11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dlaczego zainteresował się moim powrotem na boisko Quidditcha? Czy zna się na tej grze? Myśli kłębiły się w mojej głowie. Jak w transie kroiłam gałązki lawendy. Powoli wrzucałam je do wywaru. Ostatnia z nich upadła na ziemię.

-Skup się Evans...

Skoro Snape to widział to znaczy, że przyglądał się mojej pracy. Pominęłam jego uwagę po czym podniosłam lawendę i wrzuciłam ją do kociołka.

Nie chciałam przejmować się tym, że Mistrz Eliksirów mi się przygląda mimo wszystko zostało mi to w podświadomości; starałam się by moje ruchy były płynniejsze.

Czas na gałązki waleriany. Jedna, druga, trzecia, czwarta, na brodę Merlina! Mało brakowało, a upuściłabym piątą.

Powinnam przestać myśleć o niespuszczającym ze mnie wzroku, dwu metrowym nietoperzu.

Moje myśli powędrowały więc w kierunku Draco. Nie!- skarciłam się w myślach.

Do wytwarzania eliksirów potrzebuję pełnego skupienia i rozluźnienia. Czysty umysł to podstawa.

Jakim cudem uwarzyłam Wywar Żywej Śmierci w towarzystwie...osoby, która tą śmierć w zasadzie przypomina?

W tym momencie nie potrafię się skupić nawet na tak banalnej miksturze jaką jest Eliksir Słodkiego Snu. Przecież w normalnej sytuacji zrobiłabym to z zamkniętymi oczami. I to w dodatku o drugiej w nocy z kacem po dobrej imprezie.

Właściwie nigdy nie miałam kaca, tylko kosztowałam alkoholu. Skup się Evans...- powtórzyłam w myślach słowa czarnowłosego.

Wystarczy, już tylko zamieszać trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Musiałam o tym pamiętać, ponieważ nie raz prawie zepsułabym eliksir z przyzwyczajenia- mam w zwyczaju mieszać herbatę w lewo.

Gotowe. Gdy podniosłam głowę z nad kociołka zauważyłam, iż nauczyciel zbliża się w moją stronę.

-Zajmij się drugim eliksirem, ja w tym czasie przeleję to do fiolek.

-Dobrze, dziękuję.- odparłam nie spodziewając się takiej uprzejmości z jego strony.

Miałam kontynuować wieczorem, ale tego nie zrobiłam. Przepraszam, niestety nie miałam czasu. Teraz zabieram się za pisanie. ;)

Podczas gdy Severus zniknął za drzwiami magazynku, ja zabrałam się za wytwarzanie Eliksiru na Sen bez snów. Zanim się obejrzałam Snape ponownie pojawił się w pomieszczeniu.

Ku mojemu zdumieniu oparł się o biurko w zdecydowanie zbyt małej odległości ode mnie i przyglądał się moim poczynaniom.

-Skoro profesor nie ma nic do zrobienia to dlaczego marnuje czas na pilnowanie mnie?- wyrwało się z moich ust. Dlaczego nie umiem trzymać jęzora za zębami?!

-Absurdalne pytanie Evans. Doprowadzasz mnie do białej gorączki! Myślałem, że jesteś inteligentną istotą...- wysyczał wyraźnie zdenerwowany.

Postanowiłam wybrnąć z sytuacji teoretycznie bez wyjścia. Nie chciałam, aby faktycznie wyglądało to tak jakbym ciekawiła się tego typu banałami.

-Skoro twierdził pan, że jestem inteligentną osobą oznacza to, iż ma profesor jeszcze trochę serca. Ale spokojnie, ja od zawsze wiedziałam, że nie jest pan bezduszny.- zamierzałam przytłoczyć go rozmową w celu wprowadzenia go w mętlik.

Na twarzy nauczyciela pojawił się grymas niezadowolenia. Zbierał się w sobie, by huknąć krzykiem.

-Niech profesor się nie denerwuje i da mi dokończyć! Chciałam powiedzieć, że ludzie oceniają jak to się mówi "książkę po okładce". Niewielu posiada umiejętność wniknięcia w głąb człowieka.- mój głos nabrał poważnego tonu.-Jeszcze mniej osób potrafi, inaczej, chce poznać bliżej nauczyciela i przedrzeć się przez maskę zakładaną na codzień. I sądząc po pana minie, nie będzie pan zadowolony z moich wyznań, aczkolwiek wnikając w głąb profesora sądzę, że będzie pan po prostu zmieszany. To znaczy będzie panu miło, lecz, aby zachować fason nawrzeszczy pan na mnie. Prawda?- uśmiechnęłam się niepewnie.

Twarz Severusa była nieprzenikniona.

-Mistrz pokerowej twarzy.- stwierdziłam beznamiętnie.

W tym momencie na jego twarz wstąpiło więcej emocji, których nie udało mu się, (albo nie chciał) zamaskować.

Na początku wyglądał na zdenerwowanego, lecz po przetworzeniu wszystkich informacji najwidoczniej go rozbroiłam.- wyraz twarzy stał się łagodny, a kąciki jego ust drgnęły.

Nie zdążyłam zauważyć nic więcej, ponieważ speszony Snape zauważywszy, iż bacznie go obserwuję, schował się za kotarą czarnych włosów. Następnie odchrząknął i O RAJUUU! Wykonał ten ujmujący ruch głową w celu odrzucenia włosów do tyłu.

W tym momencie to m o j a twarz mnie zdradziła.

-Evans, po pierwsze z natury nie lubię takich słów mhm..."uznania".- rzekł po krótkim zastanowieniu, przeciągając ostatni wyraz.

-Nie krzyw się tak, tylko mieszaj ten eliksir!-dodał.-Może to także dlatego, że nie jestem przyzwyczajony do tego rodzaju wyrażania emocji.- kontynuował.
-Nie przyglądaj mi się tylko MIESZAJ!- wrzasnął.

-A gdy profesor mi się przypatruje to już wszystko w porządku tak?!

- Ja jestem nauczycielem.

- Co nie daje przyzwolenia na zjadanie wzrokiem uczennicy.

-Tak na marginesie, podczas rozmowy należy utrzymywać kontakt wzrokowy.- odparł Snape.

-Pfff, teraz to nagle rozmowa? Tymczasem pół godziny temu, lub chociażby wczoraj to się profesor dziwi dlaczego ja chcę z panem rozmawiać! A skoro, już ujął to pan w ten sposób to ja również powinnam utrzymywać kontakt wzrokowy z panem.

- Nie mądruj się Evans, tylko kończ ten eliksir.

- HA, HA, HA!- wycedziłam przez zęby.
-Zabrakło profesorowi argumentów.

-MINUS DZIESIĘC PUNKTÓW OD SLYTHERINU! PRZESTAŃ MNIE DRAŻNIĆ!

Typowe zachowanie zbyt dumnego mężczyzny (kobiety również mają to w zwyczaju, nie przeczę). Nie przyzna się tylko zacznie wrzeszczeć, by ukryć zażenowanie.

Od jego krzyków rozbolała mnie głowa, a moje uszy od wczoraj przeżywały szok. W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami i powróciłam do ukończenia eliksiru.

Wymawiałam w myślach zaklęcia niewerbalne potrzebne do zwieńczenia procesu warzenia tego eliksiru.

-Skoro jest ci to obojętne to może dorzucę kolejne minus dziesięć w gratisie hmmm?- Snape się ze mną droczył. Widać, że ten gościu naprawdę lubi podnosić ludziom ciśnienie.

- Nie dziękuję, jestem na diecie.- odburknęłam.-Czy mógłby mi profesor zdradzić, gdzie znajdę jakieś fiolki, ponieważ te z magazynku się skończyły?

Mistrz Eliksirów machnął różdżką. Na stole pojawiły się szklane fiolki.

-Dziekuję.- odpowiedziałam po czym przystąpiłam do przelewania ukończonego eliksiru.

Odniosłam napełnione fiolki do magazynku. Wracając odniosłam wrażenie, że Snape przygląda mi się z dziwnie radosnym wyrazem twarzy.- to znaczy łagodniejszym niż zazwyczaj na lekcjach.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Nie czekając na "proszę" gość wtargnął do pracowni. Gdy ujrzałam blond włosy, już wiedziałam kogo tu niesie.

-Dzień dobry profesorze Snape.- powiedział Draco spoglądając na nauczyciela, następnie uśmiechnął się do mnie. Zrobiło mi się tak miło!

- ZABRANIAM CI TAK MÓWIĆ, ROZUMIESZ?! -ZABRANIAM CI ZWRACAĆ SIĘ DO MNIE PO NAZWISKU!- ryknął Severus.
Mężczyzna w sekundę dopadł koszuli Dracona i potrząsnął nim z całych sił.

Ja stałam zszokowana i przestraszona, nie wiedząc dokładnie co i dlaczego właśnie miało miejsce.

-Przepraszam profesorze.- skulił się ze skruchą blond włosy. Starszy mężczyzna natomiast puścił kołnierz Draco i z dalej uniesioną ręką wpatrywał się w ścianę przygryzając wargę.

Miał dziwny, lecz nie do końca zrozumiały wyraz twarzy. Po chwili machnął różdżką czego skutkiem był stos brudnych kociołków, które dosłownie uderzyły w nasze nogi.

-Za godzinę mają być wyszorowane na błysk.- syknął nauczyciel ze wzrokiem wciąż wlepionym w ścianę i niezrozumiałym wyrazem twarzy. Po tych słowach wyszedł, trzaskając drzwiami.

Draco spojrzał na mnie ze skruchą w oczach.

-Przepraszam, nie wiedziałem, że mu to przeszkadza.

-Nie tłumacz się rozumiem, ja też nie wiedziałam. Nic się nie stało za moment się z tym uporamy.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wpadł Snape.

-Różdżki.- syknął wyciągając rękę.-Oddam je wam po pracy.- powiedział z przekąsem.

Gdy obie różdżki leżały w jego dłoni ponownie zostawił nas samych, speszonych kolejnym trzaskiem drzwi.

-Tak też damy sobie radę.- rzuciłam na pocieszenie w stronę mojego chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro