Wrogowie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Mekkior

Razem z moim rodzeństwem, ich Dasate i Izashim wbiegliśmy do zamku. Ojciec chce torturować tamtą kobietę? Nie, nie może! Jeżeli coś jej zrobi, ja również to odczuję. Dokładnie w tym samym momencie, kiedy to o tym pomyślałem, poczułem okropny ból mojego boku, przez który prawie natychmiastowo padłem na kolana. Wszyscy do mnie podeszli, jednak to granatowowłosy pomógł mi z powrotem stanąć na nogach.

— Mekkior? — Odezwała się moja młodsza siostra.

— Nic mi nie jest, ale tamta dziewczyna ma chyba teraz złamane żebro... — Wszyscy na siebie spojrzeli.

— Mekkior?! — Usłyszałem głos mojej matki, która do nas podeszła. — Co się... Vermond... — Odwróciła się w kierunku zejścia do lochów, po czym ruszyła w tamtym kierunku szybkim krokiem.

Spojrzeliśmy na siebie wszyscy, po czym poszliśmy w jej ślady. Znowu poczułem ból, jednak tym razem w ręce. Gdy dotarliśmy do celi, zobaczyłem mojego ojca, jak stał nad kobietą, która kaszlała z bólu po kolejnym uderzeniu w brzuch.

— Vermondzie, przestań! — Krzyknęła nasza matka, która weszła do celi i złapała naszego ojca za nadgarstek.

— Czemu wchodzisz mi w drogę? — Odezwał się oschle, a przy tym na nią spojrzał.

— Bo to, co robisz tej kobiece krzywdzi nie tylko ją, ale i naszego syna! — Spojrzał na nią swoimi fioletowymi oczami, które się mieniły.

— Co to ma znaczyć? — Zapytał, a przy tym spojrzał na czarnowłosą kobietę.

— Ona jest Dasate naszego syna! Ta kobieta ma w organizmie krew demona! Jeśli zabijesz ją, zabijesz jakąś część Mekkiora! — Nasz ojciec odwrócił się w naszym kierunku.

Wszyscy spuścili wzrok, kiedy to się po nas wszystkich rozglądał. Nagle poczułem na sobie jego spojrzenie, dlatego podniosłem na niego swoje czerwone tęczówki.

— Mekkior, to prawda? Ta istota, to twoja Dasate? — Przełknąłem ślinę, aby w kolejnej chwili spojrzeć na dziewczynę, na której twarzy rysował się czysty ból

— Tak, ojcze... — Odpowiedziałem cicho, a on cicho westchnął.

Wyszedł z celi, po czym do mnie podszedł. Opuściłem wzrok i ledwo byłem w stanie normalnie oddychać, kiedy czułem jego potężną aurę. Był ode mnie dziesięciokrotnie silniejszy. Wbiłem sobie swoje krótkie paznokcie w skórę moich dłoni, które w tym momencie z całej siły zaciskałem w pięści. Nie mogę się trząść!

— Zabierz ją do swojego pokoju i zajmij się nią, ale jeśli zobaczę ten wybryk natury na korytarzu, to nie zawaham się jej zabić. Zapamiętaj to sobie. Upewnij się, że powie ci ona wszystko, co jest związane z jej światem. — Zniżyłem nieco bardziej głowę, kiedy to jego srogi ton wybrzmiewał blisko mojego ucha.

— Tak jest... — Powiedziałem przerażony jego obecnością, a on niemal od razu odszedł.

Odetchnąłem z ulgą dopiero, gdy zniknął za drzwiami. Moje rodzeństwo, ich Dasate i Izashi zrobili podobnie. Każdy z nas się go boi. On mówił poważnie, kiedy to powiedział, iż nie zawaha się zabić tej kobiety. Przełknąłem ślinę, po czym wszedłem do celi, gdzie moja matka przyglądała się dziewczynie.

— Vermond zdążył ją już nieco poturbować. — Powiedziała, kiedy to się jej uważniej przyjrzała. —Leyon, Seriis. — Zwróciła się do nich. — Przydadzą się wasze umiejętności z dziedziny medycyny. — Oboje kiwnęli głowami, po czym ruszyli ku wyjściu, aby zebrać potrzebne rzeczy. — Przyjdźcie do pokoju Mekkiora, kiedy już wszystko będziecie mieli! — Krzyknęła jeszcze za nimi.

Podniosłem kobietę o jasnych, brązowych włosach, które sięgały jej może kawałek za ramiona. Skrzywiła się lekko z bólu, kiedy brałem ją na ręce. Jest lekka. Mam wrażenie, że nawet Kathari była od niej cięższa, gdy miała zaledwie czterysta sześćdziesiąt osiem lat. Może to normalne u ludzi? Demony mają naprawdę dużo mięśni, a one mimo wszystko swoje ważą. Strażnicy rozkuli jej nogi i dłonie, a ja w kolejnej chwili zabrałem ją do mojej komnaty. Wszyscy ruszyli za mną, a tam pomogli mi ją ułożyć na łóżku. Ponownie skrzywiła się z bólu, gdy kładłem ją na materacu. Kathari i moja matka zdjęły jej ciężkie buty, a ja w kolejnej chwili nakryłem ją pościelą. Spojrzałem na nią, aby dokładniej się jej przyjrzeć. Prosty, lekko zadarty nos. Średniej wielkości, pełne usta. Smukła, ale mimo wszystko lekko zaokrąglona twarz. Jest człowiekiem, ale mimo wszystko jest piękna.

— Mamy chyba wszystko. — Odezwała się Seriis, która weszła do pomieszczenia jako pierwsza, a za nią mój młodszy brat. — Maści, eliksiry, zioła. Nie jestem tylko pewna tego, czy wszystkie zadziałają na człowieka. Mimo wszystko nie znamy ich praktycznie w ogóle. — Powiedziała, kiedy podeszła bliżej.

— Musimy zrobić co się da. — Odezwał się Leyon, a ona na jego słowa kiwnęła głową.

Po chwili zaczęli się nią zajmować, dlatego odsunąłem się, aby dać im miejsce do pracy.

Pov. Lorren

Gorąco. Mam wrażenie, jakbym siedziała w jakiejś saunie. Wszystko mnie boli i piecze. Każdy najmniejszy ruch sprawia ból. Co się tak właściwie działo? Pamiętam walkę, potem jakiś wybuch wysokiej temperatury, to, jak ktoś mnie niósł między zgliszczami miasta, celę i rozmowę z tamtym mężczyzną. Co się potem stało? Nie wiem. Mam mgliste wspomnienia. Miałam problem z tym, aby otworzyć oczy.

...ren! Lorren! Otworzyłam oczy, dzięki czemu zobaczyłam to, jak nade mną stała moja przyjaciółka.

Zeerena? Odezwałam się zaskoczona jej widokiem.

Podniosłam się, a ona się ode mnie odsunęła. Założyła ręce za plecami, a przy tym szeroko uśmiechnęła.

Musisz się obudzić, Lorren. Powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi na jej słowa.

Nie rozumiem... Zaczęłam, a ona opuściła wzrok.

Obudź się, Lorren. Po jej słowach wszystko, cały pokój zaczął się rozmywać.

Gwałtownie się podniosłam, jednak niemal natychmiastowo poczułam okropny ból mojego boku. Jęknęłam z bólu, a przy tym skuliłam się w kulkę.

— Kurwa jebana... — Wysyczałam pod nosem.

— Dobra, ma charakter. — Usłyszałam, dlatego niemal natychmiastowo się odwróciłam.

Obok łóżka, na którym leżałam, siedział czarnowłosy mężczyzna o czerwonych oczach, któremu wcześniej splunęłam w twarz. Wszędzie gdzieś w pomieszczeniu stały inne demony. Pod ścianą stał kolejny mężczyzna, którego włosy były granatowe, a oczy srebrne. Brunetka o złotych oczach siedziała na drugim końcu łóżka, a obok niej stał mężczyzna o jaskrawych, błękitnych oczach i białych włosach. Przy oknie stała dziewczyna o różowych włosach i mocno nasyconych, ale mimo wszystko jasnych, zielonych oczach. Obok niej, na parapecie siedział brunet czarnowłosy, ale on miał fioletowe oczy.

— Wcześniej nie było tego widać, ale jest naprawdę ładna. — Odezwała się złotooka, a ja się skuliłam i wbijałam w nich złowrogi wzrok.

— Nie denerwuj się, bo ci ciśnienie podskoczy. Jeszcze na „Kołatkę" zejdziesz. — Odezwał się chłopak o fioletowych oczach, a ja zmarszczyłam bardziej brwi.

Jestem otoczona z każdej strony wrogami. Co ja mam do cholery zrobić w takiej sytuacji? Nie ma opcji, że coś im powiem. Po prostu będę siedziała cicho i zabijała ich wzrokiem. Prawdopodobnie mnie przeszukali, więc raczej nie mam przy sobie żadnej broni. Cholera! Jeżeli mnie któreś z nich zaatakuje, to nie mam najmniejszych szans.

— Nawet nie próbuj kombinować. — Odezwał się nagle czarnowłosy, a ja spiorunowałam go wzrokiem.

W tym momencie został uderzony przez granatowowłosego chłopaka, który stał nieopodal.

— Kompletnie nie masz podejścia do drugiej osoby. — Powiedział srebrnooki, a ja na niego spojrzałam. — Moglibyśmy się dowiedzieć, jak cię zwą? — Jeszcze mocniej zmarszczyłam brwi. — Czyli nie? — Wyprostował się, a ja się bardziej skuliłam.

Dopiero w tym momencie poczułam to, że nie mam na kostkach łańcucha. Ręce również miałam wolne. Uwolnili mnie? Pewnie to jakiś chory podstęp, żebym zdradziła wszystko co wiem.

— Obudziła się? — Usłyszałam, a wszyscy spojrzeli w kierunku drzwi, przez które weszła naprawdę przepiękna kobieta, której oczy wskazywały na to, że jest demonem.

Inny kształt źrenicy. To ich odróżnia nawet wtedy, kiedy są pod postacią ludzi. Tylko Zeerena, jako Shurk nie miała tej cechy. Jej rasa naturalnie nie ma takiej cechy, dlatego o nic jej nigdy nie podejrzewałam, do czasu tego, kiedy odkryłam to, kim tak naprawdę jest. Kobieta podeszła do nas bliżej, a ja spróbowałam się cofnąć. Uniosła dłonie, aby pokazać to, że nie ma przy sobie żadnej dłoni, jednak ja dalej jej nie ufałam. Demony, to wrogowie, którzy zaatakowali nasz świat. Nie mogę im zaufać! Im się nie da zaufać! Zeerena opowiedziała mi o wszystkich zagrywkach, które mogą wprowadzać te stworzenia. Przełknęłam ślinę, a ona przede mną stanęła.

— Nie bój się. Nic ci nie zrobimy. — Starała się mnie uspokoić, jednak na nic się tutaj nie zda ten jej niby miły uśmieszek.

— Uważaj, bo uwierzę. — Wycedziłam gorzko, a ona się lekko zdziwiła.

— Rozumiem, że nas nienawidzisz, bo zaatakowaliśmy twój świat, jednak wyjątki się zdarzają. Nie wszyscy są źli. — Powiedziała z szerokim uśmiechem, który coraz bardziej mnie denerwował.

— Wyjątki się zdarzają, ale takim jedynym jest chyba tylko moja przyjaciółka. — W tym momencie wszystkich zaskoczyłam.

— Przyjaźnisz się z demonem? — Ugryzłam się w język, bo nie zamierzałam już nic więcej im mówić. — Rozumiem, że nie zamierzasz odpowiadać na żadne pytania. — Lekko skinęłam głową dla potwierdzenia. — No cóż. Na to chyba nic nie poradzimy — Westchnęła lekko. — Na pewno jesteś głodna. — Zmieniła nagle temat, a ja odwróciłam wzrok.

— Tak, na pewno coś od was przyjmę. Najchętniej arszenik w jedzeniu. — Powiedziałam sarkastycznie, a kobieta się cicho zaśmiała.

— To zaskakujące, że nie boisz się rzucać takimi odzywkami do „wroga". — Pokazała cudzysłowie, a ja wywróciłam oczami.

— Jeśli mogę zapytać, co to „arszenik"? — Zapytała różowo włosa, a ja na nią spojrzałam.

— Pewnie jakaś trucizna z jej świata. — Odpowiedziała jej czarnowłosa kobieta, po czym z powrotem spojrzała na mnie. — Ojej, gdzie moje maniery. Nawet się nie przedstawiłam. Jestem Keira Midnight, Królowa Demonów. — Coś czułam, że jest raczej na wysokim piedestale. — Możesz się przedstawić. Co ci szkodzi? — Spojrzałam na nią, ale niemal natychmiast odwróciłam wzrok i prychnęłam pod nosem.

— Nie zamierzam się spoufalać z kimś takim, jak wy. — Odpowiedziałam oschle, czym ją chyba zaskoczyła.

Jeśli myśli, że miła gadka jakoś jej pomoże, to się grubo myli. Jak tylko się na moment odwrócą, ucieknę stąd. Nie wiem jeszcze jak wrócę do mojego świata, ale długo tu nie zabawię.

Dzisiaj nieco krótszy niż ostatnio, ale po prostu chciałam skończyć na tym momencie, bo zdradziła bym już zbyt dużo akcji.
Ostatnio mam na tę historię wenę, więc może w najbliższym czasie zrobię jakiś maraton?
Dajcie znać co myślicie i oczywiście, jak wam się podobał rozdział!
Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro