Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To był niespokojny dzień. Już pogoda sugerowała, że coś się wydarzy.

Deszcz, wiatr i ciemność. Dobra pogoda dla złych duchów...

Po sprawie z Harrisem wszczęto protokół na moją niekorzyść.
Że nic nie zrobiłem i zamiotłem wszystko pod dywan...

Czułem, że moje dni w komendzie są policzone na palcach jednej ręki.

Wracałem z żoną i córką ze szpitala.

Statystyki nie były dobre.

Martha miała zaawansowanego raka... Musiała dostawać drogie leki, na które było coraz mniej pieniędzy.

Kiedy jechałem zaprzątnięty myślami, nie zobaczyłem rozpędzinego tira.

Resztę łatwo przewidzieć.

Sandra, moja żona wylądowała w stanie krytycznym a ja złamałem rękę. Martha miała w głowę wbity odłamek szkła. Mówili, że będą operować.

Do tego spowodowanie wypadku... Tego dnia ubyło mi dużo kasy z konta.

Wyszedłem przed szpital, aby pozbierać myśli. Zapaliłem papierosa.

Nagle koło mnie pojawił się jakiś człowiek.

-Witam, panie Harper. Masz kłopoty?

-Co... -Spytałem zaskoczony, po widziałem tego gościa po raz pierwszy w życiu.

-Spokojnie, znam cię, ale ty nie znasz mnie. Jestem Dustin Trembley... Jeśli masz problem finansowy, zadzwoń... Dostaniesz jakąś pracę... -Mrugnął do mnie.

-To legalne...? -Spytałem z powątpiewaniem

-Tonący brzytwy się chwyta... Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.

To powiedziawszy ulotnił się w ciemną, zamgloną uliczję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro