Królowa motorsportu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłam zdenerwowana bardziej niż przed swoimi pierwszym wyścigiem, ręce mi się pociły a głos drżał. Rozpoznawalność była jednym z minusów robienia tego co robiłam, ale ponieważ kochałam moją pracę, musiałam przyjąć to z wszystkimi wadami i zaletami. Choć najbardziej ceniłam sobie czas spędzony za kółkiem, wywiady były ważną częścią całej tej otoczki jaką miała wokół siebie formuła, a jeśli o wywiad prosił cię najbardziej prestiżowy magazyn w świecie motorsportu, nie mogłaś powiedzieć nie i zawieść swoich fanów oraz zespołu.

- Gdy ostatnio się widziałyśmy, powiedziałaś, cytuję: „Mam nadzieję, że gdy będziemy rozmawiać kolejnym razem, będę już jeździła w Formule 1", można więc powiedzieć, że marzenia się spełniają, czyż nie? - spytała dziennikarka.

- Tak, zdecydowanie jazda w F1 od zawsze była moim wielkim marzeniem, wciąż nie wierzę, że teraz jeżdżę w jednym z czołowych zespołów - wyznałam z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Jak to jest być jedyną kobietą wśród kierowców?

- To wspaniałe uczucie, ale i wielka frustracja. Oczywiście tam w garażach i fabrykach jest wiele wspaniałych kobiet, ale chciałabym doczekać momentu, gdy kobiety będą miały równe szanse na jazdę bolidami.

- Czy w związku z tym czujesz ciążącą na tobie presję?

- Zdecydowanie tak... Bycie w formule to ogromny zaszczyt, ale w naszych kręgach mówi się często, że od dostania się do tego sportu trudniejsze jest tylko, aby się w nim utrzymać. Czuję na swoich barkach ogromny ciężar i wiele oczekiwań. 

- No właśnie, wiem, że dla ciebie dostanie się do topowego zespołu nie było łatwe, po ogłoszeniu decyzji McLarena w internecie zawrzało i spadło na ciebie wiele hejtu.

- To przykre, ale niestety prawdziwe. Gdy podpisałam kontakt z McLarenem i ogłoszono to oficjalnie, moje social media zalały komentarze. Otrzymałam wiele pozytywnych słów, ale niestety te negatywne bolały dwa razy mocniej. Dostało mi się z powodu tego, że jestem kobietą, ale pojawiło się też wiele komentarzy na temat koloru mojej skóry. Na samą myśl dalej przechodzą mnie dreszcze.

Baba w F1 i co jeszcze?!

Nie zabieraj miejsca prawdziwym kierowcom!

Nie dość, że baba to jeszcze czarna

Nie dorasta Lewisowi i innym kierowcom do pięt

Wyjeżdżaj stąd, wracaj lepiej do Afryki

Pewnie ma bogatego tatusia, nie wierze, że w innym wypadku ktoś wziąłby ją na poważnie

Kim ona jest? Skąd oni ją w ogóle wzięli?

To chyba jakiś żart! 

Ten sport już kompletnie schodzi na psy

Oficjalnie McLaren stracił mój szacunek!

Żenada, ciekawe ile kasy wyłożył jej sponsor

- Jak sobie dajesz radę z takimi komentarzami?

- Z początku było bardzo ciężko. - Westchnęłam. - Ale z czasem nauczyłam się nie czytać tych bzdur w internecie i skupiać się tylko na opinii moich najbliższych. Wiem, że oni zawsze będą stać za mną murem. Mam też to szczęście, że posiadam prawdziwych przyjaciół, którzy nie będą owijać w bawełnę jeśli coś schrzanię - zaśmiałam się.

- To prawdziwy dar mieć wokół siebie takich ludzi i coraz większa rzadkość w dzisiejszych czasach, prawda?

- Zdecydowanie - przytaknęłam.

- Dobrze, a teraz jeśli pozwolisz, cofnijmy się do początków twojej kariery, opowiedz nam jak to się zaczęło?

- Pytasz o to jak zaraziłam się miłością do formuły? - spytałam, myślami już błądząc we wspomnieniach.

- Tak. Jestem pewna, że twoi fani z chęcią dowiedzą się kto zaszczepił w tobie tą pasję?

- Pamiętam jak miałam osiem lat, tata zabrał mnie i mojego brata pierwszy raz na wyścig w Sliverstone. Było to w dwa tysiące ósmym, gdy Lewis Hamilton jeździł dla McLarena i walczył o swój pierwszy tytuł...

Od rana byłam niespokojna, ponieważ tata obiecał nam niespodziankę. Mój brat obudził mnie wczesnym rankiem i oboje zbiegliśmy na dół pełni energi i podekscytowani, co takiego zaplanował dla nas tata. Mój brat Alex, był ode mnie starszy dwa lata i zdawał się rozumieć więcej ode mnie. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, myślę, że mógł spiskować z tatą i dobrze znał cel naszej podróży, w którą mieliśmy wyruszyć zaraz po śniadaniu.

- Chyba zbiera się na deszcz - zmartwiła się mama, smarując tosta masłem i wyglądając przez okno.

- Spakowałem już kurtki przeciwdeszczowe, jesteśmy przygotowani - odpowiedział mój tato z wielkim uśmiechem na ustach.

Odkąd pamiętam zawsze był optymistą, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Po zjedzeniu śniadania, tato kazał nam się ubrać i powiedział, że jedziemy na wycieczkę.

- Uważajcie na siebie i pamiętajcie, aby pilnować się taty - odezwała się nasza mama, która wyszła nas odprowadzić.

Wsiedliśmy do naszego rodzinnego auta i zaczęła się nasza podróż. Przez cały czas obserwowałam krajobraz za oknem. Z czasem na niebie zaczęło się pojawiać coraz więcej ciemnych chmur, a za oknem zrobiło się szaro. Można by powiedzieć, typowa angielska pogoda. Na szczęście mieszkając w Wielkiej Brytanii od małego, można było przywyknąć.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, parking był pełny, a wszędzie dookoła było mase ludzi. Zaczęło już padać, dlatego wszyscy ustawieni w ogromnej kolejce ubrani byli w przeciwdeszczowe peleryny.

Tato kupił nam miejsca na trybunie przy prostej startowej. Mieliśmy stąd doskonały widok na wszystkich kierowców i zespoły szykujące się do rozpoczęcia wyścigu. Na prostej startowej roiło się od ludzi, którzy uwijali się niczym mrówki. Padało coraz mocniej, dlatego bolidy zostały przykryte namiotami. Mój tata od zawsze kibicował zespołowi McLarena, w którym jeździło dwóch świetnych kierowców. Jeden z nich startował z pole position, a drugi, z czwartego miejsca. Lewis zaliczył świetny start i wystrzelił z miejsca w drugim rzędzie jak z procy, dzięki czemu szybko zyskał przewagę i zrównał się ze swoim zespołowym kolegą. Ich walka trwała przez kilka zakrętów, jednak ostatecznie Lewisowi udało się znaleźć okazję i wyprzedzić dopiero na piątym okrążeniu. W między czasie kilku kierowców zdążyło zaliczyć uślizgi i zrobić kilka piruetów. Deszczowe wyścigi zawsze należały do widowiskowych. W naszych kręgach mówi się, że dopiero w takich warunkach liczyły się przede wszystkim umiejętności kierowcy, a nie osiągi bolidu.

Mimo że na trybunach było nam zimno i mokro, pamiętam, że wtedy zupełnie mi to nie przeszkadzało. Byłam zbyt podekscytowana wydarzeniami, które rozgrywały się na torze. Od razu pokochałam ducha tego sportu i piękny, piekielnie głośny dźwięk tamtych silników. Nie było na świecie nic bardziej magicznego niż stare silniki V8.

Gdy Lewis dojechał do mety jako pierwszy, czułam ogromną dumę. Brytyjskie Grand Prix wygrał brytyjski kierowca. Był on młodym utalentowanym zawodnikiem i jedynym czarnoskórym w całej stawce. Gdy wszedł na podium i został mu wręczony puchar, czułam ogromną dumę. Jego zwycięstwa stały się dla mnie inspiracją. Pamiętam jak wtedy postanowiłam, że za kilka lat chce być na tym samym miejscu. Wyobraziłam sobie jakie to musi być wspaniałe uczucie prowadzić tak szybki bolid i wygrywać z całą resztą. Mój brat już wtedy ścigał się gokartem. Postanowiłam, że też chcę spróbować.

- Tato, tato - zaczepiłam go. - Czy następnym razem mogłabym pójść z tobą i Alexem na tor kartingowy? - spytałam.

- Jesteś pewna?

- Tak.

I właśnie w ten sposób wszystko się zaczęło. Gdy wsiadłam pierwszy raz do tamtego gokarta i poczułam prędkość, wiedziałam, że jestem we właściwym miejscu. Po kilku miesiącach zaczęłam już dorównywać czasom jakie kręcił mój brat i pozostali chłopcy, mimo że byłam najmłodsza ze wszystkich i w dodatku jedyną dziewczyną. Już wtedy musiałam się mierzyć z ich docinkami, na szczęście mój brat zawsze był obok i bronił mnie, gdy było trzeba.

- Jak blisko byłaś ze swoim bratem?

Na jego wspomnienie, moje serce od razu zabiło mocniej.

- Bardzo blisko. Zawsze był moim bohaterem i obrońcą, zawsze się wspieraliśmy. W końcu od dziecka mieliśmy to samo marzenie. Chociaż oczywiście zdarzały się nam kłótnie, jak to bywa w każdym rodzeństwem, ale one zawsze szybko mijały - wspominałam z uśmiechem na ustach.

- Dla tych którzy nie śledzili twojej wcześniejszej kariery i nie wiedzą, czy możesz opowiedzieć co się stało? - spytała dziennikarka.

Nie lubiłam o tym mówić, ale dziennikarze w kółko o to prosili, niektórzy zupełnie nie znali granicy. Najważniejsze było zrobienie jak najlepszego wywiadu, im więcej emocji mogli wzbudzić, tym lepiej.

- Mój brat świetnie sobie radził w F2, był to dopiero jego pierwszy sezon po przejściu do wyższej kategorii, a już włączył się do walki o mistrzostwo. Coraz więcej osób się nim interesowało, w padoku spekulowało się nawet o rzekomym zainteresowaniu ze strony zespołów F1. Ja dalej jeździłam w F3.

Alex i ja ścigaliśmy się w tamten weekend na torze Hungaroring na Węgrzech, była końcówka lipca, niestety cały tydzień padało i zapowiadało się, że kwalifikacje i wyścig także będą deszczowe. Nasze starty pokrywały się z kalendarzem F1, więc mogliśmy się wpierać, a był też z nami nasz tata, który towarzyszył nam na torze tak często jak tylko mógł. Sesje treningowe jak i wyścigi F3 zawsze odbywały się wcześniej, a później F2 i na końcu F1. W piątek udało się nawet pojeździć bez deszczu, niestety kolejnego dnia podczas moich kwalifikacji zaczęło już padać, przez co nie udało mi się złożyć solidnego okrążenia.

- Masz P13 - odezwał się mój inżynier przez radio.

- Cholera wybaczcie, próbowałam. - Byłam na siebie wściekła.

- W porządku, następnym razem będzie lepiej. Wracaj do boksu.

- Przyjęłam. 

Gdy zjechałam do alei serwisowej, mechanicy wciągnęli moje auto do boksu. Mój tata już tam czekał, cały czas śledząc moje poczynania z garażu.

- Kompletnie zawaliłam, zaliczyłam uślizg na pierwszym pomiarowym okrążeniu, a później warunki już się tylko pogarszały - narzekałam do mojego ojca.

- Siostra co tak słabo? - spytał Alex, klepiąc mnie po plecach.

- Nie mój dzień. Zawaliłam pierwsze okrążenie, a później było tylko gorzej. Szkoda gadać.

- Jeszcze się odkujesz - pocieszył mnie.

Alex już był przebrany w swój kombinezon i szykował się do swojego wyjazdu. W międzyczasie kompletnie się rozpadało. Kwalifikacje F2 odbywały się już w całkowicie deszczowych warunkach. Na szczęście mój brat czuł się w deszczu jak ryba w wodzie, dopiero wtedy pokazywał, na co go stać. To była tylko kolejna świetna okazja dla niego, aby pokazać się z dobrej strony i zainteresować sobą szefów lepszych zespołów.

Gdy rozpoczęły się kwalifikacje i Alex wyjechał na tor, realizator transmisji zdecydował się pokazać nam jego całe okrążenie z kamery nad kokpitem. Miałam niepowtarzalną okazję, żeby podziwiać jego zdolności w tak trudnych warunkach. Wszyscy byli pod wrażeniem, łącznie z komentatorami transmisji i ludźmi z zespołu, którzy oglądali razem z nami transmisję z wnętrza garażu.

Najpierw długa prosta, później mocne dohamowanie do pierwszego zakrętu i kolejny długi odcinek toru po łuku, w którym jedzie się z gazem wciśniętym do podłogi, następnie kolejne ciężkie dohamowanie i zdradliwy w takich warunkach lewy zakręt z górki. Trzeba uważać, żeby nie najechać tam na krawędź toru, która jest piekielnie śliska w deszczu, a i normalnie może skutkować obróceniem bolidu. Następnie delikatne odbicie w lewo, aby lepiej złożyć się w prawy zakręt, który w miarę możliwości trzeba ściąć po tarce, kolejna prosta, trochę pod górę i ścięcie lewego zakrętu po tarce. Już w tym momencie zobaczyliśmy, że pierwszy sektor zaświecił się na fioletowo, co znaczyło, że Alex uzyskał tam najlepszy czas ze wszystkich. 

Następnie szybkie odbicie w lewo i złożenie się w prawy łuk, w którym ważna jest precyzja, znowu nie można tu wyjechać nawet minimalnie z toru bo mogłoby się to tragicznie skończyć. Wyjście lewą stroną bolidu na tarkę i następnie szykana prawo, lewo, kolejne zakręty w lewo i prawo i kolejne, znowu lewo, prawo, kawałek prostej, kolejny sektor na zielono, czyli jego osobisty najlepszy czas. Mocne hamowanie do prawego zakrętu, po tarce i prosto, odbicie w prawo i delikatnie, z wyczuciem do lewej po łuku. Ostatni zakręt prawy łuk, blisko barierki, odgradzającej wjazd do boksów, lewymi kołami po tarce i wpadnięcie na metę. Alex musiał wykazać się niewiarygodnym wyczuciem, dokładnie wiedział, gdzie mógł docisnąć, a gdzie odpuścić i ostatecznie uzyskał drugi czas. Zaczęłam skakać z radości, a mój tata mocno mnie uściskał. Byliśmy przeszczęśliwi. Cały zespół wiwatował i ściskał się nawzajem, wszyscy byli w szoku na jakie wyżyny możliwości wspiął się mój brat. 

- Musiałaś być dumna z brata. - stwierdziła dziennikarka.

- I tak było. Radził sobie naprawdę świetnie. Niestety kolejnego dnia zdarzył się ten okropny wypadek...

Byłam już po swoim wyścigu. Poszedł całkiem nieźle, udało mi się awansować na dziesiąte miejsce. Znowu padało od rana, zawodnicy jeździli na pełnych deszczówkach. Alex wystartował dobrze, ale opony ślizgały się na mokrej nawierzchni. Zawodnik z lewej strony zaliczył lepszy start i wyprzedził przed pierwszym zakrętem, a później kolejny. W końcu Alex spadł na piątą pozycję. Przez kilka okrążeń jechał za nimi, ale zawodnicy z tyłu naciskali. Już przestawało padać, a tor pomału wysychał. W końcu mój brat wyczekał dobrego momentu i zaatakował, opóźniając hamowanie do jedynki. To był  świetny manewr. Kolejny zawodnik znajdował się tuż przed nim, więc chciał iść za ciosem. Zjechał z suchej nitki toru, ale było ciasno, drugi zawodnik nie chciał odpuścić, jechali koło w koło, w końcu doszło do kontaktu ich bolidy się delikatnie dotknęły kołami. To wystarczyło. Alex momentalnie stracił panowanie nad wozem, próbował wyprostować kierownicę, ale nawierzchnia była mokra, bolid zaczął się obracać, ciągnąc za sobą drugi pojazd. Obaj pędzili po prostej z ogromną szybkością, bolidy wypadły z toru i uderzyły w barierę. Przeciążenie było ogromne. Wypadek wyglądał bardzo poważnie, na tyle poważnie, że realizatorzy nie zdecydowali się pokazywać powtórek. Wszyscy w boksie zamarliśmy, a czas jakby zwolnił, może nawet jakby na chwilę się zatrzymał. Dopiero w takich momentach przypominasz sobie boleśnie jaki to niebezpieczny sport.

Obaj kierowcy nie wysiadali ze swoich roztrzaskanych maszyn. Inżynier próbował skontaktować się z Alexem, ale on nie odpowiadał. Na torze pojawili się marszale, a po kilku minutach przyjechały służby medyczne. Wyciągnęli Alexa z bolidu i zabrali do karetki. Podobno oddychał, ale nie było z nim kontaktu. Drugi zawodnik po chwili zaćmienia wyszedł z bolidu o własnych siłach, ale też został zawieziony do centrum medycznego na badania. To była rutynowa kontrola przy tak poważnych kraksach. Dalej nic nie wiedzieliśmy. Wyścig został wstrzymany, a wszystkie bolidy wróciły do alei serwisowej. Czekaliśmy na jakieś wieści. Stan Alexa był na tyle poważny, że natychmiast zawieźli go do szpitala. 

Podobno od razu trafił na sale operacyjną, jego stan był stabilny. Z ojcem byliśmy już w drodze do szpitala, gdy nagle niewiadomo skąd Alex uległ zapaści. Lekarze reanimowali go kilkadziesiąt minut. Niestety...

Odszedł tak nagle. Nie mieliśmy nawet możliwości, żeby się z nim pożegnać. 

Gdy dotarłam z tatą do szpitala, nie mogliśmy w to uwierzyć. Słowa lekarza do mnie nie docierały. Miałam wrażenie, że to wszystko nieprawda, że Alex zaraz się obudzi i powie nam ze swoim charakterystycznym uśmiechem: „Niezłego stracha wam napędziłem, co?".

Mama przyleciała do nas tak szybko jak mogła. Noc rodzice spędzili w swoim pokoju w hotelu. Przez ścianę wciąż słyszałam szloch matki, nawet ojciec uronił łzy, natomiast ja czułam się pusta, nie mogłam nawet płakać, jakby wciąż do mnie nie dotarło, co się wydarzyło.

- A mimo to kolejnego dnia wsiadłaś do bolidu i wzięłaś udział w wyścigu?

- Tak. Każdy ma swój własny system odpornościowy, dla mnie zajęcie się tym co kocham, było najlepszą opcją, ale nie każdy to rozumiał...

Gdy wstałam z łóżka po praktycznie nieprzespanej nocy, moje oczy były podkrążone i praktycznie nie poznawałam tej osoby, którą zobaczyłam w lustrze. Mimo to jak codziennie rano ubrałam się i poszłam pobiegać, następnie wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i gdy ubierałam się już z myślą udana się na tor, zapukała do mnie mama.

- Jak się czujesz kochanie? - spytała.

Wyglądała dużo gorzej ode mnie. Wiedziałam, że to była ciężka noc dla nas wszystkich. 

- W porządku - odpowiedziałam, próbując się delikatnie uśmiechnąć.

- Gdzie się wybierasz? - spytała.

- Właśnie zbieram się na tor, jest jeszcze sporo do zrobienia przed wyścigiem.

- Chyba nie zamierzasz jechać w wyścigu? - spytała zmartwiona.

- Oczywiście, że zamierzam, nie mogę zawieść zespołu.

- Niech wystawią rezerwowego - wyraziła swoje żądanie.

- Nie mamy rezerwowego. Nie zdążą nikogo znaleźć tak szybko. Zostało kilka godzin. Z resztą już się zobowiązałam, że pojadę.

- Kochanie wszyscy by zrozumieli, gdybyś odmówiła. - Matka podeszła do mnie i chwyciła moją rękę w opiekuńczym geście. - Masz prawo na żałobę, to jak najbardziej w porządku.

- Nie potrzebuję przerwy. Serio, wszystko ze mną w porządku.

- Harry słyszałeś to? Nasza córka zamierza wziąć udział w dzisiejszym wyścigu! - oburzyła się kobieta.

Mój ojciec właśnie wszedł do pokoju. Nie wyglądał na zaskoczonego, albo przynajmniej nie dał tego po sobie poznać.

- Nic nie powiesz? - Matka żądała jakiegoś wsparcia od męża.

- Prawdę mówiąc, spodziewałem się takiej decyzji - odparł.

- Słucham?! Więc tak po prostu pozwolisz jej dalej startować?

- Wiem, że i tak jej nie przekonam. Sara jest tak samo uparta jak my razem wzięci - rzekł, patrząc na mnie z powagą.

- Nie zamierzam patrzeć na to jak narażasz własne życie!

- Mamo, wszyscy wiedzieliśmy od zawsze, że to bardzo niebezpieczny sport. Zdaję sobie doskonale sprawę co ryzykuję, ale ja nie nadaję się do niczego innego. Robię dokładnie to, co kocham, to co zawsze chciałam. To, co oboje zawsze chcieliśmy... - dodałam, myśląc o moim bracie.

Zawsze mnie fascynowało ile osób kręciło się po prostej startowej przed wyścigiem. Cała przestrzeń była zapełniona przez członków zespołów, nagle, gdy zostawała niecała minuta do startu, wszyscy znikali w mgnieniu oka. Wtedy zostajesz już sama w środku bolidu i wiesz, że od teraz wszystko zależy tylko od ciebie i od twojej maszyny. To jak dobrze wystartuje i kogo uda mi się wyprzedzić zależało przede wszystkim od błyskawicznej reakcji, która musiała być niezawodna.

Przed wyścigiem padało, dlatego na tor wyjechałam na oponach przejściowych. Startowałam z dziesiątego miejsca. Inżynier dał mi sygnał, że wyścig zaraz się rozpocznie. Obniżyłam wizjer mojego kasku i zaraz zapaliły się pierwsze czerwone światła, a później kolejne dwa i kolejne. Czas oczekiwania był dla mnie zawsze jakby wszystko dookoła nagle się zatrzymało. Skupiałam się wtedy tylko na tych czerwonych punktach przed sobą. Nagle światła zgasły, a ja błyskawicznie spuściłam sprzęgło i ruszyłam do przodu. Opony przez ułamek sekundy się ślizgały, aż w końcu złapałam przyczepność. I zaczął się wyścig. Już w pierwszym zakręcie doszło do kolizji. Nie widziałam jak to się stało i kto zawinił. Jedyne, co widziałam przed sobą to dwa bolidy zczepione kołami. Musiałam je szybko wyminąć. Zrobiło się straszne zamieszanie. Zawodnicy ratowali się jak tylko mogli, próbując ominąć stłuczkę. Kilku z nich nie zdołało, a to spowodowało tylko jeszcze większe zamieszanie. Wtedy czułam jakby świat dookoła zwolnił, choć tak naprawdę moja reakcja musiała być błyskawiczna. Sama nie wiem jakim cudem udało mi się uniknąć całego zdarzenia, ale się udało.

- Świetna robota. Jesteś na P3 - usłyszałam w słuchawkach głos mojego inżyniera.

- Przyjęłam - rzekłam, w pełni koncentrując się na torze i zawodniku przede mną.

- Czerwona flaga - zakomunikował po chwili. - Wracaj powoli.

- Robi się.

Nie lubiłam czerwonych flag. Przerwanie wyścigu równało się długiemu oczekiwaniu i utracie skupienia. To nie było dobre dla nikogo, ale wiedziałam, że w tym całym karambolu ucierpiało kilku zawodników i musieli teraz usunąć wszystkie niesprawne auta i oczyścić tor z odłamków. Na tablicy wyników mogłam obejrzeć powtórkę z całego zajścia. Wyglądało na to, że trzech zawodników zostało wyeliminowanych, a lider wyścigu uszkodził skrzydło i spadł na sam koniec stawki. To była dla mnie idealna szansa, żeby pokazać na co mnie stać.

Po wznowieniu wyścigu czekał nas ponowny start z pól startowych. Start z drugiego rzędu, tuż za liderem, był miłą odmianą. Tym razem wystartowałam nawet lepiej niż za pierwszym razem, ale na zakręcie było ciasno i nie chciałam ryzykować kolejnej żółtej flagi. Zachowałam rozwagę i utrzymałam swoje miejsce. Wiedziałam, że wyścig jest jeszcze długi i będę miała szansę.

Po stłuczce stawka była bardzo wymieszana. Tor coraz bardziej przesychał, to był idealny czas na zmianę opon na slicki. Zjechałam do boksu i moja ekipa ponownie spisała się wyśmienicie. Byłam pewna, że pobiliśmy nasz osobisty rekord w zmianie opon. Poszło im na tyle dobrze, że wyjechałam przed moim rywalem.

- Jesteś na P2 - poinformował mnie inżynier.

- Świetnie. - Ucieszyłam się.

- Ciśnij do przodu, zbliżasz się do pierwszego kierowcy.

- Był już na zmianie opon?

- Jeszcze nie. Pewnie zjedzie na tym kółku, masz szansę.

Dałam z siebie wszystko, ale nasza różnica czasowa okazała się zbyt wielka, żebym mogła ją tak szybko zniwelować. Ostatecznie bolid wyjechał z boksu chwilę przede mną i miał świeższe, ale za to nierozgrzane opony. Wiedziałam, że nie mogę się poddać, czekała nas walka na torze i bardzo dobrze. Kibice to kochali, ja także.

- Ile okrążeń do końca? - spytałam.

- Dziewięć. Naciskaj na niego.

- Przyjęłam.

Robiłam co mogłam, naciskałam na niego, nie pozostawiając mu oddechu, ale brakowało mi tępa, żeby wyprzedzić.

- Tak trzymaj. Nie odpuszczaj. Opony wciąż są w dobrym stanie - motywował mnie inżynier.

Szczęście ponownie mi dopisało. Na dohamowaniu do jedynki mój rywal popełnił błąd i zblokował koła. To była moja okazja. Opóźniłam swoje hamowanie i agresywnie wjechałam w zakręt, stawiając wszystko na jedną kartę. 

- Świetna robota. Jeszcze trzy kółka. Dasz radę.

Próbował jeszcze kontratakować, ale udało mi się skutecznie zablokować jego atak. W kolejnych zakrętach jechałam w pełnym skupieniu, dając z siebie sto pięćdziesiąt procent i udało mi się odjechać na tyle, że nie musiałam się już obawiać. Spokojnie dojechałam do mety, widząc już członków mojej ekipy którzy wiwatowali mi za siatką. Gdy zobaczyłam flagę w czarno-białą szachownicę, poczułam ogromną ulgę. Czasami w świecie wyścigów wystarczył jeden doskonały występ, aby cię zauważono i myślę, że to był właśnie ten przełomowy moment dla mnie.

- Świetnie dziewczyno. Masz P1! - usłyszałam radosny głos w słuchawkach.

- Dziękuję wam, świetna robota. Cały zespół spisał się znakomicie - podziękowałam im od razu.

Dalej do mnie to nie docierało. Dopiero gdy dojechałam do pit lane i ustawiłam swój bolid na pierwszym miejscu, zeszły ze mnie wszystkie emocje, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- To dla Alexa - powiedziałam tylko. Nie byłam w stanie wydusić z siebie nic więcej.

- Jak dałaś radę tego dokonać po takim przeżyciu? 

- Ja i Alex oboje marzyliśmy o F1 równie mocno, teraz gdy jego już nie ma, moja motywacja jest nawet większa. Robię to dla nas obojga i każde zwycięstwo jakie zdobędę zadedykuję właśnie jemu. 

- A co na to twoi rodzice? Nie próbowali wybić ci tego z głowy?

- Moi rodzice musieli to zaakceptować. Oczywiście, że się o mnie martwią, zawsze tak było i zawsze będzie, ale dobrze wiedzą, że nic mnie nie powstrzyma. Jestem zbyt uparta, żeby się poddać. Chce wszystkim udowodnić, na co mnie stać. Pokazać niedowiarkom, że nie jestem w niczym gorsza od pozostałych kierowców. Umiem walczyć tak samo zaciekle i trenować równie ciężko. Jedyne czego mi trzeba to mocny bolid i wspaniały zespół, z którym będę w stanie walczyć o zwycięstwa. Wierzę, że mogę to osiągnąć z teamem McLarena. Marzyłam o jeździe dla nich od dziecka i zrobię wszystko co w mojej mocy, aby nie zmarnować danej mi szansy.

- W takim razie życzę ci dużo sukcesów i mam nadzieję, że gdy znów się spotkamy, będę już mogła nazwać cię mistrzynią.

- Dziękuję. Oby tak było.

___________

Jeśli podobała Ci się moja praca, proszę pamiętaj o gwiazdce i komentarzu, bo to ogromna nagroda i motywacja dla każdego autora ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro