Utrata kontroli

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

3/4

Ruszyłam w kierunku drzwi. Minęłam rodziców posyłając im karcące spojrzenie. Muszę się uspokoić bo inaczej wybuchnę. Normalnie poszłabym pobiegać ale nie kiedy tamten szaleniec może nadal gdzieś się ukrywać. 

Lorren: Della... 

Zaczęła iść w moim kierunku ale nawet jej nie zauważyłam. Szłam przed siebie i myślałam co mogę zrobić aby się wyrzyć. To wszystko tylko jeszcze bardziej mnie denerwowało. Tajemnice, wojny, jakiś szaleniec, zemsta. Tego wszystkiego jest poprostu za dużo. Czułam jak się we mnie gotowało. Izari napewno to czuł bo chciał zatrzymać mamę. 

Izari: Niech pani jej teraz nie dotyka!! 

Powiedział spanikowany ale było za późno. Mama złapała mnie za nadgarstek a ja wypuściłam wszystko co powstrzymywałam. 

Della: NIE DOTYKAJ MNIE! 

Krzyknęłam piskliwym głosem łapiąc się za głowe na co wokół mnie wyrosły kolce. Jedyne co w tamtym momencie usłyszałam to krzyk z bólu. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam mamę z zakrwawioną ręką. Kolce zniknęły a ja się przeraziłam. Znowu. Znowu ją skrzywdziłam. Spojrzała na mnie i zaczęła uspokajać. 

Lorren: Della... To nic takiego... Nic się nie stało... To tylko zadrapanie... 

Tak powiedziała ale od widoku krwi zrobiło mi się słabo. Cofnęłam się kawałek gdy tata podbiegł do mamy żeby sprawdzić co z nią. Po chwili podeszli też ciocia, wujek i Izari. 

Mekkior: Della... 

Spojrzał na mnie. Nie umiałam odczytać jego emocji. 

Della: Ja nie chciałam... 

Powiedziałam cicho kręcąc głową i cofając się w kierunku drzwi po czym uciekłam. 

Lorren: Della! 

Biegłam przed siebie aż wbiegłam na wieżę gdzie kilka godzin wcześniej byłam z Izarim. Usiadłam pod ścianą i skuliłam się w kulkę. Oplotłam się rękoma po czym zaczęłam płakać. Nie chciałam tego zrobić. Nie umiem nad tym panować. Jestem beznadziejna. Nie umiem być taką osobą jaką wszyscy chcą żebym była. Jedyne co potrafię to krzywdzić innych. 

Pov. Izari

Chciałem pobiec za nią ale pani generał mnie zatrzymała. Spojrzałem w jej kierunku. 

Kathari: Musi sobie wszystko przemyśleć... Jestem pewna, że... 

Izari: Co musi sobie przemyśleć? Della jest aktualnie przerażona i obwinia siebie bo nie potrafiła tego opanować... Do tej pory trzymała nerwy na wodzy bo naprawdę była bliska wybuchu gniewu... Chciała sobie iść bo chciała się uspokoić... A teraz gdzieś uciekła i jest smutna, przerażona i nie potrafi pogodzić się z tym, że coś takiego miało miejsce... 

Powiedziałem z wyrzutem po czym wyrwałem rękę z uścisku pani generał. Poszłem w kierunku drzwi po czym ruszyłem aby jej poszukać. Skupiłem się na jej osobie po czym zamknąłem oczy i zacisnąłam prawą dłoń w pięść. Jak zawsze lekkie mrowienie a po chwili zobaczyłem jej sylwetkę. Wieża. Ruszyłem biegiem w tamtym kierunku. Gdy dotarłem na miejsce siedziała na zimnej, kamiennej powierzchni. Płakała. Podszedłem bliżej i uklękłem przed nią. 

Izari: Della... 

Wzdrynęła się gdy usłyszała mój głos. Podniosłam głowę a ja miałem ochotę kogoś rozszarpać gdy zobaczyłem jej zapłakane oczy.

Della: I...zari...

Usiadłem obok niej a gdy to zrobiłem przerzuciła swoje nogi nam moimi udami po czym wtuliła się we mnie cały czas łkając. Naprawdę nie potrafię tego słuchać. Serca mnie bolą gdy to słysze. 

Pov. Della

Złapałam jego koszulkę i zaciskałam ją w dłoniach. Prawą ręką głaskał mnie po plecach a lewą po policzku. 

Della: Jestem beznadziejna.... 

Izari: Nie mów tak... 

Della: Ale to prawda... Skrzywdziłam mamę... Znowu... Kompletnie nie umiem nad tym wszystkim panować... Nie rozumiem tej mocy... Nie chce jej mieć... 

Izari: Della... Ta moc zawsze była.. I zawsze będzie częścią ciebie... Nic nie da się z tym zrobić... Jedyne co pozostaje to pogodzić się z tą mocą i żyć dalej... Myśleniem nad tym, do czego może posłużyć ta moc niczego nie wskórasz... 

Powiedział spokojnym głosem po czym położył lewą rękę na moim kolanie. 

Della: Ale tu nie chodzi tylko o tą moc... Nie umiem panować nad samą sobą... Od kiedy jestem w tym świecie cały czas mam wahania nastroju... Najpierw jestem smutna, potem przerażona po czym nagle szczęśliwa albo zdenerwowana... Mam tego najzwyczajniej w świecie dosyć... 

Powiedziałam zachrypniętym głosem. Izari po chwili podniósł delikatnie głowę ale ja nie zwróciłam na to nawet uwagi i mówiłam dalej. 

Della: W tym świecie poprostu nie umiem być mną ze świata ludzi... Nie umiem być tamtą uśmiechniętą, wyluzowaną na wszystko dziewczyną z ciętym językiem która zawsze każdemu dowali jakimś tekstem... Poprostu nie umiem... Tamta ja zniknęła... Staram się jak mogę ale nie umiem... Nie mam już na to siły...

Lorren: Więc przestań porównać być kimś kim już nie jesteś, Della... 

Spojrzałam w kierunku z którego dobiegał głos mamy. Tata też tam był. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej po czym wstałam i podbiegłam do niej. Przytuliłam ją na co i ona mnie objęła. 

Della: Przepraszam... Nie chciałam żeby coś takiego znowu miało miejsce... Przepraszam... 

Lorren: Nie masz za co... To my powinniśmy przepraszać... Powinniśmy powiedzieć ci odrazu o Rastalu... A ja powinnam zauważyć wcześniej, że coś jest nie tak.... I nie obwiniaj się za to co się stało... To tylko małe zadrapanie... 

Kiwnęłam głową po czym mama mnie od siebie odsunęła. 

Lorren: No takiej zapłakanej to ja cię chyba nigdy nie widziałam... 

Powiedziała na co pociągnęłam nosem. Wszedł mi katar. Poprostu ekstra. Spojrzałam na tatę który patrzył na mnie smutnymi oczami. 

Della: Przestaniecie przede mną wszystko ukrywać? 

Kiwnął głową. 

Della: To ja się przestanę na was gniewać... 

Uśmiechnął się na moje słowa po czym poczochrał po włosach i dał całusa w czubek głowy. Zaczęłam się wiercić gdy mama wycierała mi twarz. 

Della: Nie jestem małym dzieckiem... 

Lorren: Dla mnie zawsze nim będziesz... 

Trochę mi zimno. Zaczęłam się bardziej wiercić. Może zrobi mi się chociaż trochę cieplej. 

Izari: Delli jest zimno... 

Cholerna więź Dasate. 

Mekkior: Della nie może wrócić do swojego pokoju po tym incydencie dlatego... Izari... Zabierz ją do siebie... 

Izari: Tak jest... 

Mekkior: Sprawę Rastala omówimy rano... A do tego czasu wszyscy powinniśmy odpocząć... Przyprowadź rano Dellę na naradę w sali tronowej... Wszystko będziemy musieli jej wytłumaczyć... 

Izari kiwnął głową po czym złapał mnie za rękę i poprowadził za sobą. Odwróciłam się do rodziców ostatni raz na co oboje posłali mi uśmiech. Odpowiedziałam im tym samym tyle, że tak delikatnie, że nie nazwałabym tego uśmiechem. Poszłam za Izarim. Szliśmy podobną drogą jak do mojego pokoju ale nie weszliśmy na drugie piętro. Poszliśmy prosto korytarzem aż do jego pokoju. Przepuścił mnie pierwszą po czym zamknął za sobą drzwi. Rozejrzałam się po pokoju po czym poszłam w kierunku łóżka. Usiadłam na nim ze spuszczoną głową jednocześnie myśląc nad słowami mamy i Izariego. 

Izari: Znowu myślisz o tej mocy? 

Spojrzałam na niego po czym kiwnęłam głową. Podszedł do mnie i siadając obok założył mi włosy za ucho. 

Izari: Nie wiedziałem, że nosisz kolczyki... 

Della: Pół roku temu nosiłam bo pasowały mi do stylu ubioru... Ale wyjęłam je bo mnie zaczęły wkurzać... Włosy mi się w nie wplątywały... 

Izari: Rozumiem... 

Della: I w prawym i w lewym uchu miałam po pięć kolczyków... W prawym miałam u góry trzy a na dole dwa a w lewym tak samo... Cały czas ubierałam się wtedy na czarno i wszyscy wołali na mnie ,, Powalona Gothka " ... Do tej pory nie wiem czemu powalona no ale było minęło... 

Izari: Zmieniłaś styl ze względu na innych? 

Della: Ze względu na siebie... Jestem blada... Czarne włosy to tylko bardziej podkreślają a jak ubierałam się tylko na czarno to wyglądałam dosłownie jak trup... 

Izari: Rozumiem... 

Objął mnie ramieniem po czym przytulił. 

Izari: Jest późno... Powinnaś się położyć... 

Della: Położe się jak położysz się razem ze mną... Nie chce być teraz sama... 

Kiwnął głową po czym odsunęłam się od niego. Weszłam kolanami na łóżko i na czworaka przeszłam na drugi koniec łóżka. Weszłam pod kołdrę i spojrzałam na Izariego. 

Della: Co? 

Zapytałam gdy zobaczyłam jego czerwoną twarz. 

Izari: Nie.. To nic takiego... 

Zaraz momencik. Czy on...? 

Della: Czy ty mi się gapiłeś na tyłek? 

Izari: Oczywiście, że nie... 

Czyli tak. Serca mu za bardzo przyspieszyły. 

Della: Nie żeby coś Izari ale dzięki mojemu słuchu jestem w stanie usłyszeć bicie serca a dzięki temu słyszę, że komuś przyśpiesza serce podczas kłamstwa... Więc krótko mówiąc mnie się nie da okłamać... 

Izari: Jakim sposobem masz tak dobry słuch? 

Della: Pojęcia nie mam... Mam taki słuch od kiedy pamiętam... A wracając do tematu... To naprawdę myślisz, że gniewała bym się za coś takiego? W świecie ludzi coś takiego dzieje się cały czas... Chłopacy obczajają dziewczyny a one ich... 

Izari: Ro..zumiem... 

Powiedział na co kiwnęłam głową a następnie się położyłam. Izari po chwili zrobił to samo i położył się obok. Otworzyłam szerzej oczy gdy zauważyłam, że nie ma koszulki. Odwróciłam wzrok lekko zażenowana. 

Izari: Bałem się w tamtym momencie... 

Spojrzałam na niego zaskoczona. Trzymał swoją prawą rękę pokrytą łuskami na oczach. 

Izari: Bałem się, że on... Nawet nie mogę tego wypowiedzieć... 

Zacisnął prawą dłoń w pięść. 

Della: Izari... 

Przysunęłam się i przytuliłam do jego lewego ramienia. Po chwili się ruszył i włożył swoje ramię pod moją głowę. Przysunął się i przyciągnął do siebie. Zaskoczył mnie tym. Ale to było miłe. Był ciepły. Bardzo ciepły. Przysunęłam się do niego bliżej. 

Della: Jesteś jak grzejnik... 

Powiedziałam zamykając oczy gdy leżałam głową na jego klatce piersiowej. Poczułam jak odsuwa mi włosy z twarzy dlatego znowu otworzyłam oczy. Podniosłam rękę i dotknęłam jego prawego ramienia. Ta ręka jest cała pokryta łuskami ale ciągną się one aż do obojczyka. Przejechałam opuszkami palców po ich łączeniu ze skórą. O dziwo te łuski wcale nie są niemiłe czy szorstkie w dotyku. Teraz zauważyłam, że jak to robiłam to Izariemu przyśpieszył oddech. Odsunęłam rękę i położyłam obok mojej twarzy. Słyszałam jak biją mu serca. 

Trzecia część maratonu!!
O 20 pojawi się ostatnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro