Idź już sobie...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Gdzie ją wieziecie? - Zapytałem pielęgniarki.
- Na blok, musi zostać szybko operowana, później ktoś z panem porozmawia- Odsunąłem się na bok, nie blokując dłużej przejścia.
- Mhm...-Poszedłem do łazienki, oparłem się o umywalkę. "I co teraz? Igor co teraz? Musisz czekać i liczyć na to, że wszystko będzie dobrze" Przemyłem twarz zimna wodą. "Dasz radę...Musisz"

*

Zadzwonił telefon, odebrałem.
- No stary, gdzie ty jesteś?- Usłyszałem głos Adriana.
- W szpitalu...
- Gdzie?! Stało ci się coś?!
- Nie...Wszystko dobrze - Mówiłem wychodząc z łazienki.
- Na pewno?
- Jasne...Czy ja ci brzmię na chorego?
- Bardziej na przejętego.
- Właśnie - Powiedziałem.
- A to coś nią? - Zauważyłem pielęgniarkę wychodzącą z bloku.
- Muszę kończyć - Rozłączyłem połączenie i zatrzymałem kobietę - Powie mi pani coś w końcu?
- Na razie jest ciężko, kula zahaczyła o tętnice, gdyby nie ta opaska wykrwawiłaby się...
- Ile to jeszcze potrwa?
- Z godzinę musi pan liczyć.
- Mhm...
- Będzie dobrze - Powiedziała i odeszła.  Wziąłem głęboki wdech i usiadłem na krześle, wyciągnąłem telefon  zadzwoniłem do Camilii wszystko jej opowiadając.  Zapewniła mnie, że wszystko załatwi. Oparłem głowę o ścianę.
- Em...Sorry - Usłyszałem dziewczęcy głos - Reto?
- Ta...Zdjęcie?
- Jasne - Powiedziała i odpaliła snapa - Dzięki, a co ty tu w ogóle robisz?
- Czekam na kogoś...
- To coś poważnego?
- Nie..."Idź już sobie..."
- No dobra...To już ci nie przeszkadzam.
- Trzymaj się.
- Dzięki jeszcze raz - Powiedziała i odeszła.

**

Siedziałem i starałem się nie zasnąć...Wychodziło marnie. Poczułem, że ktoś szarpie mnie za bark. Otworzyłem oczy i zobaczyłem pielęgniarkę.
- Proszę za mną - Uśmiechnęła się. Wstałem i ruszyłem za kobietą, poprowadziła mnie korytarzem i za chwilę  pokazała, przez szybę Mele. Popatrzyłem na nią nie przytomnym wzrokiem - Żyje, jest w śpiączce, musi odpocząć była bardzo wykończona.
- Ta...
- Wie pan, że szpital musi powiadomić o wszystkim policje...To była kula z pistoletu.
- Nie ma takiej potrzeby to była, kula z jej pistoletu, ma na niego pozwolenie, po prostu wystrzelił.
- Rozumiem, w takim razie na razie się wstrzymamy.
-Mogę do niej wejść ?
- Może pan, ale tak jak mówię jest w śpiączce...Nie wiem, czy nie lepiej było by, gdyby pojechał pan do domu, zjadł coś, przespał się i wrócił rano.
- Rano? To która jest godzina?
- Dwudziesta trzecia.
- To chociaż na chwilę...Ona, będzie mnie słyszeć prawda?
- Tego nie wie nikt - Uśmiechnęła się .
- Spróbuję - Powiedziałem i wszedłem do środka. Usiadłem na krześle obok niej po raz pierwszy mogłem śmiało stwierdzić, że wyglądała okropnie. Blada jak ściana,  z sińcami na całej twarzy, rozwalone wargi i łuk brwiowy, na obojczykach też miała siniaki. Wyglądała koszmarnie...A mimo to zostałem, usiadłem i tylko patrzyłem jak spokojnie oddycha. Poczułem niesamowitą ulgę...Wierzyłem w to, że teraz już może być tylko lepiej.

-Ja tylko zmienię opatrunek - Powiedziała jakaś pielęgniarka. Skinąłem jej głową, odkryła pierzynę  i zobaczyłem tą górę bandaży i jałowych opatrunków. Powodowały, że jej zgrabne udo powiększyło swoją objętość. Kobieta ostrożnie je rozcięła i założyła nowe, tym razem w mniejszej ilości, uśmiechnęła się jeszcze do mnie i odeszła. Złapałem Mele, za rękę i wyszeptałem jej do ucha.
- Jestem tu.

*Mela*

Ból ten piekący ból, lewe udo...Ała. Wstałam i kulejąc ruszyłam przed siebie. " Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Gdzie jest Igor? "  Rozejrzałam się wszędzie panował mrok, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. " Nie idź w stronę światła...Czy to już piekło?" Zrobiłam krok na przód, nagle wyrosła przede mną Camila.
- Mela...Zostanie ci po tym cholernie paskudna blizna - Zniknęła. Odwróciłam się.
- Olivia?
- Zabiłam ją! I jego też rozumiesz?! Brzydzę się sobą! - Krzyknęła i również zniknęła.
- Zuza?- Odwróciłam głowę.
- Nie chce już zabijać...Naucz mnie nad tym panować...Proszę! - Zniknęła, wszyscy byli jakby z mgły,z prochu pojawiali się i znikali.
- Mela...-Odwróciłam się - Dziękuję ci za wszystko.
- Wojtek! - Podbiegłam w jego stronę, ale on też zniknął.
- Za niedługo będzie twój koniec szmato...Jak tylko dostanę dzieciaka! - Powiedział Samuel, który pojawił się tuż przede mną, zrobiłam krok w tył i wpadłam w...
- Jesteś zwykłą szmatą...A ja jeszcze z tobą nie skończyłem... - "Kevin "
- Dziękujemy Mela za to co dla nas zrobiłaś - Powiedzieli Kuba i Filip równocześnie.
- Melka! Melka! - Usłyszałam Łukasza - Wróć już do nas! Czekam na ciebie!
- Wrócę, obiecuję - Chciałam go objąć, ale zniknął. "O co tu chodzi? Te zdania...Nie wszystkie, ale większość gdzieś już je słyszałam ".
- Mela...-Podszedł do mnie Borys - Nie gniewaj się na Zuzę.
- Dlaczego miałabym się gniewać? - Zapytałam, ale on tak jak reszta po prostu zniknął - O co tu do jasnej cholery chodzi? Czy to jest jakiś kiepski sen?! Gdzie wy wszyscy jesteście ?! Nie bawmy się w to...To nie jest śmieszne!
- Widzisz...-Znów usłyszałam Samuela - To wszystko się albo zdarzyło, albo zdarzy, albo dzieje się teraz...Jesteś marionetką, a to oni ciągną za sznurki! Popatrz drużyna ci się rozpadła...Ile osób przyszło ci z pomocą? No ile?!
- Zamknij się!
- Dopiero musiałaś trafić do burdelu, żeby ktoś zareagował!
- Jesteś wytworem mojej wyobraźni...
- Jestem twoim koszmarem Mela...Największym! - Zaśmiał się i zniknął. Odwróciłam się czując chód na karku. A to co zobaczyłam przeraziło mnie jeszcze bardziej - I  nasze następne spotkanie...Będzie ostatnim! - Powiedział i podciął gardło Igorowi.
- Nie! - Krzyknęłam i padłam na ziemię bez sił. W jednej chwili czułam się tak jakby ktoś odebrał mi wszystko, co było dla mnie ważne. Łzy zaczęły  płynąć po policzkach, a oddech  i serce przyśpieszyło. Poczułam się jak dziecko...Jak zbity szczeniak, który nic nie zrobił, a zebrał baty. Ukryłam twarz w dłoniach i skuliłam się.  Ogarnęło mnie uczucie pustki, chłód. Czułam jak wszystkie problemy spadają na mnie i uderzają z ogromną mocą.
- Mela...Mela wstań - Uniosłam głowę.
- Igor?
- Jestem tu - Powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Ja już nie mogę tak dłużej...Ja już jestem na to za słaba...
- Nie mów tak, jesteś bardzo silna! Nawet nie wiesz jak bardzo...Mela musisz zawalczyć o to co kochasz i o to co jest dla ciebie ważne...Musisz zmierzyć się z Samuelem...Zabić go. Wreszcie pozbyć się tego ciężaru rozumiesz?
- Rozumiem.
- Mela...Ja ci pomogę, obiecuję...Tylko się obudź.
- Co?
- Czekam tu na ciebie...Potrzebuję cię...Oni mówią, że straciłaś dużo krwi, że gdybym cię tu nie przywiózł...Wykrwawiłabyś się.
- Igor...O czym ty mówisz? Dlaczego tak od rzeczy?
- Proszę wróć, wyzdrowiejesz i razem zniszczymy Samuela raz na zawsze...Mela obudź się.
-Ale ja nie śpię.
- Jestem tu mała...
- Igor...Ja nie śpię! - Krzyknęłam, a on zniknął jednak cały czas czułam jak trzyma moją rękę.
"Przecież ja nie śpię! O co tu chodzi? Chwila...Ostatnie wydarzenia...Piwnica u Samuela...Jazda furgonetką...Dziewczyny z  burdelu...Strzał w nogę...Zabicie Iwana...Igor wspominał, że zabierze mnie do szpitala...Jestem w śpiączce! Muszę się z tego obudzić! Tylko jak?! Kiedyś ktoś mówił, że żeby się z tego obudzić trzeba się zabić, ale jak mam to zrobić, bez..." Odruchowo włożyłam rękę pod bluzę i przy pasku znalazłam to czego szukałam " Broń...Dora raz kozie śmierć...I aby miała znaczenie..." Zamknęłam oczy i przyłożyłam pistolet do skroni, chwilę szarpałam się  z myślami po czym nacisnęłam spust. Nastąpił huk i ...

Głęboki wdech. Otworzyłam oczy, byłam w nie dużym, białym pokoju, leżałam w wygodnym łóżku. Trochę oślepiało mnie światło padające przez okno, ale szybko się do niego przyzwyczaiłam. Czułam, że na lewym udzie coś mam, domyślałam się, że to bandaże. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Igora. Siedział oparty o  łóżko, jego czoło spoczywało na przedramieniu, trzymał mnie za rękę.  Uśmiechnęłam się na jego widok, powoli uniosłam wolną  rękę, przekręciłam się na bok  i przeczesałam mu włosy.  Zamruczał zaspany, po czym wyprostował się i otworzył oczy.
- Cześć łobuzie  - Posłałam mu uśmiech.
- Mela...- Obudził się natychmiast - Jesteś?
- Jestem...I już zawsze będę - Powiedziałam łapiąc go za tą rękę, którą on trzymał wcześniej moją -Dziękuję Igor...
- Za co?
- Za to wszystko co dla mnie robisz czy zrobiłeś...-Poruszyłam nogą i przeszył mnie niesamowity ból.
- Już dobrze - Przysunął się do mnie - Już nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić - Powiedział i złączył nasz usta w dość namiętnym, stęsknionym i chciwym pocałunku.





Cześć!

Zostawiam was z niby zakończonym rozdziałem, ale jest tu pewien haczyk...


Pozdrawiam
Mela :3


00:40 22.07.2018

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro