargę będę zmuszony natychmiast wydalić cię ze szkoły... 

Lily: Ale... 

Dyrektor Brown: Żadnego "Ale"... A teraz proszę zabrać córki do domów... Nie powinny się pokazywać w takim stanie... 

Ale jej dogadał! O ja nie mogę! Poszłam razem z mamą do mojej szafki z której wzięłam swoje rzeczy. Założyłam na głowę czapkę po czym poszłam za nią ze spuszczoną głową. Mama wsiadła do samochodu jako kierowca a ja zanim wsiadłam na miejsce pasażera zobaczyłam Lily ciągniętą za ucho przez swoją mamę. Zanim weszłam poprawiłam kołnierz mojej koszuli i zakryłam nim swój policzek oraz wargę. Mimo wszystko nie chciałam, żeby mama się temu przyglądała. Przez całą drogę jechałyśmy w ciszy. Żadna z nas nie chciała się pierwsza odezwać. Mama czasami kątem oka na mnie spoglądała ale ja pusto patrzyłam przez okno i przytulałam się do mojej deskorolki. Po kilku minutach byłyśmy pod naszym blokiem. Odpięłam pas po czym wzięłam wszystkie moje rzeczy i wyszłam z auta. Poszłam za mamą w kierunku drzwi po czym weszłyśmy na nasze piętro. Mama weszła pierwsza do mieszkania a ja zaraz za nią. Zauważyłam tatę jak siedział z założonymi rękami na kanapie. Przełknęłam ślinę po czym chciałam iść do swojego pokoju ale mnie zatrzymali. 

Mekkior: Della... 

Lorren: Della... 

Powiedzieli jednocześnie a ja się wzdrygnęłam po czym zatrzymałam. Kątem oka zauważyłam Izariego który stał za tatą z założonymi za plecami rękoma i spuszczoną głową. Nie patrzył na mnie. Mama podeszła do taty i usiadła obok niego po czym przetarła twarz dłonią. Odłożyłam torbę i deskę na ziemię obok ściany po czym usiadłam na fotelu bawiąc się kołnierzykiem mojej koszuli jednocześnie zakrywając nim twarz. 

Lorren: Della... Co to miało być? 

Della: Przecież widziałaś nagranie... 

Nie chciałam spojrzeć jej w twarz, chociaż i tak ona cały czas wywiercała we mnie dziurę swoimi szarymi oczami. 

Lorren: Della... Spójrz na mnie... 

Della: ... 

Powoli na nią spojrzałam. Widziałam w jej oczach zawód. Zawiodłam ją. 

Lorren: Dlaczego ją uderzyłaś? 

Della: Ja... 

Zachwiał mi się głos. Chciało mi się płakać i czułam jak rośnie we mnie złość. 

Lorren: Della... Odpowiedz... 

Ale ja nie wiem co mam odpowiedzieć. 

Lorren: Della! 

Podniosła głos a ja pękłam. Wstałam i zaczęłam krzyczeć. 

Della: BO MNIE ZACZĘŁA OBRAŻAĆ! WYTYKAŁA MI JAKA TO JESTEM SŁABA, ŻE NIE UMIEM SIĘ SAMA BRONIĆ I, ŻE TATA UCIEKŁ JAK SIĘ URODZIŁAM... JESZCZE TROCHĘ A STRACIŁA BYM PRZEZ NIĄ PANOWANIE I POKAZAŁA BYM JEJ SWOJĄ DEMONICZNĄ STRONĘ ALE SIĘ POWSTRZYMAŁAM... 

Mama się zdziwiła. Zawsze byłam spokojna ale teraz straciłam nad sobą panowanie. 

Della: WYTRZYMAŁAM JAK PODŁOŻYŁA MI NOGĘ NA KORYTARZU I WSZYSCY ZOBACZYLI MOJE ROGI, WYTRZYMAŁAM JEJ PIEPRZONE PRZEZWISKA KTÓRYMI MNIE OBRZUCAŁA OD KIEDY BYŁYŚMY W PRZEDSZKOLU... STARAŁAM SIĘ JĄ IGNOROWAĆ ALE MOJA  CIERPLIWOŚĆ TEŻ MA SWOJĄ GRANICĘ... JAK ZNOWU COŚ TAKIEGO POWIE TO ZNOWU JEJ ROZWALE NOS I ŁUK BRWIOWY BO NAPRAWDĘ MAM DOSYĆ PATRZENIA NA JEJ ZOŁZOWATY, ZAROZUMIAŁY RYJ! 

Powiedziałam ze spuszczoną głową i zaciskając z całej siły pięści. Odwróciłam się na pięcie po czym chciałam odejść do swojego pokoju ale tata mnie zatrzymał. 

Mekkior: Della... 

Della: Co? 

Powiedziałam płaczliwym, lekko zachrypnietym już głosem po czym spojrzałam na nich ze łzami w oczach. Tata wstał z kanapy po czym do mnie podszedł. Pogłaskał mnie po głowie po czym przytulił. Ja oczywiście się rozpłakałam i owinęłam tatę rękami. 

Mekkior: Lorren... Ty też święta nie byłaś gdy chodziłaś do szkoły więc zejdź z naszej córki... 

Mama się wzdrygnęła na jakieś wspomnienie po czym westchnęła. 

Lorren: Fakt... Della... 

Spojrzałam na nią zapłakanym okiem. Wstała z kanapy i podeszła do nas. Zdjęła mi czapkę po czym założyła mi włosy za ucho a następnie zmusiła żebym na nią spojrzała. Znowu zakryłam twarz kołnierzykiem ale go odsunęła. Otworzyła szerzej oczy widząc moją twarz po czym pogłaskała mnie delikatnie po policzku widząc moje skrzywienie z bólu. 

Lorren: Przepraszam córeczko... 

Della: Nic się nie stało... Ja przepraszam, że krzyknęłam... 

Lorren: Temperament masz jak swoja ciotka... 

Mekkior: W sumie jak teraz o tym wspomniałaś to faktycznie ma identyczny charakter jak Kathari... 

Odwróciłam się do niego a on pogłaskał mnie po policzku. Oczywiście tym bolącym bo jakże by inaczej. Pociągnęłam przez to nosem na co mama mnie przytuliła. 

Della: Mamo... Starczy już... 

Lorren: Zrobię herbaty... A ty mi wszystko opowiesz o tej Lily... 

Kiwnęłam głową i próbowałam się uśmiechnąć ale to bolało i nie mogłam. Podeszłam do kanapy na której usiadłam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro