Skarpetki w pandy?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-No strzelaj! Igora szybko strzelaj! No! Dobrze teraz do samochodu szybko! No rusz się!

-No przecież biegnę!

-No nie! Złapali nas! -Popatrzyłam na niego srogo, a on tylko uniósł ręce w geście obrony -Więcej z tobą nie gram - Rzuciłam pada - Ty nie umiesz. 

-Ja nie umiem ?

-No a przez kogo nas złapali ?

-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. 

-Tak, nie umiesz grać -Zaśmiałam się, a on tylko prychnął. Zadzwonił dzwonek do drzwi - Nie no nie fatyguj się ja otworzę. 

-  Właśnie tak  myślałem. 

Wstałam i wyszłam z salonu, skierowałam się korytarzem do drzwi, otworzyła i moim oczom ukazał się kurier. 

-Dzień dobry - Przywitałam się z mężczyzną. 

-Podpisze pani i znikam. - Podał mi tableta. 

-Ale...-Zobaczyłam na adres nadawcy i uśmiechnęłam się pod nosem -  Już. 

- Do widzenia - Powiedział i szybko ruszył po schodach. Weszłam do salonu z paczką. 

-Co to?

-Się nie interesuj bo kociej mordy dostaniesz - Zaśmiałam się, a on zaczął myśleć nad ciętą ripostą - Już się tak nie męcz. Paczka od Borysa i Zuzy. 

-Pokaż . 

-Masz - Powiedziałam rzucając mu paczkę  i wyszłam do kuchni.  

-Patrz - Wszedł za mną - Bluza - Zaśmiał się - Jakbyś miała ich mało. Załóż - Powiedział podchodząc i już ściągając moją bluzę. - Cyk - Rzucił bluzę na krzesło - Uwaga metka - Założył bluzę - Popraw włosy, bo coś tu się z nimi stało, albo ja ci poprawię . 

-Nie -Złapałam go za  nadgarstki - Już mnie zostaw - Zaśmiałam się - Poprawiłam włosy i bluzę na której był haft " Maffija company" - I jak ? 

-Elegancko, ale nadal śmiem twierdzić, że moje są lepsze. 

-Do spania na pewno. 

- Pff...Co na kolację?

-Nie boisz się, że cię otruję? 

- Nie, jakoś nie za bardzo. 

-No to dowiesz się później.

-Czemu ?

-Bo ja teraz muszę wyjść.

- O tej porze? 

-No...- Wyszłam na korytarz i zaczęłam zakładać buty. 

-A gdzie? A po co? A z kim? A kiedy wrócisz? 

-Zadajesz stanowczo za dużo pytań, może pora mi zaufać? - Popatrzyłam na niego. 

-Za dobrze cię znam, żeby ci ufać. 

- No to katuj się tą niepewnością. - Wstałam, pocałowałam go w policzek i ubrałam czapkę. - Wrócę za godzinę. 

-A jak nie?

-No to możesz zjarać cały towar! -Rzuciłam zamykając drzwi. 

 Wyszłam i ruszyłam powoli chodnikiem, doszłam do bankomatu.  Wyciągnęłam kartę i wypłaciłam z konta tysiąc dwieście złoty. Schowałam wszystko do kieszeni bluzy i ruszyłam z powrotem do domu.  

Weszłam powoli do mieszkania.

-No i co zdążyłeś zatęsknić? - Zaśmiałam się 

-Miałaś być za godzinę, minęło dwadzieścia minut.

- Mogę sobie pójść. 

-Nie no już zostań.  

-Dzięki za łaskę - Zaśmiałam się i zaczęłam ściągać buty, on wyszedł do salonu. Szybko weszłam do pokoju i wyciągnęłam z biurka kopertę. Schowałam do niej pieniądze i już miałam wyjść, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam poważną minę Igora. - Coś nie tak? - Zapytałam. 

-Po co ci tyle pieniędzy? 

- Yyy...Mam swoje potrzeby. 

-Mela, kręcisz...

-Ja? Coś ty? -  Podniosłam ręce w geście obrony. 

-Przecież widzę - Podszedł do mnie, a ja zadarłam delikatnie głowę do góry. 

- Niee...O boże nie patrz tak na mnie! Jakbym ci matkę zabiła! 

-Nie okłamuj mnie!

- Mówię przecież, że mam swoje potrzeby...

-No to słucham jakie to są potrzeby ?- Oparł się o biurko. 

-No...Na przykład - Rozglądnęłam się po pokoju - Muszę kupić dywan. 

-Masz dywan. 

-No to jeszcze jeden. 

-Mela...

-Igor...

-Nie zaczynaj. 

-Ale co ja robię to ty masz problem...Zaufaj mi. 

-Po co ci tyle pieniędzy? 

-Nie mogę ci powiedzieć. -Spuściłam wzrok. 

-Czemu?

-Bo...Bo to długa historia przyjdzie na nią czas, ale jeszcze nie teraz proszę po prostu mi zaufaj. 

-Ale...

-Igor.

-No dobra, niech ci będzie - Powiedział, a ja się tylko uśmiechnęłam.

-Nie masz jakiegoś koncertu jutro czy coś ?

-Nie gram ostatnio koncertów.

-Przecież miną już miesiąc od tego czasu. 

-Jeszcze nie czas, jeszcze potrzebuję przerwy. 

-No dobra,  to ja idę pod prysznic - Powiedziałam wychodząc z pokoju, po chwili jednak się wróciłam - Ty zostajesz. 

- A jak nie ?

-Po prostu zamknę drzwi - Zaśmiałam się i wyszłam. 


***
Siedział w salonie i  przeglądał coś  w telefonie. 

-Co robisz? - Zapytałam siadając obok niego. 

- Pogoda jutro - Pokazał mi telefon. 

-Śnieg?! W listopadzie?! O nie, nie, nie. 

- Chyba nici z naszej jutrzejszej akcji. 

-Chyba żartujesz? Ja nie odpuszczam, a jakiś śnieg mnie nie powstrzyma. No chyba, że ty tchórzysz. - Popatrzyłam na niego unosząc jedną brew. 

-Nie. 

-Nie? 

-No nie. 

-Czyli jutro pojedziesz ze mną i załatwimy tego gościa? 

-No jasne, tylko mi powiedz dlaczego mamy go załatwić?

-To były informatyk Kevina. 

-Czemu jest były?

-Bo...Go zwolnił - Zaśmiałam się. 

-Myślałem, że z tym wiąże się jakaś ciekawsza historia. 

-No widzisz takie zaskoczenie...Po prostu go zwolnił...Zaraz po tym jak wbił mu długopis w oko. - Uniósł brwi. 

- Aha...

- Dobra  idę spać, zakopać się w pierzynie, zanim zrobi się całkiem zimno - Wstałam. 

-Przecież...A ja?

-A ty co?

-No ja.

-No chcesz iść spać ze mną? - Zapytałam z lekkim uśmieszkiem na twarzy, a on pokiwał energicznie  głową. - No to chodź - Wyciągnęłam ku niemu dłoń. Złapał ją i przyciągnął mnie do siebie. 

-Skarpetki w pandy?

-Pandy są super. 

-Mhm...-Schylił się.

-Spać - Zatrzymałam go. 

-No to pójdziemy spać tylko najpierw...

-Zapalę, masz rację - Powiedziałam wyrywając się z jego uścisku, chwyciłam bluzę i wyszłam na balkon, odpaliłam peta. 

- Nie o to mi chodziło - Poczułam jego ręce na swoich biodrach, wgryzł się w moją szyję. 

- A mi tak - Zaśmiałam się. 

-Taka jesteś? Ej...Widzisz to tam - Zapytał pokazując coś w oddali, obejrzałam się, a kiedy znów na niego spojrzałam był już znacznie bliżej. - Ciekawość kiedyś cię zgubi. - Wszczepił się w moje usta, a ja postanowiłam nie protestować. Zarzuciłam mu ręce za szyje, a on podniósł mnie do góry. 

- I teraz siup przez barierkę - Zaśmialiśmy się. 

-Nadal nie wierzę, że ty jesteś taka lekka. 

- Puść mnie czuję się niepewnie, wizja lotu z dziewiątego piętra jakoś mnie nie cieszy. - Odstawił mnie na ziemię.- Dzięki. 

-Ale chodź - Chwycił mnie za rękę, przeprowadził przez salon, gasząc światło. 

- Czy ty...

-Nic nie mów. 

- Jasne...- Weszliśmy do pokoju i zgasił światło, jednak nie było całkiem ciemno,  na moim biurku świeciła się mała lampka. - Mogę się położyć? 

-Możesz...

-Ale?

-Jak ty mnie dobrze znasz...Wiesz, że zawsze jest jakieś ale, więc najpierw pomogę ci się rozebrać. 

-Z tego w czym chcę spać ? -Zaśmiałam się. 

-Właśnie - Pchnął mnie na łóżko. 

-Po co ta agresja? - Podwinął moją koszulkę - Tylko nie rozrywaj - Szepnęłam mu do ucha. 

-Czemu? -Mruknął. 

-Bo to twoja bluzka - Uśmiechnęłam się niewinnie. 

***

-Cześć - Powiedziałam odsuwając szybę - Wejdziesz do środka?

-Nie. Daj mi to i  jedź nie chce, żeby ktoś mnie tu widział. 

- Ale...

-Mela!

-No dobra - Podałam jej kopertę - Uważaj na siebie. 

-Jasne, dzięki. 

- Do zobaczenia, za miesiąc. 

-Pa - Powiedziała, a ja patrzyłam jak szybko odchodzi. Po chwili zadzwonił mój telefon. 

-No co jest?

-Gdzie ty jesteś? - Zapytał zaspany. 

- Zaraz wrócę. 

-Mam nadzieje. 





Witam! 
Jest dokładnie za dziesięć pierwsza...W nocy, a ja siedzę i piszę. 
Rozdział i tak wstawię dopiero później, ale ja jak już coś zaczynam to lubię to kończyć. 
Jest tu poruszone kilka ciekawych wątków, które będą się rozwijać. Obiecuję wam, że w następnym rozdziale, który może wyjdzie jeszcze wieczorem, będzie się działo. Na razie tak spokojnie, powoli do przodu ;) 
Zostawcie po sobie jakiś komentarz. 

 (29.06.2018)

Pozdrawiam 
Mela :3




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro