Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie trzask drzwi. Spojrzałam na moich towarzyszy. Jay dalej chrapał w najlepsze, a jego głowa znajdowała się na moim brzuchu. Moja ręka była spocona, co oznaczało, że dalej trzymam Kaia za rękę. Zarumieniłam się. Spojrzałam w stronę drzwi, gdzie z założonymi rękami stała Nya.

- Poszłam do pokoju Jaya, a kiedy okazało się, że go nie ma przeszukałam niemalże cały dom. Najmniej spodziewałam się tego, że znadę go tutaj, z moim bratem i przyjaciółką - zaśmiała się. Chyba dopiero teraz zobaczyła, że mam złączone dłonie z Kaiem, bo zaczęła je mierzyć wzrokiem z uśmiechem na twarzy - Nareszcie się spiknęliście? - zapytała, przez co rumieniec na mojej twarzy się powiększył.

- N-nie wiem o czym mówisz... - wypaplałam zarzenowana całą sytuacją - Wstawać barany! - krzyknęłam. Jay spadł z łóżka, a Kai powoli otworzył oczy. Delikatnie zabrałam swoją dłoń, widząc, że czerwony ninja również się zarumienił.

- Jak mogłaś mnie tak okrutnie obudzić? - zapytał zdezorientowany Jay - Ufałem ci!

- Ekhem - Nya krząknęła w drzwiach. Jay i Kai spojrzeli w jej stronę, przez co Kai jeszcze bardziej się zawstydził, bo zdawał sobie sprawę z tego, że jego siostra wszystko widziała. Jay podszedł do swojej dziewczyny i pocałował ją w policzek na dzień dobry.

- Ubierzcie się, zaraz wyruszacie na misję! Dostaliśmy wiadomość od Ronana, dzięki czemu wiemy, gdzie jest grobowiec. Ja tam mu nie wierzę, ale cóż... Jak to Sensei mówi, nawet krok w złą stronę przybliża nas do celu - ogłosiła Nya.

- Tak, już idziemy - zapewnił Kai i wstał z łóżka. Uczyniłam to samo.

- Hej, Nya... Pożyczysz mi jakieś ciuchy? - zapytałam.

- Jasne, chodź za mną - poprowadziła mnie do swojego pokoju, gdzie było mnóstwo ubrań. Wybrałam coś najbardziej normalnego (bez obrazy dla Nyi, ale fatalnie się ubiera) i przebrałam się w pokoju Lloyda. Zeszłam na dół, gdzie już wszyscy ninja pałaszowali śniadanie. Stanęłam w progu, patrząc na to z uśmiechem.

- Masz ochotę coś zjeść? - zaproponował Jay, patrząc w moją stronę. Pokręciłam przecząco głową.

- Musisz zacząć jeść - zaprotestował Zane - To zrozumiałe, że twój organizm przyzwyczaił się do nie jedzenia niczego, ale jak nie będziesz jeść, to...

- Nie kończ - poprosiłam - Próbowałam wczoraj jeść, ale wszystko zwróciłam. Wiem, że dzisiaj będzie tak samo. Nie chcę marnować jedzenia.

- Okej - przytaknął Kai - Ale mam takie pytanie. Wolisz jeść jak każdy człowiek, czy żebyśmy pojechali do szpitala i żeby wsadzili ci kilka rurek z żywnością?

- Mogę się założyć, że ważysz mniej niż pies moich rodziców. Żebra ci wystają! To nie jest zdrowe - dodał Jay.

Zadrżałam na samą myśl o tym. Postanowiłam się więcej nie stawiać i ugh, zjeść coś.

- Dobra, to co mamy w menu? - wymusiłam się na uśmiech.

- Naleśniki - nagle przede mną pojawił się talerz z trzema wielkimi naleśnikami, a ja wzdrygnęłam się na samą myśl o zjedzeniu tego.

- Na pewno tyle nie zjem - stwierdziłam.

- Chociaż spróbuj - nakłonił mnie Kai - Dobra, musimy już iść. Poradzisz sobie, prawda? Będzie tu Sensei i Nya, pomogą ci w razie problemu.

- Jasne - uśmiechnęłam się słabo - Powodzenia! Oby nic wam się nie stało.

- Tobie również - mruknął Jay.

Chłopaki wyszli, a ja westchnęłam, próbując jeść. Po pierwszym miałam mdłości. Szybko udałam się do łazienki i zwymiotowałam. Otarłam usta chusteczką. Przyzwyczajenie się do jedzenia będzie trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Wracając do kuchni, zobaczyłam Nyę. Chodziła zmartwiona w tę i we w tę.

- Od kiedy tu przybyłam, wydawałaś się podejrzana. Co się dzieje? - zapytałam z troską, łapiąc jej dłoń. Spojrzała mi w oczy i westchnęła. Kazała usiąść, więc spoczęłam.

- Rodzice moi i Kaia mieli moce, które po nich odzieczyliśmy. Nasz tata władał ogniem, tak jak Kai, a moja mama wodą. Sensei stwierdził, że to ja mam w sobie teraz moc wody. Kilka razy udało mi się zrobić pewne sztuczki z wodą w których pomógł mi Ronan. Wiesz kto to, prawda? - zapytała, a ja pokiwałam twierdząco głową - Problem w tym, że wszystko byłoby inaczej, gdybyśmy nie mieli teraz duchów jako wrogów - westchnęła - Woda niszczy duchy. Wszyscy teraz liczą na to, że im pomogę, ale... Ja wciąż tego nie opanowałam.

- Rozumiem. Pamiętam, jak ninja zabrali mnie na wyspę Chen'a, bo myśleli, że pomogę im dzięki swojej mocy. Ledwo znałam wtedy Spinjitzu, a co dopiero, żeby osiągnąć pełnię możliwości. Jednak udało mi się to tuż przed tym, jak odpadłam z turnieju. Osiągnęłam pełnię możliwości dzięki Kaiowi. Nie ukrywam, że gdyby nie on, dalej bym się jąkała jak szalona. Dzięki temu, że Chen nie mógł odebrać mi mocy, zamknął mnie w lochach sąsiednich do lochów Zane'a. Pomogłam mu się wydostać dzięki mojej mocy - uśmiechnęłam się sama do siebie - Przyznam, że wiele zawdzięczam mojemu darowi, ale gdyby nie trzeźwe myślenie, nigdy nie pomogłabym Zane'owi. Ty także nie pomożesz innym, dopóki się nie wyciszysz, dopóki nie zrozumiesz siebie i swojej mocy. Moc to nie wszystko. Trzeba ją dobrze wykorzystać. - doradziłam.

- Masz rację. Dziękuję. - przytuliła się do mnie - Teraz mi o wiele lepiej. A teraz, skoro ty pomogłaś mi, to ja pomogę tobie - uśmiechnęła się złowieszczo - Przyznaj, że czujesz coś do mojego brata.

Zarumieniłam się. Próbowałam coś powiedzieć, ale wyszły tylko jęki.

- Nie martw się, nic mu nie powiem - obiecała.

- Uh, zgoda. To jest... część prawdy.

- Część? - zapytała.

- No tak... Czuję coś do Kaia od kiedy poświęciłam się za niego na turnieju. Ale teraz... wszystko jest inaczej - westchnęłam - Ciężko to wyjaśnić. On po prostu nie wydaje się być zainteresowany, a ja robię wszystko na siłę. Źle sie z tym czuje.

Nya spojrzała na mnie z troską.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię lubi. - stwierdziła. Uniosłam pytająco brew, na co westchnęła - Kiedy wtedy odeszłaś, Kai poczuł się zraniony. Miał nadzieję, że zostaniesz ze względu na niego. Przez trzy miesiące twojej nieobecności czasami widziałam, jak przygląda się temu ostrzu. Zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo lubi ten przedmiot. Jay wyjaśnił mi, że to prezent z turnieju od ciebie. Jedyna pamiątka - uśmiechnęła się łagodnie - Potem, kiedy Morro cię opętał i jeszcze zwrócił przeciwko niemu, był zły. Bardzo chciał wlać Morro, ale nie mógł, bo ty też byś poczuła ból. Nie mógł się skupić na żadnej misji, kiedy drugi raz cię porwano. To on wpadł na pomysł ratowania cię. Kiedy byłaś już bezpieczna, nareszcie mógł być spokojny. A kiedy zobaczyłam was razem... i tak słodko trzymaliście się za rękę... Jesteście dla siebie strorzeni - uśmiechnęła się.

Byłam wmurowana. Co mam o tym sądzić? I co teraz będzie z naszą przyjaźnią? Boję się.

- Sk-skąd ty to wszystko wiesz? - zapytałam z drżącym głosem.

- Kiedy się dzisiaj rano przebierałaś, kazałam mu się przyznać do potajemnej miłości. Opowiedział mi wszystko z dokładnym opisem swoich uczuć. To tylko skrót tego, co usłyszałam - wyjaśniła.

- Nie wiem, co teraz zrobić - opadłam na kanapę - Co jeśli tylko zniszczę naszą przyjaźń? Mam poczekać na jego krok? A może tak po prostu to zostawić? To bez sensu. Kiedy tylko Lloyd będzie bezpieczny, muszę się stąd wynieść. Nie mogę tak zostawić mojej mamy i siostry.

- To pogmatwane, wiem. Po prostu bądź z nim szczera, a potem rozwiązanie samo się znajdzie - poradziła.

- Nie wierzę, że to właśnie od ciebie biorę rady dotyczące miłości... Od dziewczyny, która miała do wyboru przystojniaka i mojego kuzyna, a wybrała tego drugiego - zaśmiałam się.

- Nie wierzę, że tak miło oceniasz Cole'a po tym jak zachował się wobec ciebie - odgryzła się.

- Jak na razie nie zrobił nic prócz chamskich komentarzy - burknęłam.

Nya zacisnęła usta w cienką linię, jakby powstrzymywała się od powiedzenia mi czegoś istotnego.

- No co? - zapytałam podejrzliwie.

- Cole powstrzymywał innych od ratowania cię - powiedziała na jednym wydechu - I powiedział, że chce twojej śmierci.

Moje oczy zrobiły się naprawdę wielkie. Nie spodziewałam się czegoś... takiego. Ufałam wszystkim ninja, bez wyjątku. Nie rozumiem, dlaczego Cole tak się zachowuje.

- Dla-dlaczego? Nadal nie wiem, co ja mu takiego zrobiłam - westchnęłam.

- Jay kiedyś mi powiedział, że to dlatego, że przyjęli cię do drużyny prawie cię nie znając. Ale nie wiem, dlaczego nienawidzi cię aż tak bardzo - wyznała Nya.

- Skończmy ten temat - poprosiłam, a czarnowłosa natychmiast się zgodziła.

- Muszę iść potrenować. Jay wychodząc powiedział mi, żebym dopilnowała, żebyś coś zjadła. Ufam ci, więc po prostu to zrób. - rozkazała i wyszła, zostawiając mnie samą z pytaniami.

Jednak nie mogłam nadwyrężyć zaufania Nyi.

Postanowiłam zjeść resztę naleśników. Zrobiłam to powoli, aby nie zbierało mi się na wymioty. Udało się. Robię sukcesy. Nie mając co robić, włączyłam telewizor i pierwszą napotkaną stację informacyjną. Tak bardzo brakowało mi codziennego przeglądu informacji. Jednak gdy zobaczyłam nagłówek "ZAGINĘŁA 17-LETNIA DZIEWCZYNA" i moje zdjęcie tuż obok dziennikarza, położyłam dłoń na ustach, aby powstrzymać krzyk. Szybko wyłączyłam TV, ciężko dysząc. Nie ma mnie około dwóch tygodni w domu. Mogłam się spodziewać, że mama odwiedzi policję albo wynajmie jakiegoś detektywa. Nie mogę już spokojnie chodzić po ulicach. Co teraz? Muszę jakoś powiadomić mamę, że wszystko w porządku. Tylko jak?

~~~

Ugh, ten rozdział strasznie mi się nie podoba xDD Wracamy do długich rozdziałów xDD Stwierdziłam, że nie będę Was trzymać w niepewności, podnieśliście aktywność i wszyscy są zadowoleni. No więc, komentujcie (bo jak nie będzie odpowiedniej ilości komentarzy, to możecie się pożegnać z nextem >:D)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro