Strona 14
Nie myśleliście chyba, że konspiratorzy nie potrafią się bawić, prawda?
Jeśli jakimś cudem taka koncepcja przebiegła przez wasze umysły, muszę was rozczarować... My też chcemy mieć coś z życia.
Bal. Prawdziwy. Salę zapełniają balony, konfetti i inne nieodłączne elementy imprez... No, nie wszystkie - na szczęście nie było wtedy jeszcze na świecie Zenka.
Zmusiłam się do założenia kiecki. Okiełznania włosów również, choć
efekty mnie nie zadowoliły (,,Te moje durne pukle przypominają
gniazdo"!!!).
I w ten sposób znalazłam się na pierwszej w moim życiu fecie, którą bezspornie można było nazwać potańcówką.
Chociaż nie lubię uczestniczyć w hucznych uroczystościach, w tej zwyczajnie musiałam. A dlaczegóż to?
Bo przełożony powiedział, że jeśli nie przyjdę, to wylecę.
Zdaję sobie sprawę, że to (prawdopodobnie) był żart, jednak wolę nie igrać z losem...
Przyszłam zatem na imprezę, choć kompletnie nie umiem tańczyć. Pocieszała mnie myśl, iż pewnie i tak nikt nie będzie chciał zostać moim partnerem.
Mocno się pomyliłam.
Zważając na to, że kobiet było pięć, a facetów - około dwudziestu, ,,tancerze" wręcz się o mnie kłócili.
Jakież musiało być ich zdziwienie, gdy znudzona powstałymi sprzeczkami (w dużej mierze niecenzuralnymi w takim stopniu, że nawet współczesna młodzież musiałaby im przyznać pierwszeństwo) poprosiłam o taniec moją nową koleżankę.
Lubię wikłać już i tak zagmatwane sytuacje.
Gdyby ktoś zapytał co jest moim hobby, a ja pokusiłabym się na szczerą odpowiedź, to brzmiałaby ona w ten sposób:
Komplikowanie sobie życia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro