2. Julieta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdybym mogła cofnąć czas i mieć jakikolwiek wpływ, to chciałbym urodzić się chłopcem, życie byłoby znacznie łatwiejsze. Właśnie mój brat uświadomił mi, że za kilka miesięcy wychodzę za mąż. Czuję się jakby ktoś uderzył mnie mocno w twarz, przywołując tym samym do porządku.
Miałam dopiero dziewiętnaście lat, chciałam poznawać świat i chociaż przez chwile sama o sobie decydować. Ale niestety nie nacieszyłam się swoją młodością zbyt długo, od małego wpajano mi, że kiedy tylko osiągnę dorosłość zostanę wydana za mąż za jakiegoś wysoko postawionego członka kartelu. Pech chciał, ze stało się to szybciej niż myślałam. Miałam tylko nadzieję, iż mój przyszły mąż będzie młodym mężczyzną, ale niestety znając wspólników mojego brata to było jak marzenie ściętej głowy. Sami starsi faceci po pięćdziesiątce, obleśni, wulgarni i ohydni. Jak tylko przychodzili do naszego domu, zawsze ślinili się na mój widok co doprowadzało mnie do obrzydzenia, ale mój brat nic sobie z tego nie robił. Czasem miałam wrażenie, że traktował mnie jak powietrze. Nie obchodziłam go, był wobec mnie zimny, a kiedy tylko próbowałam się buntować, podnosił na mnie rękę, pokazując, że to on jest tu najważniejszy i mam go słuchać. Ovidio nie był taki, przed śmiercią naszych rodziców zawsze mnie wspierał i okazywał miłość. Kiedy nagle musiał zająć miejsce ojca, zmienił się nie do poznania.

Stałam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie, w myślach miałam tylko ostatnie słowa mojego brata: „zostaniesz żoną Manuela Ariasa".  Serce waliło mi jak oszalałe, bałam się tego okropnie. Czesałam swoje długie, ciemne włosy, a z moich oczu spadały pojedyncze łzy. Nie jestem gotowa na bycie żoną jakiegoś podstarzałego zboczeńca. Zza myślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a do pokoju weszła moja najbliższa przyjaciółka - Ana.

- Co to za łzy? - zapytała zaskoczona

- Ovidio powiedział mi dzisiaj, że... że mam poślubić jakiegoś starego mafioso - rozpłakałam się na dobre, Ana odrazu wtuliła mnie w swoje ramiona i głaskając po głowie, próbowała pocieszać:

- Spokojnie kochana, opowiedz mi wszystko. Na pewno znajdziemy jakieś wyjście.

- Ana nie ma żadnego wyjścia. Wiesz dobrze jakie panują u nas zasady, ja nie mam nic do gadania. - siorbałam patrząc w jej oczy

- Nie poddawaj się, jeśli chcesz zorganizuję coś szybko i uciekniemy razem. - jej słowa sprawiły, że przez chwile na mojej twarzy zagościł uśmiech, rozśmieszyła mnie tym. Oboje dobrze wiedziałyśmy, że to nic nie zmieni, ale liczył się każdy pomysł. 

- Ana obiecaj mi coś, proszę - złapałam ją mocno za dłoń i przełykając głośno ślinę, kontynuowałam: - w weekend odbędzie się przyjęcie, na którym pojawi się ten cały Manuel wraz z rodziną, chcę byś była wtedy ze mną. Dodasz mi otuchy i będziesz moim wsparciem, wtedy jakoś może to przeżyję.

- Oczywiście kochana, nigdy bym cię z tym sama nie zostawiła. - uśmiechnęła się do mnie i założyła moje włosy za ucho. - sprawdzałaś go w internecie? - nagle wypaliła

- Kogo? - nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi

- Ja pierdole Julieta myśl. Od razu widać, że ta rewelacja od brata odebrała ci resztki rozumu. Pytam czy sprawdzałaś swojego przyszłego męża w internecie. Może nie jest takim starym capem jak mówisz. - śmiała się i biorąc mojego laptopa w ręce, wpisała w wyszukiwarkę: Manuel Arias. - Ja pierdole! - krzyknęła, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia

- Powtarzasz się Ana.

- Widzisz to?! Mam pomysł! Jeśli dalej chcesz zostać singielką, chętnie zajmę twoje miejsce. - śliniła się patrząc na jego zdjęcia. Fakt, był bardzo przystojny, ciemne włosy i oczy, lekki zarost oraz na każdym zdjęciu nienagannie dobra stylizacja. Widać, że zna się na modzie, bo jak na gangstera przystało nie chodził tylko i wyłącznie w ciemnych i stonowanych kolorach, ale potrafił wyróżnić się i zaszaleć.

- Ana, zanim zaczniesz piszczeć z zachwytu, przypominam ci, że to tylko zdjęcia, a na nich nawet ty wyglądasz obłędnie - zaczęłam się śmiać, na co ona z obrażoną miną zamknęła ostentacyjnie laptopa.

- To nie było śmieszne. - próbowała utrzymać powagę, ale wiedziałam że dłużej już nie wytrzyma, zaczęłyśmy się śmiać na głos. Cieszyłam się, że mam u boku kogoś takiego, darzyłam ją wielkim zaufaniem i kochałam jak siostrę. Po chwili złapała mnie mocno za ramiona i z poważną miną, zapytała:

- A noc poślubna? - zamurowało mnie

- Że co?! - wykrzyczałam

- No ty już dobrze wiesz co. Masz mi wszystko opowiedzieć, ze szczegółami - puściła mi oczko, śmiejąc się pod nosem, a ja w tym momencie odjechałam myślami gdzieś daleko.

Boże! W ogóle tego do siebie nie dopuszczałam. Byłam jeszcze dziewicą i seks w dodatku z obcym mężczyzną przerażał mnie jeszcze bardziej. Dłonie zaczęły mi się pocić, co od razu zauważyła Ana. 

- Juli, co z tobą? Zbladłaś.

- Ja tego nigdy nie robiłam, Ana. Teraz boję się jeszcze bardziej. Nie dość, że przeraża mnie sam fakt iż wyjdę za mąż za obcego mi człowieka to jeszcze mam oddać mu coś, co należy wyłącznie do mnie.

- Spokojnie kochana, masz jeszcze trochę czasu. Może do waszej nocy poślubnej zakochacie się w sobie i oddasz mu się z największa przyjemnością. - próbowała mnie pocieszać, ale wcale nie poprawiała mi tym humoru.

Kolejne dni wyglądały tak samo, chociaż wydawało mi się, że czas zaczął biec coraz szybciej. Z bratem miałam sporadyczny kontakt, bo ciągle załatwiał swoje interesy, więc każdą wolną chwilę spędzałam z Aną szukając odpowiedniej kreacji na sobotnią imprezę. Odwiedzając kolejny sklep, w końcu wybrałam tą jedyną - srebrną w cekiny na cieniutkich ramiączkach. Będzie idealna! Wypiłyśmy jeszcze w kawiarni karmelowe latte i wróciłyśmy każda do swojego domu. Mój brat czekał już na mnie z posępną miną w salonie.

- Nareszcie jesteś! - wstał i podszedł do mnie zdenerwowany

- Byłam na zakupach z Aną. Coś się stało?

- Nie odbierasz telefonów! Nie lubię jak jesteś nieposłuszna! - krzyczał na mnie, a ja nie miałam pojęcia o co mu chodzi

- Rozładował się, możesz mi powiedzieć o co ci chodzi Ovidio? - pytałam krzyżując przedramiona na piersiach

- Dogadałem się z Manuelem i po przyjęciu pojedziesz do niego na dwa tygodnie, chce się lepiej z tobą poznać. - w tej chwili poczułam jak spada mi na głowę sto kilogramów czegoś naprawdę ciężkiego.

- Co? - wymamrotałam, wracając powoli do siebie.

- Nie będę się powtarzał. Idź na górę i spakuj się! - złapał mnie za ramię i pchnął w stronę schodów.

W jednej chwili rzuciłam się w stronę sypialni i biegłam przez korytarz. Byłam załamana! Jutro po przyjęciu zostanę niewolnikiem jakiegoś chorego Kolumbijczyka. Wskoczyłam na łóżko i przykrywając się kołdrą zaczęłam rzewnie płakać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro