Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

< Rachel >

... Przy mnie od razu znalazł się Chris który pomógł mi wstać, i kazał usiąść na łóżku, po czym sam wyjął torbę i mi ją podał.

Podziękowałam mu lekkim uśmiechem i wyjęłam z torby mój kombinezon oraz czystą bieliznę. Przyznam, że trochę dziwnie się czułam wyjmując przy nim bieliznę i skarpetki-stopki, w dodatku czułam jak dokładnie obserwuje każdy mój ruch. Zastanowiłam się jeszcze chwilę i wyjęłam z torby księga w której znajdują się najprostsze zaklęcia. Zaklęcia, które się uczy na samym początku. Gdy wyjęłam wszystko co potrzebowałam zasunęłam torbę, wstałam i chciałam ją schować ale uprzedził mnie Chris który zrobił to za mnie za co posłałam mu delikatny uśmiech. Jak torba znalazła się w skrytce, rzuciłam zaklęcie i nie było już po niej śladu. Uśmiechnęłam się do księcia w geście podziękowania.
-Nauczę Rose, kilka podstawowych zaklęć. Nie wiem jeszcze kto jej zagraża ale musi umieć przynajmniej wytworzyć tarczę ochronną, albo przynajmniej umieć mnie wezwać, mnie lub jej magiczne zwierzę które może kiedyś oswoi.- zaśmiałam się razem z następcom tronu.
-Czemu tak właściwie nie użyłaś magii, żeby się ochronić przed nimi?- zapytał a mój uśmiech się trochę zmniejszył, usiadłam na łóżku a on dalej stał i się na mnie patrzył, uśmiechnęłam się smutno
-Nie mogłam. One mimo wszystko nie umiałyby się przede mną ochronić. Po za tym one działały pod wpływem impulsu. Może i nie mieją czystych intencji co do twojego brata czy innych rzeczy czy sytuacji, ale ja zawsze walczę fer jeśli chodzi o to jak ktoś mnie atakuję.- powiedziałam. Książę się tylko uśmiechnął a w jego oczach mignął dziwny błysk zrozumienia? Podszedł do mnie, kucnął i położył dłonie na moich kolanach a moje serce szybciej zabiło. Pomasował delikatnie je nie zwracając uwagi na to, że miałam jeszcze zdarte kolana po wędrówce na drzewo.
-Podziwiam Cię Lady Rachel. Mimo, że one Cię zaatakowały i nie walczyły czysto ty i tak nie użyłaś swojej mocy, żeby się ochronić. - mówiąc to patrzył mi prosto w oczy, a ja jemu. Po prostu zatonęłam w nich. Otrząsnęłam się i z szybko bijącym sercem oznajmiłam:
-Em.. Ja pójdę wziąć prysznic i się ubrać.- powiedziałam niepewnie na co on tylko pokiwał głową na znak zgody. Wzięłam księgę i delikatnie "włożyłam" ją w ścianę. Szłam już w kierunku łazienki ale zatrzymał mnie głos Chris
-Zanim pójdziesz do łazienki chce ściągnąć bandaże. Lekarz powiedział, że opatrunek może przyschnąć do rany i ktoś będzie musiał Ci pomóc go zdjąć oraz potem założyć nowy. -oznajmił a ja zbladłam i przez chwilę nie mogłam opanować drżenia rąk co chyba zauważył blondyn bo podszedł do mnie i pomógł mi dojść z powrotem na łóżku. Sam na nim usiadł po czym posadził mnie na swoich kolanach delikatnie przytulając do siebie.
-Rachel uspokój się. Tylko zdejmę Ci bandaże a po prysznicu Ci je od każę i zabandażuje dobrze Rachel?- zapytał delikatnie a ja tylko delikatnie przytaknęłam głową na znak zgody. Pocałował mnie czule w mój słaby  punkt na szyi a jego oddech przyjemnie drażnił moją skórę.
Boże ja nie mogę się zakochać!

Po chwili zeszłam z kolan księcia a on sam podszedł i zamknąć drzwi mówiąc, żebym się nie martwiła bo nikt tu nie wejdzie.  Podszedł do mnie a ja myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
-Zdejmij szlafrok, żebym mógł Ci zdjąć bandaż.- powiedział to i wziął wodę utlenioną dzięki której bandaż sam "odklei" się od rany.
Przez chwilę nie mogłam się ruszyć ani wydać z siebie żadnego dźwięku. Christian tylko westchnął i usiadł obok mnie.
-Rachel, zróbmy tak na razie ty odkryjesz szlafrok na tyle abym mógł Ci zdjąć bandaż i oczyścić ranę ok?- zapytał i odgarnął delikatnie moje włosy z twarzy.
-Czemu tak właściwie to ty chcesz mi pomóc przy zmianie opatrunku i w ogóle a nie na przykład jakaś pokojówka czy coś?- zadałam pytanie na które chciałabym znać odpowiedź.
-Rachel może to dziwne, ale jesteś dla mnie ważna.- powiedział tajemniczo. Jedną rękę położył delikatnie na moich plecach  a drugą zaczął bawić się paskiem od szlafroku. Na początku nie chciałam mu pozwolić na to, aby odwiązał pasek ale zdałam sobie sprawę, że musi to zrobić. Gdy miał już go odwiązać spojrzał na mnie szukając pozwolenia. Odwzajemniłam spojrzenie i uśmiechnęłam się delikatnie oraz pokiwałam głową na znak, że może to zrobić. Po mojej głowie wciąż chodziły jego słowa, że jestem dla niego ważna. Chris pocałował mnie w czoło co swoją drogą było słodkie i odwiązał szlafrok oraz go odchylił tak aby było widać bandaż. Zdjął delikatnie ze mnie szlafrok, kładąc go mi na kolanach, byłam mu za to wdzięczna, bo chociaż odrobinę mniej czułam się niekomfortowo. Odwiązał bandaż i zaczął go odkręcać. Przez cały czas czułam się strasznie niekomfortowo i od czasu do czasu miałam dreszcze na ciele. W pewnym momencie Chris zaczął polewać ranę wodą utlenioną aby z ciągnąć bandaż. Syknęłam bo lekko mnie zapiekło mimo, że polewał to bandaż.

Po kilku minutach książę zdjął mi bandaż. Podeszłam do lustra, naciągając po drodze szlafrok, aby zobaczyć dokładnie w odbiciu jak wyglądała rana.

****
Trochę dziwnie się czułam pisząc ten i poprzedni rozdział ale mam nadzieję, że wam się podoba <3
Piszcie co sądzicie :P

Piosenka w mediach:
Rihana - Umbrella

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro