[105] Plastry w księżniczki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Haruto

Kirara niechętnie przeprowadziła ze mną podróż do mojego domu. Nie powiedziała tego dosadnie, ale widziałem, że niezbyt jej się to podobało. Nie znając powodu dlaczego tak się czuje mogłem się jedynie domyślać. Jako jej przyjaciel pragnąłem by dziewczyna zaufała mi i opowiedziała o wszystkim, co sprawia jej smutek. W przeszłości mogła nie doświadczyć takiej dobroci, więc teraz nie będę jej niczego oszczędzał.

Całą drogę milczeliśmy. Tematy, które miały się między nami zacząć chciałem omówić w moim pokoju, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Tsubaki nie lubiła obcych i z tego powodu niczego nam nie przerwie. A rodzice? Nie wiem jak mama, ale tata najpewniej będzie na treningu. Musi utrzymać formę, niedługo gra ważny mecz. Być może widząc dziewczynę w potrzebie, mama się zlituje i kupi nam nawet. Czy tak powinno się reagować? Pierwszy raz zapraszałem koleżankę z klasy do domu (Momo nigdy u mnie nie była, może poza jednym razem w podstawówce, ale gdy Tsubaki wyrwała jej trochę włosów z głowy i je zjadła przestała to robić). Denerwowałem się.

- Wróciłem - oznajmiłem po wejściu przez główne drzwi, mając nadzieję, że nikt raczej tego nie usłyszał. Pomyliłem się, słysząc kroki mojej siostry z góry.

- Witaj w domu, braciszku! - Tsubaki wyskoczyła zza schodów, mając zamiar mnie przytulić, ale widząc za sobą wysoką Kirarę zrezygnowała z tego pomysłu, wycofując się. Jeśli moja siostra będzie się jej bała, do końca szkoły będę się z tego śmiał. - Mamy gościa...?

- Jakiego gościa? - do naszego małego grona dołączyła mama (nie wiem jakim cudem usłyszała cichy głos mojej siostry z drugiego końca domu). Wycierała talerze szmatką. Gdy zobaczyła jak wysoka jest Kirara oddała talerz siostrze, podchodząc bliżej. Zaczynało się robić... dziwnie. - Wysoka jesteś!

- Mamo, to moja koleżanka z klasy... Przeszliśmy odrobić lekcje.

- Dzień dobry...

- Będziecie się uczyć? Chcecie jakieś przekąski? Mogę zajść i kupić.

- Poprosimy - chwyciłem skołowaną przyjaciółkę za rękę, prowadząc ją na górę do siebie. Zanim zamknąłem drzwi usłyszałem śmiech mamy, cokolwiek miał znaczyć.

- To była... twoja mama? - zapytała wyższa, a ja zwróciłem na nią swoje oczy. Zdjąłem sweter z mundurka, ponieważ było mi gorąco.

- Tak. Jesteś zdziwiona, ponieważ urodził mnie facet?

- W żadnym razie! W dzisiejszych czasach jest wiele takich przypadków!

- Tak. Mój przyjaciel też jest taki sam jak ja. Tylko jego mama umarła... Przyniosę apteczkę, pokaż mi gdzie masz szramy.

Kirara usiadła na moim łóżku, a ja skierowałem się do łazienki. W mgnieniu oka znalazłem to, czego szukałem i zaraz potem wróciłem do czekającej na mnie dziewczyny. Przysunąłem do niej swoje krzesło z biurka i na nim usiadłem. Brunetka podwinęła oba rękawy do wysokości barku i pokazała sporą ilość zadrapań i siniaków. Tym, którzy jej to zrobili nie ujdzie płazem.

- Wybacz, jeśli będzie szczypać - powiedziałem przykładając do miejsca gdzie miała czerwone ślady (chyba od zadrapań paznokciami jednej z tamtych dziewczyn) watę ze spirytusem. Kirara się nie wzdrygnęła, przyjęła ból oczyszczacza ze spokojem.

Nie umiałem za dobrze opatrywać ran. Do tej pory nie musiałem zbyt często tego robić, więc nie przywiązywałem do tego az takiej uwagi. Jedyne, co mogłem zrobić to przemyć rany dziewczyny i nakleić na nie plastry z księżniczkami, ponieważ tylko takie udało mi się znaleźć. Z wyrazu jej miny wyglądało na to, że jej się podobały.

- Więc... Opowiesz mi wszystko od początku? Dlaczego tamci uczniowie ci dokuczali?

- To... Oni byli z mojego gimnazjum... - zaczęła niepewnie, opuszczając rękawy. Moim zdaniem było ciepło, ale może ona było zimnokrwista jak jaszczurki? Nie, to niemożliwe. Mój mózg zbyt dużo sobie wyobraża. - Musieli być wkurzeni, że kolejne lata będą musieli mnie widywać...

- Dlaczego?

- Jak już słyszałeś, uważają że mam coś nie tak z głową... Myślą tak, ponieważ widzieli materiał w telewizji na temat mojej mamy.

- Twoja mama była w telewizji?

- Tak, ale wiele lat temu... Oni jakimś sposobem dowiedzieli się o jej chorobie psychicznej i zaczęli się ze mnie śmiać, że mam taką matkę. Uznali też, że skoro to moja mama, możemy mieć to samo.

- Czy oni są głupi? Przecież dziecko nie jest odbiciem swojego rodzica - oburzyłem się lekko, już planując w jaki sposób nagadam tamtej grupie. Muszę sobie wszystko zaplanować. - Kiedy ostatnio rozmawiałaś z mamą?

- Dawno temu... 5 lat temu powiesiła się w swoim pokoju w szpitalu...

- Oh, wybacz...

- Mogę ci o niej trochę opowiedzieć... Od 2 roku życia mieszkam z tatą, ale pamiętam jak czasami ją odwiedzaliśmy. Była miła, ale gdy tylko tata się oddalał... Opowiadała mi, że tata tak naprawdę nie jest moim tatą.

- Co to znaczy?

- Nie do końca to rozumiałam, ale chyba miała na myśli, że jestem córką kogoś innego, co nie miało sensu... Tata i ja jesteśmy do siebie bardzo podobni, mam to samo znamię na barku, co on, więc to niemożliwe. Myślę, że ona mogła mówić o kimś, kogo przep laty kochała. Nie, "kochała" to za duże słowo... Mogę powiedzieć, że oszalała na jego punkcie.

- To... przerażające.

- Oczywiście opowiadałam o tym wszystkim tacie i przez to było z mamą wiele kłopotów... Jednak nie żałuję, że zadawałam tyle pytań - Kirara podniosła rękę, by wytrzeć łzy z oczu, a ja podałem jej opakowanie chusteczek leżące na biurku. W końcu na coś się przydały. Tak to jedynie się kurzyły.

- Ten temat musi być dla ciebie ciężki do omawiania...

- Tak. Przepraszam, że przy tobie płaczę...

- Nie musisz przepraszać. Możesz dalej dać upust swoim emocjom, jeśli tego potrzebujesz.

Gdy Kirara chciała jeszcze coś powiedzieć, do pokoju weszła moja mama. Trzymała w dłoniach dużą paczkę preclów, a gdy spojrzałem na minę, którą robiła... Wyglądała na lekko zmieszaną. Położyła paczkę przekąsek na moje biurko i stanęła przy nas. Mieliśmy kłopoty?

- Podsłuchałem urywek waszej rozmowy... Czy to prawda, to o twojej mamie? - zapytała, a dziewczyna skinęła głową. Odrobinę też się wzdrygnęła, ale to chyba przez utworzoną atmosferę. Mina mamy z lekko zaskoczonej zamieniła się w super zaskoczoną. - Powiedz... Czy twoja mama miała na imię Yui?

- Tak... Skąd pan to wie?

- Właśnie. To trochę podejrzane, mamo.

- Ja... Chodziłem z twoją mamą do liceum... Ja, ona i tata Haruto... Cóż... To trochę skomplikowana historia.

Zmieszanie na twarzy mamy rosło z każdym wypowiadanym jego słowem, co zrodziło we mnie wiele faktów. Zacząłem je ze sobą łączyć, analizując je i porównując z tym, co mówiła mama. Wstałem z krzesła, patrząc raz na mamę, raz na Kirarę. Ona chyba też domyślała się o co chodziło.

- Czy moja mama... pana... - dziewczyna nie dała rady dokończyć, ponieważ zbierało jej się na płacz. Mama odwróciła wzrok, czym dała jej do zrozumienia, że ta historia znalazła nowe połączenie. Dość makabryczne, ale o tym mieliśmy się przekonać dopiero za chwilę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro