Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wybaczcie, że trzeba było tyle czekać na ten rozdział, ale napisałam go jak do tej pory trzy razy i to z zupełnie różnymi wersjami przebiegu dalszej fabuły... Zupełnie nie mogłam się zdecydować, który byłby najlepszy, ale ostatecznie stanęło na tym i mam nadzieję, że jednak nie uznacie, że jest jakoś szczególnie zły :P

Miłej lektury:

**********************

Sasuke od zawsze sądził... A nie, w zasadzie to on był pewny, że ma pecha. Co więcej, to jego nieszczęście ciągnęło się za nim już ponad dwadzieścia lat. Albo może tylko od czasu kiedy Mikoto odbiło... Znaczy, od kiedy zaczęły się u niej zaburzenia psychiczne... Sam czasami nie był już pewny, jednak w tej chwili to nie miało najmniejszego znaczenia. Aktualnie istotne było tylko to, że najwidoczniej ten pech zaczął być zaraźliwy... I tym razem zamierzał namieszać w życiu księcia Konohy. Do takich przynajmniej wniosków dochodził kiedy patrzył w zagubione niebieskie oczy Naruto, który usilnie starał się przyswoić zasłyszaną od księżniczki Temari nowinę... Choć lepiej chyba byłoby powiedzieć... Propozycję? Ultimatum? Oświadczyny? Nie wiedział jak właściwie powinien nazwać to czego był świadkiem...

Ale najsensowniej będzie zacząć od początku.

Sasuke bowiem od samego przekroczenia progu królewskiego gabinetu miał jakieś niejasne, ale za to wybitnie niepokojące przeczucie, że ten dzień zakończy się źle. Nie do końca jednak wiedział czego ma się po tym ,,źle" spodziewać...

W każdym razie pierwsze zdarzenie, które przemawiało za tym, iż ten dzień nie będzie należał do udanych miało miejsce zaraz po przekroczeniu przez nich progu królewskiego gabinetu. Wiązało się ono przede wszystkim z tym co udało mu się wyłapać z rozmowy, którą przerwało ich przybycie. Było to zaledwie wyrwane z kontekstu słowo, ale wystarczyło aby obudzić u niego pewien niepokój. ,,Ślub". Jedna sylaba, cztery litery i co do zasady same pozytywne skojarzenia. Ale nie w jego przypadku. Może i był pod tym względem lekko skrzywiony, ale dla niego właśnie ten jeden wyraz był nacechowany równie negatywnie co określenie stypa, ewentualnie konsolacja, jeśli chciało się nazwać to ładniej. A wszystko przez to, że z miejsca przypominało mu o jego własnym zamążpójściu. Niezależnie jednak od osobistych przekonań podejrzany wydawał mu się głównie fakt, że królowa wręcz promieniała samozadowoleniem przyglądając się młodej księżniczce, z którą o owym ślubie rozmawiała. I mimo że Sasuke nie powinien dostrzegać w tym żadnych złowróżbnych symboli, to spokoju nie dawała mu myśl, że jedyną osobą, której ożenek mógł wprawiać królową w tak dobry humor był Naruto...

Zanim w jego głowie zdążyła chociażby zapalić się czerwona lampka dobitnie ostrzegająca o tym, że zaraz wydarzy się coś złego, owo ,,złe" już nastąpiło. O dziwo, tym razem nie z jego winy, a nawet bez jego udziału.

Katastrofa zaczęła się bowiem od tego, że Shikamaru podszedł do księżniczki i jak gdyby nigdy nic ją pocałował zapewniając przy tym, iż tęsknił i cieszy się z jej wizyty. Niby nic, a doprowadziło do wybuchu królowej. O tym, że kobieta jest porywcza przekonał się już przy ich pierwszym spotkaniu kiedy to wygrażała mu pięścią za to, że ,,wywiózł gdzieś jej synka", ale to co zobaczył w tamtej chwili to były dla niego rzeczy niepojęte. Głównie dlatego, że królowa zupełnie nie zważając na swoją pozycję złapała rycerza za poły ubrania i zaczęła nim szarpać tak mocno, iż biednym Shikamaru miotało na wszystkie strony. Przeklinała przy tym jak szewc. Wspominała też coś o szacunku dla przyszłej królowej, czego na tamtą chwilę jeszcze nie rozumiał, a później znowu krzyczała i groziła odebraniem posady w straży królewskiej, a nawet tytułu szlacheckiego. Uchiha przyglądał się temu i z chwili na chwilę był w coraz większym szoku starając się sobie cokolwiek ułożyć w głowie. Nie wiedział dlaczego królowa w ogóle nie zainteresowała się tym, że wrócił do Konohy mimo iż zapowiadał, że już go w niej nie zobaczą. Nie miał też pojęcia jak to się stało, iż zajął miejsce za jej fotelem zaraz obok Shikamaru, bo był zbyt zajęty próbami wyjaśnienia zdarzeń, których był świadkiem.

- Wobec tego, książę Naruto Uzumaki, ożenisz się ze mną.

Dopiero te słowa wyrwały go z zamyślenia i doprowadziły do wspomnianego wcześniej wniosku o tym, że jego pech najwidoczniej dotyka też osób z którymi przebywa. Myśl ta nasunęła mu się niemalże od razu po spojrzeniu na księcia, który w odpowiedzi na takie oświadczenie spoglądał na księżniczkę zupełnie jakby właśnie wyrosła jej trzecia ręka albo noga, czyli generalnie jak na niezwykle ciekawy okaz kryptozoologiczny, z którym nie bardzo wiedział co zrobić.

- Ja wiem, że wasza rodzina nie grzeszy poczuciem humoru, ale ten żart jest wyjątkowo kiepski... - zaczął książę śmiejąc się nerwowo, ale jego śmiech został gwałtownie stłumiony kolejnymi wrzaskami królowej.

- Naruto, co ty sobie wyobrażasz?! – oburzyła się Kushina uderzając dłonią w blat biurka – To nie jest żaden żart. I okaż więcej szacunku przyszłej żonie...

Wtedy właśnie w pomieszczeniu zapanowała absolutna cisza, w czasie której Sasuke miał okazję rozejrzeć się po obecnych. Cóż, trudno było mu stwierdzić kto pierwszy rozpocznie awanturę. Naruto co chwilę tylko otwierał i zamykał usta, wyglądając przy tym jakby się zastanawiał czy jego następne słowo nie będzie tym przekreślającym jego życie. Minato spoglądał na syna tak jakby właśnie zapadał w stosunku do niego wyrok śmierci. Jednocześnie mocno zaciskał szczękę najwidoczniej walcząc z chęcią wyrażenia swojego zdania na temat potencjalnego ślubu jego syna. Shikamaru... Cóż, Sasuke nie potrafił stwierdzić czy wygląda bardziej jakby się zawiesił, czy może miał zemdleć. Jedyną zadowoloną osobą była Kushina, która uśmiechała się radośnie mimo tego jak wcześniej zareagowała i najwidoczniej ponownie zapanowała nad nią jej pogodna część osobowości. Uchiha już sobie wyobrażał, że za chwilę zacznie klaskać i polewać alkohol żeby uczcić ten cudowny dzień. Do pełni szczęścia brakowało jeszcze tylko tego błazna Lee, który będzie się darł, że Naruto u boku młodej pięknej żony wreszcie poczuje siłę młodości... Sam Sasuke z kolei czuł się zbędny w tym całym towarzystwie. Po pierwsze dlatego, że miał świadomość, iż to z kim i kiedy Naruto weźmie ślub nie ma z nim żadnego związku, więc nie powinno go w ogóle być przy tej rozmowie. A po drugie przez to, iż coś dobijało się do jego świadomości twierdząc, że jednak powinien się zainteresować tym co się wokół niego dzieje... A to z całą pewnością nie wróżyło mu dobrze.

- Nie ma mowy!

- Nie zgadzam się!

Padło jednocześnie z ust Naruto i Shikamaru skutecznie przerywając jego rozmyślania. Spojrzał to na jednego, to na drugiego i od razu tego pożałował. Nara wyglądał bowiem jakby był na granicy desperacji wiedząc, że zamierza stanąć do pojedynku, który jest z góry skazany na porażkę. Naruto z kolei spoglądał wprost na niego, a w jego oczach Sasuke dostrzegł jakąś bliżej nieokreśloną mieszankę emocji, która sprawiła, iż poczuł się dziwnie. To znaczy jeszcze dziwniej niż chwilę wcześniej, bo przez ułamek sekundy pomyślał nawet, że w sumie mógłby przedstawić głośno pogląd o tym, iż póki co nowa królowa jest w Konoha zbędna... Odwrócił szybko wzrok karcąc się jednocześnie za taki pomysł. To przecież nie była jego sprawa! Miał wystarczająco własnych problemów, które w zasadzie z Naruto i jego stanem cywilnym nie miały nic wspólnego! Przecież jedyne czego chciał od księcia to pomoc w uwolnieniu się od Orochimaru, a żeby to osiągnąć Uzumaki mógł równie dobrze mieć żonę, prawda? Tak na dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Skrzywił się zdając sobie sprawę z tego, że znowu zaczyna jakieś chore pseudomatematyczne rozważania na temat tego jak w zasadzie traktuje Naruto. A to nie był na to czas ani miejsce...

- Shikamaru, Konoha wiele ci zawdzięcza i wiem, że to nie jest łatwa sytuacja, ale kwestia zamążpójścia księżniczki Temari już ciebie nie dotyczy. Decyzja została podjęta – odezwała się królowa uciszając tym samym rycerza, który faktycznie wyglądał jakby miał zamiar dalej się kłócić.

- Jeśli jego nie dotyczy, to mnie tym bardziej! – wrzasnął Naruto będąc już powoli na granicy paniki.

Książę doskonale wiedział, że związek księżniczki Suny i Shikamaru został jakiś czas temu zaakceptowany przez oba państwa wobec tego ta rozmowa nigdy nie powinna mieć miejsca. Więc skąd cały ten cyrk?! Zupełnie się już gubił, ale miał świadomość, że skoro jego matka popiera pomysł ze ślubem to niewykluczone, że będzie się musiał nieźle nagimnastykować żeby się z tego wykręcić. Zwłaszcza, że wyglądało na to, iż jego ojciec wolał pozostawać neutralny. Kushina od pewnego czasu ciągle na niego naciskała, że powinien zapomnieć o szukaniu księżniczki Uchiha i oświadczyć się jakiejś innej odpowiedniej kandydatce. Tyle tylko, że do tej pory żadna ,,odpowiednia kandydatka" nie była nim zainteresowana. A księżniczka Suny? Cóż, może i samego Naruto niekiedy przerażała, ale jego matka od dawna sądziła, iż byłaby idealną królową, a przez to sprawa prezentowała się jeszcze gorzej. Potrzebował kogoś kto go poprze i przemówi jego matce do rozumu. Niestety wyglądało na to, że Shikamaru póki co jest w ciągłym szoku i raczej nie będzie w tej kwestii przydatny...

- Słuchaj Temari – Naruto po chwili podjął ponownie przerwaną wypowiedź dochodząc do wniosku, że może rozwiązaniem byłoby zniechęcenie księżniczki Suny - Jesteśmy przyjaciółmi i naprawdę cię lubię. Zrobiłbym dla ciebie niemal wszystko, ale nie to! Czy ty, do cholery, wiesz o czym w ogóle mówisz?! Nie mogłaś przyjść do mnie wcześniej i o tym porozmawiać? Coś ty w ogóle wymyśliła? To niedorzeczne! A co z Shikamaru? Pomyślałaś o nim w ogóle?! Czyś ty do reszty zgłupiała! Jak ty to sobie niby wyobrażasz, co ?! Czy ty w ogóle zastanawiałaś się nad tym jak ja bym się czuł względem niego?

- A ty, co?! Myślisz, że znajdziesz gdzieś lepszą kandydatkę?! – krzyknęła wreszcie Temari uznając, że na potrzeby sytuacji najlepszą formą obrony będzie atak – A no tak, ta cała księżniczka Uchiha! Czyżbyś był aż tak głupi żeby mi odmówić dla dziewczyny, która i tak nie będzie twoja?! Chyba, że liczysz na lepszy sojusz z Sharingan, jeśli uda ci się ją zdobyć, co?

- Dobrze wiesz, że nigdy nie chodziło mi o żaden sojusz!

- To mi to udowodnij i ożeń się ze mną!

- Nie! – wrzasnął Uzumaki naprawdę tracąc nad sobą panowanie. Jak w ogóle Temari mogła mu sugerować, że chciał się związać z kimkolwiek ze względu na politykę. I to jeszcze mówiła coś takiego przy Sasuke, ostatniej osobie, która powinna być świadkiem takich insynuacji w odniesieniu do jego osoby. Bo co by było gdyby Uchiha w to uwierzył? Przecież nie wyjaśniłby jakoś sensownie swojej fascynacji księżniczką, którą widział raz w życiu. Przecież już raz Uchiha mu zarzucił, że nie można się zakochać w osobie, której się nie zna... Ale to przyszło samo i nawet on sam tego nie rozumiał. Po prostu się zakochał w tej samej chwili, w której ją zobaczył i to do tego stopnia, że jego uczucie przetrwało nawet rewelację w postaci informacji, iż księżniczka nigdy nie była tak naprawdę księżniczką...

- Zacznij się wreszcie zachowywać jak na króla przystało! Myślisz, że wszystko zawsze będzie szło po twojej myśli?! Jak ty to sobie wyobrażasz?! Hm? Znajdziesz tą przeklętą dziewczynę, a później i tak zabierze ją Orochimaru i zostaniesz na lodzie! Tego chcesz? - krzyczała dalej nie zwracając w ogóle uwagi na starającego się coś jej powiedzieć Shikamaru.

- Boże Temari, nie ożenię się z tobą, jasne? Nie obchodzi mnie sojusz ani z Itachim, ani tym bardziej z Gaarą, a już na pewno nie taki, przez który musiałbym się żenić...

- To jak zamierzasz rządzić Konohą? Sam sobie nie poradzisz. Rada od razu cię stłamsi. Wybacz, że to powiem, ale nie nadajesz się do kierowania państwem, a już na pewno nie w pojedynkę. Potrzebujesz królowej, która cię wesprze...

Sasuke od początku tej rozmowy był naprawdę zagubiony, ale teraz słysząc jak księżniczka ciągle czepia się tylko sojuszu, Sharingan, rządzenia Konohą nabrał jasnego przekonania, że Temari potrzebuje po prostu wysoko urodzonego męża. A to już mu się zdecydowanie nie podobało i to z każdego względu jaki był tylko możliwy. Bo z jakiej racji kolejna osoba miała zostać wciągnięta w jakieś polityczne małżeństwo? A przede wszystkim czemu tą osobą miał być akurat Naruto? Albo dlaczego księżniczka zupełnie zignorowała Shikamaru, który już od kilku chwil wpatruje się w nią jakby zastanawiał się czy w ogóle ją jeszcze obchodzi? No i przede wszystkim po jaką cholerę ten jego jeden procent zaczynał się odzywać?! Aż zacisnął szczękę z irytacji. Nie miał prawa się w to wszystko wtrącać ani jako książę Sharingan, ani tym bardziej jako królewski strażnik, za którego miał ciągle uchodzić...

- Temari ma rację, kochanie – wtrąciła się w końcu królowa, a Sasuke z łatwością dostrzegł posłane jej przez męża zawiedzione spojrzenie. Minato jednak nadal się nie odezwał, a Sasuke domyślał się, że król musiał już wcześniej przedstawić swoje stanowisko i nie zamierzał tego powtarzać. Przypomniał sobie nawet, iż Kurama coś o tym wspominał kiedy tylko wrócili do zamku... – I tak będziesz musiał sobie niedługo znaleźć żonę, a nie ma lepszej kandydatki niż Temari. We dwójkę będzie wam łatwiej rządzić Konohą, a z całą pewnością kiedyś się pokochacie tak jak ja z twoim ojcem.

- Pokochają? – usłyszał niemrawy głos Shikamaru, który brzmiał jakby chłopak był gdzieś między rozbawieniem z niedorzeczności tej wypowiedzi, a załamaniem, że jednak może się ona spełnić. Mimo wszystko Nara od kilku chwil nie starał się już ingerować w rozmowę, a Sasuke zastanawiał się czy to kwestia szoku, w którym najpewniej nadal tkwił, poddania się i braku chęci dalszej walki, czy może jednak Shikamaru obawiał się, że ze względu na jego pozycję i tak nikt go nie posłucha.

- Odbiło wam wszystkim?! – wrzasnął wreszcie Naruto najwidoczniej również dopiero przyswajając zasłyszane informacje – Mamo, mówiłem ci milion razy, że...

- A ja ci mówię, że to najlepsze rozwiązanie i kończmy tą dyskusję, bo do niczego ona nie doprowadzi. Decyzja została podjęta, a na królewskim zjeździe oficjalnie ogłosimy zaręczyny. – oznajmiła Kushina nie dając nawet skończyć księciu wypowiedzi, a jednocześnie udając, że nie zauważyła jego przepełnionego bólem spojrzenia.

- Niech mi królowa wybaczy śmiałość, ale na ile wyceniono Naruto?

Sasuke sam nie wiedział dlaczego się odezwał. Naprawdę tego nie planował, a już tym bardziej nie chciał żeby jego głos aż tak ociekał jadem, ale nie dał rady się powstrzymać słysząc jak królowa po raz kolejny ucisza walczącego o swoje Naruto. Miał świadomość tego, iż to nie jego sprawa. Wątpił też żeby Uzumaki był zadowolony z kolejnej osoby wtrącającej się w jego życie bez jakiegokolwiek pytania go o zdanie. Wiedział, że jeśli decyzja zostanie zaakceptowana jednogłośnie przez parę królewską i radę to ani Naruto, ani tym bardziej on czy Nara nie będą mogli nic zrobić. Zdawał sobie również sprawę z tego, że jeśli małżeństwo zostało zaaranżowane przez króla Gaarę to odmowa może być potraktowana jak obelga rzucona władcy Suny... On naprawdę to wszystko wiedział, ale na samą myśl o tym niedorzecznym ślubie aż się w nim gotowało, a widząc jak słowa Naruto są ignorowane po prostu nie wytrzymał...

- Co? Jak śmiesz... - warknęła na niego królowa, ale nie pozwolił jej dokończyć upatrując swoją szansę w zarzuceniu Kushinie tego, że nie pomyślała o uczuciach jej syna. Jednocześnie w duchu miał nadzieję, że Uzumaki miał rację i jego rodzicom naprawdę nie zależy tylko na królestwie, ale i na jego szczęściu.

- Nie chce nam chyba królowa wmówić, że to tylko i wyłącznie dla dobra Naruto? – mruknął podchodząc bliżej do księżniczki Temari i obrzucając ją oceniającym spojrzeniem. Musiał sam przed sobą przyznać, że dziewczyna była piękna, ale to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Jakkolwiek cudowną osobą nie okazała by się księżniczka, on i tak nie chciał dopuścić do tego ślubu. Myśl o ożenku Naruto najzwyczajniej w świecie go drażniła. Wmawiał sobie, że byłoby inaczej gdyby wiedział, że książę chce to zrobić z miłości, ale... Sam już nie był pewny o co mu właściwie chodzi. Co nie zmieniało faktu, że pomysł z tym ślubem mu się nie podobał. Bardzo mu się nie podobał...

- Oczywiście...

- Oczywiście, że księżniczka proponuje jakiś układ przypieczętowany tym małżeństwem – oznajmił z kpiącym uśmiechem zanim Kushina zdążyła skończyć. Mierzył się z królową ostrymi spojrzeniami wiedząc, że skoro już się odezwał nie może okazać słabości. Nawet jeśli oznaczało by to, iż będzie musiał się powołać na swoje nazwisko, w końcu jako strażnik nie miał prawa rozmawiać z nią w taki sposób – Nikt nie zaprzeczy, że Młotek sam sobie nie poradzi na tronie, ale gdyby chodziło tylko o jego dobro pozwoliłabyś mu samemu znaleźć sobie żonę, prawda królowo?

- Wtedy przez całe życie szukałby księżniczki Sharingan. Naruto traci na to tylko czas, a nieraz nawet ryzykuje zdrowie dla tej dziewczyny. Wszyscy przecież wiemy, że to nie ma sensu – odparła mu Kushina, natomiast Sasuke w głębi duszy odetchnął z ulgą, bo królowa podjęła z nim rozmowę jak z równym sobie – Konoha potrzebuje silnej królowej...

- Więc niech Naruto sam ją znajdzie – ponownie wszedł jej w słowo.

- Chyba nie znasz Naruto... - próbowała teraz wtrącić Temari, ale nie dał sobie przerwać.

- Możliwe, że nie znam go tak długo jak ty, ale dam sobie rękę uciąć, że sam znajdzie sobie lepszą żonę od ciebie. Mogę też zagwarantować, że nie będzie już szukał księżniczki Sharingan – syknął zamykając tym samym usta Temari. – Skoro nikt nie wnosi sprzeciwów, mam propozycję, która każdego zadowoli – oznajmił po chwili na cały głos, jednak w obawie, że ktoś mógłby mu przerwać od razu zaczął mówić – Jeśli Naruto nie znajdzie żony do swojej koronacji wtedy ożeni się z księżniczką Temari...

Wygłosił swój pomysł oczekując, że ktoś zrozumie i poprze jego genialny plan, który zmierzał w zasadzie tylko do tego żeby dać im czas aby opracować lepszy. Niestety, Shikamaru wyglądał na tak zamyślonego, iż Sasuke nie był pewny czy w ogóle go usłyszał. Królowa z Temari miały jednakowo wściekłe miny i wyglądały jakby zastanawiały się czy wystarczającą karą dla niego będzie jeśli nakaże mu się opuścić Konohę, czy może profilaktycznie powinno się go skazać na ścięcie... Tylko Naruto wpatrywał się intensywnie w matkę oczekując jej decyzji, a cała jego postawa wskazywała na to, że popiera ten pomysł.

- Myślę, że to najlepsze rozwiązanie! – z pomocą o dziwo przyszedł mu sam król odzywając się pierwszy raz od momentu kiedy wszedł do gabinetu.

- To za długo. Poza tym powinniśmy myśleć o królestwie – od razu zaoponowała królowa, jednak Uchiha już od kilku chwil widział jak postanowienie o szybkim ożenku jej syna upada pod spojrzeniem Naruto.

- Kushino... - ponownie wtrącił król – Zaufajmy naszemu synowi.

- Skoro tak bardzo wam na tym zależy to niech będzie, ale jeśli Naruto do ceremonii namaszczenia nie przedstawi nam swojej wybranki oficjalnie ogłosimy jego ślub z Temari – orzekła wreszcie królowa dając im tym samym trochę ponad dwa miesiące na znalezienie albo żony dla księcia, albo rozwiązania, które pozwoli mu uniknąć ślubu.

- Ale... - próbowała coś jeszcze wtrącić księżniczka, jednak tym razem ona została uciszona przez Kushinę. Sasuke z kolei wolał nie czekać na dalszy ciąg tej dyskusji w obawie, że jakiekolwiek następne słowo może wpłynąć na dopiero co podjętą przez królową Konohy decyzję. W końcu wcale nie był pewny czy ta jest już ostateczna. Skłonił się szybko parze królewskiej i od razu wyciągnął za sobą z gabinetu Naruto oraz Shikamaru zupełnie ignorując rzucane mu przez Temari groźne spojrzenie. Odetchnął dopiero słysząc jak drzwi do pomieszczenia się za nimi zamykają.

- Dziękuję – dobiegł go cichy i niepewny głos księcia.

- Obawiam się, że jeszcze nie masz za co – odezwał się Shikamaru zanim on sam zdążył odpowiedzieć – Na tym się to wszystko nie skończy. To, że Temari przyszła prosto do twojej matki musi znaczyć, iż bardzo jej zależy na tym ślubie... Gaara nigdy nie wspominał żeby chciał w taki sposób związać Sunę z Konohą. Oba kraje mają niemal równe pozycje, więc Suna nie byłaby w stanie niczego nam narzucić przy zawieraniu tego małżeństwa... To nie ma sensu... I dlaczego nie ma tutaj Gaary skoro to ma być małżeństwo wsparte jakimś sojuszem...

W czasie gdy Nara to mówił Sasuke przyjrzał mu się dokładnie. Wyglądało na to, że otrząsnął się z pierwszego szoku i teraz był już w pełni skupiony. Tylko w jego oczach dało się zobaczyć smutek i zawód. Uchiha w tej chwili zaczął szczerze podziwiać Shikamaru, który mimo sytuacji potrafił opanować emocje. Przecież on sam dał się ponieść złości, która w przeciwieństwie do uczuć Nary, nie miała nawet żadnego sensownego uzasadnienia...

- Więc o co chodzi twoim zdaniem? – Naruto zadał wreszcie pytanie, które i jemu nie dawało spokoju.

- Temari działa bez konsultacji z Gaarą, a to oznacza... - zaczął wyjaśniać Nara, jednak już po pierwszym zdaniu obaj zrozumieli o co chodzi. Suna miała jakieś problemy wewnętrzne, przez które członkowie rodziny królewskiej zaczynali działać samowolnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro