Dzieci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dochodzi dwudziesta druga i w końcu po wszystkim. Po koronacji i tym bankiecie, gdzie każdemu hrabii odmawiałam tańca i za mąż pójścia za ich synów. Westchnęłam zmarnowana, a moich uszu doszły dźwięczne głosy członków mojej rodziny. 

Kathari: W sumie, to gdzie te cztery zguby zniknęły? 

Della: Jedna leży tu i zdycha... 

Powiedziałam i wskazałam na siebie, kiedy weszli już do salonu. Wszyscy spojrzeli w moim kierunku, a Izari, Iya i Salivan się cicho zaśmiali z mojego komentarza. 

Lorren: Aż taka zmordowana jesteś? 

Pochyliła się nade mną, a ja odkryłam swoje oczy spod lewego przedramienia. 

Della: Spróbuj ty odmówić tańca siedemdziesięciu hrabią i powiedzieć, że nie przyjmiesz oświadczyn ich synów... Jak to zrobisz, to możemy pogadać... 

Seriis/Kathari: Ilu?! 

Zatkałam sobie uszy, kiedy się wydarły. Moja migrena za moment sięgnie zenitu, a pulsujący kryształ na środku czoła wcale nie pomaga. 

Izari: Skoro kryształ pulsuje, to może będziesz miała wizję... 

Della: Czasami naprawdę zapominam, że jesteś w stanie słyszeć wszystkie moje myśli, Izari... 

Mekkior: Sprawdź, może to coś poważnego... 

Westchnęłam zrezygnowana, po czym zamknęłam oczy i skupiłam się na wizji. Jak za każdym razem, poczułam mrowienie na całym moim ciele, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam dwójkę małych dzieci z białymi włosami. Chłopczyk miał czerwono-złote oczy, natomiast dziewczynka srebrne. Odwróciły się w moim kierunku, a gdy na mnie spojrzały ucieszyły się i zaczęły biec w moją stronę. 

Dzieci: Mama! 

Wyszłam z transu, łapiąc przy tym głęboki wdech, tym samym sprawiając, że wszyscy się wystraszyli. Podniosłam się do siadu i podrapałam się po głowie. 

Leyon: Co widziałaś? 

Zapytał, a ja na niego spojrzałam. 

Della: Szczerze? Nie mam bladego pojęcia... 

Daren: Jak to? 

Della: Widziałam dwójkę dzieci, która po chwili się odwróciła w moim kierunku. Zaczęły do mnie biec, a jak były jakiś metr ode mnie, krzyknęły „Mama”... 

Zrobiłam cudzysłowie w powietrzu, a wszyscy szerzej otworzyli oczy. 

Lorren: Czy to możliwe, że widziałaś moje przyszłe wnuki? 

Della: Mamo! 

Warknęłam wkurzona, a ona się zaśmiała. Założyłam ręce na klatce piersiowej, udając przy tym wielce urażoną. 

Lorren: Oj, nie gniewaj się. Powiedz przynajmniej jak wyglądały... 

Spojrzałam na nią kątem oka, a następnie westchnęłam zrezygnowana. 

Della: Chłopiec i dziewczynka, chyba bliźniaki. Oboje mieli białe włosy. Chłopiec miał czerwono-złote oczy, a dziewczynka srebrne... 

Iya i Salivan odrazu do mnie podskoczyli. 

Salivan: Wiesz co to znaczy, że dziecko ma białe włosy?! 

Iya: To będą dwa Dragony, Della! Urodzisz dwójkę Dragonów! 

Mrugnęłam kilkukrotnie skołowana. 

Salivan/Iya: Izari, bierz ją! 

Della: Chwila moment! Dopiero co przeżyłam koronację, nie zamierzam w ciągu najbliższych miesięcy zmieniać się jeszcze w matkę! Jak wam tak śpieszno do macierzyństwa, to znajdźcie swoich Dasate! 

Skulili się, kiedy się na nich wydarłam. Oparłam się o oparcie kanapy i złapałam za swoje skronie. Moja migrana za moment wybuchnie. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, dlatego podniosłam wzrok na tę osobę. 

Mekkior: Idź odpocząć... 

Kiwnęłam głową, po czym złapałam za szpilki, które zdjęłam jakiś czas wcześniej. Wstałam z kanapy, po czym ruszyłam w kierunku wyjścia. 

Lorren: Królowej nie wypada chodzić na bosaka!

Della: Jak mam założyć te narzędzia tortur na jeszcze jedną minutę, to prędzej wydłubie sobie oczy... 

Zwróciłam się do niej, a wszyscy się zaśmiali. 

Della: Ja nie żartuje... 

Spojrzeli na mnie zaskoczeni, a ja odwróciłam się i ruszyłam w kierunku schodów. Weszłam na piętro, a następnie do pokoju. Po chwili znalazłam się w garderobie, gdzie zostawiłam czarne obcasy, po czym wzięłam sobie świeżą piżamę. Jeszcze nim wyszłam, próbowałam rozwiązać węzeł przy gorsecie, z którym miałam problem, aby wogóle go dosięgnąć. 

Izari: Pomóc ci?

Spojrzałam na framugę, o którą się opierał, po czym kiwnęłam głową. Podszedł do mnie i rozwiązał sznurek. Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu mogłam brać normalne wdechy. Usłyszałam jak Izari się zaśmiał, a ja się do niego odwróciłam i uśmiechnęłam. Dałam mu całusa, którego chłopak przedłużył. 

Izari: Musisz odpocząć... 

Della: Też, ale najpierw muszę rozwalić swoją fryzurę, zmyć makijaż, rozebrać się, wziąć prysznic, przebrać się w piżamę... 

Wyliczyłam na palcach, a Izari ponownie się zaśmiał, po czym uważnie mi się przyjrzał. 

Izari: Pasuje ci czerwona szminka... 

Uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok. 

Della: Może zacznę częściej malować się tym kolorem... Albo wogóle zacznę się malować... 

Już chciał mnie pocałować, ale ktoś nam przerwał. 

Alice: Uroczo razem wyglądacie... 

Spojrzałam na wejście do garderoby, gdzie stała ona i jej brat. 

Ethan: Ja chcę być chrzestnym... 

Podniósł prawą rękę. 

Izari: No tak, miałem ich odesłać... 

Zaśmiałam się z jego uroczego wyrazu twarzy, a następnie podeszłam do mojego dueciku. Obojga uściskałam, a Izari po chwili odesłał ich do świata ludzi. Znowu odetchnęłam, po czym usiadłam przy toaletce, gdzie zmazałam swój makijaż i zaczęłam rozwalać swoją fryzurę. Czarnowłosy znalazł się za mną, a następnie pomógł mi z włosami. Już po chwili byłam w toalecie, gdzie napełniłam wannę wodą. 

Zaczęłam się rozbierać, a po kilku minutach zanurzyłam się w ciepłej wodzie, która odrazu rozluźniła moje mięśnie. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki, dlatego uchyliłam powieki, które moment wcześniej zamknęłam. Izari kucnął przy mnie i pogłaskał po ramieniu. 

Della: Wejdziesz? 

Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, a po chwili znalazł się on za mną. Oparłam się o jego ramię, a on pocałował mnie w czoło. 

Izari: Myślisz o tej wizji? 

Della: Tak... I nie wiem co o tym myśleć... 

Przytulił mnie i ponownie dał całusa, ale tym razem w skroń. 

Izari: Nie musimy się z tym śpieszyć... 

Della: A... Chcesz mieć dzieci? 

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili się uśmiechnął i przesunął swoimi rękoma po mojej talii. 

Izari: Tylko z tobą... 

Po jakichś dziesięciu minutach Izari wyszedł z łazienki, a ja nim ruszyłam w jego ślady, wysuszyłam swoje włosy. Było już po dwudziestej trzeciej. Po chwili wyszłam z łazienki, ubrana w koszulę z satynowego materiału. Jak praktycznie każda jedna, ledwo zakrywała mi tyłek, ale ta wyjątkowo miała długi obcisły rękaw. Była koloru wyblakłej maliny. 

Na czworaka weszłam na łóżko, po czym weszłam pod pościel. Izari zgasił światło i również się położył. Poprawiłam się, kiedy to chciał mi położyć rękę pod głową, a ja się do niego przytuliłam. Już po chwili zamknęłam oczy, a sen nadszedł prawie odrazu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro