11. BO CZASEM PODEJMUJEMY ZŁE DECYZJE, KTÓRYCH KONSEKWENCJE MUSIMY PONIEŚĆ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Diana***

Byłam właśnie na jakimś odludziu, z facetem, który odgrywał znaczącą rolę w moim życiu, ale jakimi uczuciami go darzyłam? Wiem że poniekąd sama na własną prośbę wpakowałam się w to gówno, ale chyba każdy ma prawo popełnić błąd? Jedno jest pewne - nie mogę tu dłużej zostać. Teraz, kiedy sprawy potoczyły tak, a nie inaczej, kiedy nie wiem co tak na prawdę mnie czeka, mnie i dziecko. Muszę stąd uciec. Tylko gdzie? Nie mogę wrócić do domu, bo to będzie chyba pierwsze miejsce które sprawdzą zaraz po tym jak zniknę. Muszę jeszcze to przemyśleć, a na razie muszę się czegoś dowiedzieć...

***

-Arthur, kiedy dokładnie mają przyjechać to twoi rodzice?

-Nie wiem dokładnie, ale najprawdopodobniej jutro. A co?

-Nie nic, tak się pytam...

-Nie jesteś głodna?

Po tym gdy Arthur zadał mi to pytanie, uświadomiłam sobie, że nie jedłam praktycznie od moich urodzin, tzn. od dwóch dni. Oczywiście miałam na teraz na myśli prawdziwe, wampirze jedzenie, nie jakieś tam warzywka. Jak byłam młodsza nie przepadałam za całym tym wampiryzmem. Oczywiście kocham moją rodzinę, ale wolałam żeby była normalnaa. Teraz chyba lubię siebie taką jaka jestem. Chyba nawet bardziej niż starą wersję mnie. Lubię czuć tę moc, poczucie, że możesz zrobić wszystko, nie musisz się niczego bać. Wampiryzm zmienił mnie. Zarówno fizycznie ale jak i duchowo. Ja się zmieniłam. I lubie moja zmianę.

-Och nawet nie wiesz jak bardzo.

-Chodż pójdziemy na małe polowanko.

***

Właśnie znajdowaliśmy sie na obwodnicy miasta. Było już dosyć późno. Dookoła nas pnowała ciemność. Las dodawał mroczności temu odcinku drogi, i mimo że byłam "wszechmocnycnym wampirem" przeszły mnie ciarki po plecach. Postanowiliśmy się trochę zabawić. A ja postanowiłam zabawić się jeszcze bardziej. Leżeliśmy obydwoje na środku ulicy czekając na jakiś nadjeżdżający posiłek, gdy nagle z za zakrętu wyłoniły się dwie pary świateł. Poczułam ten zapach, zapach, który tak bardzo ostatnio pokochałam. Krew.

...

Wessałam się w 3 oosbę tego wieczoru. Mieliśmy niesamowite szczęście, dlatego że w samochodach było pełno młodzieży. Wszyscy byli nachlani w trzy dupy, pewnie wracali z jakiejś imprezy. Obok nas rosła sterta martwych ciał. Gdy opróżniłam mój obecny, chodzący worek krwi zajęłam się ostatnią dziewczyną. Wgryzłam się w jej szyję i piłam, piłam... Po chwili poczułam straszne ukucie w mojej głowie. Szybko oderwałam się od dziewczyny, gdyż ból był nie samowity. Nie chciałam, żeby diewczyna uciekła więc szybko, jednym płynnym ruchem skręciłam jej kark. Arthur karmił się kawałek dalej na jakimś dzieciaku. Ból znowu sie nasilił, niekontrolując już sytuacji straciłam przytomność...

I jak? Wiem, że krótki, po prostu jakoś nie czuje tego opowiadania. Przepraszam ♥

Macie jakieś dalsze pomysły na fabułę tego opowiadania? Przyjmę wszystkie propozycje xD

Jak myślicie co stało się Dianie? - Jakieś sugestie- kom! Jak ktoś zgadnie dodam szybko kolejny rozdział z dedykiem :D

Komentujcie, rozmawiajcie, dzielcie się odczuciami na temat opowiadania! *-*

3majcie się miśki :** /Kath.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro