Feralna Fotka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peter zmierzał w stronę najpopularniejszej, norweskiej kręgielni. W plecaku miał kilka rzeczy, którymi chciał skompromitować młodszego brata.Emocje targały jego ciałem. Jak najszybciej chciał być na miejscu.Jak przystało na najlepszą krengielnie nie ominęła go kontrola. Rozumiał żeby sprawdzać dowód Cene ,ale jego. No ,ale dobra. Gdy był już w środku szukał swojego brata. Nie było to trudne. Stał z gronem dziewczyn i właśnie popisywał się jak dobrze umie grać w krengle. Chodź szczerze mówiąc nic nie musiał robić i tak dziewczyny jadły mu z ręki. Zwykłe hotki.Nie zwlekając, podszedł bliżej grupki dziewczyn. Chciał przecisnąć się do brata, ale gdy go zobaczyły od razu rzuciły się na niego. Biedny Peter nie wiedział jak uwolnić się od stada dzikich zwierząt jakimy były pseudo faneczki Domena.Dziewczyny nie dawały za wygrane i wciąż zachwycały się tym razem Peterem. Może Domenowi się to podobało ,ale nie jemu. Przyszedł tu w innym celu i miał zamiar spełnić swoje obietnice daną Cene. Miał zemścić się na Domenie.Zrzucił z siebie plecak, po czym krzyknął:
- To co dziewczynki, chcecie zobaczyć coś ciekawego?!
W sali słychać było tylko jeden, wielki pisk. Rodziny, które przyszły z dziećmi spędzić miło czas, tylko przywracały oczami.Peter ostrożnie chwycił za zamek i pociągnął go.Plecak był wypełniony po brzegi.Domen nic nie świadomy również podszedł do plecaka i tu popełnił błąd. Hotki zdążyły już się dorwać do kompromitujących zdjęć chłopaka. Najgorsze było chyba jedno ze zdjęć z imprezy gdzie podjął się wyzwania i przelizał się z jakimś chłopakiem. Nie dziwi więc ,że ta fotografia zrobiła największą furorę. No ,ale jeśli myślicie ,że to koniec zemsty Petera to się mylicie. Bo nie kto inny właśnie przyprowadził chłopaka z feralnego zdjęcia.Domen stał zmieszany, nie wiedział co powiedzieć. W tłumie hotek można było usłyszeć szepty typu: shippuje ich, gorzko!, on jest kurwa mój.
Chłopak podszedł do Domena, nachylil się w jego stronę. Młody Prevc czuł się nieswojo. Bardzo chciał to zrobić, lecz nie mógł. Przecież nie może uczyć hotek bicia. Po chwili namysłu wziął mocny zamach ręką  trafił towarzysza Petera prosto w zęby.
On jednak nic sobie z tego nie zrobił i nadal droczył się z chłopakiem. Peter ledwo wytrzymał ,żeby nie wybuchnąć śmiechem ,ale stwierdził że lepiej już to przerwać. Niewiadomo czy jakaś hotka nie zacznie nagrywać.Wyrwał wszystkim zdjęcia schował je do swojego plecaka i jak gdyby nigdy nic zawołał chłopaka i wyszedł zostawiając zdziwionego Domena i plotkujące hotki.Przed kręgielnia zapłacił "kochankowi" Domena i czym prędzej pobiegł do hotelu, aby zdać Cene relację z całego wydarzenia. W głębi serca miał nadzieję, że jego plan przyniósł oczekiwane skutki.Będąc przed hotelowym pokojem zobaczył kłęby dymy wydostające się spod drzwi. Pomyślał tylko o jednym. Kopnął drzwi i w tej samej chwili wrzasnął na całe piętro:
- Cene, coś ty narobił!
Młodszego brata nie było w pokoju, a żelazko leżało na starcie ciuchów. Co lepsze było podłączone do prądu i nagrzane do maksymalnego stopnia. Chłopak powoli zaczynał tracić nadzieję.Po chwili jednak Cene również pojawił się w pokoju.  Peter bez tracenia czasu wymierzył w niego wkurzone spojrzenie i zaczął kłótnie.
- Coś ty narobił Cene ?
- To nie moja wina przecież ty miałeś prasować nie ja.
- Dobra dobra sprzątamy to bo jeszcze nam będą kazali odszkodowanie płacić.
- Racja a jak tam z Domenem?
- Mój plan poszedł jak planowałem ale niewiem czy będzie miał takie skutki jak chcieliśmy.Nagle do drzwi zapukał nie kto inny jak Domen. Stał w towarzystwie Markusa Eisenbichlera, gdy Pero zobaczył ich razem to od razu pobladł. Nie spodziwał się, że Niemiec zawita tak szybko.
- Peter, co to wszystko ma znaczyć?! - Najmłodszy ze skocznego rodu Prevc nie wytrzymał i wykrzyczał to prosto w twarz starszego brata.Markus stał tylko w progu i nie powstrzymywał się od złośliwego śmiechu. Czuł, że Słoweńcy nie dadzą rady i wygra zakład. Pozostało mu jeszcze kilka dni oczekiwań, bo konkursy w Norwegii niedługo się skończą.
- Domen nie trzyj się !! A tobie Markus co tak do śmiechu nie masz co robić ? Idź z stąd.
- Okej już idę nie mam co tutaj w końcu robić bo patrząc na was to ten zakład mam już wygrany.
- Nie bądź taki pewny.
Niemiec jednak się nie przejął i wyszedł. Bracią została już tylko poważna rozmowa ale o tym w następnym odcinku. Czas zajżeć do naszego producenta Milki Andreasa Wellingera.Andreas siedział przed komputerem. Ślepo wpatrywał się w świecący ekran. Był pochłonięty pracą nad nowym, oryginalnym smakiem Milki. Chciał pokonać Maćka Kota i Piotrka Żyłę w nadchdzącym konkursie na najlepszy smak roku. Wiedział, że chłopaki to dla niego spora konkurencja, dużo słyszał o ich paprykowych wyrobach. Nie pozostało mu nic innego jak tylko śledzić ich poczynania. Musiał tylko przekupić któregoś skoczka z kadry polskiej lub co gorsze uwieść partnerkę Kota lub żonę Piotrka. Wolał jednak spróbować działać planem numer 1, nie chciał bowiem niszczyć tak udanych związków. W tym był akurat sprawiedliwy, cenił wierność.Zbliżała się pierwsza w nocy i był pewny że już nic nie wymyśli więc szybko umył się i poszedł spać. Niestety gdzieś koło piątej rano ktoś do niego zadzwonił budząc go z snu z krówką Milką w roli głównej.Byli to ludzie z komisji konkursowej. Obwieścili mu ,że konkurs odbędzie się tydzień wcześniej.
Kiedy to usłyszał o mało co nie zszedł na zawał. Postanowił jak najszybciej działać. Miał szczęście, że wszystkie kadry mieszkają w tym samym hotelu.Wystarczyło  wybrać tylko swojego szpiega w polskiej kadrze. Odrazu na starcie odrzucił wiadomo Żyłę i Kota. Kamil też nie pasował był zbyt honorowy.Postanowił więc że znajdzie kogoś kto nie jest kluczowo z nimi powiązany ale może się czegoś podstępem dowiedzieć. Najpierw poszedł do Pawła Wąska niestety on nie chciał się w to  mieszać. Następnie zawitał do Jakuba Wolnego, który chwilę się wachał, ale po chwili odmówił współpracy.Kolejną ofiarą był Aleksander Zniszczoł, bo kiedy mijał Kubackiego, wolał nie ryzykować. Zniszczoł jak dwóch pierwszych także odmówił. Andreas tracił nadzieję, lecz nagle z pewnego pokoju wyszedł Dominik Kastelik...To była jego ostatnia deska ratunku. Kastelik był jeszcze gówniarzem, więc liczył na spokojne wykorzystanie go.
⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷⛷
Mamy nadzieję ,że książka się wam podoba. Jeśli macie jakieś szczególne życzenia co do rozdziałów możecie pisać ,albo w wiadomości prywatnej ,albo w komentarzach pod tym rozdziałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro