Strona 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zatem zgodnie z moimi pospiesznymi kalkulacjami, jedyne szanse na przetrwanie ściśle wiązały się z obecnością sojuszników - w tym przypadku gromadki uzbrojonych mężczyzn. Lepiej być nie mogło, eh...

No, ale cóż robić?

Zostałam zaopatrzona w Visa (..Jaki cudny!!! Dziękuję, Alku!!!"), którego nie zamierzałam stosować, ale mimo to, muszę przyznać, iż dodał grozy mojemu, i tak już srogiemu, wizerunkowi.
***
Gdy wróciłam do sił [czytaj: mogłam się już samodzielnie podnieść z noszy], trzeba było wkroczyć do akcji. Jak na mnie przystało, rzecz jasna - z rozmachem. Podczas ćwiczeń na strzelnicy, ku zdumieniu wszystkich, trafiałam do celu jak zawodowy snajper.

Alek z opuszczoną w niedowierzaniu szczęką, wykrztusił z siebie:

- Jak ty to robisz?

- Zasługa wujka... Miał w garażu kilka ładnych sztuk... Więc, gdy nie patrzył, nie wzbudzając niczyich podejrzeń (,,Twoja córeczka jest taka słodka i łagodna, aniołek po prostu"), lubiłam się tam zakradać i trenować zdolności. No, co? Nie wiadomo, czego będziesz potrzebować w życiu. A dowodem na to stwierdzenie jest aktualna sytuacja - cofnęłam się w zamierzchłe czasy, oczywiście takie, które były najbardziej wybuchowe (dosłownie!) w historii... To się nazywa szczęście... W dodatku tkwię w jakiejś zatęchłej dziurze z męską obsadą i wszystko wskazuje na to, że niedługo pożegnam się z tym światem. Podsumowując, umiejętność obsługi karabinków nikomu jeszcze nie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro