[108] Ważny członek rodziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Haruto

Jak zwykle podczas spaceru do naszych domów dzielił nas mniej więcej metr. Ja szedłem za nim, a on przede mną, co jakiś czas sprawdzając, czy faktycznie dalej za nim idę. Wyglądało to zupełnie tak, jak te prawie 3 miesiące temu. Poczułem się z tym faktem miło, ponieważ oznaczało to, że powoli zaczynaliśmy wracać do tego, co było kiedyś. Jednak, czy faktycznie tego chciałem? Słowa Kirary nadal tkwiły w mojej głowie i nie dały o sobie zapomnieć. Nie było opcji, że tym razem się wycofam. Nowy Haruto nadchodzi!

- Ritsu... - podszedłem bliżej dawnego przyjaciela, chwytając go za koszulę mundurka, by się zatrzymał. Zrobił to, ale pożałowaliśmy tego, gdyż przejeżdżający obok nas samochód oblał nasze nogawki wodą z kałuży. Jakim cudem ona istniała mnie zadziwił.

- No pięknie...

- Przepraszam... Niepotrzebnie nas zatrzymałem...

- Nie szkodzi. Proszę, idźmy dalej.

Poszliśmy dalej, ignorując fakt, że mamy mokre nogawki. Było mi przez to niewygodnie, brudna woda z ulicy odrobinę mnie brzydziła. Ritsukę chyba też, ale starał się panować nad swoim spokojem i obrzydzeniem na raz. Podziwiałem go. Przez te kilka miesięcy zmienił się na dość poważnego człowieka. Był bardziej ogarnięty, mniej żartował... To już nie jest ten sam Ritsuka, któremu wtedy dokuczałem. Czy to możliwe, że pokochałem jego nowe "ja"?

Wyrównałem z nim kroki. Szedłem teraz obok niego, czym go zaskoczyłem. Z tego powodu na mnie spojrzał, a ja się zdenerwowałem. Chciałem wiedzieć, czy chłopak nadal coś do mnie czuje, a w sytuacji odpowiedzi twierdzącej... Być może nawet powiedzieć mu to samo. Nawet jeśli nie do końca to czułem, mogłem na ten moment spróbować. Czemu wcześniej nie byłem taki mądry?

- Jak ci mija życie? - zapytałem, brzmiąc jakby mało mnie to interesowało. W sumie tak było, ale warto było poznać te informacje, żeby później je jakoś wykorzystać.

- Spokojnie. Mam dużo nowych kolegów. Są fajni, ale rozmawiają tylko o samochodach i dziewczynach...

- Wcześniej jakoś nie było okazji, by zapytać... Ty... lubisz mężczyzn?

- Cóż... Jeśli pytasz o to, czy jestem gejem... - Ritsuka odrobinę się zmieszał. Rozmawianie na TAKI temat ze swoim dawnym przyjacielem i obiektem westchnień mogło wydawać mu się dziwne. Ja byłem tylko ciekawski. - Tak. Myślę, że nim jestem.

- Och... To... fajne uczucie?

- Co masz na myśli?

- Nie wiem... Jestem ciekawy, ponieważ nigdy o tym nie mówiłeś. Mam... takie pytanie. Masz coś przeciwko, bym je zadał?

- Jeśli tego chcesz...

Wziąłem głęboki oddech. Nadal szliśmy przed siebie, co zajmowało nam więcej czasu. Jestem pewny, że do domu dotrzemy przed zmrokiem. Nie wybraliśmy pociągu, więc to logiczne. Kolejny raz spojrzałem na wyższego i dopiero teraz zobaczyłem jaką ma ładną twarz. Chociaż bardziej niż twarz interesowały mnie oczy. Miał je ładne oraz brązowe. Chyba zaczynałem mieć do nich słabość, ponieważ na moje policzki wkradała się czerwień.

- Czy... nadal mnie lubisz?

To jedno pytanie sprawiło, że się zatrzymaliśmy. Byłem pewny, że do naszych domów zostało przynajmniej 20 minut drogi, a słońce powoli zachodziło. Ta sytuacja wyglądała na idealną do wyznania. Było tak... romantycznie.

- Tak.

Poczułem ulgę oraz przyjemne ciepło. Rozchodziło się ono po moim ciele, ogrzewając także moje serce. Nie widziałem się z boku, ale na pewno musiałem wyglądać jak czerwony burak. Ritsuka zrobił zdziwioną minę i wtedy podjąłem decyzję. Powiem mu, że pragnę spróbować z nim chodzić (czyli umawiać się na randki, być może uwzględniając takie tam). Już otwierałem usta, żeby to powiedzieć, ale nie zrobiłem tego, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Wyjąłem go z kieszeni, by zobaczyć, że była to mama.

- Tak, mamo?

- Haruto, musisz jak najszybciej wrócić do domu. Rosół źle się czuje, ja... ja nie wiem nawet, co mamy robić... Ona... Jest naprawdę źle... - mama płakała przez słuchawkę, a słysząc że z naszym ukochanym psem coś się dzieje, moje serce ogarniał niepokój.

- Ale... Ale jak to? Czy ona...?

- Jest już stara... Boję się, że czeka ją najgorsze...

- Niedługo wrócę...

Rozłączyłem się z trzęsącymi rękami i spojrzałem na Ritsukę. Ten przysunął się do mnie, spoglądając na mnie zmartwionym wzrokiem. Chłopak znał naszego psa, a taka informacja mogłaby i jego przyprawić o zawał... Jeśli zapyta, opowiem mu, co się dzieje.

- Haruto? Co się dzieje? - zapytał po chwili, czym odrobinę poprawił mi humor. Jemu także zależało na naszym psie (albo zmartwił się tyl telefonem l moją reakcją, co było bardziej prawdopodobne).

- Rosół jest chora... Prawdopodobnie ona...

- Co takiego?! To na co czekamy?! Musimy jak najszybciej dostać się do twojego domu!

Rrakcja Ritsuki mnie zdziwiła. Nim się obejrzałem zostałem chwycony za rękę i razem zaczęliśmy biec w stronę naszych domów. Biegnąc na pewno uda nam się dotrzeć tam szybciej.

***

Na miejsce dotarliśmy cali zdyszani. Nie mogłem złapać oddechu, jednak z pomocą Ritsuki udało mi się wejść do mojego domu. Po zdjęciu butów ruszyliśmy do salonu, gdzie zobaczyliśmy płaczącą Tsubaki, która przytulała się do mamy. Ta starała się ją uspokoić, ale nie było to łatwe zadanie. Szukałem wokół Rosoła oraz taty. Nie było ich.

- Mamo... gdzie tata i Rosół...? - podszedłem do dwóch rudowłosych postaci, mając nadzieję, że nie usłyszę najgorszych wieści. Mama spojrzała na mnie smutno, klepiąc miejsce obok siebie. Zachęcała nas oboje do zajęcia miejsc siedzących.

- Pojechali razem do weterynarza... Zanim jednak to się stało nasza podłoga była cała zarzygana... Posprzątałem, ale wtedy uświadomiłem sobie, że być może robię to ostatni raz...

- Proszę tak nie mówić - odezwał się Ritsuka, siadając po jednym z boków mojej mamy. Ja stałem jedynie w milczeniu, ponieważ chciałem płakać i nie dałem rady się ruszyć. - Jestem pewny, że jakoś się ułoży.

- Obyś miał rację... Haruto, możesz śmiało płakać jeśli... No wiesz.

Słowa mamy mnie uraziły. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy, mimo że nie chciałem pokazywać swoich łez tak dosadnie. Zacząłem odchodzić z salonu do swojego pokoju, by móc położyć się do łóżka i płakać w poduszkę. Zrobiłem to i dławiłem się własnymi łzami. Jakiś czas później poczułem czyjąś obecność oraz rękę na moich plecach.

- Haruto... nie płacz w poduszkę, podrażnisz sobie oczy - powiedział do mnie Ritsuka, a ja wyjrzałem zza pościeli. Leżałem na boku i widziałem wyższego niewyraźnie, mimo założonych kontaktów. - Mam podać ci chusteczki? Ja też jestem przez to smutny i rozumiem twoją reakcję... Jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?

Z braku pomysłów wyszedłem szybko spod pościeli. Przyciągnąłem do siebie bruneta i zetknąłem ze sobą nasze usta. Myślę, że zrobiłem to nieumiejętnie, jednak to wystarczyło, żeby chłopak zrobił zdziwioną minę (taką przynajmniej zobaczyłem po odsunięciu się od niego). Nadal miałem łzy w oczach.

- Po prostu ze mną zostań... - powiedziałem drżącym głosem, przytulając się do niego. Moje ciało zostało przytulone zaraz potem. Poczułem się bezpiecznie i to dodało mi sił do pogodzenia się z losem, jaki Bogowie postanowili na nas zesłać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro