Słone Łzy Zapowiedzianego Szczęścia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Karny i posłuszny, a nie karze swoich posłusznych rodziców - chłopak uśmiechnął się do dziewczyny na znak oswojenia jej zdenerwowanego serca.

Zmiany i zmiany. Te małe pionki w moich rękach myślą, że dzięki harcerstwu coś zdziałają. Biedaki sądzą, że dzięki temu mogą stać się lepszymi. Dobrze, rozumiem te wszystkie obozy i śpiewanie do ognia. Jednak tak dużo nauki na znak pokazania, że oni są harcerzami. Pacany.

- Myli mi się to - Hania łkała przez łzy.

No i zadowoleni? Mała teraz płacze, bo jej wewnętrzne ja zawsze było we wszystkim najlepsze. To ona zawsze zgarniała wszystkie nagrody i to ona była pupilkiem nauczycieli. Jednak nauka prawa harcerskiego była dla niej tak ciężka jak nauka języka chińskiego. Jednak zawzięta to jest duszyczka i dalej próbowała, to w niej lubię.

- Nie płacz mi to, no proszę. Łzy w twoich powiekach nie wyglądają urzekająco - potargał jej kasztanowe włosy.

Ah, czujecie ten zapach miłości w powietrzu? To tak jakby ktoś zaczął psikać zapachem miłości na tę dwójkę.  Tak dobrze słyszycie, miłość to dla mnie nie miłe i zbędne uczucie. Przez miłość można popełnić najgorsze rzeczy na świecie, a szkoda bo życie powinno być dla was najcenniejsze.

- Jasiu, ja się tego nie nauczę. Chociaż bardzo tego chcę no po prostu nie mogę - zaczęła rozpaczliwie machać rękami na wszystkie strony świata.

A chłopiec spojrzał na nią wzrokiem jak na swojego ulubionego pupila, który jest w niebyt dobrym stanie. Jego smutny wzrok zatrzymał się na jej drążących palcach. Cała kartka trzęsła się jakby z zimna.

- I kto to mówi Haniu? Dziewczyna z tak wielkimi ambicjami i już niedługo studiująca medycynę. Jak takie wielkie czyny mogą porównać się z nauką dziesięciu zdań u tak pilnej uczennicy - zaczął przemawiać Bytnar.

Usiadł obok niej na małym, drewnianym taborecie. Przyznam z uśmiechem na moich ciemnych ustach, że wyglądali jakby chcieli mnie rozśmieszyć. Warszawiak wyglądał jak mała kukiełka w rękach poetki. Jakby to ona kierowała nim w każdą stronę globu.

- To ja już wolę się uczyć łaciny niż tych praw - zrobiła skwaszoną minkę.

Do czasu kruszynko, do czasu. Przed wojną każdy jest kozakiem z uśmiechem pogardy dla mojego wąsatego narzeczonego. Ty nic mój diamenciku nie wiesz, ani o pakcie między waszymi sąsiadami ani o czołgach uśpionych w sierpniowym śnie. Ty tylko wiesz, że życie to zmieniające się pory roku i dążenie do celów. A życie to walka albo jesteś po stronie wygranej i chodzisz z dumnie wypiętą piersią albo umierasz bo jesteś przegrana. Czy tego chcesz złotko, czy nie.

- Jednak życie nic by nie znaczyło gdyby nie było służbą. Muszą być prawa, dzięki którym się tutaj trzymamy, a ty znasz je, bo masz je tutaj - wskazał na środek klatki piersiowej.

Rudy, nie mów mi tu proszę o sercach. Już niedługo będziesz właśnie ten organ osłaniał swoim pistoletem. A ty nic nie wiesz, tylko mówisz te głupoty.

- Jasiu a jak serce zawiedzie? - pomyślała Hania spoglądając w białe obłoki nad jej główką

- Wtedy są przyjaciele, którzy pomogą twojemu sercu nabrać dobrych sił - zdmuchnął dmuchawca a pył rozleciał się na pobliskie chaszcze.

Już niedługo będziecie zbierać popękane serca w Warszawskiej okupacji. I będziecie mogli tylko płakać z braku możliwości ich uleczenia. A łzy to dla mnie największa pociecha, bo chociaż one jedyne są w was szczere. W końcu coś musi być prawdziwego bo byście zwariowali, prawda?

- To ja się ich nauczę, obiecuję. Drugiego września mnie jeszcze spytasz, już w innym miejscu - uśmiechnęła się skromnie.

Kochanie, drugiego września to ty będziesz ronić łzy a nie przejmować się jakimiś prawami harcerskimi.

- Pamiętaj, że po ciebie wyjdę z Zośką i Maćkiem. Pociąg będzie na peronie drugim o piętnastej. Coś czuję, że mamusia cię polubi - uśmiechnął się dumny z tej znajomości.

A ja coś czuję, że wtedy nie będziesz już taki radosny, Rudy.












Kolejna zapowiedź kolejnych, wojennych rozdziałów.

Wiem kochani, że narratorka jest dzisiaj taka niemiła, ale to jest spowodowane wydarzeniami w moim życiu. Jak to się mówi: Coś się kończy, aby coś mogło się zacząć. Wierzę, że już za parę dni będzie lepiej, musi być!

Chciałabym podziękować, że ciągle ze mną jesteście. Magia internetu, nieprawdaż? <3

A już niedługo Hania stanie się Warszawianką. Coś mi się wydaje, że Rudy będzie przewodnikiem!

Trzymajcie za mnie internetowe kciuki, i czytajcie!

Czuwajcie!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro