Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstałam wcześnie, bo o 4:30. Stwierdziłam, że już nie usnę, więc zrobiłam sobie herbaty i usiadłam na parapecie, oglądając wstające słońce. Piękny widok. Teraz jedyną rzeczą z mojego starego domu, za jaką tęsknię jest aparat. Wygrałam kilka konkursów fotograficznych i myślę, że to jest moja jedyna pasja. Uwiecznianie wszystkiego, co piękne to świetne zajęcie i chciałabym to robić całe życie: podróżować w poszukiwaniu pięknych widoków i je uwieczniać, aby w chwili słabości zawsze podumać nad tym pięknem.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej mamy. Chrapała. Zaśmiałam się cicho, co ją niestety obudziło.

- Ależ wczesna godzina. Powinnaś spać, Charlotte. - stwierdziła, przeciągając się. Wywróciłam teatralnie oczami.

- Bez obrazy, mamo, ale wolę, aby nazywano mnie Stutter. Nie przyzwyczaiłam się do mojego prawdziwego imienia... Zna je bardzo mało osób - poprosiłam.

- Postaram się, ale nie będzie to łatwe - zaśmiała się - Lepiej pójdź spać. Wczoraj wstałaś o 10:00 a dzisiaj o 4:30.

- Widzisz ten wschód słońca, mamo? - zapytałam, ignorując jej wypowiedź - Piękny. Zanim poznałam Senseia Wu i ninja, moją pasją było fotografowanie wszystkiego, co piękne. W tym momencie brakuje mi mojego aparatu, na który zbierałam kilka lat... - westchnęłam.

- Weź mój - grzebała kilka sekund w szafce, po czym wyciągnęła aparat i mi go podała - Też lubiłam fotografować różne rzeczy. Wszystko się zmieniło, gdy twój tata umarł... - ucichła.

Wzięłam aparat do ręki. Stary, ale działa. Da się nim zrobić ładne zdjęcie.

- Dziękuję - przytuliłam się do kobiety - Zastąpi mój nowszy model, przynajmniej chwilowo.

Otworzyłam okno i wychyliłam się nad parapetem. Przyłożyłam aparat bliżej oka. Pstryknęłam kilka zdjęć. Wybrałam potem najlepsze, a resztę usunęłam. Nałożyłam kilka filtrów i gotowe zdjęcie pokazałam mamie.

- Faktycznie, masz talent. Powinnaś się tym zająć zawodowo, sporo być zarabiała.

Uśmiechnęłam się słabo na słowa mamy. Myślałam teraz o wszystkich możliwych problemach, tylko nie o mojej przyszłości zawodowej. To prawda, zawsze chciałam zostać fotografką lub poetką, jednak pierwszy zawód był bardziej możliwy. Napisałam kilkanaście wierszy, ale żaden nie ujrzał światła dziennego, bowiem wszystkie skończyły w mojej szufladzie.

Usłyszałam niepokojący hałas za drzwiami. Zastygłam, gdy usłyszałam głos mojego kuzyna. Mama postanowiła pierwsza się odważyć i otworzyć. Gdy zobaczyła pięciu (tak, pięciu) ninja, niemalże zemdlała z radości. Oczywiście pozwoliła im wejść, ale ja dalej siedziałam bez ruchu.

- Stutter, umarłem ze zmartwienia, kiedy usłyszałem o śmierci twojej rodziny! - krzyknął Jay, po czym przytulił mnie do siebie - Myślałem, że jak zwykle wpadłaś na jakiś głupi pomysł...

Odsunęłam się jednak od bruneta, kiedy zza Zane'a ujrzałam twarz Lloyda. Pobiegłam do niego i mocno przytuliłam, prawie płacząc ze szczęścia.

- Przepraszam! Naprawdę chciałam ci pomóc, ale... nie, nie potrafię znaleźć usprawiedliwienia na moje zachowanie... Po prostu przepraszam!

Lloyd mocno mnie przycisnął do siebie.

- Nie przepraszaj mnie. To ja powinienem przeprosić - wyznał - Widziałem, jak traktował cię Morro, widziałem wszystko, ale nie zareagowałem. Bałem się, że umrzesz, a to wszystko byłaby moja wina...

- Ty też nie musisz przepraszać. Przecież nie mogłeś nic zrobić...

W końcu oderwałam się od blondyna. Stwierdziłam, że stosownie byłoby przedstawić ninja mojej mamie.

- Chłopcy, to moja prawdziwa mama, Lucy. Mamo, to Lloyd, Zane, Cole, Jay i Kai. - wskazałam, a mama podała każdemu rękę. Zawiesiła wzrok na Kaiu, a ja zacisnęłam usta w cienką linię, modląc się, aby nie powiedziała niczego głupiego.

- A więc to ty jesteś Kai - uśmiechnęła się - Moja córka wiele mi o tobie opowiadała...

Czerwony ninja zarumienił się i spojrzał na mnie zdezorientowany. Uśmiechnęłam się nerwowo.

- Tak, miło nareszcie panią poznać - Kai odwzajemnił uśmiech i podał dłoń mojej mamie.

- Mówcie mi Lucy - zwróciła się do wszystkich ninja - A teraz usiądźcie. Macie ochotę coś zjeść?

- O tak - uśmiechnął się Jay.

Mama rozdała każdemu śniadanie, a kiedy zapytała mnie, czy ja też chcę, odmówiłam.

- Kiedy ostatnio coś jadłaś? - zapytał zaniepokojony Jay.

- Wczoraj - ukryłam swój wzrok w podłodze.

Skończyło się na tym, że również musiałam coś zjeść, bo inaczej Jay by mnie zmusił. Niechętnie to zrobiłam, ale ostatecznie wybiegłam za domek, by zwymiotować. Potem stałam jeszcze chwilę, aby opanować emocję. Czy mogę się jeszcze bardziej wstydzić? Gdy już miałam wrócić, podszedł do mnie Kai, co trochę zbiło mnie z tropu.

- Nie patrz w miejsce za tym krzakiem - zaśmiałam się - Już wracam.

- Nie - zaprotestował - Poczekaj chwilę. Muszę z tobą... porozmawiać.

- W porządku. O czym chcesz rozmawiać? - zapytałam.

Bałam się tej rozmowy. Czego Kai może ode mnie chcieć? Ręce zaczęły mi drżeć.

- Więc - zaśmiał się nerwowo - Nya się wygadała, prawda?

Moje serce prawie stanęło. Czy to znaczy, że...? O mój boże.

- N-nie wi-iem, o c-co ci-ci chodzi - spojrzałam w dół, unikając spojrzenia Kaia.

- Błagam, nie każ mi tego mówić - jęknął - Wiem, że wiesz, o co chodzi. 

Przeklęłam się w myślach. Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się sztywno.

- Jeśli myślimy o tym samym, to tak, Nya powiedziała mi - wyznałam.

- I co teraz zrobisz? - zapytał - Uderzysz mnie? Powiesz, że jestem wariatem? Zaczniesz mnie unikać?

- Nie mogłabym - uśmiechnęłam się słabo - Za bardzo mi na tobie zależy.

Kurcze, dlaczego nie ugryzłam się w język?! Mogłam nie wypowiadać ostatnich słów. Teraz mam przekichane.

- N-nie wiedziałem - odwzajemnił gest.

- Cóż, lepiej wracajmy, bo mama zacznie coś podejrzewać... - mruknęłam i pociągnęłam bruneta w stronę drzwi. Przez to, co tam zastałam, o mało nie dostałam zawału.

- ...i wtedy domyśliliśmy się, co Kai czuje do...

- Jay! - krzyknął czerwony ninja, przerywając wypowiedź mojego kuzyna. Dopiero teraz zorientowałam się, że trzymam go za rękę. Natychmiast puściłam, paląc buraka.

- Przecież każdy o tym wie... - mruknął niebieski w odpowiedzi - Nie ważne z resztą. Stutter, twoja mama jest świetna! Dlaczego nie poznaliśmy jej wcześniej?

- Może dlatego, że sama poznałam ją dwa dni temu? - burknęłam, siadając pomiędzy Zanem a Lloydem - O czym rozmawialiście?

Spojrzenia wszystkich wylądowały na Kaiu, a gdy ten pokręcił przecząco głową, Lloyd wzruszył ramionami.

- O niczym konkretnym - odpowiedział - Na nas już chyba pora, prawda, chłopaki?

Skinęli głową w odpowiedzi. Już zbierali się do wyjścia, kiedy ich zatrzymałam.

- Hej! - zakrzyknęłam, starając zwrócić ich uwagę - Co się stało z Morro?

- Zginął w wodzie - poinformował Zane.

Przytuliłam każdego na "do widzenia", a Cole'owi podałam tylko rękę (nadal jest duchem).

- Nie martw się, będziemy cię odwiedzać - pocieszył mnie mój kuzyn.

I w ten sposób zostałam w domu, trochę ogłupiała. 

~~~~
Hej! Nie zwracajcie uwagi na ten głupi rozdział, bo jest głupi. No więc, przejdźmy do rzeczy. Wczoraj ta oto marna opowieść trafiła na 6 miejsce w przygodowych. Nie wiem, jakimi prawami ten ranking się rządzi, ale jestem szczęśliwa jak jakiś upośledzony pies. Poza tym, jestem tu z Wami już 10 miesięcy (sporo, zwłaszcza, że zwykłam się poddawać po jakichś trzech xD). Więc myślę, by na tą okazję zrobić dla Was coś fajnego. Jakieś Q&A albo coś w tym stylu. Nie znam się na tym, więc możecie spokojnie podawać propozycje w komentarzach. Żeby wszyscy byli szczęśliwi <3 xD Pozdrawiam cieplutko, kocham Was <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro