(4) CIASTA BABUNI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Środa, 22:48

— No mów! Dowiedziałaś się czegoś nowego?

Jorgen od pół godziny męczył Linn przez telefon. Był tak ciekawy i pochłonięty rozmową, że zapomniał nawet o tostach, które robił dla córki. Wyszły z tego dwa czarne wióry, więc musiał zabrać się za przygotowywanie posiłku ponownie.

— Daj spokój, jutro ci opowiem. Lepiej idź pilnuj tostów. Tak nawiasem mówiąc – nie jest zbyt późno na jedzenie? — starała się wymigać od udzielenia odpowiedzi na pytania zadawane przez kolegę z pracy. Nie bardzo chciała się przyznać, że ze spotkania to szczerze wynikło jedno wielkie gówno. A była przecież tak święcie przekonana co do pomyślności danego przedsięwzięcia!

— Co ty znowu kręcisz, młoda?

Nie chciała mówić tego teraz. Przecież Daniel dał jej dosadnie do zrozumienia, że coś jest na rzeczy. Że on wie o wiele więcej niż inni. Ale nie może jej tego powiedzieć. No właśnie – nie może. Dlaczego?

— Dobraaaaaanocccccccc.

Linnea rozłączyła się natychmiastowo i odłożyła telefon na szafkę. Mimo podwójnej kawy, którą wypiła w towarzystwie skoczka, była tak niesamowicie śpiąca, że postanowiła skorzystać z sytuacji i pierwszy raz od dawna – normalnie się wyspać.

Solheim wzięła gorący prysznic, przebrała się w czystą bieliznę i szybko wskoczyła do łóżka. Nie minęło dobre pięć minut, kiedy jej telefon zawibrował na szafce nocnej.

OD: Tande

Przepraszam za dzisiaj. Nie chciałem sprawiać kłopotu.

Po kilkunastu sekundach kolejne wibracje.

OD: Tande

Miłej nocy.

Kobieta wpatrywała się w ekran telefonu mrużąc oczy. Po dłuższej chwili zastanowienia postanowiła nic nie odpisywać. Może i było to niegrzeczne z jej strony, ale tak bardzo chciała już w spokoju zakopać się pod zimną kołdrę, że nie miała siły na zrobienie czegokolwiek innego.

Czwartek, 11:21

— Solheim! Ty nie zgadniesz, co się dzieje.

Jorgen był podekscytowany niczym małe dziecko. Agentka wywnioskowała, że musiało mieć to związek z ich sprawą. Ewentualnie facet dostał podwyżkę lub zdecydowali się go przenieść do innego działu i po prostu nie dociera do niego fakt, że oderwie się od najbardziej irytującej współpracownicy na jaką mógł kiedykolwiek trafić.

— Przenoszą cię? — kobieta wystawiła w jego kierunku język, odgarniając stosy papierów ze swojego biurka. Kolega jedynie wywrócił teatralnie oczyma i ciężko westchnął.

— To by było najcudowniejsze, co mogłoby mi się przytrafić w obecnej sytuacji. Ale – nie. Jest jeszcze lepiej. I to właśnie lubię w tej pracy.

Linn spojrzała na niego pytająco, unosząc lewą brew ku górze.

— Linnea – zeznania naszych świadków są sprzeczne. Komisja jednogłośnie to potwierdziła. Czy ty rozumiesz? Dociera to do ciebie? ONI COŚ KRĘCĄ.

Jorgen był taki szczęśliwy jakby szanowny ojciec-dyrektor KRIPOS sypnął mu garścią złota przed twarzą. Agentka skupiła swój wzrok na oknie, za którym widniała piękna panorama Oslo.

Sprzeczne zeznania? Przecież to wszystko mogło być spowodowane stresem. Sama bardzo dobrze wiedziała jak to cholerstwo działa na człowieka i co jest on w stanie zrobić pod jego wpływem. To gówno jest równie wyniszczające jak każda inna używka, którą można dostać na każdej dzielnicy Oslo. Z drugiej strony – dalej ciekawiło ją wczorajsze zachowanie Daniela. Był tak bardzo przestraszony i zestresowany, że nie mógł przestać się rozglądać wokół siebie. Może ktoś ich zastraszał? Groził im?

— I czego oni od nas oczekują? — spytała nonszalancko, nadal nie odrywając wzroku od szyby.

— No jak to czego? Mamy ich przycisnąć.

Piątek, 14:12

Linnea siedziała wyprostowana na bardzo wygodnym fotelu. W dłoniach trzymała dosyć spory kubek z herbatą, na którym widniał napis „Najlepsza babcia na świecie". Zdążyła szybko polubić to miejsce. Była tutaj zaledwie drugi raz, jednak atmosfera jaka tutaj panowała była tak cudowna, że nie chciała się nigdzie ruszać z tego przytulnego miejsca. W kominku wesoło tańczył ogień, a na półce dalej stały te same zdjęcia, co poprzednim razem.

— Strasznie mi się tutaj podoba.

Postanowiła nie szczędzić starszej kobiecie komplementów dotyczących jej domu. Był przepiękny.

— Dziękuję słońce. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą takie słowa uznania. Włożyłam w to miejsce całe swoje serce. — babcia Daniela wolnym krokiem przydreptała z kuchni, niosąc w swoich wychudzonych dłoniach tackę z ciasteczkami. Linnea uśmiechnęła się pobłażliwie i grzecznie podziękowała.

— Babcia Daniela robi też najsmaczniejsze ciasta jakie kiedykolwiek miałem okazję próbować. A jadłem ich już dosyć sporo. — zaśmiał się Gangnes, puszczając oczko do emerytki, która tylko machnęła ręką i posłała mu ciepły uśmiech. Kiedy już dostarczyła swoim gościom wszystko to, co powinni dostać, szybciutko ulotniła się do jednego z pokoi na piętrze, aby im nie przeszkadzać.

I tak oto siedzieli: Linnea, Daniel, Anders, Kenneth, Andreas, Joachim i Johann. Atmosfera z początku zdawała się być nieco niezręczna, jednak za sprawą babci Tandego wszyscy się rozluźnili i czuli zdecydowanie pewniej niż przed kilkunastoma minutami.

— Czyli mówisz, że jesteśmy na oku policji? — zaśmiał się Joachim, powoli popijając swoją herbatę.

— Wasze zeznania się nie zgadzają. Niby jakieś drobne szczegóły, ale jednak komisji nie przypadło do to gustu. Za jakieś 15 minut powinien być mój kolega z kserokopią wszystkiego, co zdążyliście nam powiedzieć. Przeczytamy, przeanalizujemy, rozwiążemy nieporozumienie. Ewentualnie zabierzemy was na komendę, jeśli nam podpadniecie.

Kobieta zaśmiała się cicho a wraz z nią każdy z towarzyszy wybuchnął donośnym śmiechem. Tylko Daniel wyglądał jakoś niepewnie, ale dla niepoznaki zaczął pić swój gorący napój.

— To jest w ogóle jakiś cyrk. Nie podoba mi się to. Nie dość, że zginął nam kolega to jeszcze wałkuje nas policja i wysyła jakichś specjalnych wysłanników i traktuje jak przestępców. — warknął Fannemel, zaciskając mocno swoją szczękę. Słyszeliście kiedyś powiedzenie, że małe psy szczekają najgłośniej? Tak też było i w tym przypadku. Skoczek był jedynie 5cm wyższy od Linn, przez co kobieta szczerze mu współczuła. Bardzo dobrze znała ten ból i kompleks mniejszości.

— Jezu, Anders, weź jakieś głębokie wdechy, zjedz ciasteczko i się uspokój, bo nam taką śliczną agentkę spłoszysz. — walnął Gangnes, kończąc jeść jedno z ciasteczek babuni. Solheim zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową. Kątem oka dojrzała piorunujący wzrok Tandego, który był skierowany w stronę kolegi z drużyny. Ten widok jeszcze bardziej ją rozśmieszył. W tym samym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi. Jorgen wszedł do środka z kilkoma teczkami.

Kiedy dwójka policjantów szybko przeanalizowała wcześniejsze zeznania świadków, rozpoczęli oni dokładne badanie wszystkiego, co wydarzyło się tego feralnego dnia. Jorgen przesłuchiwał osobno Andersa, Joachima i Andreasa, zapraszając ich kolejno do osobnego pokoju. Przesłuchaniem Daniela, Johanna i Kennetha zajęła się Linnea. Tak jak przypuszczała Solheim – zeznania wcale nie uległy diametralnym zmianom. Mężczyźni przypominali sobie nieistotne detale, korygowali drobne błędy – nic szczególnego.

Ostatnim z przesłuchiwanych był Tande. Dosyć pewnym krokiem wszedł do pokoju, w którym siedziała agentka. W końcu był to dom jego babci. Dyrektor i komisja zgodnie doszli o wniosku, że próba przesłuchania świadków ponownie, tym razem w przyjaznym dla nich środowisku, może zaowocować w większą ilość dowodów i poszlak. Solheim miała jednak czasami dobre pomysły.

— SMS-y dotarły?

Kobieta oderwała wzrok od kserokopii akt i spojrzała na młodego mężczyznę. Uśmiechnęła się szeroko, po czym zamknęła teczkę i luźno oparła plecy o fotel.

— Tak, tak. Ale byłam już zbyt zmęczona żeby odpisać. Wybacz. — odpowiedziała spokojnym tonem, zarzucając nogę na nogę.

Przez chwilę siedzieli w ciszy, wpatrując się w siebie. Tande wyglądał na okropnie zmęczonego. Siedział na drugim fotelu w czarnej, termoaktywnej koszulce z długim rękawem i luźnych dresach, a białe światło rzucane przez lampę jeszcze bardziej rozświetlało jego śnieżnobiałą cerę. Wyglądał jak grecka, marmurowa rzeźba. Linnea dopiero teraz dojrzała, że jego błękitne tęczówki mają gdzieniegdzie ciemne plamki.

— To jeszcze nie pora, mam rację?

Tande sprawiał wrażenie bardziej pewnego siebie, jednak słysząc pytanie kobiety momentalnie zacisnął szczękę i zaczął strzelać kostkami palców. Wiedział bardzo dobrze o co chodziło agentce. Sprawiał wrażenie takiego bezbronnego i zagubionego, że Linnea miała ochotę poklepać go po tej blond czuprynie i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Tak też zrobiła. W sumie – nie do końca. Nie chciała go męczyć. Widziała w jakim jest stanie. Dobrze wiedziała, że ma problemy ze snem, a sen był mu teraz najbardziej potrzebny.

Agentka Solheim podeszła do fotela, na którym siedział Daniel i przykucnęła obok niego.

— Powiem ci, że po naszym środowym spotkaniu pierwszy raz od kilku miesięcy spałam przez całe 5 godzin, nie budząc się ani razu. I poniekąd chciałam ci za to spotkanie podziękować. Ty też powinieneś się wyspać. Przynajmniej spróbować. Jeśli będziesz chciał porozmawiać – o czymkolwiek – po prostu do mnie napisz. Znam kilka „przepisów" na bezsenność od mojej babci. Niby na mnie nie działały, ale może tobie pomogą.

Linnea leniwie się podniosła, po czym delikatnie objęła Tandego ramieniem i nachyliła się w jego kierunku.

— Będzie dobrze. — szepnęła mu na ucho i poklepała po karku. Poczuła ciepło bijące od mężczyzny i przez jej ciało przepłynął dreszcz, powodujący gęsią skórkę. Zapach perfum skoczka z czymś się jej kojarzył, jednak nie potrafiła się wystarczająco skupić aby odgadnąć z czym dokładnie. Nawet nie pamięta dokładnie jak szybko znalazła się w samochodzie, a następnie w swoim mieszkaniu. Nadal czuła perfumy Daniela. I nadal nie wiedziała, skąd wcześniej znała ten zapach.

Sobota, 5:12

Telefon zawibrował. Najpierw raz. Potem drugi. Później zaczął wibrować nieprzerywanie przed dobrą minutę. Linn mruknęła coś pod nosem, po czym zaspanymi oczyma spojrzała na wyświetlacz komórki. Dzwonił szef całego KRIPOS.

— Solheim, wstawaj. I lepiej wypij trzy kawy, bo nie będziesz spać przez kolejne kilka dni. Szykuje się nam skandal na cały kraj. Europę. Świat.

Linnea nie bardzo wiedziała o co chodzi. Mężczyzna wyrwał ją z dosyć głębokiego snu, z którego bardzo powoli wracała do rzeczywistości.

— Nie bardzo rozumiem o co chodzi, szefie. — mruknęła, przecierając prawe oko.

— Mamy kolejnego skoczka. Tym razem na Midtstubakken. Weź Jorgena i sprawozdania ze wczorajszych przesłuchań. Przydadzą się.


  — 

No to kolejny za nami. Jak komuś rozdzialik siądzie to będzie mi milutko. 8)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro