Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Jaki jest plan? -Spytał Micheal.

-Mamy odbić jednego z naszych ludzi, Herberta Petersona. Siedzi w areszcie, na komendzie. Mark zna to miejsce jak własną kieszeń, poprowadzi nas. -Powiedział Trembley.

-Dobra. Za co siedzi ten wasz kumpel?

-Narkotyki i dziwki. Ma na to monopol w całym mieście. Jeśli go nie odzyskamy, cały nasz rynek na tym polu upadnie.

-Musimy ruszyć w dzień. Nocą komenda jest lepiej strzeżona.

-Zdamy się na ciebie.

W południe podjechaliśmy pod gmach komendy miasta Gradience.

Załorzyliśmy kominiarki i dobraliśmy broń. Ja wziąłem okutą pałkę, nie chcąc zrobić krzywdy żadnemu z byłych współpracowników.

Sam i Sebastian wyważyli drzwi, a Morgan rzucił granat dymny.

Micheal i Dustin weszli pierwsi strszlając ostrzegawczo, ruszyłem za nimi.

-Mark, my ich tu przytrzymamy chwilę, rozeznaj się w sytuacji. -Powiedział Dustin.

Poszedłem wolno korytarzem. Nagle zza winkla złapał mnie jeden funkcjonariusz, powalił mnie i zdjął maskę.

-Mark?! -Nie mógł wyjść ze zdumienia, ale wtedy jego głowa rozbryzgała się na moich okularach.

Dustin przeładował strzelbę.

-No?! Rusz się!

Pobiegliśmy do aresztu. Tylko jedna cela była zajęta.

-Dzięki, że po mnie przyszliście. -Powiedział Herbert.

-Swoich nie zostawiamy. -Odparł Trembley. -To nowy członek, Mark.

-Hej. -Przywitałem się.

Wszyscy ruszyliśmy do recepcji.

Mike i Sebastan pilnowali gliniarzy, a Sam siedział w aucie z włączonym silnikiem.

Wszyscy pobiegliśmy do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon do Muzeum Techniki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro