5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstałem o ósmej trzydzieści, wziąłem prysznic i zjadłem śniadanie. Padał deszcz. Założyłem beżowy płaszcz, kaptur i wezwałem taksówkę, która zawiozła mnie do Moulton Asylum. Kiedy stanąłem w drzwiach gabinetu Stuarta, ten dał znak ochroniarzowi. Po chwili wszystko było gotowe.

O dziewiątej dwadzieścia wymaszerowaliśmy z Eliotem i czteroosobową obstawą uzbrojonych funkcjonariuszy. Prowadził Eliot. Miał na sobie powycierane dresowe spodnie i podartą ciemno-szarą marynarkę. Deszcz nieco zelżał, więc podróż była przyjemniejsza. Szliśmy na południe, przez podmokły las.

-Na pewno wiesz, gdzie idziemy?

-Tak. Mam imformatorów wszędzie, musimy dojść na bagno. Potem... Potem zobaczysz. - Odparł Hollow i ruszył przez błoto, a ja z obstawą za nim.

Po około godzinie dotarliśmy do ruin ogrodu botanicznego. Już dekadę temu to miejsce robiło wrażenie post apokalipsy, ale teraz... Wszystko było zarośnięte, zbutwiałe i zardzewiałe. Jedynym elememtem, który jako tako się ostał, był kamienny obelisk przytargany przez sektę.

-To tutaj? - Zapytałem.

-Ta... Mam pytanie. Masz broń, Mark?

-Nie potrzebuję. Mamy obstawę.

-Dobrze. - Mruknął Eliot, po czym wyciągnął z kieszeni rewolwer i nim policjanci zdołali wykonać jakiś ruch, leżeli z dziurami w głowach. - Spokojnie, ciebie nie zabiję. W końcu musisz rozwiązać tę sprawę, a ja chcę Ci pomóc. Obstawą tylko mnie ograniczała. Tam, gdzie cię zabieram, nie może być świadków innych niż my.

-A gdzie mnie zabierasz?

-Do Black Abby Manor. Tak, wiem, zapadła się przez podmywanie gleby przez wodę z jeziora, nie ty jeden łyknąłeś tę bajkę. Ale to nieprawda. Miesiąc temu latały tędy rządowe helikoptery. RZĄDOWE! Rozumiesz?! Nie ważne, zrozumiesz... No, teraz się ruszaj. Mamy spory kawałek do przejścia...

Po kolejnej godzinie marszu przez las dotarliśmy nad jezioro Black, jednak nie było tam żadnej posiadłości.

-Jak mówiłem, domu tu nie ma, bo go rządowi wyburzyli. Ale... Było coś pod domem. W latach osiemdziesiątych. Może i byłem wtedy małym gnojem, ale jedno zapamiętałem: tu nic nie jest naturalne. Po nocach moich uszu dobiegały wrzaski, widziałem błyski, zachwiania grawitacji oraz problemy w elektrowni... To nie było naturalne. Oj nie! Sprowadzono tu mózgowców, coś tu stworzyli. Testowali to. Minęło trzydzieści lat, i powrócili. Nie wiem po co, nie chcę wiedzieć! Ale wrócili... Imformatorzy mówili, że jeździły tędy ciężarówki wojskowe, wywozili ludzi z miasta i pakowali tam, na wzgórzu. Pewnie tam się chowają, w jakimś schronie z tą swoją bronią... Więc... Doprowadziłem cię, czy w zamian dostanę wolność i będę mógł odejść swoją drogą?

W odpowiedzi grzmotnąłem go w twarz, a kiedy się przewrócił, poprawiłem kopniakiem w głowę tak, że stracił przytomność. Następnie zabrałem rewolwer i przeciągnąłem ciało w krzaki.

Wszedłem na wzgórze. Gdzie niegdzie dało się zaobserwować ślady po sporej posiadłości. Były to jednak tylko ślady. Nagle potknąłem się o wystający korzeń i upadłem na ziemię, która ziemią nie była, gdyż wydała dźwięczny, metaliczny odgłos. Po chwili znalazłem zawiasy i kłódkę, którą przestrzeliłem. Moim oczom ukazał się szyb windy, jednak zamiast kabiny była drabinka. Zawachałem się.

Po chwili namysłu zszedłem w głąb ciemności.

Na dole był prawdziwy bunkier. Kiedy tylko zszedłem, ktoś mnie ogłuszył, rozbroił i złapał za ramiona. Zostałem pociągnięty w głąb laboratorium. Zobaczyłem dziwaczny podest, plątaninę kabli i dziwny promień, który migał na różne kolory. Coś niesamowitego. Tu i ówdzie kręciło się kilku naukowców w białych płaszczach i goglach ochronnych.

-Co z nim zrobić, szefie? Kręcił się po naszym terenie, miał broń... - Rozległ się głos nad moim uchem.

-Spokojnie, Vagner. Znam go, to Mark Harper. Wiem też, co tu robi. Coś czuję, że się dogadamy. Zostaw go i sprawdź, co z Hollowem. Przypilnuj go. Ja tymczasem pogadam z Harperem.

Vagner opuścił bunkier.

-Kim Pan jest, co to wszystko znaczy?! - Niemalże krzyknąłem.

-Sppkojnie, zacznijmy od początku. Najpierw moja godność. Nazywam się Harold.
Harold Burke...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro