[96] Ucieczka od uczuć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Haruto

Biegłem za Momo najszybciej jak mogłem. Nie byłem z tego dobry, moje krótkie nogi nadawały się jedynie do chodzenia, a w takiej sytuacji jedynie się męczyłem. Ritsuka, który biegł na równi ze mną specjalnie był taki wolny, gdyż domyślił się, że to ja chciałem dotrzeć do naszej przyjaciółki pierwszy. Musiałem ją przeprosić, to moja wina i wszystko zepsułem.

Próbowałem krzyknąć do Momo, żeby się zatrzymała, ale ona cały czas biegła, nie patrząc przed siebie (poważnie, prawie wpadła w ścianę). Próbowałem przyspieszyć, ale wtedy moje ciało robiło się czerwone oraz gorące. Miałem powoli dość, jednak nie mogłem się zatrzymać. Moja duma na to nie pozwalała. Po dłuższym biegu blondynka w końcu się zatrzymała (byliśmy na trzecim piętrze przy jakiejś toalecie). Zatrzymałem się tuż zaraz obok niej, kładąc jej rękę na ramieniu, żeby nie uciekła (tak naprawdę musiałem się na czymś zawiesić, gdyż dyszałem ze zmęczenia). Ritsuka stanął za nami, również dysząc, ale ciszej ode mnie.

- Momo... Nie uciekaj mi już... Bo zejdę na zawał... - zażartowałem dla rozluźniania atmosfery. Prostując się stanąłem naprzeciwko jej twarzy. Zobaczyłem spływające jej po policzkach łzy. Nie miałem chusteczek, by móc nimi je wytrzeć, dlatego zrobiłem to rękawem swojej marynarki od mundurka. Widok jej łez sprawiał, że i ja chciałem płakać.

Przyjaciółka mi nie odpowiedziała. Stała, pozwalając wycierać sobie mokre policzki. Ritsuka także się nie odzywał. Patrzył na nas, czekając na rozwiązanie tej sytuacji. Kiedy nawet ja nie potrafiłem wymyślić w jaki sposób to zrobię. Musiałem zdać się na przyjaźń, która nas łączyła oraz pójście w ogień. Będę improwizował.

- Momo... Przepraszam... To moja wina, że nie udało ci się dać w poprawny sposób czekoladek dla Kamiego... - zacząłem, chwytając ją za ręce. Chciałem by na mnie spojrzała, jednak to się nie stało. Posmutniałem. - Naprawdę jest mi przykro. Jeśli jest coś, co mogę zrobić, żeby ci to wynagrodzić...

- Nie musisz... Kami zdecydowanie zasłużył sobie na dostanie tymi czekoladkami z liścia - Momo zaśmiała się, ściskając moje dłonie. Lekko jej drżały.  - To nie jest twoja wina... Niczego od ciebie nie potrzebuję.

- Ale przeze mnie płaczesz! Gdybym nie wymyślił takiego głupiego planu...

- Ja również byłem jego częścią - wtrącił się do nas Ritsuka, kładąc jedną ze swoich dłoni na górę naszych, a drugą na moim ramieniu. - Poza tym najbardziej winny jest Kami. Sam miałem ochotę go uderzyć.

- Widzisz? Nie musisz się za nic obwiniać.

- Ale...

- Jest okej. Spodziewałam się tego w pewnym stopniu. Taki już jest Kami. Uwielbia wszystkie kobiety świata...

- Masz nieaktualne informacje - usłyszeliśmy w tym samym momencie głos Kamiego. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy go, idącego w naszą stronę. Zakryłem Momo swoich ciałem, zachęcając do tego też Ritsukę. Nie pozwolimy mu już się do niej zbliżać.

- Odejdź, Kami. Czy to uderzenie nie dało ci do zrozumienia, że skrzywdziłeś Momo?

- Niezupełnie. Dostałem je od ciebie, a nie od niej, więc wychodzi na to, że skrzywdziłem ciebie. Przepraszam, cokolwiek ci zrobiłem. Momo... porozmawiajmy.

- O nie, nie pozwolę na to! Ritsu, powiedz coś!

- Myślę, że mogą porozmawiać... Ale nie na osobności - ze zdziwieniem starałem się na szybko wyobrazić sobie, co może się stać, jeśli zatwierdzimy taki plan. Apokalipsa nas żadna nie czeka, ale nie mogę się na to zgodzić, o ile Momo tego nie będzie chcieć.

- W porządku. Porozmawiajmy, Tenma.

Razem z Ritsuką odsunęliśmy się od Momo, dając jej więcej przestrzeni. Dziewczyna podeszła do blondyna, patrząc na zniszczone pudełko czekoladek, których już tam nie było. Nie pamiętałem, czy wszystkie z nich wyleciały, jednak przynajmniej jedna musiała zostać zjedzona.

- Czy... chciałaś mi dać czekoladki?

- Tak. Haruto podarował ci je za mnie.

- Ta, nie powiem, trochę zabolało... - Kami spojrzał na mnie, a ja obdarowałem go wzrokiem pełnym nienawiści. Byłem na niego zły i nie zamierzam tego nie pokazywać. - Zjadłem kilka z nich. Były smaczne. Dzięku...

- Nie dziękuj. To był błąd, w ogóle chcąc ci je dać...

- I tak dziękuję. To uderzenie... zasłużyłem na nie, prawda?

- Jeszcze jak - powiedziałem, a Ritsuka zakrył mi usta dłonią. Uciszył mnie, ale nie na długo. Rozmowa toczyła się dalej.

- Powiedz, Momo... Czy naprawdę lubisz kogoś takiego jak ja? - w głosie Kamiego dało się wyczuć nutę niepewności. Nie brzmiał teraz, jak Kami, którego znaliśmy. Wydawał się smutny. A może bardziej nie dowierzał w uczucia Momo? Obie opcje mogły być prawdziwe.

- Jeśli pytasz w czasie przed tym, co mówiłeś...

- Pytam o teraz. Przepraszam, za powiedzenie tego, co powiedziałem... Byłem... nie wiem nawet jak siebie opisać.

- Palantem.

- Dziękuję, Haruto...

- Teraz... nie mam pojęcia - Momo wyruszyła ramionami, jakby straciła już zainteresowanie tą rozmową. Rozumiałem ją, ale nawet jeśli Kami ją obraził, musiała go wysłuchać. Kto wie, może zrobi przed nią degezę?

- Więc... mogłabyś się jeszcze raz zastanowić?

- Dlaczego niby?

- Tak po prostu. Musimy chyba więcej rozmawiać, ale na osobności - Kami wyciągnął rękę do Momo. Na początku nie chciała jej przyjąć lecz uległa mu. Ta chuda dłoń została przyciągnięta do ust blondyna i pocałowana. Był to całkiem uroczy widok, który oznaczał początek czegoś niesamowitego. A może jednak złego?

***

Po skończeniu lekcji w ogóle nie mogłem pozbyć się dzisiejszej sytuacji z głowy. Chcąc zapełnić te miejsca czymś innym, jadłem po drodze do domu dostaną babeczkę. Przez Kamiego nie byłem w stanie zjeść jej wcześniej, a teraz była ku temu odpowiednia okazja. Nie musiałem się spieszyć. Ritsuka za to nadal się do mnie nie odzywał. Szedł obok mnie, czasami na mnie patrząc. Czułem się dziwnie. Musiałem to przerwać.

- Myślisz, że Kami tak jakby też czuje coś do Momo? - zapytałem, biorąc jednocześnie jednego z ostatnich kęsów babeczki. Ritsuka zamrugał kilka razy i spojrzał przed siebie.

- Nie jestem pewny... Jego zachowanie jest zagadką.

- Dokładnie. Ale i tak chyba najlepszym wyjściem byłoby gdyby jednak zaakceptował jej uczucia... Miłość jest skomplikowana, co nie?

- Nawet bardzo, ha, ha...

Gdy dokończyłem jedzenie babeczki, Ritsuka nas zatrzymał (znaczy on stanął pierwszy, a jak on, to i ja). Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, wtedy zaczął wyjmować coś ze swojej torby. Czekałem na to aż skończy. Wyjął z niej opakowanie mlecznej czekolady i mi ją podarował. Przyjąłem ją, nie rozumiejąc co się dzieje.

- Po co mi to dajesz?

- Ona... jest dla ciebie...

- Okej, ale dlaczego?

- Ja... - Ritsuka się wyprostował. Spojrzał mi w oczy i się lekko zarumienił. Pomyślałem, że to przez wiatr lub lutowe zimno. Nie sądziłem, że za tymi kolorami może kryć się coś więcej. - Haruto, ja... Zakochałem się w tobie.

Te słowa dotarły do mnie w dość prosty sposób. Rozumiałem, co one oznaczały, jednak mój umysł nie dawał sobie rady z taką ilością informacji. Zaczął się zastanawiać, czy nie jest to zwykłe przesłyszenie albo symulacja. Ewentualnie sen. Po spojrzeniu na minę Ritsuki zrozumiałem, że mówi poważnie. Właśnie wyznał mi miłość i czekał na odpowiedź. Ale... co powinienem mu powiedzieć?

- Ritsu... Ty mnie...? Co...? - tylko tyle umiałem z siebie wydusić. Na moje policzki wkradł się rumieniec, którego nie kontrolowałem. Pierwszy raz zachowuję się w ten sposób. Za to moje serce pozostaje spokojne. Ono zupełnie nic nie czuje.

- Kocham cię. Chcę z tobą chodzić. Umawiać się na randki i takie tam...

- "Takie tam"? Czym są "takie tam"?

- Ja... Chcę robić z tobą to, co robili twoi rodzice, kiedy myśleli, że są sami w domu, a tak naprawdę siedzieliśmy u ciebie w pokoju, bo wagarowaliśmy.

- Ł-łóżko mogło skrzypieć z zupełnie innego powodu!

- Haruto... Naprawdę mi na tobie zależy - Ritsuka złapał mnie za rękę. Teraz odczuwałem to w inny sposób, niż te wszystkie razy, kiedy tak robiliśmy. Tym razem... robił to delikatniej. - Dasz mi w przeciągu 2 tygodni odpowiedź?

- Ja... Zastanowię się... Chyba...

Powoli wysunąłem z uścisku Ritsuki swoją rękę. Schowałem obie do kieszeni, na wypadek gdyby chłopak zapragnął jeszcze raz mnie za którąś złapać. Nie, że się tego bałem, było to po prostu nie na miejscu. Nim się zorientowałem, zacząłem od niego odchodzić. Wyższy za mną nie szedł, aż w końcu mój szybki chód zamienił się w bieg. Uciekłem, trzymając blisko siebie otrzymane czekoladki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro