Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nazajutrz pojechałem do szpitala przesłuchać świadka, Johna Harrisa.

-Jak się czuje John? - Sptytałem lekarza.

-Już dobrze, może pan z nim porozmawiać. Mam coś dla pana. -Pokazał mi jakiś błyszczący medal. Była to odznaka policyjna z wydrapanym na niej znakiem zapytania.

-To od Harrisa. Ktoś rozciął mu brzuch i wpakował mu to siłą. Prawie dostał zakażenia.

Przyjrzałem się odznace. Była srebrna, na rewersie miała podpis: Departament Policji w Moulton. Nazwiska nie było.

-Dobra, idę pogadać z Johnem.

Harris leżał podpięty do specjalistycznej aparatury. Został pozszywany, ale musiał odpocząć.

Miał przetłuszczone, czarne włosy i podkrąrzone oczy

-Witaj, John. Jestem Mark Harper, z policji. Chciałbym ci zadać kilka pytań.

-Pan pyta. -Odparł beznamiętnie.

-Widział pan napastnika? I co się stało? Jak do tego doszło?

-Miał maskę, zrobioną z prawdziwej, ludzkiej czaszki, nosił czarny płaszcz i miał brzytwę. Pukał do drzwi. Twierdził, że ma dla mnie paczkę...

-Co się stało potem?

Wszedł i ruszył do razu w kierunku Teresy, mojej żony. Zadźgał ją i zmasakrował. Potem ogłuszył mnie i zadzwonił na policję. Straciłem przytomność...

-I obudził się pan na intensywnej terapii... -Dokończyłem.

Pokazałem mu odznakę policyjną.

-Poznaje pan to?

-To odznaka policyjna z Moulton. Byłem tam dwa lata temu.

-Została wyjęta z pańskiego brzucha i...

Nie zdołałem więcej powiedzieć. Harris zemdlał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro