To Dla Dobra Matki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Delikatne krople deszczu kapały za oknem, przypominając o swoim istnieniu. Do pokoju wpadały lekkie powiewy zimnego powietrza, który otulał delikatną skórę siedzących w pokoju.

Na wystrzępionym krześle siedziała delikatna postać ze zmartwioną miną, jakby znienacka dopadła ją ciężka choroba. Oczy miała podkrążone przez co zamykały się co kilka chwil. Cała była smutna, a jej ciało łkało ciężkimi, słonymi łzami. Kręgosłup zgarbiony, dawał oznaki nieprzespanych nocy. Obraz nędzy i rozpaczy malował się na tej drobnej osóbce, aż trzeba było odwracać wzrok.

Po drugiej stronie stołu stał wyprostowany chłopak. Jego grzywa spadała delikatną kaskadą na jego przemądrzałe czoło. W tle spokojnie leżały książki, które kilka dni temu służyły na kompletach. Najlepszą ucieczką z rzeczywistości jest ucieczka do papierowego światu i każdy o tym doskonale wie. A chłopak patrzył na nią wielkimi oczami, które zaraz miały wyskoczyć na białą serwetę leżącą na stole.

- Jasiu, muszę - szepnęła przestraszona Hania przez łzy, które spływały strumyczkiem po jej policzkach.

To te małe potoczki, rzeźbiły powoli jej serce i duszę. Tak jak woda formuje skały, tak łzy tworzą nową strukturę charakteru człowieka.

Bytnar przejechał nerwowo dłonią po włosach co spowodowało rozproszenie kosmyków na każdą stronę.

- Haniu, nie możesz tego zrobić! Bez ciebie to nie będzie to co z tobą. Będzie mi ciężko, zabierzesz ze sobą cząstkę mojej duszy - odrzekł po chwili niezręcznej ciszy.

Uśmiechnęłam się cicho na te puste, kłamliwe słowa. Od początku widziałam serce tego młodzieńca i wiedziałam co się tam w nim czai. Jednak słowami tego nigdy nie wypowie, strach kuje jego język.

Dziewczyna spojrzała na niego spod swoich przemokłych rzęs. W tym momencie były kurtyną, która dzieliła wnętrze i jej emocje, od świata zewnętrznego z Czarnym na jego czele.

- Ależ ja wrócę Jasiu. Robię to, aby odpocząć. Męczę się w tym warszawskim życiu. Martwię się o wasze życia, które są rzucone na szaniec wojny. Boję się, ale wiem co jest słuszne - powiedziała na jednym, krótkim wdechu.

On w to nie wierzył. Wierzył w słuszność polskiej chorągwi, a wiara ma moc zmienia nastawienia ludzi. Nadzieja trzymała go przy życiu, powodowała uśmiech choć w sercu targały burze emocji.

- Wrócisz? Ale dlaczego to robisz, dlaczego ja nie mogę z tobą jechać? Nie chcesz być ze mną, nie chcesz nawet spojrzeć mi w oczy - podszedł do krzesła gdzie siedziała i podniósł jej głowę tak, aby na niego spojrzała.

Jej niebieskie oczy, wylały swoje wody i teraz cicho spoglądały na swój cichy cud. Wiedziała, że musi mu kiedyś powiedzieć o tym wszystkim, ale nie w tym momencie. Wojna nie była potrzebna na miłości, tylko na walkę nawet z samym sobą.

- Ja wiem, że tam byś się męczył. Bo Warszawa to ty, Jasiu i nic tego nie zmieni. Wiem, że jest osoba dla której nie opuścisz tego miejsca bo ona trzyma cię kurczowo - złapała jego drżącą dłoń i trzymała w mocnym uścisku.

Czasem najmniejszy gest daje więcej niż miliony słów. I tak było właśnie w tej chwili, trzymane dłonie były niczym cicha obietnica między tą dwójką.

- O kim ty mówisz? Przecież wiesz, że nikt nie jest tak bliski mojemu sercu jak... - urwał, ale po chwili odchrząknął - jak wy.

Kłamał, ale kłamstwo wydawało się najlepszym sposobem wyjaśnienia tej sprawy. Ucieczka, która była prosta tłukła jego serce, ale on udawał, że to fatamorgana. Nie chciał, aby uczucia wypłynęły na zewnątrz niczym rzeka, nie w tej chwili, a ja to akceptowałam. Musiałam podarować mu trochę życia, by mógł powiedzieć słowa, które więzły mu w gardle gdy na nią spoglądał.

- Mówię o matce Warszawy, o Polsce. Kochasz ją największą miłością, dlatego robisz te wszystkie świnie szkopom. Jasiu, ale ja też chcę walczyć. Chcę stać u twojego boku i być potrzebna naszej matce. Tylko potrzeba mi odpoczynku od tego wszystkiego, a zaznam go w domu. Przecież wiesz, że wrócę! Zawsze będę wracać do mojego drugiego domu, a jest on tam gdzie ty - leciutko dotknęła jego policzka, a on trzymał kurczowo jej delikatną dłoń.

Chciał zapamiętać fakturę skóry, którą tak bardzo kochał. Chciał zapisać w głowie kolor oczu, które patrzyły na niego jak na bohatera. Chciał zanotować w myślach głos, który wołał go każdego dnia.

- Jeżeli nie wrócisz w przeciągu kilku tygodni to sam po ciebie wrócę z całą moją świtą, a tego to nawet twoja jabłonka nie wytrzyma, masz słowo Janka Bytnara! - uśmiechnął się, co spowodowało uścisk w sercu Januszko

Wiedziała, że wróci bo zawsze ochoczo wraca się do ludzi, których się kocha całą swoją mocą. Jednak bała się zostawić cały swój wojenny świat, bała się, że wróci i zobaczy go w popiołach. Bała się, że zabiorę wszystko co jej i nigdy jej tego nie oddam. Wiedziała z kim igra, ale nie mówiła tego na głos.




















Hello my friends! <3

Kocham tę dwójkę, ah tak bardzo kocham! Będzie ich więcej, chociaż co za dużo to chyba nie zdrowo! Zimno na dworze, a te rozdziały to piec dla mego serca! Mam pewien plan co do ZPNŚ, ale to PLANY.

Trzymajcie się tam, mili moi <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro