Strona 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nic mi nie jest odwarknęłam, gwałtownie wyrywając zarówno powieki, jak i korpus ciała z letargu.

Ała.

Opadłam z powrotem na prowizoryczne nosze, które tymczasowo miały pełnić rolę mojego łóżka.

Aby zatamować potok myśli przypominających o kompromitacji, na jaką się skazałam, zlustrowałam wzrokiem pomieszczenie, w którym dane mi się było znaleźć. Ładne. Nawet przytulne. Trochę zastawione przez rozmaitego typu graty, ale to wywoływało jedynie nieprzebłagane poczucie swojskości, które zresztą natychmiast wkradło się do mej duszy, powodując bolesne ukłucie tęsknoty za domem. W pokoju, oprócz mnie, znajdowali się sami mężczyźni.

No, to nieźle. Stanę się legendą, jeśli obezwładnię ich wszystkich w razie ataku... Nie na darmo trenuję przecież karate.

Jednak moi,,oprawcy" nie zamierzali atakować. Wlepiali we mnie wzrok na tyle intensywnie, że poczułam się odrobinę niezręcznie. Lecz, jak na twardą kobietę przystało, nie zamierzałam oblewać się rumieńcem. O, nie. Rzuciłam tylko wyzywające spojrzenie, komunikujące:
 
Zabijcie mnie jeśli chcecie.Nie boje się.

Zrozumieli. Dobyli broni. Nie, żartuję, wciąż stali nieruchomo pod ścianą. Nasze niewerbalne środki porozumiewania się zawiodły, więc trzeba było sięgnąć po słowa.

- Ostatnio ciągle trenuję lekkoatletykę (pani od wf'u byłaby dumna), uciekając przed bombami, spluwami, groźnie wyglądającymi drabami..., więc dziękuję wam bardzo za darowanie mi choć chwili odpoczynku. Czy moglibyście mi jednak wytłumaczyć, jak się tutaj znalazłam?

- Leżałaś na chodniku w dość pokaźnych rozmiarów kałuży krwi. Alek myślał, że nie ma co zbierać, ale zaczęłaś mówić coś o tym, że ,,wolałabyś być teraz w rowie", więc oboje stwierdziliśmy, iż musiałaś dostać mocno w głowę.

- Słuszne spostrzeżenie. Mam jeszcze kilka zasadniczych pytań : Kim jesteście? Gdzie się aktualnie znajduję? I jakim cudem Niemcy zbratali

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro