Draco 💚🥂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cały dzień nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Starałem się wyluzować i po prostu czekać na to, aż zegar wybije odpowiednią godzinę, ale jego wskazówki uparcie nie chciały się przesuwać. Postanowiłem kolejny raz przejść się po mieszkaniu, aby sprawdzić, czy wszystko jest posprzątane, a moje rzeczy osobiste leżą odpowiednio schowane przed niechcianym wzrokiem znajomych.

Wysuszyłem bieliznę, a następnie dokładnie ją poskładałem i ułożyłem w szufladzie, oczywiście kolorystycznie. Nic na świecie mnie tak nie drażni, jak pogniecione bokserki. Z pomocą magii odświeżyłem mieszkanie, pozbyłem się kurzu i przetarłem podłogi. Potem przygotowałem na blacie odpowiednią ilość naczyń, a przy ścianie ustawiłem kolekcję kolorowych alkoholi tak, żeby każdy mógł znaleźć coś dobrego. Do misek powrzucałem chipsy, przekąski oraz inne słodycze, w które zaopatrzyłem się w Miodowym Królestwie. Resztę jedzenia miał ogarnąć Blaise i miałem nadzieję, że dotrzyma słowa. Awaryjnym planem, gdyby nawalił była oczywiście pizza.

Nie chciałem myśleć, ile będę musiał chodzić, żeby spalić te wszystkie kalorie.

Pogrążony w rozmyślaniach nad ilością kroków do zrealizowania, sięgnąłem z rezygnacją po pudełko z czekoladową żabą. Otworzyłem i chwyciłem płaza, a potem metodycznie, tak jak zawsze zacząłem jeść, zaczynając od głowy, potem nogi i na koniec wpakowałem resztę do ust. Przeżuwając, sięgnąłem po kartę i ją odwróciłem.

– Prześladujesz mnie – mruknąłem, patrząc w ciemne, roześmiane oczy Hermiony Granger. Przyglądałem się jej uśmiechowi otwarcie, jak zwykle, gdy na nią trafiałem. Pomachała do mnie, a za chwilę się wyprostowała i przyjęła neutralną pozę.

Otarłem kąciki ust z resztek czekolady i wrzuciłem kartę do jednej z szuflad, gdzie walały się pozostałe z kolekcji. Nie miałem pojęcia, ale w co drugiej żabie, którą kupowałem była właśnie jej karta. Gdy ktoś kiedyś przypadkiem tu zajrzy, pomyśli, że mam na jej punkcie niezdrową obsesję.

Rozejrzałem się ponownie po mieszkaniu, aby ostatni raz sprawdzić, czy na pewno wszystko jest dopięte na ostatni guzik i na szczęście tak było, mogłem odetchnąć z ulgą.

Lubiłem tę moją przestrzeń, do której niewiele osób miało na co dzień wstęp i niechętnie wyraziłem zgodę na to, żeby Blaise zorganizował u mnie tę imprezę. Mówił, że trzydzieści lat kończy się tylko raz i powinienem wykorzystać okazję i się zabawić.

Tylko problem w tym, że nie do końca potrafiłem się bawić. Miałem wrażenie, że zapomniałem, jak to się robi.

Dlatego właśnie teraz siedziałem sam na mojej kremowej sofie i zastanawiałem się, po jaką cholerę na to wszystko się zgodziłem. Mogłem zostać sam. Byłoby cicho, spokojnie i czysto.

Przebywanie samemu w czterech ścianach było mi bliskie, ale coraz częściej łapałem się na tym, że chciałbym czegoś innego. Byłem już tym zmęczony.

Nie myślcie sobie, że oczekiwałem życiowej rewolucji.

A może jednak oczekiwałem, ale nie takiej drastycznej, jaka pewnie Wam teraz przychodzi do głowy.

Podniosłem się, gdy zadzwonił dzwonek. Machnąłem różdżką i drzwi się otworzyły, a w nich stał mój najlepszy przyjaciel. Dziwnie się do mnie uśmiechał. Cóż, przynajmniej on będzie się dzisiaj dobrze bawił. Ja jeszcze miałem co do tego poważne wątpliwości.

Wparował do kuchni, a następnie postawił siatkę na blacie. Zaczął wyciągać z niej butelki ognistej, które o siebie nieprzyjemnie brzękały. Skrzywiłem się.

– Jedzenie też ogarnąłem – powiedział wyraźnie z siebie zadowolony. – Dziewczyny przyniosą – dodał po chwili.

– Dziewczyny? – zapytałem zdziwiony, bo jakoś nie myślałem wcześniej o tym, kto tak naprawdę został przez niego zaproszony.

Tak na serio, to myślałem o dziewczynie. Ale o tej jednej, konkretnej. Dziewczynie z przeszłości, która wczoraj pojawiła się nagle w mojej teraźniejszości. Dziewczynie, która wczoraj pocałowała mnie w policzek, kupiła mi kawę z piankami i zjadła mojego fantazyjne ciastko.

– Pansy, Dafne, Astoria, Milicenta, Hestia i Flora Carrow – zaczął wyliczać i spojrzał wymownie na zegarek. – Niedługo wszyscy powinni być.

– To, kto jeszcze?

– Teo z tą swoją nową dziewczyną i jeszcze parę osób.

Świetnie, zdecydowanie za dużo, ale nie chciało mi się tego komentować. Nalałem sobie i Blaise'owi ognistej, a potem od razu wypiłem połowę.

– A co robiłeś wczoraj? Bo w sumie wczoraj wypadały twoje urodziny?

– Wczoraj kupiłem sobie ciastko i pizzę – wyjaśniłem, czując, jak robi mi się ciepło.

– Sam?

– Nie.

– To z kim?

– To niespodzianka – skwitowałem i drgnąłem, gdy zadzwonił dzwonek.

Blaise ruszył do drzwi, ale byłem szybszy i go wyminąłem.

– Ja pójdę – mruknąłem i już naciskałem klamkę, jednocześnie wypuszczając powietrze.

– Wszystkiego najlepszego! – usłyszałem i zobaczyłem ciemne włosy Pansy, która rzuciła mi się na szyję, a potem ruszyła w stronę Blaise'a z naręczem zielonych balonów.

– Serio balony? Czy ja mam trzy lata? – mruknąłem, chociaż trochę się uśmiechnąłem, gdy zobaczyłem, jak balony ładnie fruwały, dodając szaremu wystrojowi koloru.

Odwróciłem się i zamarłem, gdy zobaczyłem, kto stoi w progu.

– Mój chłopak, Georgie! – krzyknęła Pansy z głębi mieszkania.

– Nie wierzę – powiedziałem, ale wyciągnąłem rękę w stronę Weasleya. – Zapraszam – dodałem po chwili.

– Ja też jeszcze nie mogę w to uwierzyć – powiedział Gryfon z uśmiechem. – Wszystkiego najlepszego, Malfoy.

Podziękowałem go i odsunąłem się, aby mógł wejść. Przyglądałem się ze zdziwieniem przyjaciółce, która zaraz znalazła się tuż obok niego i radośnie paplając, zaprowadziła w stronę miejsca do robienia drinków.

Ten nasz świat naprawdę się zmienił. Stał się jakiś mniejszy, lepszy i przyjemniejszy. Kiedyś dwoje tak różnych od siebie ludzi, nie miałoby szans na bliższe poznanie się, a co dopiero związek. Jednak gdy patrzyłem na roześmianą Pansy, która swobodnie obejmowała George'a Weasleya, widziałem na własne oczy, że wszystko jest możliwe.

A co ważniejsze, świat się nie zatrzymał, gdy coś takiego się wydarzyło, kręcił się dalej.

– Wiedziałeś o tym? – zapytałem Blaise'a, gdy siadłem obok niego na kanapie.

– Coś mi przebąkiwała, że zaczęła się z kimś spotykać, ale nie dopytywałem – odparł Zabini. – Pomieszałem dziesięć różnych kolorowych alkoholi, myślisz, że to był dobry pomysł? – zapytał mnie, patrząc z dumą na swojego drinka w barwach tęczy.

– Zapytaj mnie jutro – odpowiedziałem z przekąsem, a potem znowu napiłem się mojej ognistej.

Znowu zadzwonił dzwonek, a ja nie wiem, kiedy znalazłem się przy drzwiach. Zjawiali się kolejni goście, którzy składali mi życzenia, skupiając się w nich na tym, abym znalazł miłość. Nie śmiałem tego komentować. Jeszcze nie.

Stos prezentów pozostawionych na blacie rósł, ale ja się wcale tym nie interesowałem.

Zabini włączył muzykę. Impreza się rozkręcała. Docierały do mnie słowa piosenki i odruchowo poruszałem w rytmie stopą. Niecierpliwiłem się.

When the sun shines, we'll shine together
Told you I'll be here forever
Said I'll always be your friend
Took an oath, I'ma stick it out 'til the end
Now that it's raining more than ever
Know that we'll still have each other
You can stand under my umbrella
You can stand under my umbrella, ella, ella, eh, eh, eh
Under my umbrella, ella, ella, eh, eh, eh
Under my umbrella, ella, ella, eh, eh, eh
Under my umbrella, ella, ella, eh, eh, eh, eh, eh, eh *

Siedziałem na kanapie i uprzejmie słuchałem opowieści Pansy o tym, w jaki sposób udało jej się poderwać Weasleya. Zabini również słuchał z przejęciem, nie mam pojęcia dlaczego.

Znowu zadzwonił dzwonek, a ja prawie pobiegłem w stronę drzwi. Pojawił się Teo z dziewczyną i dużym kwadratowym pudełkiem – przynieśli tort.

– Wszystkiego najlepszego, Draco! – powiedział głośno Nott i przywitał mnie mocnym uściskiem dłoni. – To jest moja dziewczyna, Luna – przedstawił blondwłosą dziewczynę, która przyglądała mi się intensywnie, a potem podała mi rękę.

– Draconie Malfoyu nigdy bym się nie spodziewała, że spotkamy się w takich okolicznościach – powiedziała, a potem wspięła się na palce i pocałowała mnie w oba policzki. – Czy słyszałeś kiedyś o narglach?

– Nie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

– Później ci opowiem, bo teraz widzę, że nie jesteś odpowiednio skupiony – stwierdziła i pozwoliła, żeby Nott ją chwycił za rękę. – Teoś już wszystko o nich wie.

– Znam wszystkie odmiany – pochwalił się i spojrzał z uwielbieniem na swoją dziewczynę, a ja się zastanawiałem, gdzie podział się jego mózg, bo zachowywał się dziwacznie.

Odprowadziłem ich wzrokiem i jeszcze przez chwilę stałem bezradnie przy drzwiach, ale po chwili je zamknąłem. Była dwudziesta druga, wszyscy gości przyszli.

Wszyscy poza jedną, jedyną osobą, na którą tak naprawdę czekałem.

Musiałem pogodzić się z myślą, że się nie pojawi.

Siedziałem na kanapie i popijałem kolejnego drinka. Goście jedli, pili i ewidentnie dobrze się bawili. Starałem się robić dobrą minę do złej gry, ale wprawny obserwator dostrzegłby, że nie czułem się najlepiej.

I wanna scream and shout and let it all out
And scream and shout and let it out
We sayin' oh we oh, we oh, we oh
We sayin' oh we oh, we oh, we oh
I wanna scream and shout and let it all out
And scream and shout and let it out
We sayin' oh we oh, we oh, we oh
You are now now rocking with
Will.i.am and Britney bitchOh yeahOh yeahOh yeaH
Bring the action**

– Jak się bawisz? – rzucił Blaise, gdy padł koło na mnie na kanapie.

– Jest świetnie! – krzyknąłem, aby zagłuszyć głośną muzykę.

– Ktoś się dobija drzwi, ale już chyba wszyscy są, to nie otworzyłam – powiedziała mi prosto do ucha Pansy, gdy usiadła ciężko po drugiej stronie.

Ktoś się dobijał do drzwi. A ja nie usłyszałem.

Poderwałem się natychmiast, rozchlapując ognistą na moją kremową kanapę, ale uwierzcie miałem to gdzieś, bardzo głęboko.

– A jemu co? – zdziwiła się Pansy, ale nie słyszałem odpowiedzi Zabiniego, bo już przepychałem się pomiędzy podrygującymi do muzyki ludźmi.

Dopadłem do drzwi, lekko dysząc i szybko je otworzyłem. A za nimi na szczęście stała osoba, na którą czekałem cały dzień.

Uśmiechnięta i śliczna Hermiona Granger.

Miała na sobie jakieś jednoczęściowe, czerwone ubranie, a włosy upięte.

I usta miała czerwone.

Czerwony to chyba mój nowy ulubiony kolor, pal Salazara, że gryfoński.

Wyszedłem na klatkę i zamknąłem drzwi, zza których było słychać kolejną skoczną piosenkę.

Just dance, gonna be okay, da da doo-doo-mmm
Just dance, spin that record, babe, da da doo-doo-mmm
Just dance, gonna be okay, d-d-d-dance
Dance, dance, just, j-j-just dance ***

– Niezła muzyka – pochwaliła.

– Blaise za nią odpowiada.

– Cześć, Draco – powiedziała, a ja od razu zapomniałem, że miałem wypomnieć jej spóźnienie.

– Cześć, czekałem na ciebie – odpowiedziałem i się uśmiechnąłem, chociaż ona miała dziwną, niepewną minę. – To nie jest tak, że nie chcę cię wpuścić. Zaraz tam wejdziemy razem, tylko jest głośno, a chciałem chwilę być z tobą sam na sam – zreflektowałem się i nie mogłem przestać mówić, gdy tak intensywnie się na mnie patrzyła. Trzymała w dłoniach elegancko zapakowany prezent, przewiązany srebrną kokardką.

– Życzenia już ci składałam, to teraz tylko wręczę ci prezent. – Podała mi opakowanie, a ja je przyjąłem. – I przepraszam za spóźnienie, zwykle tego nie robię, ale długo nie mogłam się zdecydować, co powinnam nałożyć.

– Pięknie wyglądasz – palnąłem, prześlizgując się wzrokiem po jej krągłościach przykrytych zbyt dużą ilością czerwonego materiału.

– Dziękuję. – Lekko się zarumieniła.

– Jesteś gotowa, możemy wejść?

– Oczywiście, prowadź – potwierdziła, a ja otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka.

Puściłem ją przodem, ale za chwilę złapałem ją za łokieć.

– Chodź, najpierw zrobię ci drinka – zaproponowałem i pokazałem jej ręką, w którą stronę powinna się kierować.

Przyglądała się kolorowym butelkom i zastanawiała się, co chciałaby wypić, a ja podsunąłem jej kartkę z listą drinków, które umiałem zrobić, oczywiście z pomocą magii.

– Ciekawe pozycje – zamruczała, stojąc bardzo blisko mnie. – O! I jest mój ulubiony drink, poproszę Sexy Dragon.

Myślałem, że się przewrócę. To musiał być zbieg okoliczności. Musiał.

– Uwielbiam mieszankę napoju pomarańczowego, cytryny, wódki oraz soku z kiwi – mówiła, gdy odpowiednie butelki podskakiwały na blacie, aby z każdej po kolei wlewała się dużego kieliszka odpowiednia dawka płynu, tworząc wielowarstwowy w różnych odcieniach zieleni drink. Na koniec wziąłem jedną z truskawek, naciąłem ją nożykiem i przystroiłem kieliszek.

A ona wzięła od razu tę truskawkę, ugryzła połowę, a drugą jej część położyła mi na dłoni.

Zjadłem.

Dwie połówki truskawki.

– Brawo, panie Malfoy – pochwaliła mnie, a ja się ucieszyłem jak dziecko. – To wspaniały drink.

– A kogo my tu mamy? – zapytała Blaise, podchodząc do nas od tyłu.

Hermiona odwróciła, a on zamarł na ułamek sekundy. Spojrzał na mnie, potem na nią, potem znowu na mnie i ostatecznie zamknął usta.

– Cześć, Blaise – powiedziała Hermiona, próbując drinka.

– Cześć – odpowiedział, przyjmując zupełnie inną postawę niż przed chwilą.

– Gorąco wyglądasz, Granger.

Napuszyłem się i stanąłem obok niej bardzo blisko, i nie wiem jak, nie pytajcie, ale moja lewa ręka znalazła się najpierw na jej plecach, a potem talii.

Blaise zmarszczył brwi.

Hermiona spojrzała na mnie z niemym pytaniem w oczach.

Ale ja wiedziałem, że zrobiłem dobrze, chociaż mógłbym przysiąc, że nie mam pojęcia, w jaki sposób ta moja ręka szybko zareagowała. Byłem z niej dumny.

– A to wy tutaj razem jesteście – wydukał Zabini, próbując zrozumieć coś, czego ja sam nawet nie próbowałem.

– Nic mi o tym nie wiadomo – parsknęła Hermiona, ale się nie odsunęła.

– Nie przeszkadzam w takim razie – powiedział Blaise, podniósł ręce do góry i zaczął się wycofywać.

Odwrócił się od nas i krzyknął w stronę paczki były Ślizgonów.

– Ludzie! Piekło zamarzło!

Część z moich znajomych się odwróciła z zaciekawieniem, ale po chwili wrócili do rozmowy, którą toczyli. George i Luna do niej pomachali, a ona odpowiedziała im tym samym.

– Pajac z niego – stwierdziłem.

– Trochę racji trzeba mu przyznać – poparła go Hermiona. – Zatańczysz?

Chciałem odpowiedzieć, że nie, nie tańczę i nie ma takiej okoliczności, która sprawiłaby, żebym to zrobił, w szczególności na oczach ludzi, ale zamiast tego kiwnąłem głową.

Przepadło.

Przepadłem.

Hermiona wypiła jeszcze kilka łyków drinka, a potem odstawiła go, a ja rzuciłem zaklęcie, żeby nikt poza nią, nie mógł go dotknąć.

– Kocham tę piosenkę – powiedziała i pociągnęła mnie za sobą.

Tonight we dance
I leave my life, in your hands
We take the floor
Nothing is forbidden anymore

Podniosła ręce do góry, poruszyła ramionami do rytmu, a następnie zakręciła biodrami. Nie byłem w stanie się poruszyć. Ona przejęła całkowicie nade mną kontrolę.

Nie umiałem tańczyć, ale mogłem stać i się na nią gapić, gdy ona się ruszała.

Położyła jednak ręce na moich ramionach i zachęcająco się uśmiechnęła.

Poruszyłem biodrami, miałem nadzieję w odpowiednim rytmie, a ona się zaśmiała.

Nie poczułem się urażony. Raczej mnie to rozluźniło.

Ponownie się ruszyłem, chociaż to jej dawałem większe pole do popisu.

Wyglądała przepięknie w tym czerwonym stroju, wykonując seksowne, taneczne ruchy tuż przed moim nosem. A ja starałem się przynajmniej drygać w miejscu.

Bailamos, let the rhythm take you over
Bailamos
Te quiero amor mío, bailamos
Gonna live this night forever
Bailamos
Te quiero amor mío, te quiero ****

Nie miałem pojęcia, o czym śpiewa ten facet, ale ona śpiewała razem z nim.

Położyłem ręce na jej talii, a ona się do mnie przysunęła.

Byliśmy bardzo blisko.

Patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze ciała same poruszały się w rytm muzyki.

Wariowałem przez nią. Godziłem się na to szaleństwo dla niej.

Tańczyliśmy jeszcze długo. Nie chciałem tego przerywać.

Kilkanaście minut później Hermiona wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę barku. Do kryształowej szklanki nalała mi ognistej, a do środka dorzuciła lodu, potem wzięła swojego zielonego drinka.

– Masz balkon? – zapytała swobodnie.

– Mam – odpowiedziałem, nie wiedząc, do czego zmierza.

– To chodźmy, prowadź.

Wziąłem ognistą, a ona wzięła mnie za ręką. Razem przeszliśmy przez część kuchenną salonu, a potem miejsce, gdzie goście tańczyli. Znaleźliśmy się w mojej sypialni, z której było wyjście na drugi, mniejszy balkon. Wiedziałem, że taras pewnie jest oblegany przez amatorów jarania mandragor.

Uderzyło w nas chłodne, letnie, nocne powietrze. Pozwoliło nam ochłonąć po gorących tańcach. Jak na złość teraz muzyka zmieniła się na spokojniejszą.

Show me the meaning of being lonely
So many words for the broken heartIt's
hard to see in a crimson love
So hard to breathe
Walk with me, and maybe
Nights of light so soon become
Wild and free I could feel the sun
Your every wish will be done
They tell me *****

– Dawno się tak dobrze nie bawiłam – stwierdziła Hermiona, przyglądając mi się odważnie. – Dziękuję, że mnie zaprosiłeś.

– To ja dziękuję, że dałaś mi szansę i przyszłaś.

Uśmiechnęła się i dopiła drink do końca. Ja zrobiłem to samo i odstawiłem szklanki na parapet.

Podszedłem do niej blisko.

Chciałem zrobić tylko jedną rzecz.

I sądziłem, że ona też tego chciała.

Przynajmniej chciałbym, żeby ona chciała.

Wiecie przecież, o co mi chodziło.

Ująłem dłonią jej brodę.

Była seksowna, odważna i nie wiedzieć czemu, wpatrzona właśnie we mnie.

Dotknąłem delikatnie jej wargi swoimi, tłumiąc jej delikatne westchnienie, które zawibrowało z pełną mocą w całym moim ciele.

Pewnie nie spodziewała się, że pocałunek będzie tak łagodny. Położyła obie dłonie na mojej głowie, aby mnie do siebie przyciągnąć. Moje ręce znalazły się na jej talii.

Miała najbardziej miękkie, jakie kiedykolwiek całowałem. Oddawała mi pocałunek z pewnością siebie, co mnie zaskoczyło. Nie stawiała granic.

Postanowiłem coś z tym zrobić. Zadrżała, gdy mocniej napierałem ustami, a potem rozchyliła wargi.

Przesunęła czubkiem języka po mojej dolnej wardze, a ja jęknąłem.

Napawałem się jej seksownym zapachem.

I gdy już miałem przesunąć rękę z jej talii, aby dalej badać jej boskie ciało, wpadł Zabini.

– Kroimy tort!

Obiecałem sobie, że skrzywdzę go przy najbliższej możliwej okazji.

– Zaraz! – warknąłem, ale gorąca chwila minęła i powróciliśmy do rzeczywistości.

– Dobrze całujesz – powiedziała z seksownym uśmiechem.

A ja ponownie się na schyliłem i ją znowu pocałowałem.

– I nie tylko to robię dobrze – odparłem i wziąłem ją odważnie za rękę. – Wrócimy tutaj – dodałem, gdy ruszyliśmy do reszty gości.

Odśpiewali mi Happy Birthday, potem każdy zjadł po kawałku ciasta. Piliśmy i bawiliśmy się do białego rana. Hermiona była ze mną przez cały. Niektórzy pytali nas wprost o to, co się wydarzyło między nami, ale pozwoliłem jej odpowiadać, a ona każdemu dawała inną, równie dziwaczną odpowiedź. Potem już zrozumieli, że prawdy się od nas nie dowiedzą.

Problem się pojawił, gdy drzwi się zamknęły za ostatnim gościem.

Zostaliśmy sami i ja dokładnie wiedziałem, co chciałbym teraz zrobić.

Jestem facetem, wiecie, co miałem na myśli.

A w tle leciała piosenka, której słowa były odzwierciedleniem rzeczywistości.

Miałem serce i nadszedł czas, żeby go posłuchać.

Listen to your heart when he's calling for you
Listen to your heart, there's nothing else you can do
I don't know where you're going and I don't know why
But listen to your heart before you tell him goodbye*****

Hermiona podeszła do mnie powoli, a ja dopiero teraz dojrzałem na jej obojczyku tatuaż w postaci czerwonej róży.

Był piękny, tak jak ona zawsze była piękna, a ja nie miałem odwagi tego przyznać, nawet sam przed sobą.

Przesunąłem po nim palcami i schyliłem się, aby go pocałować.

Hermiona położyła ręce na moich plecach i delikatnie mnie po nich gładziła.

Nagle się wyprostowałem.

I odsunąłem dwa kroki.

Spojrzałem na nią.

Potem na mój brzuch.

Zrobiło mi się cholernie niedobrze i pognałem do łazienki.

W ostatniej chwili zamknąłem drzwi i dopadłem do toalety, wymiotując.

To by było na tyle, jeśli chodzi o romantyzm chwili.


Od J.

To była niezła imprezka! Ja się bawiłam świetnie i mam nadzieję, że Wy również! 🍓💚🥂

Dziękuję Wam bardzo za każdy komentarz i gwiazdkę

Trzymajcie się ciepło i do napisania!

p.s. przed nami jeszcze dwie części!

Dzisiejszy soundtrack:

* Umbrella – Rihanna feat. Jay-Z

** Scream&Shout – Will.I.Am feat. Britney Spears (jestem wielką fanką Britney! no przecież, że musiała tu wystąpić!)

*** Just dance – Lady Gaga

**** Bailamos – Enrique Iglesias

***** Show Me the Meaning of Being Lonely – Backstreet Boys

****** Listen to your heart – Roxette

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro