prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    W ciemnym, umieszczonym kilkanaście metrów pod ziemią pomieszczeniu czuć było wilgoć. Panująca tam temperatura również pozostawiała sobie naprawdę wiele do życzenia.

    Pośrodku pomieszczenia znajdował się młody mężczyzna. Był skrępowany liną, przywiązany do krzesła. Jego ciało od stóp do głów pokryte było licznymi siniakami oraz ranami, które z chwili na chwilę bolały go coraz bardziej. Pragnął, by to piekło dobiegło już końca.

    Wtem usłyszał kroki. Ktoś schodził po schodach. Doskonale wiedział kto to był. Z rozpościerającej się przed nim, przerażającej ciemności, wyłonił się wysoki i wprost nienaturalnie szczupły człowiek. Podszedł na tyle blisko, że młodzieniec był w stanie dostrzec radziecką pepeszę w jego dłoni. To koniec.

    Wstrzymał oddech. Tak bardzo bał się tego, co za chwilę się stanie. Mimo wszystko z tyłu głowy zasiane miał niewielkie ziarnko nadziei. Coś nie pozwalało mu myśleć, że kres wszystkiego właśnie nadszedł.

    Nie mylił się. Resztkami sił dojrzał szparę w drzwiach, przez którą zaglądali jacyś ludzie. Nie minęła minuta, nim do piwnicy z hukiem wtargnęli funkcjonariusze.

    Policja! Rzuć broń na ziemię i ręce do góry! – krzyknął jeden z policjantów. Tylko tyle zdążył zarejestrować umysł młodego mężczyzny, nim całkowicie stracił przytomność z wycieńczenia.







A/N:
witam wszystkich czytelników! miło mi was powitać w nowym opowiadaniu, na które mam wyjątkowo całkiem spore plany.
pierwszy rozdział planuję wrzucić już jutro, w sylwestra, tak więc trzymajcie kciuki, abym miał odpowiednio dobrą wenę.

trzymajcie się i powodzenia w nowym roku 2023!
och, i wszystkiego najlepszego dla maurycego dubrowskiego. sto lat, towarzyszu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro