Zagadki? Morderstwo? Pościgi? Wybuchy? Akcja?
-Co ty robisz? - Zapytałam, kiedy zauważyłam, że się ubiera.
-Muszę wrócić do domu...
-Ale...Co?
-Przyjdę wieczorem, na razie lecę, jesteśmy w kontakcie jak coś to dzwoń - Powiedział, podszedł i pocałował mnie w czoło.
-A to idź w cholerę - Powiedziałam zaspana, odwróciłam się na drugi bok i poszłam spać dalej.
*
Kilka godzin później obudziło mnie natarczywe dzwonienie do drzwi. Sturlałam się z łóżka i chwyciłam bluzę. -Boże...Litości...Człowiek chcę się tylko wyspać - Mówiłam wstając i zakładając bluzę. Wyszłam na korytarz i otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry -Odezwał się młody mężczyzna.
-Yyy...Dzień dobry...-Podniosłam wzrok, a świadomość zaczęła mi wracać, zobaczyłam błyszczącą odznakę przed nosem. Niemal natychmiast się obudziłam - O co chodzi?
-Nazywam się Mariusz Nowak...
-Mhm..."A ja Kunegunda..."
-Musi pojechać pani z nami.
-Wow..Po co? - Zapytałam.
-Chodzi o zabójstwo.
-Jakie zabójstwo...Kogo?
-Mówi coś pani nazwisko Dobrow?A ściślej Oktawia Dobrow? - Jak tylko to usłyszałam nogi się pode mną ugięły.
- Ale o co chodzi? - Udawałam głupią.
-Pójdzie pani z nami.
-No dobrze, ale pozwólcie mi się chociaż ogarnąć...
-Dziesięć minut. -Powiedział oschle. Skinęłam głową i weszłam do pokoju. Ubrałam się, chwyciłam telefon i szybko napisałam wiadomość do Camilii.
" Sprawdź mi zabójstwo Oktawii Dobrow. Kto? Kiedy? Gdzie? Chce wiedzieć wszystko ze szczegółami. " - Po chwili dostałam SMSa
"Daj mi pięć minut."
Wyszłam do łazienki i szybko się ogarnęłam. W salonie z jednej z szuflad wyciągnęłam drugi telefon. Ubrałam buty, wzięłam głęboki wdech i wyszłam na klatkę. Po chwili siedziałam w samochodzie z dwoma policjantami.
-Jestem o coś podejrzana? -Zapytałam.
-A ma coś pani na sumieniu.
-"Jakbym wymieniała, to by ci życia nie starczyło..." Nie.
-No to chyba, niepotrzebnie się pani stresuje.
-Jasne - Zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon tak żeby nie było go widać. Żaden z nich nie siedział koło mnie, więc chyba mnie o nic nie podejrzewali. Odczytałam SMSa od Camilii.
"Oktawia Dobrow, czterdziestodwuletnia prowadząca programu poświęconego modzie. Samotna, mieszkała w centrum w dużym mieszkaniu. Czwarte piętro wieżowca, zabił ją człowiek Kevina, dostał za to pięćdziesiąt tysięcy, jego nazwisko...Kozłowski. Wojciech Kozłowski...Wszczepił jej coś, nie napisali co...Zginęła w domu."
"Jestem pod wrażeniem..."
-Za pięć minut będziemy.
- No dobra." Czy Kevinowi coś się po raz pierwszy coś nie udało? Czy to możliwe, że popełnił taki błąd?"
Panowie wprowadzili mnie do małego biura i posadzili przy biurku. Jeden z nich usiadł i notował, a drugi stał za nim.
- Co wie pani o Oktawii Dobrow?
-Oprócz tego, że była prowadzącą jakiegoś programu w telewizji to chyba nic.
- Nic pani z nią nie łączyło? -Zapytał unosząc jedną brew.
-No nie - Zaśmiałam się.
-To jak nam wyjaśni pani to, że u niej w mieszkaniu znaleźliśmy pani włos.
-Mój włos?
-Tak.
-Ale..."Przecież...Panowie ja jestem profesjonalistką, ja nie zostawiłabym po sobie śladów..."Nie mam pojęcia.Naprawdę...Nawet nie wiem gdzie ta kobieta mieszka.
-Mhm...
-No dobra nie chcecie nie wierzcie. -Oparłam się o krzesło - Na podstawie jakiegoś włosa...Wnioskujecie, że ją zabiłam?
-A zabiła ją pani?
-Nie.
-Proszę udowodnić...Co robiła pani wczoraj wieczorem.
-Byłam najpierw na koncercie...Taki duet...Taconafide nie wiem czy panowie kojarzą, a później wróciłam do domu. - Coraz bardziej mnie to irytowało.
-Sama?
-Co to za pytanie?
-Pani Oktawia, została zamordowana w nocy...
-Nie, nie sam.
-Z kim? Proszę podać imię i nazwisko, adres zamieszkania.
-To nie będzie potrzebne - Powiedziałam - Proszę zapytać mojej sąsiadki z piętra niżej. Byłam u niej wczoraj z zapytaniem czy u niej też nie ma prądu.
-I co?- Zapytał stojący z tyłu policjant.
-I nie było go tylko u mnie.
-Nie było to dla pani podejrzane? Tylko u pani w mieszkaniu, nie było prądu. To trochę dziwne.
-Nie zastanawiałam się nad tym..."A może powinnam" .
-Niech pani posłucha...Ta kobieta została zamordowana, prokurator nas ciśnie w mieszkaniu znaleźliśmy pani włos i próbuje nam pani wmówić, że pani tego nie zrobiła?
-Tak.
-Nie wierzę w to.
-Proszę...Panów, wczoraj wieczorem byłam na koncercie widziało mnie tam coś ponad czterdzieści osób, wyszłam troszkę wcześniej z moim..."No właśnie z moim co?" przyjacielem. Wróciliśmy do domu, poszłam do sąsiadki, a następnie wróciłam do mieszkania.
-Mówi pani o przyjacielu.
-Tak - W tym momencie myślałam, że wybuchnę śmiechem.
-Kiedy przyjaciel opuścił mieszkanie?
-Około piątej rano.
-Mhm...Co państwo robili w nocy? - Zapytał nie odrywając wzroku od kartki.
-"Lepiej żebyście nie wiedzieli..." Rozmawialiśmy " Tak bardzo zaciekle rozmawialiśmy..." Mieliśmy pewną sprawę do wyjaśnienia.
-Całą noc państwo rozmawiali?- Zdziwił się ten który stał z tyłu, na twarzy wymalował mu się dziwny uśmieszek.
- Tak proszę pana -uśmiechnęłam się sztucznie .
-Nie wierzę- Zmierzył mnie wzrokiem.
-A przepraszam bardzo jak mam to panu udowodnić?
-No...
-No też tak myślę. - Prychnęłam.
-Dobra, to co...-Popatrzył na kolegę .
-Mogę już iść? - Zapytałam.
-Proszę nie opuszczać miasta przez dwa tygodnie...
-A kraj mogę? - Zaśmiałam się wstając.
-Słucham?
-Nic, żarcik taki do widzenia - Zabrałam rzeczy i wyszłam.
"Tylko jak ja teraz wrócę do domu? Dobra, jak go raz o coś poproszę to chyba nic się nie stanie..."
*Igor*
Wszedłem do mieszkania, rzuciłem kluczyki na blat w kuchni i poszedłem pod prysznic. Było coś po szóstej, chciałem zabrać kilka rzeczy i pogadać z Adrianem. Wiem, że się o mnie martwił. Sława jest dobra...Sława jest naprawdę dobra, daje mnóstwo możliwości, poszerza horyzonty, ale jest męcząca...Potrzebuję przerwy, potrzebuję naprawdę długiej przerwy. Podjąłem już decyzję, przemyślałem ją i byłem pewien. Wszedłem do pokoju i zacząłem się pakować, nagle w drzwiach pojawił się Adrian.
-Co ty robisz? -Zapytał.
-Pakuję się ...
-Ale...Wyprowadzasz się? Oszalałeś już do reszty?!
-Stary...Posłuchaj...-Popatrzyłem na niego - Bo ja...Sam w to nie wierzę, ale chyba...Zakochałem się. -Adrian popatrzył na mnie jak na wariata. Podszedł do mnie złapał za ramiona i wpatrywał się w oczy.
-Ile?
-Co?
-Ile wyjarałeś?!
-Kurwa...Nic.
-Zakochałeś się?
-No -Usiadłem na łóżku - Kurwa stary...
-No to nieźle...
-Dlatego muszę...Muszę odpocząć, potrzebuję przerwy trochę dłuższej niż miesiąc.
-Koncerty stary...
-Koncertowałem przez całe lato...Mam prawo do przerwy jestem tylko człowiekiem kurwa!
-Nie drzyj ryja.
- Sorry...
-Czyli co teraz?
-Teraz...Zabiorę parę rzeczy, nagram info dla fanów i jadę do niej.
-Co to jest za laska, że tak ci zawróciła w głowie?
-Specyficzna...Pali, handluje towarem, jest agresywna jak pies z wścieklizną...
-Wiesz...To dość, oryginalne.
-A przy tym...Jest inna kurwa stary ona jest tak inna. Nie daje dupy, nie ubiera się wyzywająco! Nie robi loda bo ją to brzydzi, nie leci na sławę.
-Oł - Uniósł brwi - Musze ją poznać .
-Nawet się do niej nie zbliżaj- Warknąłem.
-Ale nie w tym sensie.
-Mhm...Dobra, będę leciał.
-Ehh...No dobra, ale nie zapomnij o mnie czy coś- Zaśmiał się.
-Pojebało cię?! Aż tak mi nie odbiło.
-Dobra, dobra. - Zaśmiał się. Zabrałem torbę i skierowałem się do wyjścia.
-Jak coś to będę wpadał - Powiedziałem, biorąc kluczyki.
-Nie ma problemu.
- Siema!
-Na razie!
Włożyłem torbę do bagażnika i wsiadłem do samochodu, zanim ruszyłem, oparłem się o kierownicę i nagrałem instastory tłumacząc wszystko, zgrabnie pomijając elementy, które nie były mi na rękę.
Odpaliłem samochód i wyruszyłem w drogę, po około piętnastu minutach byłem już pod blokiem Meli. Zabrałem torbę, popatrzyłem do góry, na parapecie znów siedział kruk, zmierzyłem go wzorkiem i wszedłem na klatkę. Poczekałem na windę i za chwilkę byłem w mieszkaniu. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Odłożyłem torbę. Zadzwonił mój telefon, jak tylko usłyszałem to co do mnie mówi myślałem, że wybuchnę ze śmiechu...
*Mela*
-Nie śmiej się ze mnie, tylko po mnie przyjedź! - Powiedziałam wychodząc z komisariatu i idąc chodnikiem.
-A powiesz mi chociaż za co cię capnęli?
-Pogadamy w domu...Tylko przyjedź proszę - Było mi tak strasznie zimno, bluza mimo, że ciepła nie wystarczała. Pogoda nie dopisywała, kropił deszcz i wiał wiatr.
-Już jadę...
-Dzięki - Rozłączyłam połączenie. Oparłam się o murek i zaczęłam przeglądać media. Wyświetliło mi się instastory znajomej osoby. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu słysząc jego słowa.
Przeszło obok mnie dwóch chłopaków.
-Laleczko nie jest ci zimno? - Zapytał rozbawiony, a jego kolega się zaśmiał - Mogę cię rozgrzać.
-Jak na ciebie patrzę to nie jest mi jakoś cieplej - Prychnęłam.
-No to może nie kończmy na patrzeniu - Zrobił krok w moją stronę.
-Y...Nie dzięki - Powiedziałam, krzywiąc się na niego.
-No przestań, nie wyglądasz na taką...Która się boi przygód.
-A wyglądam na taką, która szuka przygód?
-No chodź - Złapał mnie za rękę, a ja natychmiast ją wyrwałam.
-Jeszcze raz mnie dotkniesz...To tak ci przywalę, że kurwa przez tydzień nie siądziesz - Warknęłam, a on i jego kolega się zaśmiał.
- Lubię takie agresywne - Położył rękę na moim biodrze.
-Ostrzegałam - Wbiłam mu łokieć w brzuch skulił się delikatnie, dostał w twarz, odwrócił się do kolegi. Kopnęłam go w zad i poleciał na tego drugiego.
-No i co należało ci się - Zaśmiał się jego kolega .
-Nie wkurwiaj mnie!
-Baba cię zlała! - Zaśmiałam się.
-Tylko facet umie się tak bić, to niech teraz dostanie jak facet -Powiedział, podszedł do mnie i podniósł rękę do góry. Byłam gotowa na to, żeby ładnie go skopać, ale ktoś mi przeszkodził.
-Jak chcesz bić się jak facet, to proponuję spróbować z facetem - Powiedział złapał go za rękę, wykręcił, umieścił pomiędzy łopatkami - Uważaj co mówisz i do kogo...-Mówił mu do ucha - Bo jakbyś nie zauważył to takie info...Moja dziewczyna nie bawi się w czułości - Puścił go i objął mnie ramieniem.- Wszystko gra? -Zapytał.
-Jasne, kolega chciał być miły, ale źle trafił.
-Też tak myślę, idziemy?
-Idziemy. -Ruszyliśmy w stronę samochodu.
-Nie jest ci zimno? -Zapytał.
-A daj rękę - Podał mi rękę, a ja ją chwyciłam- Jakie ciepłe -Zaśmiał się - Nie oddam ci tej ręki, możesz mi dać drugą, tak do pełni szczęścia.
- A jak mam prowadzić?
-Nie wiem - Zaśmiałam się.
-To zrobimy tak, że ja włączę ogrzewanie i dam ci... - Wygiął się do tyłu -Moją bluzę.
-Biorę w ciemno - Powiedziałam i założyłam bluzę.
-Nie spodziewałem się, że będę cię zgarniał z komisariatu, na kilka godzin człowiek zniknie, a ciebie już posądzają o morderstwo - Mówił wyjeżdżając.
-Nic nie mów...Porażka...Tylko wiesz co mnie zastanawia?
-Hm?
-W tym mieszkaniu, gdzie zabito tą babkę, był mój włos...
-Co?Jakim cudem?
-Ja nie wiem...Ale się dowiem, a ty mi w tym pomożesz.
-Zabawa? Zagadki, morderstwo? Pościgi, wybuchy i akcja?- Mówił strasznie podniecony.
-Pewnie - Wtuliłam się w jego bluzę. Ciepło z ogrzewania, połączone z miękkością materiału i zapachem jego perfum sprawiły, że poczułam się bezpiecznie.
- Czyżbyś się nie wyspała? - Zapytał rozbawiony.
-Nie - Mruknęłam.
-No to śpij.
-Dwa razy nie musisz powtarzać - Zaśmiałam się, oparłam głowę i po chwili zasnęłam.
Cześć!
Miał być wcześniej, ale nie miałam czasu. Specjalnie zarwałam noc, żeby tutaj ładnie wszystko było dobrze.
Ok...Zostawcie komentarz. O! Możecie mi napisać co sądzicie o BOA.
Pozdrawiam
Mela :3
08.07.2018 01:36
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro