[98] Lody na smutki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Haruto

Od momentu powiedzenia mi przez Ritsukę o zakończeniu naszej przyjaźni wiele razy chciałem porozmawiać z nim na ten temat, ale za każdym razem brunet mnie unikał. Coraz częściej chodził z kolegami z klasy, mówiąc że nie ma dla mnie czasu. Źle się przez to czułem, jednak zaakceptowałem ten stan, cierpiąc wewnętrznie i nie pokazując tego na zewnątrz. Kogo interesowałyby moje problemy? Poza Ritsuką, Momo i Kamim nie miałem żadnych przyjaciół, a wyglądało na to, że nasze drogi się rozeszły. Wszystko zapoczątkowały głupie walentynki. Chciałbym, żeby to święto nigdy nie istniało.

Śnieg za dworze zaczynał topnieć, ustępując miejsce wiośnie. Wraz z nią zbliżała się data końca roku, której wcale nie chciałem. Świadomość, że odejdę z gimnazjum z takimi negatywnymi emocjami sprawiała we mnie nudności. Miałem dość szkoły, jak jeszcze nigdy wcześniej. Stresowałem się, nie tylko ocenami końcowymi, ale też liceum. Nie trafię na to samo, co Ritsuka, szansa na coś takiego wynosiła jeden na milion. Straciłem coś cennego i chyba tego nie odzyskam.

Idąc korytarzem spostrzegłem na jego końcu rozmawiających ze sobą Kamiego i Ritsukę. Pomyślałem, że będzie to idealny moment na zaczepienie bordowowłosego lecz z moim bliższym podejściem zostałem zauważony. Ritsuka odszedł, żegnając się z Kamim. Kolejny raz ode mnie uciekł.

- Haruto? To na twój widok Ritsu odszedł? - zapytał blondyn, przez co straciłem chęci na rozmawianie z nim. Skinąłem mu głową, otwierając kartonik zakupionego przed chwilą mleka. Ono nie poprawi mi humoru, ale zawsze warto spróbować.

- Yhm...

- Coś ci jest? Wyglądasz jak nie ty. Pokłóciliście się?

- Nie, my... Już się nie przyjaźnimy... - powiedziałem słabym głosem i odrobinę zakręciło mi się w głowie. Kami musiał to zauważyć, gdyż chwycił moje ramiona, nie pozwalając mi upaść, na co miałem ochotę. Ból od upadku byłby niczym w porównaniu z tym, co czułem w środku.

- Chodźmy do pielęgniarki. Naprawdę nie wyglądasz dobrze.

Nie protestowałem, gdy przyjaciel prowadził mnie do gabinetu pielęgniarki. Poszedłem z nim, nawet jeśli nadal nie wyjaśniłem z nim sytuacji z Momo. Blondynka od walentynek nic na ten temat nie wspominała, a sam nie obserwowałem ich i nie doszedłem do wniosku, że ich relacje również się zmieniły. Były chyba takie same.

Po wejściu do pomieszczenia, w którym mogłem odpocząć, przejęła mnie pani pielęgniarka. Zostałem położony na łóżko i po kilku minutach dostałem tabletki na migrenę. Głowa bolała mnie po nich mniej, jednak wciąż czułem się źle. Zasnąłem z grymasem na twarzy, czując powiew wiosennego wiatru od strony okna. Pani pielęgniarka je otworzyła, żeby zmieszać powietrze.

***

Nie wiem dokładnie ile spałem, ale gdy się obudziłem było po lekcjach, a przy mnie siedziała Momo z Kamim. Po wstaniu szukałem Ritsuki wzrokiem, mając nadzieję, że skoro oni dowiedzieli się o moim stanie, brunet też się zainteresował (w te kilka dni nie mógł tak po prostu ze mnie zrezygnować). Nie było go, co mnie zawiodło. Ręka Momo dotknęła tej mojej. Zwróciłem na nią swoje oczy. Wyglądała na zmartwioną.

- Haruto, lepiej ci? Kami mówił, że wyglądałeś źle...

- Prawie mi zemdlał na rękach!

- Nie, to nic takiego...

- A właśnie, że tak! Pielęgniarka powiedziała, że nie pozwoli ci samemu wracać. Dzwoniła do twojego taty. Haruto, martwiliśmy się o ciebie...

- Przepraszam... - powiedziałem, zniżając swoją głowę. Przeprosiłem tym Momo, ale dostałem po głowie (i to chyba był Kami). Spojrzałem na nich ponownie.

- Powiesz nam, co wydarzyło się między tobą a Ritsu? Na wieść, że jesteś u pielęgniarki kazał iść tu bez niego. Dobrze wiemy, że to oznacza coś złego.

- Właśnie! Ostatnio coraz mniej ze sobą rozmawiacie... Naprawdę się pokłóciliście?

Nie mając ochoty niczego ukrywać, z żalem w głosie opowiedziałem im o sytuacji, która wydarzyła się w walentynki. O wyznaniu, moich uczuciach względem tej sytuacji... Konkretnie o wszystkim, co się stało. Potem przeszedłem do dnia odpowiedzi. Zerkając ukradkiem na Momo widziałem jej przejęcie oraz niedowierzanie. Kami zachowywał się najbardziej spokojnie. Trzymał rękę na ramieniu blondynki, czym dodawał jej otuchy w słuchaniu. Gdy skończyłem, czułem jak pieką mnie oczy. Zdjąłem okulary, zaczynając płakać.

- Nie wiem, dlaczego płaczę... Ten ból jest nie do zniesienia... - powiedziałem, a oni nic mi nie odpowiedzieli. Momo przytuliła mnie do siebie, głaszcząc moje czarne włosy. Kami powiedział coś dla mnie niezrozumiałego i potem wyszedł, już nie wracając.

Jakiś czas później przyjechała po mnie mama. Widząc mój stan wyglądała jak Momo jeszcze chwilę wcześniej. Pomogła mi dojść do samochodu, niosąc moje rzeczy. Od wejścia do pojazdu żadne z nas się nie odezwało. Po prostu jechaliśmy, jednak zanim zorientowałem się, że nie do domu, było zbyt późno. Stanęliśmy na parkingu przez McDonaldem. Spojrzałem na mamę zdziwionym wzrokiem.

- Haruto... Jestem dobrą matką, więc możesz powiedzieć mi, co się dzieje - w brązowych tęczówkach oczu mamy zobaczyłem zapał. Znałem ten wzrok, toteż od razu odgadłem, co czuła mama. Poczułem się niezręcznie, czasami ten wzrok zabijał lecz tym razem sprawiał we mnie chęć podzielenia się z tą dorosłą osobą swoimi uczuciami. Przynajmniej w odchudzonej wersji.

- Wiele mnie ostatnio spotkało... Ja i Ritsuka nie dogadujemy się najlepiej...

- Tak? Przecież jeszcze niedawno widziałem jak idziecie razem na spacer!

- To było przed 14 lutego. Wtedy... tak jakby się pokłóciliśmy...

- Kochanie... Kłótnie w przyjaźniach się zdarzają. Na pewno pogodzicie się jeszcze przed pójściem do liceum - mama wyciągnęła do mnie rękę i zaczęła głaskać mnie po głowie. Poczułem się jak zwierzę. Ludzie zbyt często dotykają moich włosów (tak mi się przynajmniej wydaje). - Co konkretnie między wami zaszło? Kłótnia o dziewczynę?

- Nie... Nie było żadnej dziewczyny... Ritsuka... idzie do innej szkoły, niż na początku ustaliliśmy.

- Jest aż tak źle?

- Yhm... Smutno mi z tego powodu. Nie wiem, co mam robić. nie odzywa się do mnie...

- Spokojnie. Dać ci chusteczki? Ta sprawa niedługo się wyjaśni, musisz być cierpliwy i wyjaśnić to najpierw w swojej głowie, a potem przy nim. Nieporozumienia są błędem tego świata. Moim zdaniem powinno ich nie być.

- Tak... Moim też - uśmiechnąłem się delikatnie do mamy, a wspomniana wcześniej chusteczka została mi podana do rąk. Wydmuchałem nos, chowając zużytą glukozę do swojej kieszeni. - Dziękuję, za wysłuchanie mnie...

- Zawsze cię wysłucham! Jesteś w końcu moim synem!

- Wiem... A teraz... Dlaczego stoimy pod McDonaldem?

- Przyjechaliśmy na lody! Tata nie pozwoli ci zjeść tych w domu, więc dzisiaj podjemy ich trochę przed obiadem! Nie mów tylko o tym Tsubaki i tacie, będą zazdrośni i źli na nas...

Zaśmiałem się na wypowiedź mamy i skinąłem głową. Dostałem za to całusa w czoło, a zaraz potem wyszliśmy z samochodu, kierując się do dużego wejścia restauracji. Już czułem sam lodów, które poprawią mi humor jak niejedna książka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro