Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiele lat później...

Profeta szedł ulicami Cloudplace w drodze do pracy, przebierając szybko swymi grubymi łapami zakończonymi krótkimi, czarnymi pazurami pozwalającymi mu dobrze trzymać się kamiennego podłoża ulicy prowadzącej do miejsca wyroczni. Jak już się zorientowaliście, Profeta nie był zwykłym, przeciętnym smokiem ognia o średnim wzroście, wyprostowanej postawie, małej muskulaturze z jasno-czerwonymi łuskami przechodzących w pomarańcz na grubym, wyjątkowo krótkim jak na smoka ogonie i niebieskich oczach, był on jednym z kilku kapłanów robiącym za wyrocznię w stolicy a była to ważna funkcja, gdyż od tych właśnie smoków, zależały imiona małych smoczątek, których imiona często mówiły o przeznaczeniu lub tylko części tego. Nasz kapłan przeszedł już kawał ulicy aż doszedł do skrzyżowania dwóch ulic, już miał skręcić w prawo do miejsca, gdzie miał przeprowadzić kilka ceremonii manifestacji maggi, gdy nagle zatrzymał się, zauwazając szorstkie zachowanie smoków z domeny jasności i domeny mroku wobec siebie.
-Patrz, gdzie lezież!-powiedział sciszonym krzykiem smok, wyglądający na smoka metalu do małej smoczycy wody, która na niego przez przypadek wpadła.
-A sam sobie patrz.-odpowiedziała szorstko somczyca o maggi wody po czym oba smoki rozeszły się.
-A te społeczeństwo ciągle się nienawidzi, ehh te smoki, ciągle sie dzielą, bo różnice i takie tam... czy mogę coś zrobic by to naprawić?-zastanawiał się Profeta, po chwili kontynuując drogę, widząc smoki różniaste, przedziwne, hybrydy smoków jasnosci i mroku, nawet bezimiennych co pracują czasami za najniższą krajową, pewnie na Wyspie Stołecznej lub na Podwyspiu by się pozabijały, a tu żyli jakoś obok siebie, choć nie lubili się, to jednak używali swych umiejętności do różnych prac, tym samym uzupełniając siebie na wzajem. W samym Cloudplace nie było aż tak wielkiego rozwarstwienia społecznego, za to był największy tygiel różnych smoków w całej Republiki Szarości, dodatkowo nad nim często wisiały szare chmury, co od czasu śmierci Intermissum'a jaśniały gdy miało wydarzyć się coś złego, to ciemniały gdy miało wydarzyć się coś dobrego, właśnie na niebie nagle jedna z chmurek przyciemniała nad nowoczesnymi, jasnymi budynkami stolicy, co przykuło uwagę ognistego smoka.
-Coś się wydarzy, ale jak to? W biały dzień?-pomyślał po czym przeszedł na bok ulicy by nie wpaść na żadnego z przechodniów, którzy byli zbyt zajęci pójściem do pracy by popatrzeć w niebo. Profeta przyjrzał się chmurze bardziej, w drobnym oczekiwaniu na to, by odczytać jakiś znak, to zresztą było jego pracą. Nagle w owej chmurze pojawiły się dziwne dwa znaki, które po krótkim czasie kształtowania się, pokazały dwie palety przedstawiające żywioły z obu domen, prawa pokazywała żywioły z domeny jasności a lewa z domeny mroku a wokół nich były prawie niewidoczne dla Profety, znaki jeszcze nie uznawanych żywiołów.
-Co to może oznaczać?-pomyślał kapłan, po czym przyglądnął się bardziej chmurze, po chwili oba znaki złączyły się ze sobą, jakby się zderzyły a z nich pokazał się, dziwny, nowy, niewyraźny obraz.
-To miejsce wyroczni? Czyżby w znaku chodziło o to miejsce? Ale, dlaczego, czy wydarzy się tam coś ważnego?- zastanawiał się, robiąc krok do tyłu, tym samym prawie wpadając na pewnego, ciemno-żółtego smoka elektryczności.
-Oh, przepraszam!-krzyknął nagle Profeta, otrząsający się z transu na co smok, na którego dopiero co wpadł, tylko odburknął coś pod nosem i poszedł dalej. Kapłan spojrzał na swój czarny, mały zegarek, była prawie ósma a o tej godzinie zaczynał pracę.
-Jestem spóźniony!-pomyślał ognisty smok po czym odruchowo spojrzał znów w niebo, na szczęście nie było kolejnego znaku, za to chmura, dotąd ciemna, nagle przybrała formę jak poprzednią-Muszę się pospieszyć!-dodał w myślach po czym ruszył pędem przed siebie, by po chwili skręcić w lewo na skróty a później dotrzeć do miejsca pracy, po drodze wciąż rozmyślając nad znakiem, choć nie był za dobry w odczytywaniu znaków na niebie, bo to w końcu było łatwe dla smoka wiatru, nie ognia, to dobrze wiedział, że na tego typu znakach, druga część zwykle pokazuje miejsce, choć po części związane z danym proroctwem. Gdy Profeta był już na miejscu zobaczył swego współpracownika- Omenventos'a(od łacińskiego omen ventosa-wietrzny omen) i pochylił głowę ze zmęczenia.
-Cześć, Omenventosie. Spóźniłem się?-spytał się nagle podnosząc głowę i rozluźniając napięte skrzydła.
-Cześć, Profeto i nie, nie spóźniłeś się.-odpowiedział Omenventos, był to wysoki, smukły, jasno-różowy smok z niebieskimi, pustymi oczami o prawie zerowym umięśnieniu, stał przed Profetą elegancko i doniośle lecz przyjaźnie.
-Dzięki Klaritudo.-odpowiedział, często tak mówił choć nie był aż tak religijnym smokiem jak go większość uważa.-Widziałeś tą chmurę co przed chwilą przez moment była ciemna?-spytał nagle, myśląc, że pewnie jego współpracownik będzie wiedzieć co oznaczał znak.
-Oczywiście, że widziałem. Nigdy jeszcze nie straciłem szansy by zobaczyć jakiś znak.-odpowiedział
-A wiesz co on oznacza?-spytał Profeta na co Omenventos zrobił zmieszaną minę.

-Pewnie będzie chodziło o smoka, który pojawi się w miejscu wyroczni.-odpowiedział-Przynajmniej te palety mi się tak skojarzyły, tylko nie wiem, który ma to być smok.-dodał.
-To zawęża poszukiwania, ale nadal nie możemy być pewni wszystkiego.-powiedział

-Może uda nam się znaleść więcej wskazówek, kiedy zaczniemy naszą pracę.-wtrącił smok wiatru.-Ale narazie musimy iść, praca czeka.-dodał skręcajac w stronę wyroczni
-No tak, praca.-odpowiedział po czym poszedł za swym przyjacielem.-Palety mogą równie dobrze oznaczać przemiany społeczne, ale przecież one mogą zostać wywołane przez danego smoka. Może o to chodziło Omenventos'owi?-pomyślał Profeta.

Koniec pierwszego rozdziału, następny będzie dopiero gdy będę miała informacje o wyglądzie ceremonii nadania imienia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro