Arendelle wita

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

( Tak,wiem,rozdział zaległy, ale najważniejsze,że jest. No nie? No dobrze, w każdym bądź razie perspektywa Zosi)

Mamy dziś pierwszy września ( tak wiem, w wakacje nie wolno wymieniać tej daty...jestem ZUA). Godzinę ósmą rano. Właśnie udało nam się dojechać do Arendelle. Znaleźliśmy się przed wspaniałym pałacem. Wysiedliśmy z powozu, Podeszliśmy pod bramy. Nagle zatrzymał nas strażnik i zapytał Cedryka
- Kim jesteście?
- Gośćmi królowej Elsy i księżniczki Anny- odparł Cedryk pewny siebie; nagle usłyszeliśmy dźwięk obcasów uderzających o kamienną podłogę dziedzińca i rozmowy. A dokładniej słyszeliśmy dwa kobiece głosy. Po chwili dwie młode kobiety podeszły do strażników i oczywiście do nas. Platynowo włosa kobieta poruszyła ręką, więc strażnicy po chwili nas przepuścili. Nagle ta sama kobieta odezwała się do naszej trójki
-Księżniczko Zosiu, Panie Cedryku, Pati; witajcie w naszym pięknym Arendelle, to moja siostra Anna-wypowiadając ostatnie słowa wskazała na trochę młodszą,rudowłosą kobietę obok siebie,która nam się pokłoniła
- Witam,wasze wysokości- powiedziałam kłaniając się im.Pati zrobiła to samo. Cedryk również podszedł do Królowej Elsy, oraz oczywiście księżniczki Anny,odezwał się do nich
- Witam wasze wysokości, serdecznie dziękuję za tak miłe powitanie nas w waszym królestwie- to powiedziawszy uchwycił najpierw rękę Królowej Elsy,na której złożył delikatny pocałunek, tak samo postąpił z księżniczką Anną.kiedy już skończyliśmy się witać to obie zaprowadziły nas do pałacu. Kiedy już dotarliśmy do komnat i się wypakowaliśmy to obie kobiety powiedziały
- Czujcie się jak u siebie w domu
Ja jednak przez cały ten czas siedziałam nieco spięta, nagle Elsa odezwała się do mnie
- Tak,wiem,w jakim celu tu przyjechaliście. Zajmiemy się tym,ale na razie chciałybyśmy wraz z Anną zabrać was na zwiedzanie królestwa, o ile oczywiście nie jesteście zbyt zmęczeni
- Ależ oczywiście,że nie-odparłam w imieniu nas wszystkich, a moi towarzysze tylko mi przytaknęli. Jednakże najpierw przebrałam się w sukienkę, którą wzięłam specjalnie na tę podróż.Następnie wyszliśmy w zamku, urządziliśmy sobie wycieczkę po królestwie. Nagle jednak odezwałam się do Cedryka radośnie
- Cedryku,no wiesz,co...ja o tobie wiem już całkiem dużo rzeczy,ale nie wiedziałam,że aż taki z ciebie dżentelmen 
- No cóż, jest jeszcze sporo rzeczy,których o mnie nie wiesz,Zosieńko-powiedział mój przyjaciel uśmiechając się,po chwili oczywiście kontynuował- ale przyrzekam Ci,że wkrótce się wszystkiego o mnie dowiesz
Pod wieczór wróciliśmy do zamku. Elsa stwierdziła,że moimi lodowymi mocami zajmiemy się nazajutrz. Nagle zobaczyłam,że w naszą stronę podchodzi wysoki,młody mężczyzna z blond włosami. Kiedy w końcu podszedł do nas to Anna pocałowała go w policzek. Po chwili powiedziała do nas
- To jest Kristoff,mój narzeczony
Przywitaliśmy się. Po chwili doszli do nas renifer Sven oraz żywy bałwanek Olaf,którego kojarzyłam z jednej z misji tajnej biblioteki. Po jakiejś godzinie zmęczeni rozeszliśmy się do swoich komnat. Nazajutrz rano wszyscy wstaliśmy wypoczęci i szczęśliwi. Kiedy zeszliśmy do sali balowo-tronowej to Elsa zapytała mnie
-No, Zosiu, to w czym dokładnie masz problem jeżeli chodzi o twoją moc?
- Ja...dokładnie to...w sumie nie wiem...Po prostu w sierpniu,kiedy byliśmy u Dżasminy to pewnego dnia dotknęłam ręką okna,które natychmiast zostało pokryte szronem...później to samo stało się z jeziorem i...-powiedziałam bardzo szybko i niedbale,jednak ona zrozumiała,bo powiedziała do mnie po chwili z uśmiechem na ustach
- Chodź,zaprowadzę Cię w jedno miejsce
- Dokąd?- zapytałam zdziwiona 
- Na Lodowy Wierch- odparła Elsa stanowczo,aczkolwiek bardzo miło
- Po co?-zapytałam zaintrygowana
- Żebyś mogła się wyżyć i ze spokojem,w swoim własnym tempie oswoić się ze swoją mocą-odparła znowu
- Dobrze, chodźmy więc- odparłam pewna siebie;więc poszłyśmy,same, tylko we dwie
( to co,perspektywa Cedryka?)
 Zosia i Królowa Elsa wybrały się w podróż,aby Zosia mogła nauczyć się wszystkiego o swej nowej mocy i ją opanować. Ja w tym czasie wdawałem się w ożywioną dyskusję z Kristoffem. W trakcie tejże rozmowy odkryłem,że mamy ze sobą trochę wspólnego,jednakże muszę ostudzić wasz zapał,wielkiej przyjaźni raczej na pewno z tego nie będzie. Aczkolwiek kolejna nowa znajomość jest dla mnie dużym krokiem w otwieraniu się do ludzi,co tak w sumie jest dla mnie bardzo ważne...a dlaczego? zapytacie, no cóż...dowiecie się o tym wkrótce...jedno wam zdradzę, to będzie ciężki temat...Ale wracając do naszego obecnego stanu rzeczy to w pewnym momencie księżniczka  Anna odezwała się do mnie radośnie
- Wie pan, bardzo się cieszę,że mogłam Pana poznać osobiście, tyle o panu słyszałam...
- Ale jaki tam ze mnie "Pan". Wystarczy Cedryk-powiedziałem radośnie po czym kontynuowałem- Na prawdę, nie mam absolutnie nic przeciwko temu,żeby się tak do mnie zwracać
- No nie  wiem...A Pan nie będzie się z tym czuł dziwnie? W końcu jestem chyba sporo młodsza od Pana- Ciągnęła temat księżniczka
- No cóż, księżniczko. W sumie nie wiesz chyba, ile mam lat, prawda?- zapytałem tajemniczo
- W sumie racja...-powiedziała czerwieniąc się lekko, ja tylko uśmiechnąłem się do niej uspokajająco po czym rzekłem do niej
- A może księżniczka spróbuję zgadnąć? Jeżeli księżniczce się uda to możemy przejść na " ty"...jak się nie uda to w sumie też możemy. Powiedzmy,że dam księżniczce 3 szanse
- No dobrze-odparła moja towarzyszka po czym zaczęła mi się intensywnie przypatrywać i myśleć. Po chwili otworzyła usta nieco niepewnie rzekłszy
- 34?
- Troszkę więcej- odparłem patrząc jej w oczy i uśmiechając się, ona znów zaczęła myśleć,aby po kolejnym kwadransie znów rozchylić usta w celu odezwania się. Z jej ust wyszła kolejna liczba
-36?
- Jeszcze troszkę więcej- odparłem znowu, ona chyba zmartwiła się,że to jej ostatnia szansa,bo tym razem nie odezwała się słowem przez następne pół godziny. Jednakże w końcu moja towarzyszka postanowiła odezwać się ponownie. Widziałem jak krzyżowała palce mówiąc
- 42?
- Bingo, Księżniczko-odparłem uśmiechając się szeroko a ona...opadła na krzesło obok mnie. Po chwili spojrzała na mnie zaciekawiona, jakby analizowała moją twarz. Po niecałej chwili ona powiedziała jakby nieco zdenerwowana
- Nie dałabym panu tyle...znaczy...
- Spokojnie. Wiem,że wyglądam na młodszego niż w rzeczywistości jestem-powiedziałem uśmiechając się. Wstałem z zajmowanego przez siebie miejsca, ona zrobiła to samo. Po chwili powiedziałem do niej 
- No cóż, a wracając do mojej propozycji, co księżniczka na to?
-Ja...naprawdę nie wiem, pomiędzy nami jest w końcu 20 lat różnicy...-odparła ponownie po czym stwierdziła- Elsy i Zosi nie ma już od godziny. Powinniśmy zacząć się martwić?
- Nie-odparłem krótko. Nagle wzrok dziewczyny skierował się na moje ręce. Po chwili znów zagadnęła mnie
- Jest pan żonaty...Jaka ona jest? W sensie Pana żona
- Scarlett jest naprawdę cudowna. Mam nadzieję,że będziecie miały okazję się poznać-odparłem uśmiechając się,ona odwzajemniła uśmiech, po chwili skierowałem wzrok na jej narzeczonego,jednakże po chwili znów spojrzałem na nią i zapytałem
- A Wy, na kiedy planujecie ślub?...znaczy o ile oczywiście można wiedzieć
- Tak w sumie to jeszcze nie wiemy, zaręczyliśmy się w sumie całkiem niedawno bo niecały rok temu- odparła mi księżniczka z lekkim entuzjazmem.Porozmawialiśmy jeszcze dłuższą chwilę, okazało się,że mamy o wiele więcej wspólnego,niż mi się na początku wydawało. W końcu po upływie kolejnej godziny księżniczka spojrzała mi prosto w oczy, uśmiechnęła się lekko i powiedziała
- No cóż, zgoda
- Ale zgoda na co?-zapytałem, bo przez nasze rozmowy trochę zatarł mi się temat naszego przejścia na " ty", jednak księżniczka szybko przywróciła mnie na właściwe tory mówiąc
- Możemy przejść na"ty". - to rzekłszy wyciągnęła do mnie rękę i powiedziała
-  Anna- ja tylko delikatnie uścisnąłem jej rękę i powiedziałem
- Cedryk. No to skoro już jesteśmy na " ty" to może opowiesz mi coś o sobie Anno?
- Ale nie ma co dużo mówić, historia mojego życia nie jest ani długa ani ciekawa. Za to bardzo chętnie posłuchałabym czegoś o tobie- Odpowiedziała Anna z radosną miną
- No cóż, historia mojego życia również nie jest zbyt ciekawa, ale jeżeli chcesz to bardzo chętnie opowiem Ci coś o sobie- to rzekłszy zacząłem opowiadać bardzo skróconą wersję historii mojego życia.W końcu po kolejnych dwóch godzinach Zosia i królowa Elsa wróciły ze swojej podróży na lodowy wierch. Kiedy weszły do komnaty w której siedzieliśmy Ja,Anna,Kristoff i Pati to ja zapytałem tylko bardzo zaciekawiony
- No i jak było? Zrozumiałaś swoją moc? będziesz z niej korzystać?
- Zrozumiałam swoją moc i myślę,że czasami,kiedy będzie mi najbardziej potrzebna to oczywiście,że będę z niej korzystać.
Po chwili wdałem się w interesującą rozmowę z królową Elsą, z którą również, po nieco dłuższej namowie z jej strony, przeszedłem na"Ty".  Oczywiście Anna powiedziała Zosi,że podczas ich
 nieobecności przeszliśmy na "Ty", oczywiście z Kristoffem również, Co tu dużo mówić; Zosia była ze mnie bardzo dumna. Ogólnie Zosia bardzo dużo dziś dowiedziała się o kulturze w Arendelle, i większość zwyczajów bardzo jej się podobała. Prawdę mówiąc to również i ja polubiłem te tradycje. Pamiętacie,jak mówiłem wam,że nie macie co liczyć na to,że zaprzyjaźnię się z Kristoffem? Przyznam się do tego bez bicia ale...myliłem się,bo po spędzeniu w jego towarzystwie paru godzin więcej stwierdziliśmy,że jednak łączy nas o wiele, wiele więcej,niż na początku myśleliśmy. Takim oto sposobem zyskałem 3 nowych przyjaciół, z którymi bardzo dobrze mi się rozmawia. Ciekaw jestem,czy przy następnych podróżach również przyjdzie mi to tak łatwo. Chociaż z tego,co Zosia mówiła i z tego,że kilka księżniczek zdążyłem poznać sam to wydaję mi się,że są bardzo uprzejme i  bardzo otwarte na nowe znajomości. Chociaż podejrzewam,że one wiedzą,co robiłem swego czasu...Ja sam tak bardzo chciałbym zapomnieć o tym wszystkim,ale nie mogę, coś wewnątrz mnie po prostu nie pozwala mi zapomnieć o tym,co się stało i żyć normalnie. Mimo,że Zosia i wszyscy inni mi przebaczyli to ja sam nie potrafię sobie tego wszystkiego przebaczyć. Ale to jest temat na następny raz, jak nawet nie na jeszcze następny. Reszta dnia minęła mi właśnie na rozmyślaniu o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. O wszystkich moich błędach i tak dalej. Następnego dnia widziałem,że Zosia bardzo intensywnie się nad czymś zastanawiała więc zapytałem ją
- O co chodzi Zosieńko,martwisz się czymś?
- Nie...myślę,które królestwo odwiedzimy jako następne-odparła moja przyjaciółka zastanawiając się
- I co, jaki masz pomysł?- Zapytałem ją bardzo zaciekawiony,dokąd udamy się w połowie września
- Tak w sumie to myślałam o Pocachontas albo o Kopciuszku- powiedziała moja przyjaciółka po chwili pytając mnie- A ty dokąd chciałbyś pojechać?
- Dla mnie nie jest ważne,gdzie pojedziemy,byle by tobie się podobało i bylebyś ty nauczyła się czegoś albo o Magii albo o rządzeniu krajem, no wiesz,czegoś,co może Ci się przydać w,niedalekiej już w sumie, przyszłości-odpowiedziałem jej całkowicie szczerze,następnie Zosia poszła się chwilę pobawić z reniferem Kristoffa, Svenem, który, jak możecie się domyślać, umiał przemówić ludzkim głosem, czym w sumie zadziwił nawet swojego właściciela
- No witam towarzystwo, miło jest w końcu móc się z wami porozumieć- powiedział Sven
- Sven,stary kumplu, ty mówisz?- zapytał zaciekawiony i chyba nieco osłupiały Kristoff
- No ba,jeżeli tylko ktoś umie rozmawiać ze zwierzętami i chce nas zrozumieć- odpowiedział renifer. Ja po chwili jednak zapytałem Annę
- Anno,czy to prawda,że na terenie waszego królestwa znajduje się legendarna kraina żywej skały?
- Tak,to najprawdziwsza prawda,Cedryku, ale dlaczego właściwie pytasz,jeżeli oczywiście można wiedzieć?- odpowiedziała mi Anna,jednakże nie byłem pewien,czy powinienem powiedzieć jej całą prawdę więc po dłuższej chwili namysłu odpowiedziałem jej tylko dyplomatycznie
- Pewne sprawy z przeszłości nie dają mi spokoju i liczyłem,że może okoliczne trolle z doliny żywej skały będą w stanie mi jakoś pomóc
-Dobrze,chodźmy więc. Kristoff nas zaprowadzi,on i Sven wychowywali się tam-odparła Elsa. Jednakże w tym samym momencie blondyn odezwał się
- Ale musimy uważać,bo od czasu,kiedy Hans pokazał swą prawdziwą naturę,o czym trolle się dowiedziały, to są one bardzo nieufne wobec obcych.
Poszliśmy więc do stajni królewskich po konie. W samo południe w końcu wyruszyliśmy w drogę na północ od miasta. Po około dwóch godzinach jazdy wjechaliśmy do lasu. Anna ostrzegła nas
- musimy być ostrożni,ponieważ w lesie są duże stada wilków, nasze konie mogą się spłoszyć
Więc powoli wjechaliśmy w gęstwinę drzew. Anna powiedziała,że żyje tu niedaleko Oaken, prowadzi on sklepik wielobranżowy...Ale podobno nie opłaca się tam zaglądać.Wjechaliśmy więc jeszcze głębiej do lasu. Po chwili usłyszeliśmy przerażające, przeciągliwe wycie
- Wilki-powiedziała Anna po czym stwierdziła- musimy czym prędzej jechać dalej
Tak też zrobiliśmy,szybko oddaliliśmy się z terenów zajmowanych przez wilki. Jeździliśmy tak już chyba z godzinę. W pewnym momencie Zosia zapytała się Anny i Elsy
- Daleko jeszcze?
- Nie,jeszcze tylko musimy dostać się do podnóża pobliskich gór- odparła Elsa,więc jechaliśmy dalej. W końcu udało nam się dojechać do terenu,na którym w ziemi było pełno dziur, Elsa powiedziała do nas
- No, jesteśmy w końcu na miejscu, zsiądźmy z koni
To też uczyniliśmy. Po chwili poczułem,że ziemia pod nami lekko się zatrzęsła, wtem kamienie, które były w każdym miejscu tej doliny, zaczęły się ruszać i przemieniać w trolle. Chwilę to trwało, nagle podszedł do nas chyba najstarszy i najważniejszy z wszystkich trolli. 
- kim jesteście?- zapytał nas podejrzliwie, jednak po chwili odezwał się Kristoff
- Spokojnie, dziadku. To przyjaciele- powiedział blondyn uspokajając  starszego trolla. Nagle Troll powiedział do nas radośnie
- Jestem Bazaltar,przywódca trolli. Po co przybywacie?
- Słyszałem,że znacie się na magii-powiedziałem do niego
- Ależ oczywiście,Cedryku-powiedział do mnie Troll
- Skąd znasz moje imię?...-zapytałem Bazaltara
- My, trolle, wiemy wszystko-odparł pewny siebie
- Umiesz zmieniać,bądź usuwać wspomnienia,prawda?- zapytałem nagle,zwracając tym samym uwagę Zosi, Pati, Anny Elsy i Kristoffa
- Owszem, potrafię.- powiedział Troll,jednak po chwili stwierdził- Ale tego nie zrobię
- Dlaczego?-zapytałem lekko zmartwiony,bo na prawdę zależało mi na tym,aby te wspomnienia po prostu zniknęły
- Pomyśl drogi chłopcze- odparł Troll, więc zacząłem intensywnie myśleć, po chwili jednak powiedziałem 
- Ja...nic nie rozumiem
- Gdyby nie wszystko to,co stało się w twojej przeszłości to być może nie byłoby twojej teraźniejszości, być może nigdy nie znalazłbyś się w miejscu,w którym jesteś teraz- odparł Troll. Ja stwierdziłem,że może Bazaltar ma rację i że może powinienem zaakceptować swoją przeszłość. Zosia jednak zmartwiła się całą tą sytuacją i calutką drogę powrotną przypatrywała mi się intensywnie, z resztą Pati tak samo. Po dłuższej chwili powiedziałem im 
- Ja...niedługo wszystko wam wyjaśnię, dajcie mi tylko trochę czasu...proszę
- No dobrze- powiedziały obie,aczkolwiek dość niechętnie. Kiedy wróciliśmy do zamku był już praktycznie środek nocy,jednakże nikt nie zmartwił się naszym późnym powrotem.Poszliśmy więc spać. Nazajutrz rano Elsa powiedziała do Zosi radosnym tonem
- Zosiu, a może korzystając z okazji,że już tu jesteś to podpisałybyśmy umowę handlową między naszymi królestwami?
- Oczywiście, droga Elso-odpowiedziała Zosia, więc po niecałych 16 minutach umowa handlowa i traktat pokojowy były już podpisane. Jednakże Zosia po chwili chyba znów zaczęła się czymś martwić; Elsa chyba też to zauważyła to co ja,bo po chwili zagadnęła do Zosi
- Zosieńko,czymś się martwisz?
- Tak, bo ja bardzo martwię się,że przez przypadek mogę spowodować to,co ty kiedyś-odpowiedziała Zosi nieco smętnie 
- Nie spowodujesz tego,ale koniecznie wysłuchaj tego,co mam ci teraz do powiedzenia- odparła Zosi Elsa,po czym powiedziała- nie możesz dać się ponieść swoim emocjom, strach będzie twoim największym wrogiem,zaś miłość- drogą do opanowania twych mocy
- Dobrze, postaram się to zapamiętać- Powiedziała Zosia radośnie, ja tylko uśmiechałem się słuchając tego z zaciekawieniem.Oczywiście Zosia dalej trenuje wszystkie swoje moce, uczy się korzystać z magicznych artefaktów...Ale dalej jednak nie jestem przekonany co do tego,czy Zosia, Pati i Elena powinny same brać się do pokonania Shuriki; ale może jednak ktoś da radę mnie do tego przekonać. A co do Shuriki to znów z jakichś przyczyn nie daje znaku życia, Morgana za to regularnie utrzymuje kontakt z Zosią i Mirandą.
- ... czy to prawda,Cedryku?- z rozmyślań wyrwał mnie zaciekawiony głos Anny
- Co? Przepraszam,nie jestem w temacie,ja trochę się zamyśliłem-odparłem szczerze,po czym zapytałem- To,o co właściwie mnie pytałaś Anno?
- O to,czy naprawdę ryzykowałeś życie i uratowałeś Zosię przed Pryzmą, która próbowała skraść trefną dziewiątkę- odpowiedziała mi rudowłosa kompanka
- No cóż,rzeczywiście to prawda-odparłem lekko się rumieniąc, co, jak z resztą sami wiecie, nie zdarza mi się często
- Ależ to jest przecież wielki wyczyn, jesteś bohaterem godnym szacunku- powiedziała tym razem Elsa, na tą uwagę zaczerwieniłem się chyba jeszcze bardziej niż poprzednio
- Ależ Elso, co ty mówisz; przecież ja robiłem to,co prawdopodobnie każdy zrobiłby na moim miejscu w takiej sytuacji, po prostu ratowałem swoich przyjaciół. To właśnie sama Zosia nauczyła mnie tego-powiedziałem radośnie po czym pogłaskałem Zosię po głowie, ona usiadła mi na kolanach, pocałowała mnie w policzek i przytuliła się do mnie z całych sił
- Ojej, jakie to słodkie- odezwały się naraz obie siostry uśmiechając się szeroko; ja tylko uśmiechnąłem się do nich lekko. Cały ranek łącznie ze śniadaniem zleciał nam na miłych rozmowach. Po południu Zosia i Elsa udały się do doków zaczerpnąć świeżego powietrza a ja, Anna, Pati i Kristoff znów zostaliśmy całkiem sami w zamku. Po chwili Anna zagadnęła mnie po raz kolejny
- To prawda,że planujecie odwiedzić wszystkie księżniczki wezwane przez Amulet Zosi i zresztą nie tylko?
- Tak, a dlaczego pytasz Anno?- odpowiedziałem jej 
- Tak tylko,z ciekawości- odparła znów moja towarzyszka. Po chwili zaczęliśmy wspólnie spacerować po zamkowych korytarzach. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy udało nam się dojść do wielkiego pomieszczenia, z białymi drzwiami,ciemnymi,prawdopodobnie dębowymi podłogami, zielonymi ścianami i mnóstwem,mnóstwem, mnóstwem portretów na ścianach
- Gdzie teraz jesteśmy Anno?- zapytałem mojej towarzyszki,bo nie znałem rozkładu pomieszczeń w zamku
- Jesteśmy w Sali portretów, a za tymi drzwiami- to rzekłszy Anna pokazała ręką na drzwi z lewej strony komnaty- mieści się biblioteka. Rozejrzałem się po komnacie, nagle mój wzrok spoczął na jednym portrecie przedstawiającym wysokiego mężczyznę z blond włosami i wąsami, z koroną na głowie i ubranego w odświętne szaty, obok niego stała nieco niższa szatynka z niebieskimi oczami również z koroną na głowie, ubrana w piękną fioletową suknię, dłuższą chwilę przypatrywałem się portretowi aż w końcu zapytałem Annę
- Co to za ludzie są przedstawieni na tym portrecie?
- To rodzice moi i Elsy, Nasz ojciec- król Agnarr i nasza matka- Królowa Iduna, w dniu swojej koronacji na parę królewską Arendelle- odpowiedziała mi smutno Anna po czym kontynuowała- niedługo przed 18 urodzinami Elsy oboje wypłynęli statkiem na dwa tygodnie, na jakiś ślub, niedługo mieli wrócić, jednakże zastał ich sztorm...zginęli oboje więc ja i Elsa w stosunkowo młodym wieku zostałyśmy sierotami...
- Rozumiem...przykro mi- powiedziałem tylko krótko,szybko wyszliśmy z pomieszczenia. Kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi komnaty Anna znów wyraźnie się ożywiła. nasz spacer po zamkowych korytarzach trwał w najlepsze. Niespodziewanie Anna zapytała mnie
- Ty...też straciłeś całkiem niedawno kogoś bliskiego,prawda?
-Tak, mój ojciec zmarł dokładnie 6 miesięcy temu- odparłem smutno i na moment wróciłem wspomnieniami do tamtego okropnego dnia, którego nie chciałem już wspominać. Jednakże po chwili ja również się rozpromieniłem, postanowiliśmy chwilę przysiąść na  pobliskiej ławce.
- Cedryku?- zagadnęła do mnie moja towarzyszka już po raz kolejny tego dnia
- Tak,słucham, Anno- odparłem patrząc na nią zaciekawiony tym,czego ode mnie chciała
- Czy...mogłabym mieć do Ciebie prośbę?- zapytała mnie ponownie młoda dziewczyna
- Oczywiście,że mogłabyś mieć do mnie prośbę, Anno, A jakąż to prośbę byś do mnie miała?- zapytałem zaciekawiony zadaniem, które mnie czeka, bo naprawdę nie wiedziałem, czego księżniczka mogłaby chcieć od tak prostego człowieka jak ja
- Bo Ja i Kristoff jesteśmy już coraz bliżej dokładnego określenia naszej daty ślubu i chciałam cię po prostu zapytać,czy nie uszyłbyś dla mnie sukni ślubnej-odparła ognistowłosa młoda dama po czym dodała- słyszałam od Zosi,że szyjesz naprawdę wspaniałe sukienki i wykonujesz naprawdę wspaniałe tiary
- No cóż,dobrze;  w porządku, podejmę się tego, dziś zajmę się szkicowaniem projektu a jak już któryś zaakceptujesz to zdejmę z ciebie miarę i zacznę szyć- odparłem, co ona skwitowała radosnym uśmiechem, jednak po chwili zorientowała się,że chyba nie powiedziała jeszcze czegoś, bo pośpiesznie dodała
- Oczywiście zapłacę Ci z góry i to tyle, ile tylko zapragniesz
Ja na to stwierdzenie tylko potrząsnąłem głową i powiedziałem
- Anno,nie żartuj. Przecież ja nie chcę za to żadnych pieniędzy. Zrobię to całkowicie za darmo
-Dziękuję,Dziękuję,Dziękuję- mówiła Anna całując mnie na przemian w oba policzki. Po około 15 minutach miałem już policzki calutkie w intensywnie różowej szmince więc po chwili powiedziałem do niej
- Jejku,dobrze, Anno,spokojnie. Wystarczyłoby zwykłe "dziękuję" i to jedno, nie pięć,nie dziesięć, jedno. A teraz, jeżeli pozwolisz to teraz zacznę projektować suknię dla ciebie a później zdejmę z ciebie miarę.- to powiedziawszy zacząłem rysować, nie zajęło to wcale dużo czasu, bo Anna od razu zaakceptowała już jeden z dwóch projektów,które wykonałem w przeciągu niecałej godziny. Wziąłem więc miarę krawiecką i zacząłem zdejmować miarę z Anny. Jej sylwetka była filigranowa ( niska,zgrabna,szczupła) więc zdejmowanie z niej miary nie było problemem.  Postanowiłem,że w trakcie wszystkich podróży,które odbędziemy ja będę szyć tą sukienkę. Ja dalej rozmawiałem z Anną na bardzo,bardzo,bardzo wiele bardzo różnych tematów. O dziwo, mimo,że Anna jest 21 lat młodsza ode mnie to w jej towarzystwie czułem się bardzo dobrze,świetnie nam się rozmawiało. Następne dni mijały w równie radosnej atmosferze.W końcu nastał 11 września, czyli za kilka dni wyjeżdżamy do następnej księżniczki. Rano,przy śniadaniu Ja, Anna, Kristoff,Elsa, Pati i Zosia rozmawialiśmy. W pewnym momencie zapytałem Zosię
- No,to dokąd się wybieramy w połowie września?
- Ja myślę,że moglibyśmy pojechać do Pocachontas-odpowiedziała Zosia
- Tak właśnie myślałem- odpowiedziałem jej radośnie po czym odparłem- mam nadzieję,że jesteś gotowa na tę podróż 
- Oczywiście, 15-ego możemy wyjeżdżać-odparła Zosia zadowolona po czym zwróciła się do Anny i Elsy- Ale obiecuję,że na pewno będziemy do was wracać dziewczyny
- Mamy nadzieję- odparły obie siostry przytulając się do Zosi. Jednak po chwili, kiedy ja wstałem od stołu obie zrobiły to samo. Kiedy tak staliśmy to one podeszły do mnie z obu stron i ...pocałowały mnie w oba policzki. No cóż,mogłem się spodziewać,że tak będzie. Pati zaśmiała się radośnie i powiedziała 
- Jeżeli właśnie tak będą wyglądać wszystkie nasze wizyty u księżniczek to będzie pięknie...Żeby tylko Scarlett nie była zazdrosna...
( time skip)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro