Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Iii... Mamy nowy rozdział :) Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki. Z każdego cieszę się jak głupia (chyba zbyt dosłownie), bo w życiu bym nie pomyślała, że komukolwiek spodoba się to co piszę. W końcu miało jak zwykle wylądować w koszu... I jeszcze śmieszą was moje żarty... *autorka odleciała w samozachwyt*

Dobra, dość tego gadania (chociaż dzisiaj mam tak dobry humor, że mogłabym tu cały referat jeszcze wcisnąć :P)

***********************************

Sasuke stał oparty o ścianę gabinetu króla ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i przyglądał się jak nauczyciel, imieniem Iruka, wyprowadza ciągle złorzeczącego mu młodego księcia. Skrzywił się słysząc jak blondyn po raz kolejny nazywa go Draniem. Chyba nie całkiem tak wyobrażał sobie ponowne spotkanie ze swoim ,,wybawcą". Ale jak je sobie w zasadzie wyobrażał? Hn. Sam nie miał zielonego pojęcia.

Do chłopaka jakoś ciągle nie docierało, że osoba, która wybawiła go od zostania łóżkową zabawką hrabiego Orochimaru, jest w rzeczywistości tylko rozwrzeszczanym dzieciakiem. Prawda była taka, że kiedy zwiewał w popłochu z komnaty, gdzie miała się odbyć jego noc poślubna, nawet nie przyjrzał się osobie, która mu wtedy pomogła. Jedyne co udało mu się zapamiętać to niewiarygodnie błękitne oczy i to z całą pewnością były oczy należące do dziedzica Konohy. Miał ochotę się roześmiać na samą myśl o tym, że z opresji wyratował go wtedy zaledwie czternastoletni chłopiec, który teraz nawet nie jest w stanie go rozpoznać. Chociaż nie, to mu akurat wcale nie przeszkadzało. Wolał sobie nawet nie wyobrażać miny Króla Minato gdyby jego syn nagle oznajmił, że na czele jego straży od dzisiaj stanie królewna, którą uratował kilka lat temu. Jakoś podświadomie w tej chwili przypomniały mu się również bajki, które kiedyś czytała mu matka, o tym jak książę zaraz po wybawieniu dziewczyny z opresji zakochuje się i oświadcza się jej. Ciekawe jaka byłaby reakcja władcy Konohy gdyby teraz Naruto padł przed nim na kolana prosząc o rękę?

Szybko otrząsnął się z absurdalnych wyobrażeń. W końcu nie po to tutaj przybył. Błąd! Przecież on nie szukał w ogóle kandydata na męża... Tfu! Kandydatki na żonę nie szukał! Przez tego zboczeńca Orochimaru czasami wszystko mu się mieszało. Mniejsza. Wracając do tematu. Był tutaj żeby dotrzymać złożonej tamtego dnia obietnicy. Doskonale pamiętał, że dał słowo chłopakowi, który wtedy mu pomógł, że się odwdzięczy i właśnie teraz przyszedł na to czas.

- W kolejce do tronu są jeszcze Karin, pochodząca z rodziny mojej żony oraz Naoki, najstarszy syn mojego kuzyna. Naruto oczywiście ma pierwszeństwo, ale jeśli coś by mu się stało, wtedy... - głos króla Minato, który silił się na rzeczowy ton, chociaż dało się wyczuć u niego zdenerwowanie, wyrwał Sasuke z rozmyślań.

- Właśnie dlatego tu jesteś Sasuke - wtrącił Kakashi widząc, że władcy, będącemu jednocześnie jego bliskim przyjacielem, nie jest łatwo mówić nawet hipotetycznie o możliwości straty jedynego dziecka - Za niespełna pół roku, w dniu dziewiętnastych urodzin, Naruto oficjalnie zostanie naznaczony na następcę tronu, a kiedy osiągnie dwudziesty rok życia zostanie królem. I właśnie przez to konieczne jest wzmocnienie jego ochrony. W ciągu ostatnich trzech miesięcy doszło już do dwóch, dość poważnych incydentów zagrażających jego życiu dlatego nie możemy go zostawić samemu sobie...

- To Młotek - szepnął Sasuke do Kakashiego licząc na to, że król go nie usłyszy - On sam się zabije przed koronacją i ja nic na to nie poradzę. Nie mam zamiaru robić za niańkę - dodał wskazując przez okno na księcia, który chwilę temu pojawił się na dziedzińcu. Teraz blondyn bawił się w ganianego z jakimiś dzieciakami śmiejąc się na cały głos i co chwila wywracając, zupełnie jakby się gubił we własnych nogach.

- Wiem, że Naruto jest roztrzepany i wydaje się nieodpowiedzialny, ale to dobry chłopak - powiedział z lekkim uśmiechem król Minato do czarnowłosego - Jestem pewien, że się polubicie, kiedy już lepiej go poznasz.

- Wasza wysokość... - zaczął Sasuke wyraźnie nie przekonany do słów władcy Konohy - Dawno temu powiedziałem Kakashiemu, że kiedy uznasz to za stosowne, będę na twoje usługi Panie. Jeśli takie jest twoje życzenie, to zajmę się ochroną Naruto do czasu ceremonii koronacji. Jednak, z całym szacunkiem, nie mogę zagwarantować, że moje metody mu się spodobają. Nie będę mu pobłażał z uwagi na to, iż jest księciem.

- Kakashi wspominał mi o tym, że nie należysz do osób zwracających uwagę na pozycję innych. Ale tym lepiej. Jeśli zapewnisz mu należytą ochronę, nie będzie mnie obchodziło czy zwracasz się do niego jak do księcia, czy jak do Młotka - król uśmiechnął się używając ostatniego określenia, jeszcze nigdy nie słyszał aby ktokolwiek tak nazwał Naruto - Chciałbym jednak wiedzieć z kim mam do czynienia zanim oddam syna pod twoją opiekę.

Sasuke spiął się lekko słysząc to pytanie. Kakashi poinformował go już lata temu, że król zgodził się na jego szkolenie, nie wymagając ujawnienia żadnych faktów z przeszłości chłopaka, ale teraz najwyraźniej chciał się dowiedzieć z kim ma do czynienia.

- Panie... - odezwał się Kakashi zanim czarnowłosy zdążył zastanowić się nad odpowiedzią - Mogę poświadczyć za Sasuke własnym życiem. Nie zrobi nic, co naraziłoby księcia Naruto, jednak jego nazwiska nie mogę ujawnić z uwagi na to, że jest poszukiwany.

- Jest przestępcą? - zapytał podejrzliwie król, przyglądając się uważniej chłopakowi.

,,Nie, tylko byłym transwestytą" - pomyślał z sarkazmem Sasuke.

- Pochodzi z bardzo szanowanej rodziny, ale pewne okoliczności nie pozwalają mu do niej wrócić. Zapewniam, że nie ma to nic wspólnego z łamaniem prawa. - tłumaczył Kakashi licząc, iż takie wyjaśnienia zadowolą władcę. Widząc, że król ciągle nie jest przekonany spróbował inaczej - Minato, przyjacielu, ręczę za chłopaka. Sam go szkoliłem, od kiedy zjawił się w moim domu mając zaledwie szesnaście lat. Twój syn pewnie tego nie pamięta, ale dawno temu wyświadczył Sasuke olbrzymią przysługę, dlatego stając na czele jego straży chłopak będzie miał okazję spłacić swój dług.

- Niech tak będzie - powiedział w końcu król Konohy wiedząc, że Łowca nigdy nie poświadczył by za kogoś komu by w pełni nie ufał.

Kakashi wychodząc z gabinetu odetchnął ciężko. Był pewien, że faktycznie może zaufać Sasuke, ale... No właśnie, jego uczeń był tak niedostępny i szorstki w obyciu, iż nie wyobrażał sobie jak ma się niby dogadać z Naruto, który był jego zupełnym przeciwieństwem. Dodając do tego porywcze charaktery obojga chłopaków wcale nie był przekonany, czy aby oni sami nie są dla siebie większym zagrożeniem od jakichkolwiek wrogów zewnętrznych. Spojrzał w bok na czarnowłosego dwudziestolatka, który teraz nerwowo zaciskał szczękę.

- Co znowu ci nie pasuje? - zapytał wreszcie - Przecież nie powiedziałem nic o twojej rodzinie, ani o tym od czego Naruto cię wybawił...

- I masz szczęście - przerwał mu chłodno Sasuke.

- Ehh... Nie mógłbyś być milszy?

- Hn.

- Boże, jak ktokolwiek mógł uznać, że nadajesz się na księżniczkę. Kobiety powinny być delikatne, subtelne, pociągające... A nie... - jęknął sam do siebie, za co został uraczony morderczym spojrzeniem czarnych oczu.

- Oj już, już. Nie denerwuj się Śnieżko, zaraz poznasz swoich siedmiu krasnoludków - zaśmiał się Kakashi jednocześnie zgrabnie unikając bliskiego spotkania z pięścią czarnowłosego.

Sasuke właśnie chciał ponowić atak na, jak zwykle, drwiącego z jego wstydliwej przeszłości Łowcę, kiedy z mijanej komnaty wybiegł wprost na niego najdziwniejszy osobnik jakiego kiedykolwiek widział. Czarne włosy chłopaka obcięte niczym pod garnek i zdecydowanie zbyt szerokie brwi były pierwszymi szczegółami jakie rzuciły mu się w oczy. Zaraz później dostrzegł okrągłe niczym talerze oczy i szeroki uśmiech. Dopełnieniem wyrazistej postaci był niecodzienny ubiór. Chłopak miał bowiem na sobie zielony, jednoczęściowy kombinezon z zawiązanym w tali szerokim, pomarańczowym pasem ze znakiem Konohy, a do tego wysokie pomarańczowe buty i białe rękawice. Sasuke aż zamrugał żeby upewnić się, że nic mu się nie przywidziało. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć chłopak już był przy nim i energicznie potrząsał jego dłonią w powitalnym geście.

- Jestem Rock Lee! Miło mi cię poznać Sasuke. Dajmy z siebie wszystko chroniąc księcia Naruto. Walczmy w imię Siły Młodości i niech Gai-sensei będzie z nas dumny! - wyrzucał z siebie w zawrotnym tempie kolejne zdania.

- Błazen? - szepnął ukradkiem do Kakashiego zdumiony Sasuke.

- Nie, Wesołek księżniczko. Jeden z twojej nowej, niepowtarzalnej ferajny - rozbawionym głosem szepnął do niego Łowca.

Sasuke jęknął i już wiedział, że ta cała ochrona księcia z cała pewnością nie odbije się dobrze na jego psychice. Miał tylko nadzieję, że do czasu koronacji wytrzyma, nie stając się takim samym świrem jak jego nowo poznany podwładny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro