Trzymaj garde!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Mela musisz mi pomóc - Powiedział to tak smutno, że aż zrobiło mi die go żal.
- Ale w czym?  - Zapytałam
- Posłuchaj, Zuza strasznie się ostatnio zmieniła, już nie wiem co mam robić. Stała się w stosunku do mnie okropna - pokręcił głową i zamilkł na chwilę - Ja... Wiem o wszystkim...
-Co?!  - Wryło mnie w fotel. Co prawda nie byłam przekonana,  że myślimy o tym samym.  Popatrzyłam na Igora,  który stał oparty o komodę miał minę dokładnie taką samą jak ja.
- Wiem o wszystkim... O tym co Zuzia zrobiła  z Samuelem, wiedziałem od początku. Powinienem ją powstrzymać, ale on ją tak zmanipulował...
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie z tym  wtedy?
- Nie wiem,  nie pomyślałem o tym. Mela... Kiedy tamtego wieczoru Zuza wróciła do domu,  pobita przez ciebie i w ogóle... Chciałem jej wszystko wygarnąć,  ale nie potrafiłem.  Nawiązała się kłótnia,  spakowała się i wyszła. 
- Masz pomysł gdzie może być teraz? - Zapytałam.
- Niestety tak...Mela jesteś jedyną osobą, która może ją ustawić do pionu. Przecież kiedyś już to zrobiłaś.
- Wiem... Ale to trwało długo... A ona wtedy nie wiele umiała...Teraz umie naprawdę dużo, a ja? Straciłam chyba ten zapał do tego wszystkiego... Popełniam coraz więcej błędów, nie dostrzegam wielu rzeczy.
- Mela ja cię błagam... Bardzo mi na niej zależy i nie mogę jej stracić.  Proszę - Popatrzył na mnie błagalnie.
- Spróbuję,  tyle mogę Ci obiecać.
- Dzięki - wstał, zrobiłam to samo - To dla mnie cholernie ważne.
- Nie ma problemu - uśmiechnąłem się do niego.
- Naprawdę... - Zrobił krok w moją stronę i mnie objął - Dziękuję. - widziałam Igora,  który nerwowo się poruszył. " Ah ta jego zazdrość... A może by go tak troszkę podręczyć ?  Nie,  nie dzisiaj. "
- Podziękujesz mi jak moja rozmowa przyniesie jakiś efekt.

**

- Dobra, chyba mam wszystko...-Powiedziałam, jeszcze raz przeszukując kieszenie - Klucze i kluczyki, telefon, portfel...I inne bajery.
- Ja wolałbym jednak tam z tobą jechać  - Zaczął kiedy właśnie wiązałam buta.
- Daj spokój...To nie jest towarzystwo dla ciebie...Tam jest dużo panów lekkich obyczajów, którzy lubią rzucić jakimś słabym tekstem w stronę dziewczyn, a ty jesteś za nerwowy - Zaśmiałam się.
-Co nie zmienia faktu, że wolałbym tam z tobą jechać. 
- Ktoś musi zająć się Łukaszem.
- Zrobiłaś sobie ze mnie nianie?- Uniósł brew.
- Pewnie - Podeszłam do niego - Idealną nianie...-Popatrzyłam mu w oczy - Nie spalcie domu i nie czekajcie, wrócę późno pa - Pocałowałam go w policzek i wyszłam.

Szybko zbiegłam po schodach wyciągając z kieszeni kluczyki do samochodu. Wiedziałam, że miejsce do którego jadę, jest kawał drogie stąd i miałam szczerą nadzieję, że kiedy tam dojadę, będę mogła stwierdzić, że Zuzy tam nie ma...

*

-Laleczko! - Usłyszałam niski, gruby, chrapliwy głos odwróciłam się w tamtą stronę - Bez przepustki nie wejdziesz.
- Ile ci płacą za stanie na bramce? - Zapytałam.
- O co ci chodzi?
- Serio jesteś aż tak nie kumaty? - Pokręciłam głową  i wyciągnęłam portfel - Dwie? - Popatrzyłam na niego, ale nie okazał zainteresowania - Cztery? Też nie? Wysoko się cenisz...No dobra, pięć więcej nie dam - Wyciągnęłam pieniądze i podsunęłam mu pod nos - Bierzesz czy nie?
- Niech będzie możesz wejść - Przesunął się w drzwiach.
- Oh, jakiś ty łaskawy - Weszłam do środka.
" Jak zwykle...Smród, bród i napalone, spocone typy. Gdzie ja wróciłam po tylu latach? Dobra, pytanie dnia...Gdzie jest Zuza? A no i żebym nie zapomniała Borys wisi mi pięć stów "

Przeszłam kawałek unikając ludzi, kiedy wreszcie dotarłam do miejsca z którego było widać oktagon. "Ścierwo...Klatka dla dzikiej zwierzyny..." Oparłam się o ścianę. Długo nie musiałam czekać na reakcje  ludzi obok mnie.

- Co taka nie winna osoba jak ty robi w tak paskudnym miejscu jak to? - Zapytał jakiś obleśny, spocony typ.
-A co masz problem ze wzrokiem? Stoję i czekam.
- Jakiś konkret? - Zapytał.
- Ta...Kto teraz walczy?
- Jakaś laska i jakaś inna...O czekaj mam folder - Podał mi kawałek kartki. "Zuza..."
- Mhm...Dzięki, kiedy się zaczyna? Za piętnaście minut...- Przysunął się, a ja prawie puściłam na niego pawia - Także mamy jeszcze trochę czasu...
- Żeby się rozstać - Rzuciłam i ruszyłam przed siebie. 

Musiałam jak najszybciej dostać się do szatni Zuzy. Nie wiedziałam jak, ale musiałam ją przekonać do tego, żeby wróciła do normy. Przeszłam przez tłum. "Gdzie ja mam iść? Nawet nie wiem w którą stronę są te przeklęte szatnie...Chyba, że..."

- Przepraszam - Zaczepiłam gościa, który miał na szyi przewieszoną smycz - Jak trafię do szatni zawodników? Jestem łowcą talentów, widziałam jedną walkę i jestem zainteresowana pewną dziewczyną - Uśmiechnęłam się.
- Nie powiedziałbym, że jest pani idealnym wyobrażeniem łowcy talentów.
- Ale moje konto bankowe jest to jak?
- No dobrze, proszę za mną - Machnął ręką, a ja podążyłam jego śladem.

Wprowadził mnie w długi korytarz, następnie przeszliśmy przez jakieś drzwi i po chwili staliśmy już przed szatniami.
- Musi się pani pośpieszyć bo dziewczyny zaraz walczą.
- Jasne - Skinęłam głową - Dwie minuty.
- Trafi pani później do wyjścia czy...
- Dam radę.
- No to dobrze - Zawinął na pięcie i odszedł.
"No i bosko...Tylko teraz najtrudniejsze....Rozmowa z Zuzą." Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Moja ofiara właśni wiązała bandaże.
- Co ty tu robisz?! Wynoś się! - Krzyknęła.
-Zuza chcę tylko pogadać...
- Nie obchodzi mnie to co masz do powiedzenia! Wynoś się!
-Zuza...Co się z tobą stało?
- Nic!
-Zuza...Tyle lat pracowałaś na to żeby się zmienić, nie kończ tego od tak!
- Nic nie rozumiesz!
- To m wytłumacz!
- Ja się duszę w tym życiu bez agresji! To we mnie wrze, ja muszę coś z sobą robić! Nie mogę całymi dniami siedzieć i ładnie wyglądać!
- Zuza...
- Ty...Coś osiągnęłaś, ty masz wszystko, a ja nie mam nic...
- Nie mów tak...Przecież masz nas, masz Borysa.
- On też nic nie rozumie...Mela...Ja nie wiem czego chcę...Nie potrafię żyć bez adrenaliny, bez przemocy...
- Dopiero chciałaś się od niej odciąć!
- Ale teraz za nią tęsknie! To jest jak narkotyk! Przecież wiesz jak to działa!
- Zuza...Wróć ze mną do domu...Znajdziemy wyjście z tej sytuacji, tylko nie walcz tam dziś...
- Nie Mela...Już za późno...Tam skąd jestem już nie ma powrotu, a tam gdzie idę...
- Też nie ma powrotu! Zuza po prostu stąd wyjdźmy i wróćmy do domu. Rozmawiałam z dziewczynami one chcą, żebyś wróciła - Jakby mnie nie słuchając ruszyła do wyjścia - Borys też - Powiedziałam, a ona się zatrzymała.
- A ty Mela? - Odwróciła się w moją stronę - Ty chcesz, żebym wróciła? - Zapadła chwila ciszy - Tak myślałam...Myślisz, że ja nie wiem? Przecież ty już podpisałaś na mnie wyrok śmierci...
- Zuza...
-Nie wrócę Mela...Nigdy - Powiedziała i wyszła.

"Przecież możesz wrócić....Przecież zaczniemy wszystko od nowa...Pomogę ci! " - Zuza czekaj! - Wybiegłam za nią.  Właśnie widziałam jak wchodzi do oktagonu. " Jakim cudem ona tak szybko chodzi? Jak mam ją z tego wyciągnąć?

Zaczęło się i powiem szczerze, że widząc tą drugą dziewczynę miałam pewne wątpliwości, czy Zuza wyjdzie z tego w jednym kawałku. Przeszłam bliżej,  te walki mają to do siebie, że  nie ma ochrony, która pilnuje żeby nikt nie zbliżał się do klatki...Przepchałam się. Zuza oberwała, krew poleciała jej z nosa, zachwiała się na nogach, ale nie spuściła gardy.

https://youtu.be/E2Qe3_gSG8Y

" No co ty robisz?! Nie tak! Kurwa Zuza podstawowy błędy...Przecież nie tego cię uczyłam! Unik, zrób teraz unik! No nie! " Padła na ziemię.
-Zbieraj się!  - Krzyknęłam, a ona popatrzyła na mnie nie przytomnie i pokręciła głową - Nie? Jakie nie do jasnej choler! Zbieraj się kurwa!
- Mela...Ja - Mówiła do mnie przez siatkę - Trener...
- W dupie mam tego trenera! Mnie masz słuchać! To ja tu jestem bossem, a nie jakiś kurwa trener! Zbieraj się do jasnej cholery!- Wstała.  Poczułam na swoim biodrze czyjąś łapę. Odwróciłam się gwałtownie - Słuchaj gnoju - Przyciągnęłam go za bluzę - Jeszcze raz mnie dotkniesz to  obiecuję ci, że wykastruję cię tak boleśnie, że nie będziesz  warzywem! - Pchnęłam go w tłum. Znów odwróciłam się w stronę klatki - Kopnij! Noga do góry! Kurwa to nie jest boks tylko MMA używaj tych nóg! " Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok..." Zuza no! Wstawaj! Nie! Nie tak!
" Ktoś mi tu ewidentnie utrudnia..." Rozglądnęłam się " O tu jest ten chuj" Przeszłam kawałek i popatrzyłam na rzekomego trenera Zuzy. Był duży jak byk, łysy i darł się w niebo głosy.
- Panie! Nie drzyj się tak bo ogłuchnę! - Krzyknęłam do niego.
- Spadaj mała!
- Źle to wymawiasz! Mela nie mała!
- Laska o co ci chodzi?
- Nic...Chce żebyś się zamknął i dał mi pracować!
- Co?- Skrzywił się.
- No właśnie...Zamilcz  i daj mi pracować - Siatka się zatrzęsła, zobaczyłam Zuzę, która ledwo dychała - Nie no!
- Mela...-Wysapała.
- Nie Meluj mi tu teraz tylko, wstań, podnieś gardę i walcz!
- Ale...Ja już!
- Nie obchodzi mnie to!
- Mela...
- Wstawaj! - Nabrała powietrza i wstała - Garda!
- Mała...- Zaczął trener.
- Nie teraz - Powiedziałam i dalej skupiłam się na walce.
-  Noga! Prawy!  Kurwa Zuza ten drugi prawy! No! Dobrze!

*

-Wsiadaj  i nie gadaj - Powiedziałam.
- Mela...
- Teraz wierzysz, że to się uda? Już raz nauczyłaś się na tym panować, teraz...Chodź będzie dużo ciężej też będziesz musiała.
- Pomóż mi...Nie chce być potworem!
- Pomogę, ale najpierw porozmawiasz z Borysem - Powiedziałam przekręcając kluczyki, ona tylko skinęła głową.

**

- Melka! - Łukasz się na mnie rzucił.
- Mały Igor! - Podniosłam go - Gdzie jest duży Igor?
- Na balkonie...Rozmawia przez telefon.
- Mhm...No dobra - Odstawiłam Łukasza na ziemię.
- Mam dla ciebie rysunek!
- No co ty?! Pokaż! -Ślizgnął się na skarpetkach przez korytarz.

Weszłam do salonu, oparłam się o drzwi balkonowe i słuchałam z kim Igor rozmawia przez telefon. Zobaczył mnie i pokazał, że jeszcze chwilę, skinęłam głową.

- No ale co ja  na to poradzę? Mhm...Dobra, dobra...Załatwię to...- Rozłączył połączenie - Wróciłaś.
- Wróciłam - Podeszłam bliżej - Coś się stało?
- Mam mały problem...
- Oho...Zamieniam się w słuch.



Cześć!

Kolejny rozdział mam nadzieję, że się wam spodobał!  Jakbyście mieli jakieś pytania to śmiało, na ile będę mogła na tyle odpowiem. 

Pozdrawiam
Mela :3

18:32 13.08.2018

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro