✦ Rozdział dwunasty ✦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Najpierw monolog, później przyjemności.

Niniejszy rozdział poruszy problematykę upojenia alkoholowego, skrywane konflikty wewnętrzne. Stanowi on średnią wypadkową, niepohamowanych, nieprzemyślanych, nade wszystko impulsywnych idei, które afirmowały się w mym umyśle w godzinach nocnych.

Zgodnie z założeniem strony reprezentującej szczątkowe fundamenty tak zwanej fabuły kolejny rozdział, o ironio trzynasty, może zostać poprowadzony wedle dwóch schematów, by zwolenniczki wywołanych poniżej panów nie poczuły się w żaden sposób, że ich fantazje zostały zignorowane. Strona reprezentująca zamacza, że zgodnie z klauzulą sumienia, zechce opublikować kolejny rozdział, w chwili utworzenia obu wersji - termin bliżej nieokreślony (ludzie przyzwyczaili się do sarkazmu i wciągnęli mnie w parę "super ciekawych i pożytecznych projektów", a nie ukrywam, że chciałabym zająć się trochę "Ocalić Boga").

Jednocześnie strona reprezentująca zaznacza, że całość opowiadania stanowi satyrę.


✦✦✦

*Pov. Reader*


Pospacerowaliśmy trochę po uliczkach całkiem zapadłych w zmierzchu. W absolutnej ciszy słuchaliśmy odgłosów wioski. W końcu trafiliśmy tutaj, do niewielkiej, przyjaznej knajpki. Specyficznie oświetlenie — ciemnych lampionów i ustawionych na stolikach świec, dawało poczucie intymności.

Rozmowa płynęła początkowo wartko,bardziej  niż się spodziewałam, i oni wydawali się rozluźnieni. Może za sprawą poczucia wykonanej misji, a może za sprawą asystującego nam alkoholu. Wszystko to trwało do czasu...

— Co znaczy „nieznaczny"? — zapytałam słodkim głosikiem, chociaż wewnętrznie zaczynałam kipić ze złości.

— Właściwie to nawet mniej niż nieznaczny — Hoshiigaki wyszczerzył się w nieznanym mi jeszcze uśmiechu, którego zinterpretować nie mogłam w żaden sposób — Wiesz, gdybyśmy wykonywali misje sami, musielibyśmy pominąć element „gry wstępnej" — mężczyzna wyglądał teraz, tak jakby za wszelką cenę starał się powstrzymać napad śmiechu — Zabilibyśmy go, rozumiesz? Właściwie można uznać, że zawdzięcza ci życie.

— Czy ja mogę zgłosić skargę? — spytałam, beznamiętnie obracając kieliszek i obserwując, jak przepełniający go trunek wiruje, niedbale uderzając o szklane ramy naczynia.

— Coś się stało? — Uchiha, który od dłuższego czasu wpatrywał się w zawartość ozdobnego szkła, podniósł momentalnie wzrok.

— Tak — odpowiedziałam prawie natychmiast — Nie — zreflektowała się, bo przecież w gruncie rzeczy nic takiego się nie stało — Nie wiem. Nie zostałam uprzedzona, o co chodzi w tym wszystkim, ani co do tego — skierował oba palce wskazujące na kusą sukienkę.

— Nie zgodziłabyś się albo pozwoliłabyś się sprowokować Sasoriemu, gdybyśmy powiedzieli ci przed wyjściem — słowa Kisame sprawiły, że zmarszczyłam brwi.

— Awantura z nim jest akurat nieunikniona.

— Nie polubiliście się? — Kisame spojrzał na mnie wyraźnie zainteresowany sporem, którego absurdu nie mogłam pojąć — Co takiego mu zrobiłaś, że postanowił skreślić cię na wstępie?

— Ja? — upiłam łyk trunku — Absolutnie nic. Zostałam wrobiona — raz jeszcze zbliżyłam wargi do powierzchni naczynia, po czym wzięłam głęboki wdech — Zaraz na drugi dzień mojego pobytu chciałam porozmawiać z liderem. Wiecie, wyjaśnić mu, że to jednak pomyłka a ja się nawet nie nadaje na członka tak zacnej organizacji, ale jak mnie puści to obiecam, że nikomu nic złego o was nie powiem. Miałam wszystko poukładane w głowie. No jak nic wybrałabym wojnę na argumenty! — zatrzymałam się, by na nowo nabrać powietrza — Tylko odwagi mi zabrakło — zatrzymałam się na chwilę — I tak jakoś krążyłam pod jego gabinetem. Później zjawił się Kakuzu i siłą wepchnął mnie do pokoju Akasuny...

— Faktycznie kiepściutko — podsumował Rekin.

— [Imię] wybacz, jeśli zapytam o coś zbyt osobistego, ale naprawdę chciałaś zostać żoną Paina?

— Słucham?! — czułam, jak krew pulsuje w każdym z naczynek na powietrzni twarzy. Za nic nie mogłam przyjąć do świadomości, myśli, że lider organizacji przestępczej może być jednocześnie takim plotkarzem — Zaproponowano mi wszystko — teatralnie rozszerzyłam dłonie, odchylając się na stołku — a wiecie, chyba że „zaproszono" mnie do was w dzień ślubu — machnęłam cudzysłów pałacami, kiedy stołek powrócił na pierwotne miejsce.

— Jesteś niesamowita — Kisame zaprezentował uśmiech, który zdążyłam już poznać i zgodnie z moimi spostrzeżeniami miał okazywać szczerą sympatię — Zaproponować małżeństwo przestępcy rangi S.

— Kisame, skąd mogła wiedzieć — Uchicha zgromił go wzorkiem.

— A nie, nie — postanowiłam interweniować, chcąc unikać jakiekolwiek nieprzyjemnej sytuacji tego wieczoru — Powiedzmy, że coś tam wiem o was. To znaczy nie dużo, ale trochę. No... w zasadzie mało.

Mężczyźni popatrzyli po sobie, jakbym właśnie zaproponowała im przejażdżkę karuzelą.

— Ty Kisame jesteś jednym z Siedmiu Szermierzy Ninja Mgły.

W odpowiedzi Rekin pokiwał głową, po czym jednym haustem opróżnił zawartość kufla. Przeniosłam wzrok na Itachiego i dopiero teraz zdrowy rozsądek postanowił zadeklarować, po jak bardzo cienkim lodzie stąpam. Czarne tęczówki wpatrywały się we mnie oczekująco.

— Itachiemu oboje możemy pozazdrościć kekkei genkai — byłam dumna, że tak fenomenalnie wybrnęłam z sytuacji, co postanowiłam uczcić kolejnym łykiem alkoholu.

— Co z twoim? — Kisame nie patrzył ani na mnie, ani na Uchihe, starał się zbawić wzorkiem speszoną kelnerkę.

— Nie jest tak spektakularne. Nie mogę przewiedzieć ruchów przeciwnika tak po prostu ani ot, tak sobie złapać go w genjutsu! — wyjaśniłam, wyraźnie ubolewając nad drugim argumentem świadczącym o dominacji sharingana.

— Użyłaś go na Hidanie i Kakuzu, prawda?

— Tak, po części tak — skrzywiłam się lekko na wspomnienie tamtego feralnego dnia — Oni zawsze się tak kłócą? — spytałam, licząc, że właśnie udało mi się zmienić temat.

— Są dość specyficzni — przyznał Uchciha.

— Kakuzu najchętniej pracowałby sam, ale lider nie zgadza się na taką samowolę — dodał Kisame.

Odstawiłam naczynie, po czym podparłam twarz na dłoniach. Myśli błądziły między zażenowaniem a zawiedzeniem. Pierwsze spowodowane potyczką, którą nieświadomie zaczęłam toczyć z Akasuną i potrzebą przyznania, że punkt należy do niego — kolejny. Drugie cichym podduszeniem nadziei, jaką lider podsycił słowami "twoje umiejętności w rzeczy samej są wyjątkowe. Dzięki nam będziesz mogła w pełni z nich korzystać". I co? I nic.

— Mogłabyś na nas chwile poczekać? — podniosłam wzrok i dopiero teraz zauważyłam dłoń Itachiego na swoim ramieniu. Najwyraźniej musiał próbować zakomunikować mi coś wcześniej, ale zajęta stawianiem zbędnych hipotez, nie potrafiłam wydedukować, co takiego.

— Um, nie ma problemu.

Nim zdołałam odprowadzić ich wzrokiem, poczułam kolejny ucisk na ramieniu.

— Nic tak nie działa, jak magnes pięknego ciała.

Odwróciłam się, chcąc odradzić bałamutnikowi zalotów. Wbrew moim oczekiwaniom intruzem nie był przypadkowym, podpitym bohaterem knajpki, który szukał rozrywki, tudzież był miłośnikiem rzygania krwią po awanturniczych scenach, lecz Hidanem. Hidanem, który z przymrużonymi oczami zastygł w pozycji kojarzącej się z tanimi amantami, czyli jedną ręką na piersi i drugą wyciągniętą w stronę potencjalnej kochanki, w której zgodnie z założeniami powinna znajdować się róża. Niestety brakowało mu i róży, i ars amandi.

— Jeśli to twój najlepszy tekst na podryw, to wybacz, ale nie działa — oznajmiłam.

— Co? — mężczyzna jak na komendę otworzył oczy — [Imię]? Co, tu robisz? Nie masz jakieś misji, czy coś?

— Miałam — już miałam poskarżyć się na warunki "zatrudnienia", kiedy przy stoliku pojawiła się kelnerka, wyraźnie rozluźniona brakiem obecności Kisame.

— Przepraszam, pani pozwoli — Hidan zreflektował się na chwilę. Tonem amanta oznajmił, że właśnie postanowił mi towarzyszyć w niedoli — Super. To znaczy, że jak będziesz współpracować ze mną, też będziemy świętować tak oficjalnie.

— Oficjalnie?

— No chyba nie powiesz mi, że wystroiłaś się tak dla nich.

— A o to ci chodzi. Jeśli musisz wiedzieć, to wcale się nie wystroiłam, tylko zostałam do tego zmuszona. A później było mi tak wszystko jedne, że chciałam od razu się napić. Chociaż uważam, że ten strój świetnie nadawałby się do zemsty na Sasorim.


✦✦✦


Szarowłosy kosiarz był wspaniałym rozmówcą. Snuł przede mną opowieści o swych misjach, między którymi wychwalał Jashina i nieco narzekał na towarzystwo Kakuzu, chociaż zdążyłam zauważyć, że wcale a wcale nie miał nikomu za złe współpracy ze skarbnikiem. Hidan o dziwo nie prowadził monologu. Wśród przeplatających się najrozmaitszych wątków, wstawiał nowe, ażeby schodząc z tematu zadać mi kilka pytań.

Nie pamiętam, czy w chwili powrotu dwójki moich kompanów w asyście Kakuzu, uśmiechałam się z powodu sprzyjającego mi towarzystwa, ilości spożytego alkoholu, czy też zwykłego szczęścia na widok powracających.

Pamiętam, że Kisame burknął coś niezadowolony pod adresem jashinisty, co mogło brzmieć mniej więcej, jak "jesteś bezczelny", kiedy to zdał sobie sprawę, że kolega po fachu zdołał opróżnić jego naczynie. Hidan, który jak na zawołanie stał się bardziej natarczywy, przysunął się bliżej.

— Możemy stąd iść, jeśli tylko chcesz. Zaraz zepsują nam całą zabawę — wyszeptał konspiracyjnie, po czym nie odsuwając się, zgromił Uchihe wzrokiem.

— [Imię], powinniśmy iść —Itachi natychmiastowo zauważył  zuchwałe spojrzenie Hidana.

— Ona nigdzie z tobą nie pójdzie! W końcu znalazłem kogoś, z kim mogę porozmawiać — mężczyzna machnął ostrzegawczo palcem w kierunku Uchihy — A ty zanudzisz ją na śmierć.


✦✦✦


Nim ktokolwiek z nas zdołał odgadnąć, dokąd prowadzi pokrętny słowotok Hidana, było już za późno. Wycofanie, ba nawet próba zanegowania pomysłu groziła obu utratą męskiej dumy. I w ten małorozsądkowy sposób znalazłam się wraz ze starczymi członkami Akatsuki w zespole jury, którego celem było przyznanie tytułu "Abswolenta Wyższej Szkoły Uwodzenia, Hokage komplementów godnych zamieszczenia w Icha Icha". Przy czym żadne z nas, a w szczególności Kisame, nie było zdolne odpowiedzieć na nurtujące umysły pytanie: jak to możliwe, że Itachi Uchiha pozwolił się sprowokować i to w tak ordynarnie podstępny sposób? 

— Pozwólcie, że powtórzę, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam — omiotłam poważnym spojrzeniem siedzących obok Kakuzu i Kisame — Oni naprawdę założyli się o to, kto jest lepszy w relacjach damko-męskich? 

Skarbnik, który ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi, bujał się na stołku, kiwnął w odpowiedzi twierdząco głową.

— I naprawdę wybrali ten sposób, żeby udowodnić swoją rację?

Ponure burknięcie Kakuzu rozgoniło wszystkie wątpliwości. 


✦✦✦

Urywam tu w trosce o bezpieczeństwo swoje i Wasze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro