[87] Ja, Haruto

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Haruto

Kiedy ktoś ze szkoły pyta się, czy moimi rodzicami są ci sławni siatkarze, bez większego problemu odpowiadam, że tak. Nie rozumiem wtedy ich zachwytu. To nic takiego, oni też są ludźmi i mogli założyć rodziny. Znaczy, wiadomo, dwaj mężczyźni, którzy splodzili razem dzieci mogą być uważani za dziwaków, jednak to nie oznacza, że ich dzieci mają przez coś takiego cierpieć. Nie mówię, że cierpię, po prostu nie znoszę, gdy ktoś za moimi plecami obgaduje moją rodzinę, nazywając ją patologią. Tacy ludzie są idiotami.

Wiodę spokojne życie. Chodzę do ostatniej klasy gimnazjum, za niecałe trzy miesiące razem ze swoim przyjacielem, Ritsuką, idę do wspólnie wybranego liceum, gdzie na pewno nie dołączę do klubu siatkarskiego.

To zwykły paradoks, mieć za rodziców zawodowych siatkarzy, a nie umieć dobrze odbić chociaż zwykłego podania (nieważne, czy dołem, czy górą). Siatkówka jest moim znienawidzonym sportem, od rozpoczęcia postawówki tata próbował mnie uczyć, ale te lata nauki na nic się zdały, dlatego gdy poszedłem do gimnazjum, on i mama powiedzieli, że mogę kroczyć własną drogą, która nie musi być związana z siatkówką, czy innym sportem. Dziękowałem za taką rodzinę, jest po prostu najlepsza, mimo że trochę popaprana (poważnie, zdarzają się u nas kłótnie, gdy ja, tata albo moja siostra wypijemy ostatnie mleko i mama nie ma czego dolać sobie do kawy). Na co jednak mogłem narzekać? Praktycznie wszystko, co na codzień robię, jest bardzo nieciekawe, jak i swego rodzaju normalne.

- Braciszku, wstawaj! Śnia-da-nie! ‐ zanim zdążyłem się dostatecznie obudzić, do mojego pokoju wpadła siostra, zwalając ze mnie całą kołdrę, przez co poczułem nieprzyjemny chłód na całym ciele. Skuliłem się, mrucząc, że mi zimno.

- Jeszcze pięć minut, Tsubaki...

- Za pięć minut to zjem ci wszystkie naleśniki taty!

Na słowo "naleśniki taty", wstałem, masując swoje ramiona, gdyż nadal było mi zimno. Na noc najprawdopodobniej nie odkręciłem grzejnika i stąd ten chłód. Gdy moja rudowłosa siostra zobaczyła, że wstaję, z uśmiechem zbiegła na dół, spowrotem do kuchni, skąd unosił się przepyszny oraz znajomy zapach naleśników. Po nałożeniu okularów poszedłem za nią. Poczułem swoje dzieciństwo. Zajrzałem do kuchni, od razu widząc sylwetkę taty przy kuchence.

- Dzień dobry, nocy marku. Do której tym razem pisałeś te swoje opowiadania? - zapytał mnie tata, odwracając się do mnie i trzymając patelnię z nałożonym na nim ciastem na naleśniki.

- Jeśli ci powiem, odłączysz mi internet na noc...

- Raczej, że tak. Jeszcze chwila i twój wzrok będzie gorszy, niż już jest.

- Nie każę ci płacić za to, żebym widział...

- Pewnego dnia stracisz przez to oczy. Idź jeść, odwiozę ciebie i siostrę do waszych szkół.

- Ja chcę sama iść! - wtrąciła się między nas moja siostra, kradnąc z talerza jeden naleśnik. Zwinęła go w rulon i pożarła w całości. Bestia, nie siostra...

- Najpierw podrośnij. To na pewno będzie trudne, niski wzrost masz po matce.

- Nie wolno obrażać mamy! Mamę się powinno kochać! Ja mamie powiem!

Codzienność. Siostra marudzi, ja nie przeszkadzam, a tata próbuje zapełnić sobie czas naleśnikami, gdy mamy nie ma. Rodzice zazwyczaj są z nami na zmianę, kiedy mamy nie ma, tata jest w domu, a jak taty nie ma, jest mama. Oni się strasznie kochają, nie rozumiem, jak znoszą tę całą rozłąkę. Miłość jest trudna...

‐ Haruto, chcesz żebyśmy podwieźli Ritsukę? - zapytał tata, podając mi talerz z naleśnikami niemal pod nos. Byłem zbyt zmęczony, by samemu je sobie wziąć i on doskonale to wiedział. Dziękowałem mu, że tak o mnie dba.

- A co, on nóg nie ma?

- No wiesz? Przecież to twój przyjaciel, od małego się razem bawicie. Nie chcesz mu chyba przykrości zrobić?

- Chętnie coś bym mu zrobił, a najlepiej połamał nogę.

- Nie! Ritsu-chan nie może mieć nic złamanego! Nie zostanie moim mężem, jeśli będzie miał połamaną nogę! Zły braciszek! Ja mu powiem!

Westchnąłem, nie mając siły odpowiedzieć siostrze, że jej marzenia o zostaniu żoną mojego przyjaciela nigdy się nie spełnią. Z jednej strony brunet nie musi do nas przychodzić, a z drugiej cały czas wyciąga mnie do siebie, jakym miał tyle wolnego czasu, co on. W sumie, nic dziwnego. Praktycznie siedzi sam w domu, jego ojciec pracuje na tego nieroba, który jedyne co robi, to kupuje magazyny sportowe.

Po może 20 minutach od zjedzenia śniadania, poszedłem się przebrać w mundurek. Niedługo zamienię go na inny, ten licealny, ale do tego czasu wolałbym o tym nie myśleć. Głównie dlatego, iż nadal żadnego nie wybrałem. Nie, raczej Ritsuka nie wybrał. Nie zależało mi tak bardzo na szkole, a on chciał żebyśmy poszli do tej samej, więc pozwoliłem mu wybrać. Lepiej, żeby się pospieszył, bo terminy na egzaminy wstępne zavzynają się za dwa tygodnie. Do tego czasu może zmienić zdanie albo coś... Ech, czemu życie musi być takie skomplikowane?

- Haruto! Hej! - niemal od razu po wyjściu z ciepłego domu na chłodnicę, zobaczyłem przed naszą furtką wyższego przyjaciela z fioletowym szalikiem, który kupiłem do jego użytku na jego 12 urodziny od niechcenia, bo akurat to było najtańsze, co znalazłem w sklepie. Nie do wiary, że wciąż go ma.

- Ta, hej... Nie masz swojego domu, że stoisz pod moim?

- No weź, nie bądź taki! Jadę z wami, jak niemal codziennie!

- Ciekawi mnie, czy dokładasz się do paliwa...

- Ritsu-chan! - nagle zza drzwi wybiegła moja siostra, a zaraz za nią Rosół, która szczekając biegła w stronę furtki, gdzie oczywiście stał Ritsu.

- Tsubaki! Ramenik!

- Pies ma na imię Rosół. Nie Ramen - poprawiłem go, oglądając przez lekko zaparowane okulary jak cała trójka się przytula. Nie powiem im, że chcę do nich dołączyć, ponieważ to było niedorzeczne.

- Ale Ramen to taki Rosół!

Przewróciłem oczami na to, co próbował kolejny raz od tych przeszło 9 lat wmówić mi mój przyjaciel mieszkający dwa domy w lewo ode mnie. To, że nazywa naszego psa Ramenem jest jedynie przejawem lenistwa. Gdyby chciał, pamiętałby jego imię, a nazywa go Ramen, ponieważ jedliśmy go kiedy mama pozwoliła mi pierwszy raz wyjść z nią (psem) na spacer. Ritsuka do nas dołączył, ponieważ miał darmowe kupony na ramen u pobliskiego sprzedawcy. Mimo to i tak nie mam mu za złe.

Tata najpierw odwiózł do szkoły moją siostrę. Mieliśmy dalej, niż Tsubaki, więc to było do przewidzenia, że drudzy znajdziemy się w szkole. Ten bordowowłosy kretyn (Ritsuka) cieszył się z samej świadomości, że istnieje coś takiego jak gimnazjum. Nie podzielałem jego radości. Szkoła była męcząca, jeszcze tylko kilka chwil i będziemy uczniami liceum, gdzie spędzimy kolejne 3 lata nic nie robienia.

– Hej, Haruto, wracamy po szkole razem? Jest takie jedno miejsce, w które chcę pójść – powiedział Ritsuka, zmieniając bardzo szybko buty zimowe na te szkolne. Robiłem to samo, tyle że wolniej.

– Jeśli to znów karaoke, nawet się nie pofatyguję.

– Nie, nie! Już się nauczyłem, że tego nie lubisz! Muszę sobie kupić nowe nakolanniki do grania. Może twój tata jakieś poleca?

Zapomniałem wspomnieć, że Ritsuka w przeciwieństwie do mnie zaczął interesować się na poważnie siatkówką po moich rodzicach. Zawsze ogląda ich mecze w telewizji i kibicuje im na boisku, jeśli jego ojciec pozwala mu na nie chodzić. Nie jest jednak tak zagorzałym fanatykiem, jak mama.

Na jego wypowiedź tylko westchnąłem i wolnym krokiem zacząłem iść w kierunku naszej klasy. Pech chciał, że od zawsze lądujemy w tych samych klasach. Do liceum pójdziemy razem, więc spodziewam się, że i tam przez 3 lata się nie rozejdziemy. Mam uznać to za szczęście?

__________

Witam serdecznie!

Tak oto nadszedł dzień, w którym w końcu zaczniemy przygodę dziecka naszej słodkiej KageHiny. Mam nadzieję, że się spodoba, oczywiście większa część fabuły będzie się skupiać na Haruto, ale w niektórych rozdziałach może pojawić się nasza słodka para UwU

Rozdział będzie raz na tydzień (lub więcej razy jeśli będę miała czas oraz wenę, pisanie pod presją nie jest dobre).

Miłego dnia i do następnego~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro