[106] Precle miłości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Haruto

Przez pierwsze kilka minut mama nie chciała nam powiedzieć nic na temat swojej reakcji. Ja sam domyślałem się, że w przeszłości mama Kirary i moja musiały się znać, jednak jak bardzo ta historia jest poplątana? Mama trzymała nas w niepewności, a to, że zadzwoniła z tym do taty wcale nie sprawiało, że moja ciekawość zmalała. Wzrosła i chciała w końcu poznać odpowiedzi na wszystkie pytania, które zrodziły się w mojej głowie.

Wszyscy poszliśmy do salonu. Tsubaki była jeszcze mała i nie powinna była słuchać na niemalże dorosłe tematy, więc mama kazała jej zostać z Rosołem w swoim pokoju. Posłuchała się i dopóki nie przyjechał tata siedziała u siebie (wyszła do nas tylko na chwilę, żeby się przywitać, potem ponownie nas zostawiła). Kirara poczuła się niezręcznie siedząc przy jednym stole z moimi rodzicami. Oboje świdrowali ją wzrokiem, chcąc chyba doszukać się niedogodności, czego nie rozumiałem, ponieważ dziewczyna nie była zła. Jest moją przyjaciółką i nie zauważyłem, by zachowywała się podobnie jak swoja mama (co prawda nie wiem, jak jej mama zachowywała się te kilka lat temu, ale po jej opowieści mogłem to sobie wyobrazić). Po dłuższej ciszy pierwszy odezwał się tata, czyszcząc sobie uprzednio gardło chrząknięciem.

- Posłuchajcie... Ten temat może wydać się wam... dziwny? To w ogóle dobre słowo?

- Sam nie jestem pewny... - szepnęła mama do taty, przysuwając w swoją stronę miskę z preclami, które początkowo miały być dla nas. Podejrzewam, że mama zje je wszystkie i zaje tym stres. Aż tak bardzo boją się z nami o tym rozmawiać?

- Możecie wytłumaczyć wszystko od początku? Kirara i ja prawie nic nie wiemy...

- Oczywiście nie muszą się państwo spieszyć...

Kolejną minutę rodzice kierowali ku sobie spojrzenia, jakby umieli przez to się porozumieć. Mama co jakiś czas patrzyła na nas, chcąc się odezwać, ale wtedy tata ją powstrzymywał. Robili tak na zmianę, aż nie zabrałem miski z preclami, która ich rozpraszała. Zacząłem je jeść, dzieląc się jej pozostałościami z Kirarą. Przyjęła moją ofertę. chociaż nieśmiało. Dorośli po chwili wiedzieli, co chcą powiedzieć. 

- Araki... Czy twój tata opowiadał ci konkrety o twojej mamie? - zapytał mój tata, łącząc ze sobą swoje dłonie. Robił tak, gdy temat był poważny, więc odstawiłem precle, skupiając się na rozmowie. Czekałem na odpowiednią chwilę, by się odezwać.

- Tak, mówił że mama jest bardzo chora... Wierzyłam mu, bo mama mówiła mi same głupstwa. Nie jestem całkowicie pewna, ale chyba mówiła o panu, panie Kageyama...

- W tym domu każdy ma na nazwisko Kageyama, proszę, możesz nam mówić po imieniu. Ja jestem Tobio, a obok mnie siedzi Shouyou.

- Dokładnie, nie wiemy o kim mówisz.

- Och, dobrze, panie Tobio... - brunetka poprawiła się na krześle, spoglądając na moją mamę. Wzięła wdech, przygotowując się na dalszą wypowiedź. - Mama mówiła, że jej pierwsza miłość miała śliczne, rude włosy... Nie pamiętam, czy mówiła mi imię tej osoby, ale myślę, że pan Shouyou bardzo pasuje do mojej wyobraźni.

- Mama miała kogoś innego, niż tatę?

- Nie, nie. Mama Kirary już w liceum wydawała się... inna. Przez nią wydarzyło się wiele strasznych rzeczy.

- Jakich rzeczy?

- Wypadek, utrata pamięci, nieporozumienia... To wydarzyło się tak dawno, że sam do końca tego nie pamiętam. Ale to chyba dobrze?

- O niektórych sprawach najlepiej jest zapomnieć - odpowiedział mamie tata, chwytając ją za rękę. Dawał jej tym wsparcie, a ja pomyślałem o Ritsuce. Prawdopodobnie gdybyśmy się nie "pokłócili" on także uczestniczyłby w tej rozmowie. A może się mylę?

- Ile złych rzeczy zrobiła moja mama...?

- Jest ich zbyt dużo, by wyliczyć... Teraz jednak myślę, że możemy o tym zapomnieć na dobre. Od lat żyjemy w spokoju.

- Proszę dać mi za nią przeprosić... - brunetka wstała od stołu, odsuwając się od niego na mniej więcej metr. Usiadła na podłodze, przykładając czoło do paneli. Mama i tata byli bardzo zaskoczeni. Mama od razu wstała, podnosząc dziewczynę z podłogi. Chyba nie chciała, żeby ta przepraszała za coś, czego nie zrobiła.

- Dziecko, proszę, wstań... Nie mamy do ciebie żalu.

- Ale jeśli nie przeproszę, dusza mamy będzie błądzić z powodu niedokończonych spraw... To jedno chciałabym zakończyć.

- Jest takie jedno powiedzenie. "Jeśli nie zaczniesz żyć swoim życiem, będziesz żył życiem kogoś innego". Grzechy twojej mamy zostały w przeszłości. Nie ty jesteś za nie odpowiedzialna. 

Kirara po usłyszeniu tych słów rozpłakała się. Ja oraz tata zareagowaliśmy natychmiast, biegnąc po chusteczki do kuchni. Ja pierwszy podałem je przyjaciółce, czym go zezłościłem (chciał być użyteczny, ale mu się nie udało). Po kilku minutach dziewczyna się uspokoiła. Głaskałem ją po plecach, dla pewności, że się uspokoi do końca. Wtedy wpadłem na dość głupie pytanie, które musiałem zadać rodzicom.

- Jeśli Kirara jest córką tej, która uprzykrzyła wam życie... Zgadzacie się, bym nadal się z nią przyjaźnił?

Mina rodziców po moim pytaniu była... inna, niż ta, której się spodziewałem. Zdziwienie moim pytaniem było wyraźnie pokazane, jednak oprócz niego zobaczyłem coś jeszcze. Strach. Kompletnie nie wiedziałem z jakiego powodu rodzice go poczuli. Przecież nic złego się nie stanie, jeśli ja i Kirara będziemy przyjaciółmi. Ona nie jest taka sama, jak jej mama. Zdążyłem to zauważyć. Mama odezwała się przed tatą.

- To nie tak, że mamy coś przeciwko... Moim zdaniem wasza znajomość po tej rozmowie nie powinna się w żaden sposób zmienić. To wasze życia i nie mamy prawa mówić wam z kim możecie się zadawać. Chyba, że jest to towarzystwo, które pali papierosy, wtedy zaczniemy ingerować. 

- Ja mam takie samo zdanie - dopowiedział tata, patrząc na nas.

Na moje usta wkradł się lekki uśmiech. Spojrzałem na siedzącą obok mnie dziewczynę i ona także się uśmiechała, mimo że jeszcze kilka łez zlatywały z jej policzków. Dziewczyna i ja wróciliśmy po krótkim czasie na górę (zabrałem przy okazji miskę z preclami, żebyśmy nie umarli z głodu). Powróciliśmy do naszych poprzednich miejsc. Odetchnąłem przez to z ulgą.

- To było męczące... Precla? - zapytałem, podając jej pod sam nos miskę. Brunetka wzięła kilka i spokojnie zaczęła je sobie jeść. Poszedłem w jej ślady. - Nie musisz martwić się tym, że miałaś taką mamę. Każda mama jest inna.

- Co fakt, to fakt... Twoja jest całkiem miła.

- Mój przyjaciel Ritsuka też tak uważa. Kiedy do mnie przychodził ciągle powtarzał jakie mam szczęście i takie tam. Mówiłem mu wtedy, że przesadza.

- Czasami i tak bywa. Słuchaj... Dość często w naszych rozmowach pojawia się temat tego twojego przyjaciela. Musi ci na nim bardzo zależeć, skoro tyle mi o nim opowiadasz.

- Naprawdę aż tyle o nim mówię? - zdziwiłem się, patrząc przyjaciółce w oczy. Ta skinęła głową, biorąc jeszcze kilka precli.

- Niemal prawie cały czas. Brzmisz zupełnie tak, jakbyś był w nim zakochany.

Słowa Kirary dotarły do mnie powoli. Nie miałem pojęcia, że opowiadam jej tyle rzeczy o Ritsu, nie będąc nawet tego świadomy. Czy zachowuję się dziwnie, poruszając jego temat przy niej? I co znaczy "jakbyś był w nim zakochany"? Nie ustaliłem ze sobą wcześniej, że uważam nas tylko za przyjaciół? Może ona ma rację? Lub też nie? Myślę w taki sposób o Ritsuce? Już sam nie wiem, co powinienem myśleć...

- Skąd... skąd takie podejrzenia? - zapytałem, spuszczając wzrok na kilka ostatnich precli, które postanowiłem zachować dla siebie. Poczułem na swoich policzkach gorąc, co chciałem ukryć, odwracając się w drugą stronę. Kirara nie mogła zobaczyć mojej reakcji.

- Czyli mam rację? Zakochałeś się w nim? Jak długo to trwa? Jesteście razem? Opiszesz mi wszystko ze szczegółami lub bez, jeśli tego nie chcesz? 

- N-nie pytaj mnie o tak zawstydzające rzeczy! Znaj umiar! 

- Masz rację, przepraszam... Ale poważnie, co jest między wami?

- Na tę chwilę... jesteśmy sobie obcy - powiedziałem ze smutkiem w głosie, zjadając ostatnie precle. Smakowały jak żal oraz niespełnione uczucie romantyczności, które prawdopodobnie wytworzyło się we mnie podczas naszej rozłąki z Ritsuką. Były także pełne soli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro