Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zszedłem po schodach w dół.

Schody ciągnęły się strasznie długo a gdy się w końcu skończyły, zaczął się piekielnie długi korytarz.

Po godzinie marszu, doszedłem do sporych, obitych blachą drzwi.

Spróbowałem zameldować moje znalezisko Abbermanowi, ale nie było zasięgu.

SUPER

Postanowiłem otworzyć drzwi.
Musiałem przyłożyć dużo siły a i tak ruszały się ciężko na zawiasach.

Uderzył mnie jasny blask.
Musiałem odczekać kilka sekund.

Zobaczyłem wielki pokój - wysoki na 20 metrów, szeroki na 10.

Pod przeciwległą ścianą ujrzałem jakiś portal z wyrzeźbionymi hieroglifmi.
To od niego bił oślepiający blask.

Wyjąłem krótkofalówkę.
Był nikły, ale stały sygnał.

-Halo, Abberman? Idźcie do Ogrodu, jest tam szopa...

Nagle coś wyrwało mi radio z ręki i cisnęło nim o ziemię.
Odwróciłem się, zasłaniając oczy.

-No no no... Brawo! Udało ci się... Byłem ciekaw, kiedy tu dotrzesz...-mówił Eliot.

Zmienił się. Twarz mu zarosła, miał podkrążone oczy i chodził o kuli.

-Długo tu się ukrywasz?-spytałem.

-Od pół roku, kiedy znalazłem to miejsce. Ale przecież obiecałem ci powiedzieć całą historię...
Wszystko od początku...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro