Strona 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znów ten humor schopenhauerowski. Eh, taka już po prostu jestem. Nie
uda wam się mnie zmienić...

Po tym dość nieoczekiwanym zwrocie akcji, o dziwo, nie popsuła się moja reputacja. Wręcz przeciwnie - coraz więcej mężczyzn zaczęło do mnie Ignąć jak (tak, tak, muszę przyznać, że przystojne) komary do lampy w upalny letni dzień.

Skłoniło mnie to do krótkiej refleksji, że może jednak nie jestem aż takim złym człowiekiem i niewykluczone, iż ktoś mnie kiedyś z głębi duszy polubi za mój charakter.

Serce podskoczyło.

Miłe uczucie.

Ale nie przyzwyczajaj się. To znikome prawdopodobieństwo.

W międzyczasie horda absztyfikantów rozpoczęła bójkę o moją osobę.

Przez jakiś czas mnie to nie wzruszało, jednak kiedy ta chmara ,,wielbicieli" zamieszała w swoją waśń mnie, uznałam, że należy zacząć się bać. Słusznie.

Od zawsze byłam zwolenniczką efektywnych wyjść. Tym razem również
nie mogło się bez takowego obejść.

Wdrapałam się na podokiennik (swoją drogą zdobiony przez bardzo ładne storczyki), ostentacyjnie otworzyłam okno i poleciałam...

Nie, nie liczcie, że w tym momencie skończę. Jak już wspominałam - nie mam zamiaru przeprowadzić zamachu na swoje życie (choć przez moją głupotę, często jestem o krok od tego).

Wracając do historii, poleciałam...

W górę.

Nie po to ma się w domu hantle, żeby trzymały sztamę z kurzem.

Gdy podciągnęłam się na dach, zauważyłam, że nie jestem sama.

Nie ośmieliłam się spytać dlaczego tamtej nocy Alek sterczał samotnie na dachu. Teraz trochę żałuję i z ironią myślę, że może też przestraszył się mrowia entuzjastów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro