Ja?! Mam być policjantem?
Zapukał w szybę, czym mnie obudził. Wyszłam z samochodu i oparłam się o niego.
-Chcesz? -Zapytał pokazując mi kubek z kawą.
-Nie dzięki.
-Co teraz?
-Teraz jedziemy do domu, wezmę prysznic, przebiorę się, spakuje i w drogę.
- W drogę?
-Muszę pojechać do Camilii po tego grata, a później zabrać się za kogoś kto chcę mnie wrobić w to morderstwo.
-Powiedz mi jakim cudem ten włos tam był? To musiał być ktoś kto cię zna.
-Camilii udało się ustalić,że gość pracuje dla Kevina i nazywa się Wojciech Kozłowski.
-Nie znam - Zaśmiał się .
-Ja tym bardziej.
-Myślałem, że znasz wszystkich, którzy dla niego pracują.
-Znam najważniejszych...
-Myślisz, że Kevin na zabójstwo sławnej osoby posłałby żółtodzioba?
-No właśnie nie...Tylko co on ma wspólnego ze mną?
-Tego się musimy dowiedzieć.
-Dobra, jedziemy?- Zapytałam.
-Jedziemy.
*
Za półgodziny byliśmy w domu, szybko wzięłam prysznic, przebrałam się i zebrałam rzeczy. Wychodząc z pokoju potknęłam się o torbę i prawie przywitałam parter, bo jednak uratowałam się rękami.
-Co ty robisz? -Zapytał rozbawiony.
-No to nie widzisz? Pompki robię - Zaśmiałam się i wstałam - Wyjaśnij mi co ta torba tu robi?
- Leży.
-A no tak, to wiele tłumaczy - Weszłam do kuchni.
-Jedziemy? -Zapytał wchodząc za mną.
-Teraz? -Skrzywiłam się.
-No to co ty chcesz robić?
-No nie wiem, może śniadanie? -Zaśmiałam się - Ty oczywiście nic dziś nie jadłeś?
- No nie...
-No to siadaj i nie narzekaj.
-Ale...Nie zależy nam na czasie?
-Igor- Mówiłam do niego, przygotowując ciasto na naleśniki - Jest siódma rano, czy ty myślisz, że Camila i Filip już wstali po koncercie?
-No...
-No właśnie -Zaśmiałam się.
**
Zadzwonił mój telefon.
-Halo? - Nie odezwał się nikt, słyszałam tylko szum i czyjś bardzo głośny oddech. Trwało to może z dziesięć sekund i połączenie zostało rozłączone.
-Kto to?
-Nie wiem...To było dziwne...Szum i głośny oddech.
-I tyle? -Skrzywił się.
-No tak. - Po chwili dostałam SMSa z nieznanego numeru. - "Pierwsze ostrzeżenie..."
-Co to jest? Jakiś tani kryminał?
-Nie wiem, ale wiem jedno...Jedziemy do Camilii.
-No to jedziemy - Chwycił swoje kluczyki.
-Ym...Nie, nie, nie. Jedziemy moim -Powiedziałam.
-Zgodzę się na to tylko jeśli pozwolisz mi prowadzić.
-No to chodź - Powiedziałam wychodząc na korytarz, a po chwili z mieszkania.
*
Stanęliśmy przed blokiem Camilii, a po chwili już byliśmy przed jej drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem i drzwi otworzył Filip.
-Cześć -Powiedziałam, a on zaskoczony popatrzył na Igora.
-Cześć, a wy to znowu razem?
-Jasne- Rzuciłam - Jest Camila? Ja tylko na chwilę.
-Wchodźcie - Zaprosił nas do środka. W korytarzu pojawiła się Camila z kubkiem kawy.
-Od kiedy pijesz kawę?- Zapytałam.
-Od pięciu minut -Zaśmiała się. Filip do niej podszedł i przyjrzał się kubkowi.
-To moja kawa?
-Tak.
-Pijesz moją kawę?
-No tak.
-Aha...-Powiedział i wyszedł, popatrzyłam na Igora, a on na mnie wzruszyłam ramionami.
-Przyjechałaś po tego laptopa?
-Tak, udało ci się coś z niego wyciągnąć?
-Jasne , chodź - Weszła do pokoju - Siadaj - Pokazała na krzesło obok biurka. Igor oparł się o oparcie -Patrzcie...Pytałaś mnie dziś rano o Oktawię Dobrow. To chyba nie przypadek, że Kevin też się nią interesował...
-To znaczy.
-Patrzcie, widzisz to? - Pokazała na ekran - To jest pełna dokumentacja z tej sprawy, brakuje tylko dwóch informacji...Co jej wszczepili i kto zlecił zabójstwo.
-No dobra, czyli to było ich ostatnie zlecenie...A jakie jest następne?
- Wojciech Kozłowski...-Skrzywiłam się i popatrzyłam na Igora.
-Co z nim?
-Na niego jest następny atak, dokładnie za tydzień ma dojść do egzekucji.
-Gdzie? Kto to zlecił?
-Nie ma zleceniodawcy, a jeśli chodzi o miejsce...Wisła, chcą go utopić.
-"Jeśli nie ma zleceniodawcy, jeśli to jest człowiek Kevina to może znaczyć tylko jedno...Chłopak się wykruszył, zrobił coś co nie spodobało się szefom...Tylko co?" Dobra - Wstałam- Na razie tyle mi wystarczy na jego temat.
-Chcesz wiedzieć coś jeszcze?- Zapytała.
-Teraz nie, ale spróbuj coś jeszcze z tego wyciągnąć, w razie czego dzwoń. -Powiedziałam.
-Jasne.
Wyszliśmy z mieszkania.
-Gdzie teraz? -Zapytał.
-Do centrum, muszę się dostać do mieszkania tej kobiety.
*
- Idziesz ze mną czy zostajesz?-Zapytałam.
-Oczywiście, że idę z tobą. - Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę bramki - Strzeżone osiedle...Zepsuty domofon...Jak chcesz się tam dostać?
-Kurde...-Spróbowałam otworzyć bramkę z drugiej strony na, ale odstępy między prętami były za małe. Rozejrzałam się dookoła. Ogrodzenie łączyło się z wyższym wjazdem, mogłam spokojnie przejść przez barierkę, zeskoczyć z tego poziomu i wejść. -Dobra...Patrz bo pierwszy raz będę się tak gimnastykować przy tobie -Powiedziałam i ruszyłam w stronę barierek.
-Oj nie pierwszy raz...-Zaśmiał się. Jedna noga, druga, przeszłam sprawnie na drugą stronę, poczekałam chwilę i skoczyłam - Ładnie.
-Wiem - Otworzyłam mu bramkę - Chodźmy.
- To teraz jak się dostać do środka?
-Ty jesteś taki tępy czy udajesz? - Zaśmiałam się, a on uniósł brwi. Zadzwoniłam pod pierwszy lepszy numer, obniżyłam ton głosu, odebrała młoda dziewczyna. -Em...Dzień dobry...Jestem nową sąsiadką, nie znamy się wie pani co...Taka głupia sytuacja, zatrzasnęłam klucze w domu, jakby mi pani otworzyła to byłoby super.
-Jasne, nie ma problemu. -Powiedziała i odblokowała drzwi.
-Dziękuję. - Popatrzyłam na Igora, który trzymał drzwi. -No i co? Bolało? - Zapytałam, klepiąc go po policzku.
-Szalona...Które to mieszkanie?
-Czwarte piętro...Z taśmą policji -Zaśmiałam się.
Wjechaliśmy windą na czwarte piętro i po chwili ukazała nam się żółta taśma z napisem policja. Nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięte.
-Boże...Czy naprawdę wszystko tu musi być pozamykane?
-To teraz patrz - Kopnął wycieraczkę i moim oczom ukazał się klucz.
-Ale skąd ty to...
-A kto tak nie robi?- Zapytał otwierając drzwi.
- No tak...-Weszliśmy do środka i od razu uderzył nas dziwny zapach. Mieszkanie było ogromne i przestronne.
-Czego szukamy? -Zapytał.
-Rękawiczek...-Powiedziałam przeszukując kieszeń - O mam - Podałam mu jedną parę.
-Białe?
-No co zostały mi jeszcze....- Zaśmiałam się. - Szukamy czegoś...Jeśli na tą kobietę nie było zlecenia, to znaczy, że ten chłopak miał coś do niej osobiście .
-Pracował dla Kevina...
-Tak.
-Tylko dlaczego? -Zapytał przeszukując jakieś papiery.
-Wiesz...Najpierw cię szkolą, pokazują jak zabijać w razie czego masz wsparcie, pozbywają się trupów, zapewniają ci ochronę...I tak dalej.
-Kumam - Skierowałam się do sypialni i otworzyłam szafę.
-Typowa baba...Boże ile ubrań i jak ja mam coś tu znaleźć?
-Gadasz sama do siebie? - Zapytał wchodząc do pomieszczenia.
-Tak.
-Nie oceniam - Zaśmiał się i wyszedł. Stanęłam przy łóżku.
-Jakbym chciała coś ukryć...Jakiś syf to gdzie bym to schowała?
-Pod łóżkiem! -Krzyknął.
-Ty to masz łeb - Schyliłam się .
-Możesz tak zostać...Mogę sobie popatrzeć przynajmniej...-Zaśmiał się. Wyciągnęłam pudełko, podniosłam je i podeszłam do niego .
-Łeb jak sklep...szkoda tylko, że pułki puste...-Popatrzyłam mu w oczy.
-Uwielbiam twoją wredote...-Pocałował mnie.
-Chodź ty -Zaśmiałam się. Przeszliśmy do kuchni położyłam pudełko na blacie i je otworzyłam.
-Super...Papiery...Ale odkrycie...
-Ale ty jesteś pesymistą - Zaczęłam przeszukiwać stertę papierów. Pod toną ulotek i kolorowych gazetek była biała teczka z napisem Wojtek. - Igor...- Podszedł - Chyba mam. - Nagle usłyszeliśmy przekręcanie klucza w zamku.
-O chuj...
-Chowaj się!
-Gdzie kurwa?
-Chodź- Zebrałam wszystko z blatu i włożyłam do pudełka. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do sypialni. Wrzuciłam pudełko pod łóżko. Zamknęłam drzwi.
-Tu jest drugie wyjście -Pokazał mi łazienkę do której były dwa wejścia.
-Mhm...Czekaj...- Do mieszkania weszła kobieta i mężczyzna, zaczęli się kłócić.
-Myślisz, że ta stara torba, miała tu jakieś pieniądze?
-Policja już tu wszystko sprawdziła?
-Chyba tak. Szukaj tych pieniędzy!
-Igor- Mówiłam mu do ucha - Jak dam ci znak to zrzucisz ten wazon na ziemię -Skinął głową. Przeszłam obok niego i weszłam do łazienki, drugie drzwi były otwarte, ale była opcja ukrycia się. Pokazałam Igorowi, żeby zrzucił wazon, zrobił to i podszedł do mnie, zamykając za sobą drzwi. Usłyszałam głos kobiety.
-W tym mieszkaniu ktoś jest...W sypialni sprawdź to!
-Sama sobie sprawdź !
-Jesteś żałosny! -Powiedziała i ruszyła przed siebie, mężczyzna poszedł za nią, usłyszeliśmy jak otwierają drzwi od sypialni. Wzięłam Igora za rękę i razem wyszliśmy cicho na korytarz. Przeszliśmy obok drzwi sypialni i wyszliśmy z mieszkania, a następnie z bloku. Idąc do samochodu, coś do mnie dotarło.
-Kurwa! Teczka! - Krzyknęłam.
-Nie wzięłaś jej?!
-Została na blacie!
-Ja pierdole! Kobieto!
-Nie krzycz na mnie!
-To ty na mnie krzyczysz!
-Nie prawda!
-Dobra...Już...-Wziął wdech -Trzeba coś wymyślić... - Usiadłam na krawężniku.
-Jaką ja jestem idiotką !
-Nie jesteś idiotką...Tylko spanikowałaś...
-Nie! Ja nie panikuję! Dostanę tą teczkę!
-Jak ? Mała jak?
- Wiem!- Krzyknęłam, wstałam i podbiegłam do samochodu. Otworzyłam bagażnik i wyciągnęłam torbę - Chodź tu - Wzięłam z torby pasek. Igor podszedł, podwinęłam mu bluzę i zapięłam pasek.
-Wow...Ej nie w miejscu publicznym - Zaśmiał się.
-Od teraz jesteś gliną- Pocałowałam go w policzek i zapięłam pasek sobie.
-Ja?! Mam być...-Skrzywił się - Policjantem?
-Tak -Włożyłam broń do jego i swojego paska - Idziemy.
*
Zapukałam w drzwi, po chwili otworzyła nam kobieta.
-Słucham - Zaczęła agresywnie.
-Jesteśmy z policji wydział kryminalny...W mieszkaniu została teczka mojego kolegi. -Pokazałam na Igora.
-I?
-Mogę ją zabrać? -Zapytałam z lekką irytacją.
- Nie widzę potrzeby, żeby pani tu wchodziła.
-A ja widzę - Przekręciłam się tak, żeby było widać pasek i broń - Nie zajmę dużo czasu...A ta teczka jest dla mnie bardzo ważna - Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i zatrzymała go na broni.
-Niech pani wejdzie, ale tylko pani - Powiedziała.
- Nie ma problemu...-Popatrzyłam na Igora - Idź do samochodu, ja zaraz zejdę.
-Na pewno? -Zapytał.
-Tak -Powiedziałam i weszłam do mieszkania, skierowałam się do kuchni. Zobaczyłam teczkę, chwyciłam ją i już wracałam do wyjścia, kiedy mężczyzna postanowił mnie zatrzymać.
-A pani dokąd ?
-Do wyjścia proszę mnie przepuścić .
-Bardzo pani...- Klepnął mnie w tyłek. Na co błyskawicznie zareagowałam, dostał z kolana w brzuch schylił się. Kobieta była w sypialni, dlatego nie widziała tego zajścia. Schyliłam się do mężczyzny.
-Żegnam - Powiedziałam i wyszłam zadowolona.
Zbiegłam po schodach i wpadłam do samochodu.
-Masz?
-Mam - Pokazałam mu teczkę zadowolona - Te dwa cymbały nawet nie chciały, żebyśmy im odznaki pokazali. Jedź.
-Gdzie?
-Do domu. -Otworzyłam teczkę - Zdjęcia jakiegoś chłopca...Ale to stare, jest data...-Wyciągnęłam dokumenty..."Wniosek o adopcję...Chciała go adoptować?" Przekartkowałam dalej "Zdjęcia...To jest ten chłopiec...To jego chciała adoptować. "- Tu już jest starszy..."Wojtek Kozłowski...Wojtek Kozłowski...Ja cię znam!" -Przekartkowałam dalej. "Znalazłam...Czemu ja tego wcześniej nie skojarzyłam?"- Serce mi przyśpieszyło.
-Co jest?
-Znam go...
-Kogo?
-Mordercę.
-Jak to?
-Wychowaliśmy się w tym samym domu dziecka...Ale to by znaczyło, że...Igor ja muszę z nim porozmawiać.
-Co?! Oszalałaś już do reszty?!
-Już pytałeś...Muszę, rozumiesz, on może mi pomóc!
-Ale jak on ma ci pomóc?
-On wie coś czego ja nie...Ten włos...On nie chciał mnie wrobić! On chciał zwrócić na siebie moją uwagę.
- A telefon?
-Tego jeszcze nie wiem, ale się dowiem...Oni nie mogą go zabić, muszę wiedzieć gdzie on jest! - Powiedziałam, a on tylko skinął głową.
Cześć !
Pozdrawiam
Mela :3
I co z tym telefonem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro