2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wysiadłem z pociągu. Natychmiast ogarnął mnie chłód i ponura atmosfera tego miejsca, jakim jest dolina Moulton.

Był wrzesień 2017 roku. Ostatnio moja stopa stała w tym miejscu w 2007 roku... Wszystkie wspomnienia wróciły jak burza.

Do miasta podjechałem taksówką. Nic się nie zmnieniło, poza wybudowaniem nowej wieży kościelnej. Wszedłem do gmachu komisariatu i dostrzegłem komisarza Abbermana.

Czas odcisnął na nim swoje pętno: resztki siwych włosów pokrywały skronie, podkrążone, zmęczone oczy i sieć zmarszczek.

-Harper?! Człowieku, jak ja ciebie dawno nie widziałem, Cholera..! Przyjechałeś w sprawie tych masowych porwań? Kto cię informował...

- Stary znajomy, Hollow, Rudy Barman albo Kapłan Cthulhu, tak się tytułuje... W każdym razie od niego się wszystkiego dowiedziałem. Może pogadamy w bardziej ustronnym miejscu?

-Tak, jasne... Chodźmy do gabinetu, przy okazji łykniemy coś mocniejszego...

Usiadłem na krześle przed biurkiem, podczas gdy komemdant wyjął flaszkę "czegoś mocniejszego".

-No, to za stare czasy, gdy martwiłem się sektą z bagien... -Powiedział.

-Za czasy, gdy byłem w gangu, który okazał się być tą sektą z bagien... - Zaśmiałem się. -A pamiętasz, jak rozwaliłem Eliotowi nogę? Szkoda, że nie widziałeś jego miny... No, dobra, pośmialiśmy się, ale przejdźmy do interesów... Kiedy zaczęły się zaginięcia?

-Tak szczerze, to sam nie wiem... Chyba kaznodzieja Frey był pierwszy, jakiś miesiąc temu. Wysłaliśmy ekipę poszukiwawczą, jednak nic nie znaleźli... Przeszukaliśmy też mieszkanie Freya, żadnych śladów. Potem już poszło... Od tego czasu zniknęły dwadzieścia trzy osoby. Monitoring jest w całym mieście, jednak to nie wystarcza, na miłość boską, ci ludzie nie mogli sobie od tak odejść! Musieli zostawić jakiś ślad... Mieszkańcy są przerażeni, zamykają się w domach, nawet cholerny uniwersytet zawiesił działalność do czasu zakończenia sprawy, na której zakończenie się nie zanosi...

-Nie było innych detektywów, policji stanowej?

-Detektywi amatorzy, nie wiedzą co to prawdziwa robota, nie to co ty... Przychodzili i odchodzili, kiedy zobaczyli z czym mają do czynienia.

- Z czym?

-Właśnie nikt nie wie! Co do policji stanowej, to po twoim wyjeździe w 2006 był jeden w innej sprawie, ale skończył z dziurami po kulach i rozjechał go pociąg... To chyba ich trochę zniechęciło do Moulton. Pozatym wymogłem na gubernatorze, że sami się tym zajmiemy, to nasze miasto!

-A jednak...

-Właśnie. Jesteśmy w dupie, krótko mówiąc, jednak dzięki tobie, mam trop. Hollow. Zadzwonił do ciebie. Resztki jego informatorów ciągle czają się w mroku, możliwe, że ma większe rozeznanie w całej sprawie, niż ja. Pojedź z nim pogadać, może to coś da.

-Dobra. Do zobaczenia, będę cię informował na bieżąco.

Po pożegnaniu pojechałem do motelu rozpakować walizki. Do Eliota postanowiłem pójść wieczorem, a tymczasem poszedłem na drzemkę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro