Rozdział 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

< Rachel >

Dzieciaki zaraz po śniadaniu pojechali wraz z opiekunkami zostawiając nam Dianę. Ostatnie kandydatki również już pojechały. Teraz właśnie razem z Chrisem i Dianą kierujemy się do salonu, gdzie mamy porozmawiać z Rose, parą królewską i Wiliamem oraz Bellą. Diana cały czas trzymała mnie za rękę jakby się bała. Uśmiechnęłam się na powitanie do Królowej i Króla po czym usiadłam razem z Chrisem na kanapie obok Rose biorąc na kolana Dianę.
-Cześć Ro.- przywitałam się z małą czarodziejką
-Hej Ra. Fajnie, że będziemy rodziną.- powiedziała uśmiechając się szczęśliwa. - Hej Diana.- przywitała się z małą, która wtuliła się bardziej we mnie ukrywając twarz w moich włosach przez co prawie wszyscy się zaśmiali a ja pogłaskałam ją delikatnie po plecach.
-Chcieliśmy, aby wasi rodzice i jeśli macie to rodzeństwo przyjechali do nas na obiad.- powiedział król uśmiechając się czule w stronę Diany i patrząc z radością oraz miłością na swoją jedyną córkę.  Po tym zdaniu moje serce zaczęło bić szybciej a w oczach zebrały się niechciane łzy.  Spojrzałam przerażona na Chrisa który w geście wsparcia złapał moją dłoń i ścisnął ją, aby dodać mi otuchy.
-Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł aby moi rodzice tu przyjechali.- powiedziałam ze spuszczoną głową.
-Wiemy ale powinni się chociaż dowiedzieć tego, że jesteś z Chrisem od Ciebie a nie z telewizji. Jeśli tak będzie dla Ciebie łatwiej to może wy pojedźcie do nich i im to powiedzcie, żeby chociaż dowiedzieli się tego od was.- oznajmiła spokojnie królowa
-Myślę, że tak będzie najlepiej ale czy Diana mogła by zostać w tym czasie tutaj? Nie chce aby w razie ich wybuchu młoda była tego świadkiem.- wytłumaczyłam
-Oczywiście, przecież od teraz będzie ona naszą wnuczką prawda skarbie?- powiedział król do swojej żony i przytulił ją do siebie składając jej buziaka na czole. Królowa tylko na to przytaknęła.
-Pojedźmy od razu i miejmy to za sobą.- powiedział Chris całując mnie w policzek. Jestem pewna, że się zarumieniłam.
-Przy okazji zabierzemy z domu dziecka dokumenty Diany, książeczkę zdrowia itd.- oznajmiłam bo te dokumenty mała musi mieć.

****
Następnego dnia pojechaliśmy do moich rodziców.
 Po dość długiej jeździe limuzyną w której cały czas przytulałam się do mojego chłopaka byłam bardzo zestresowana.
-Boje się Chris.- powiedziałam gdy odebraliśmy papiery Diany z sierocińca i wsiedliśmy do limuzyny, która po chwili ruszyła.
-Będę z Tobą skarbie.- powiedział i podniósł mnie tak, że siedziałam na jego kolanach bokiem do niego co nie było zbyt wygodne w długiej, beżowej sukience ale osoba na czyjej kolanach siedziałam wynagradzała mi wszystko.- Powiesz słowo a wracamy.- szepnął mi do ucha przez co przeszły mnie ciarki. Przytaknęłam tylko i się do niego przytuliłam bardziej.
-Chodźmy.- powiedziałam po paru głębszych oddechach i wyszłam z limuzyny a zaraz po mnie wyszedł mój chłopak.
-Pukamy czy wchodzimy?- zapytał przytulając mnie od tyłu gdy stałam przed drzwiami
-Wchodzimy.- oznajmiłam i weszliśmy do mojego rodzinnego domu
-Co będzie jeśli ona wszystko popsuje i nie będziemy mieć tych pieniędzy.- doszedł mnie głos mojej mamy która najwyraźniej z kimś rozmawiała w salonie. Spojrzałam na Chrisa, który tak samo jak ja nic nie rozumiał z tego.
-Wtedy ją sprzedamy. Zresztą po co nam ktoś taki na głowie.- powiedziała moja babcia
-A co zrobimy z nim?- zapytała a ja byłam coraz bardziej przerażona
-Za dużo wie, jeśli go wypuścimy to może powiedzieć wszystko swojej ukochanej córeczce.- odpowiedziała sarkastycznie a ja byłam coraz bardziej przerażona. Chris wziął między czasie telefon i coś do kogoś napisał. Wychyliłam się lekko tak, żeby mnie nie zauważyli i zatkałam sobie aż ręką buzię żeby zdusić pisk który chciał się wydobyć z mojego gardła. Na podłodze z przywiązanymi rękami do kaloryfera był mój tata. Był on cały poobijany i podrapany oraz chyba nieprzytomny. Nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł do domu.
-Zaaresztujcie te dwie kobiety.- powiedział Chris a po chwili byłam zamknięta w szczelnym uścisku mojego chłopaka. Gdy tylko te dwie kobiety które kiedyś były moją rodziną zostały wyprowadzone z domu szybko pobiegłam do mojego taty który na szczęście żył.

Mój tata na szczęście poza kilkoma siniakami i zadrapaniami nie miał większych obrażeń. Razem z nami pojechał do zamku.

****
To już ostatni rozdział. Jeszcze tylko epilog. <3

Piszcie co sądzicie o tej książce...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro