[103] Klub siatkówki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Haruto

Pierwsze kilka dni w nowej szkole nie były takie złe. Tak jak w gimnazjum, było wiele uczniów, którzy zagadywało mnie z powodu popularności moich rodziców i przez to nie mogłem spędzać tak dużo czasu z Kirarą. Za każdym razem podczas naszej rozmowy ktoś do nas podchodził i zabierał mnie od niej (zdarzało się tak często, iż pomyślałem, że robili to specjalnie). Nie zwracałem zbytnio uwagi na innych. Moim zdaniem Kirara była jedyną fajną osobą w tej klasie, a separowanie mnie od niej stawia innych w gorszym świetle. Nie chciałem być tym "popularnym" uczniem, którego każdy szanuje. Wolałem zachować neutralność.

Wszystkie kluby zaczynały się już drugiego tygodnia szkoły, a co za tym idzie, również te sportowe. Pamiętałem o senpaiu, który pierwszego dnia zachęcał mnie do wstąpienia w ich szeregi (nadal jako menadżer) i po dostaniu informacji od nauczyciela wspierającego ten klub poszedłem na pierwsze spotkanie. Denerwowałem się, bo na nim na pewno spotkam Ritsukę. Powiedział, że mamy zachowywać się dla siebie jak nieznajomi, ale nie mówił, że mam zakaz wstąpienia do tego samego klubu, co on. Byłem od niego sprytniejszy. 

Po postawieniu pierwszych kroków w szatni połączonej z salą, w której miało być zebranie, wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę. Poczułem się nieswojo i odruchowo podążyłem pod ścianę, gdzie nikogo nie było. W tłumie nowych twarzy dostrzegłem też tą znajomą. Ritsuka podobnie jak rano był zdziwiony i nawet wymasował sobie skronie (być może bolała go głowa). Wiedziałem, że będzie nieucieszony po zobaczeniu mnie tutaj.

- Witamy i do grania serdecznie zapraszamy! - krzyknął prawdopodobnie jeden z trzecioklasistów w naszą stronę, a poznany niedawno senpai zamknął drzwi od pomieszczenia, stając w nich. Coś mi się wydaje, że nie pozwolą nam tak szybko wyjść... Już żałowałem swojego przyjścia do tego miejsca. - Chcecie grać w siatkówkę? Tutaj jest to możliwe!

- Nic dziwnego, w końcu to klub siatkówki...

- Nie przerywaj mojej wypowiedzi, Satomura! Chcę pokazać pierwszakom kto tu rządzi!

- Ja tu rządzę - odezwał się trener, u którego zgłaszałem swoją kandydaturę na menadżera kilka dni temu. Wyglądał na kogoś odrobinę starszego od moich rodziców. - W tym roku doszło do nas 6 nowych zawodników. Razem jest nas 21. Kapitanem jest witający was wcześniej Inaba Norishige. 

- To ja! 

- Wszyscy to wiedzieli...  

- Wice kapitanem jest Satomura Hibari - trener wskazał na chłopaka stojącego przy głośnym kapitanie. To on dodawał swoje komentarze do wypowiedzi kapitana. - Przejdźmy teraz do ustalania waszych pozycji. Jest ktoś, kto gra od gimnazjum?

Dwie osoby z klas pierwszych podniosły ręce (w tym Ritsuka). Zostały one poproszone do kapitana, a reszta poszła do wice kapitana. Od razu powiedziałem, że chciałbym zostać menadżerem, ale i tak musiałem zapoznać się z zasadami. Słuchanie tego wszystkiego nużyło mnie bardziej niż jakakolwiek lekcja.

***

Spotkanie w klubie zakończyło się godzinę później. Starsi uczniowie wydawali się trochę dziwaczni, jednak dało się z nimi porozumieć. Największą zagadką był kapitan. Cały czas się śmiał, pokazywał jaki to jest silny (podniósł wice kapitana, a on nie miał nic przeciwko, jakby było to czymś normalnym). Komatsuzaki (ten, co zaprosił mnie do klubu) wypuścił wszystkich w czasie, gdy kapitan chciał pokazać jak wygląda idealny sześciopak. Całe szczęście, bo zaczynałem się bać, że zaraz nam każe pokazać swoje brzuchy. Byłem samą skórą i kośćmi, wolałem przed nieznajomymi na pierwszych zajęciach się nie rozbierać.

Co aktualnie robiłem? Podążałem za Ritsuką. Doskonale wiedział, że za nim idę. Od samego opuszczenia budynku szkoły nie odwrócił się do mnie i nie zaczął rozmowy, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że naprawdę chce, żebyśmy udawali nieznajomych. Jego zachowanie było irracjonalne. W ogóle nie chciał ze mną rozmawiać, a była to pierwsza rzecz w poprawie naszych stosunków. Może powinienem jeszcze raz zacząć? Tylko od czego?

Zbierając w sobie odwagę, przyspieszyłem swój szybki chód do biegu, wyprzedzając zdziwionego tym bruneta. Zagrodziłem mu dalszą drogę na stację pociągową i przed porozmawianiem ze mną na pewno go na nią nie puszczę. Oby chłopak nie okazał się sprytniejszy, niż za jakiego go uważam i nie zechciał ode mnie uciec.

- Naprawdę nie mam ochoty znów ci tego mówić... Jesteśmy dla siebie obcy - powiedział, a mi znów zrobiło się przykro. Tak jak myślałem próbował odejść, ale go powstrzymałem (co było dla mnie wyzwaniem). Spojrzał na mnie, oczekując wyjaśnień.

- Nie wmówisz mi, że te wszystkie spędzone razem lata mają od tak sobie przestać istnieć... Ja nadal traktuję cię jak przyjaciela.

- Tak? Więc nie powinieneś. Wyznałem ci miłość, wszystko się zmieniło. Co chcesz z tym faktem zrobić?

- Ja... Cóż...

- Posłuchaj... Wiesz dlaczego się w tobie zakochałem? Bo jesteś po prostu sobą. Uwielbiam patrzeć na ciebie, kiedy piszesz na swoim komputerze albo nawet na papierze. Ale wiedząc, że to uczucie do niczego dobrego mnie nie sprowadzi... postanowiłem spróbować z ciebie zrezygnować - Ritsuka odsunął mnie od siebie, idąc dalej prosto. Byłem lekko zaskoczony, dlaczego teraz siatkarz zaczął mówić takie zawstydzające rzeczy i z dziwnym uczuciem dogoniłem go.

- Mogę nie rozumieć większości twoich uczuć... Ale to nie znaczy, że nie możesz pojąć też moich.

- Ty nic do mnie nie czujesz. I to mnie najbardziej rani, ponieważ narzucam ci coś, czego nie możesz oddać.

Ritsuka miał rację. To, co na tę chwilę do niego czułem było przyjaźnią. Nigdy nie myślałem nad tym, że mógłbym z nim utworzyć jeszcze bliższą relację. Jego wypowiedź jednak dawała mi do myślenia. Jeśli powiem mu teraz, że mógłbym oddać mu tą całą miłość, to czy wszystko zostałoby naprawione? Nie jestem psychologiem, ale wizualizując sobie mój plan, widzę wiele niejasności. Nie potrafię chyba myśleć. Powinienem... zrezygnować?

- Myślę, że... mógłbym spróbować odebrać ci to cierpienie - powiedziałem łagodnie, podnosząc wzrok na jego oczy. Wydawały się łagodne, jednak w jego umyśle mogła właśnie tworzyć się pewnego rodzaju burzowa chmura, która uważa, że nie mówię poważnie. Po części tak było, ale to pozwolę znać tylko sobie.

- Co masz na myśli?

- Twoje wyznanie w walentynki... Możemy wrócić do niego jeszcze raz? Tym razem dam ci lepszą odpowiedź i...

- Żartujesz sobie? Uważasz, że zmuszanie się do przyjęcia moich uczuć jest względem ciebie okej? To wydaje się bardziej okrutne, niż twoja odmowa! - Ritsuka pociągnął mnie za rękę w bok i przyszpilił mnie do ściany. Obiema rękami zablokował mi ucieczkę od siebie. Poczułem się zagrożony.

- Ale... Nie myślałem o tym w ten sposób...

- Dobrze wiem, kiedy zmuszasz się do pewnych rzeczy. Naprawdę byłbyś w stanie znosić te wszystkie rzeczy, które chciałbym z tobą robić? Zniesmaczyłbyś się po jednym pocałunku.

- Nieprawda... Ja... Dam radę.

Chłopak stojący nade mną zamilkł na te słowa. Spuścił wzrok z mojej twarzy na jedno miejsce, a konkretniej na usta. Oswobodził jedną rękę z "klatki", którą dla mnie zrobił i podniósł nią mój podbródek do góry, żebym na niego spojrzał. Wzdrygnąłem się, ale chyba nie pokazałem zbytnio, że się bałem. Po przejechaniu kciukiem po mojej dolnej wardze jego twarz zaczynała się zniżać do mojej. Przeczuwając, co się zaraz stanie zamknąłem oczy i pozwoliłem mu działać. Czułem rosnące z każdą sekundą zdenerwowanie, a ono dawało mi tą niepewność, czy sobie poradzę. Zwątpiłem w swoją odwagę.

- Przepraszam, nie mogę... - wydusiłem z siebie w ostatniej chwili, odsuwając ręką jego usta od swoich. Nie dotknęły się, ale czułem jakby to się stało. Przestraszyłem się oraz poczułem zupełnie inne uczucie niż do tej pory. Nie umiałem go nazwać.

- Mówiłem ci, że nie dasz rady... Ta sytuacja nie miała w ogóle miejsca.

Bordowowłosy odsunął się ode mnie i odszedł, zostawiając mnie z ciężko bijącym sercem pod ścianą. Złapałem się za nie, czując w nim niesamowicie silny, mentalny ból, którego nie w sposób było inaczej nazwać niżeli żalem. To jedno na pewno wiedziałem. Dzisiaj przekonałem się o tym, jak bardzo ja i Ritsuka się od siebie różnimy. Pytanie teraz, który z nas cierpi bardziej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro