Flora,Fauna i Pogódka żegnają studentów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział dzieje się bezpośrednio po pokonaniu Vor przez Zosię,każdy następny dzieje się po roku od tych wydarzeń.Perspektywa Zosi może na początek,co?
Dosłownie chwilę temu zostałam mianowana oficjalną obrończynią wszech-ziemia.Właśnie razem z Amber weszłyśmy na przyjęcie z okazji...no właśnie, z jednej okazji,czyli naszego ukończenia szkoły, zrobiły się co najmniej 3 okazje.W każdym razie przyjęcie trwało w najlepsze.Bawili się wszyscy, zarówno z królestw jak i z okolicznych wiosek.Oczywiście ciocia Tiilly i wszyscy inni.Oczywiście z racji,że to miało być przyjęcie z okazji ukończenia przez nas szkoły królewskiej to obowiązkowym punktem była przemowa dyrektorek.Przemówienie zaczęła Panna Flora mówiąc
-Serdecznie witam na uroczystości pożegnania absolwentów naszej królewskiej akademii przygotowawczej,która w szkolnej tradycji ma nazwę Święta Szkoły, bo dzień ten jest szczególnym momentem dla uczniów,grona pedagogicznego oraz społeczności szkolnej. Serdecznie dziękuję za przygotowanie programu artystycznego młodzieży oraz pannie Elodii. Serdecznie witam zaproszonych gości.Spotkaliśmy się dzisiaj, aby wręczyć świadectwa ukończenia szkoły 120 młodym ludziom. Za Wami 4 lata nauki, są wśród was przyszli władcy,doradcy,muzycy...
- Wszyscy podczas tych 4 lat sprawowaliście się naprawdę wspaniale,jako dyrektorki i nauczycielki jesteśmy dumne, to był prawdziwy zaszczyt was wszystkich uczyć,będzie nam was brakowało- Dodała od siebie Panna Fauna
-Mamy nadzieję,że w kolejnych szkołach będziecie odnosić równie wielkie sukcesy i znajdziecie kolejnych przyjaciół- dokończyła wypowiedź swoich poprzedniczek Panna Pogódka po czym zabawa się zaczęła.Na przyjęciu byli dosłownie wszyscy nasi przyjaciele,zarówno z rodzin królewskich jak i ci magiczni. Była madame Colette, oczywiście Cordelia i Calista też się pojawiły. Wszyscy bawili się świetnie, oczywiście były wspomnienia,bo każdy z nas ma wiele wspomnień z tą konkretną szkołą,ale wszyscy wywnioskowali,że moje są chyba najciekawsze,z racji,że...a z resztą zobaczcie to sami

https://youtu.be/J1eb5SDGFUk

W tej szkole naprawdę spotkało mnie wiele bardzo miłych rzeczy.Ale o tym później,bo póki co chciałam jeszcze porozmawiać z Panem Cedrykiem. Ale najpierw muszę go znaleźć,co w sumie nie było aż takie trudne.Zaszył się gdzieś w najdalszym zakątku sali.Ja podeszłam do niego i powiedziałam
-Panie Cedryku,musimy porozmawiać
-Tak? a to o czym niby?-zapytał mnie przyjaciel.
- Chciałam Ci podziękować. Gdyby nie ty to być może dalej tkwiłabym w Amulecie-odpowiedziałam poważnie.
-Ależ to przecież nic takiego- odpowiedział mi równie poważnie mój najlepszy przyjaciel
- Nie, to nie jest nic takiego. To naprawdę wiele dla mnie znaczy-odparłam uśmiechnięta jednakże po chwili zapytałam go nieco niepewnie- A co to właściwie było za zaklęcie?
Amereen Evilcent Totem ( Nie pytać,jak to się czyta...),zaklęcie uwalniające z amuletu-odparł Poważnie Pan Cedryk
- A skąd je znałeś tak w zasadzie?- dopytywałam dalej
- Było zapisane w mojej księdze zaklęć- odpowiedział mi Pan Cedryk 
- No i szczerze mówiąc mam jeszcze jedno pytanie,które o wiele bardziej mnie trapi-odpowiedziałam. On chyba domyślił się,o jakie pytanie mi chodziło więc od razu odpowiedział mi
- Tak...to zaklęcie mogło być dla  mnie potencjalnie niebezpieczne...Ale przecież ,na szczęście,nic się nie stało
- Ale mogło...-odpowiedziałam nieco zmartwiona i zdenerwowana podejściem mojego przyjaciela,jednak nie potrafię się na niego gniewać.Po prostu bardzo się o niego martwię,tak jak o resztę moich przyjaciół przez cały dzisiejszy dzień.On spojrzał na mnie i zapytał
- Możemy porozmawiać w 4 oczy w mojej pracowni?
- Mhm-odparłam tylko po czym poszłam za przyjacielem.Kiedy już byliśmy w jego pracowni on zapytał mnie wprost
- Jesteś na mnie zła za to,co mogło się stać?
-Nie jestem zła,ale martwię się o Ciebie,bo mogło Ci się coś stać- odpowiedziałam mu po czym uśmiechnęłam się niepewnie i powiedziałam do niego- Ale na szczęście nic Ci się nie stało
Postanowiliśmy wrócić na dół do całej reszty. Wszyscy bawili się w najlepsze,jakby w ogóle nie zauważyli naszego chwilowego zniknięcia.Na tym przyjęciu zauważyłam jedną rzecz. A mianowicie moje rodzeństwo chyba znalazło swoje drugie połówki.Janek czuje coś do Jun a Amber do Axela.Cała reszta gości była zajęta sobą.Ja dalej rozmawiałam z Panem Cedrykiem. Nagle on powiedział do mnie
-Wiesz co? byłaś dzisiaj bardzo odważna.To,co dzisiaj zrobiłaś naprawdę zasługuje na pochwałę
- Dziękuję Ci za te słowa,to bardzo miłe;ale dałam radę,bo myślałam o tym,że wy wierzycie we mnie i liczycie na mnie.Po prostu myślałam o was.I własnie to dało mi siłę.-odpowiedziałam mu uśmiechając się promiennie, reszta gości również rozmawiała o tym,co się dzisiaj stało.Wszyscy mówili o tym,jaka to ja jestem odważna i w ogóle godna podziwu...Ale ja czułam,że nie zasługuję na te słowa.jednakże po chwili Pan Cedryk kontynuował swoją wypowiedź chwaląc mnie
- Naprawdę zachowałaś dziś zimną krew i wiedziałaś,jak masz zadziałać. Kiedy my chcieliśmy uciekać ty nie dałaś się zmanipulować  i wróciłaś walczyć o królestwo mimo wszystko.
- Och,to naprawdę nic takiego, ty też przecież miałeś w tym całkiem spory wkład-odrzekłam uśmiechając się najszerzej jak tylko mogłam,on tylko pogłaskał mnie po głowie i powiedział
-Ale tak szczerze,to ja myślę,że to wcale jeszcze nie jest koniec naszych przygód, wręcz przeciwnie,to jest ledwo początek. A teraz chyba powinnaś iść i pobawić się z przyjaciółmi z racji,że dziś skończyłaś szkołę królewską.Czekają na Ciebie. Jesteś ich dzisiejszą bohaterką
- Niby tak,ale przecież to przyjęcie będzie trwało jeszcze dobre kilkanaście godzin
-A jaką szkołę będziesz chciała wybrać?-zapytał mnie mój przyjaciel
- Ja...jeszcze o tym nie myślałam -odpowiedziałam zgodnie z prawdą
-No cóż, to pewnie będzie jeden z trudniejszych wyborów w twoim życiu-odparł mój przyjaciel,
-Zapewne-Odpowiedziałam mu,on po chwili zadał mi kolejne pytanie,którego się w sumie spodziewałam
-A jak widzisz swoją przyszłość?
-Ja...jeszcze nie wiem,chyba dalej będę strażniczką historii w tajemniczej bibliotece,bo przecież wiecie,że nią jestem, i opiekunką wysp magicznych ewentualnie doradczynią Amber,kiedy już zostanie królową,o ile w międzyczasie nic się nie zmieni w sukcesji,w co w sumie wątpię.
- No cóż,nigdy nie mów nigdy-odparł mój przyjaciel, po chwili dołączyła do nas również Pati
- A o czym tak rozmawiacie w tym kącie?-zapytała nas zaciekawiona jak zwykle
- W sumie to o wszystkim i o niczym-odrzekłam spokojnie i radośnie,Pati oczywiście przyłączyła się do rozmowy,która stoczyła się na nieco inne tematy.W tym czasie przyjęcie trwało w najlepsze,jednak zauważyłam,że nasi rodzice i Bartłomiej rozmawiają z królem Garrickiem, Cesarzem Quonem i Cesarzową Lin-Lin. Pewnie już planują naszą przyszłość,jeżeli chodzi o małżeństwa.A przynajmniej dwójki z nas,nie wiem tylko,której dwójki...Ale obstawiałabym, że chodzi o przyszłe małżeństwa Janka i Amber. Jak już wcześniej mówiłam to Amber chyba czuje coś do Axela, Janek i Jun też mają się ku sobie,więc śluby powinny być dla nich przyjemnymi sprawami.Tylko oczywiście przed tym muszą się odbyć ,chociażby szczątkowe póki co, negocjacje.Po chwili jak na zawołanie przyszli do mnie Janek,Axel,Jun i Amber. Siostra spostrzegła,że rodzice rozmawiają z innymi władcami i zapytała mnie
-Czy oni rozmawiają o tym,że chcą umocnić sojusze między naszymi królestwami poprzez wydanie mnie za Axela a Jun za Janka?
- Chyba właśnie o tym rozmawiają-odpowiedziałam jej
( To może teraz zmienimy perspektywę na króla Rolanda,co?)
Stałem właśnie w sali balowej,odbywało się przyjęcie z okazji zakończenia szkoły królewskiej przez Zosię,Amber, Janka, Patrycję oraz ich przyjaciół.Jednakże ja nie bardzo miałem w tym momencie czas na świętowanie.Właśnie razem z Mirandą,Cesarzem Quonem , Cesarzową Lin-Lin,królem Garrickiem oraz Bartłomiejem rozmawialiśmy na temat tego,jak można by w przyszłości umocnić sojusze pomiędzy naszymi królestwami, wszyscy stwierdziliśmy,że najlepszym na to sposobem jest połowiczne zaaranżowanie małżeństw pomiędzy Amber i Axelem oraz Jun i Jankiem. A dlaczego byłyby to tylko połowicznie zaaranżowane małżeństwa? Bo my już wiedzieliśmy,że nasze dzieci mają się ku sobie.Pozostało tylko omówienie szczegółów zaślubin. Zapytałem więc Cesarza Quona
- Jak myślisz,Cesarzu;Czy mój syn jest godzien aby zostać twoim zięciem,mężem księżniczki Jun i księciem małżonkiem Wei-Ling?
- Ależ oczywiście, Książę Janek to zaprawdę szlachetny młodzieniec, będzie się znakomicie sprawdzał zarówno jako pierwszy rycerz Czarlandii jak i książę małżonek Wei-Ling u boku mojej córki Jun.-Odparł mi mój wieloletni przyjaciel, w tym czasie odezwał się król Garrick
- Królu Rolandzie,chciałbym ośmielić się zapytać,czy król uważa mego starszego syna-Axela za odpowiedniego kandydata do ręki księżniczki Amber?
- Ależ oczywiście,Książę Axel jest wspaniałym materiałem na naszego przyszłego Zięcia
odpowiedziałem zgodnie z prawdą,po chwili odezwała się Miranda
-Będziemy wielce zaszczyceni,jeżeli młody książę Axel zechce zostać mężem naszej najstarszej córki
- Kiedy więc będziemy mogli prowadzić dalsze negocjacje odnośnie szczegółów obu tych korzystnych mariaży?- Zapytała Cesarzowa Lin-Lin
- Cóż,myślę,że najbardziej odpowiednim do tego momentem będzie dzień,w którym Księżniczka Amber, Książę Janek i księżniczka Jun skończą 15 lat a Książę Axel 17.Myślę,że wtedy dzieci zaczną już na poważnie myśleć o swej przyszłości,o przedłużaniu dynastii więc i o małżeństwach-Odparł Bartłomiej,tym samym włączając się po raz pierwszy do naszej rozmowy
- A co z Księżniczką Zosią w takim razie? Znajdziecie dla niej odpowiednią partię?- Zapytał król Garrick
-Cóż,Zosia sama znajdzie miłość swego życia,w swoim czasie.Póki co,jak wiecie, ma trochę inne zadania do wykonania w swoim życiu.Ale gdy nadejdzie czas na pewno sobie kogoś znajdzie-odpowiedziała Miranda. No cóż,kiedy nasze rozmowy się skończyły to postanowiliśmy dołączyć do przyjęcia.Miranda wdała się w żywą dyskusję z Florą,Fauną i pogódką.Zosia i Cedryk również żywo o czymś dyskutowali w kącie sali,postanowiłem do nich podejść i zapytać,o czym rozmawiają,tak też zrobiłem.Po chwili Cedryk przerwał rozmowę z Zosią,jakby zmartwił się na mój widok.Ja tylko spojrzałem na niego zaciekawiony,on chyba bał się do mnie odezwać
-Cedryku,czy wszystko w porządku?-zapytałem go spokojnie,on po chwili odpowiedział mi
- Nie do końca Wasza Wysokość
- A mogę się dowiedzieć,co się stało?-zapytałem znów starego przyjaciela
- Oczywiście,ale...wolałbym porozmawiać w cztery oczy-odrzekł po chwili namysłu Cedryk
-No cóż,dobrze-odparłem po czym skierowałem się zaraz za przyjacielem.
W końcu doszliśmy do jego komnaty. Usiedliśmy w fotelach w rogu pomieszczenia i zaczęliśmy rozmawiać
- No więc,co się stało?-zapytałem ponownie przyjaciela,on tylko westchnął i powiedział
- No cóż, mimo,że król dziś nazwał mnie " wielkim" za uratowanie Zosi to...ja...wcale nie czuję się tak,jakbym na to wszystko zasługiwał...Przecież ja przez tyle lat...-tu przerwał a z jego oczu zaczęły lecieć łzy,ale domyślałem się,o co może mu chodzić,powiedziałem więc
- To jest nie ważne,to wszystko było w przeszłości i już nie wróci,dla ciebie powinno być najważniejsze to,co jest teraz. Proszę,wróć na dół
- Nie. Ja wiem,że ludzie dobrze wiedzą o tym wszystkim,co robiłem...oni mnie nienawidzą-odparł mój przyjaciel nie ruszając się z miejsca. Chciałem powiedzieć coś,co go pocieszy,jednakże nie bardzo wiedziałem,co powiedzieć.Po chwili zapytałem więc tylko
-Przyprowadzić Zosię?
-NIE...CHCĘ ZOSTAĆ SAM-Odpowiedział mój przyjaciel,czym mnie bardzo zdziwił,bo nigdy nie odmawiał spędzenia choć chwili czasu z Zosią,a teraz zachowuje się,jakby się bał...Zapytałem go więc
- Cedryku, oczywiście wybacz mi ciekawość,ale...Czy ty się boisz,że Zosia ma Ci za złe to wszystko,co kiedyś zrobiłeś?
-Tak...Ja...bardzo się tego boję-odparł mój przyjaciel bardzo niepewnie
- Niepotrzebnie, przecież wiesz,że Zosia jest w stanie wszystko wybaczyć, a zwłaszcza,jeżeli chodzi o ciebie.-odpowiedziałem mu spokojnym tonem.Nie wyglądał na przekonanego ale chyba już nie miał ochoty ze mną dyskutować; wstał z miejsca i zaczął się kierować ku drzwiom komnaty,zrobiłem więc to samo. Zeszliśmy więc na dół.W sumie wyglądało na to,że nikt nie zauważył naszego zniknięcia,po chwili podbiegła do nas Zosia,z całej siły przytuliła się do Cedryka. Patrycja stała w kącie sali, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiała.Zosia chyba również się tym zmartwiła,bo po chwili zapytała Patrycję zaniepokojona
-Pati,co się stało,o czym tak myślisz?
-Cóż, w sumie wpadłam teraz na nieco ryzykowny pomysł-odparła zdawkowo Patrycja
 -O co chodzi?-dopytywała dalej Zosia mimo wszystko
- Zosia, kiedy dostałaś amulet obiecałaś,że go nie zdejmiesz...co i tak nie do końca ci się udało,Ale czy teraz mogłabyś znowu go ściągnąć?
-No cóż,dobrze,ale...po co właściwie?-zapytała Zosia po raz kolejny
- Kiedyś pożyczyłam od Cedryka księgę zaklęć i wyczytałam w niej jedną rzecz o amulecie i chciałam się po prostu przekonać,czy to prawda-odparła Patrycja niemalże natychmiastowo
- Dobrze-Odparła Zosia po czym po prostu zdjęła amulet,podała go Patrycji po czym zapytała
-Co mam zrobić dalej?
- Spróbuj użyć którejkolwiek z mocy,które zyskałaś do tej pory-odparła Patrycja,więc Zosia natychmiast powiedziała
- Chcę się zamienić w WIEWIÓRKĘ
I po chwili to się stało. Z tego,co pamiętam to Cedryk wcześniej powiedział,że Zosia może się zamienić w jakiekolwiek zwierze O ILE JE WIDZI,a w tym momencie w sali balowej nie było żadnej wiewiórki.Jednak test trwał dalej,Zosia po chwili pewnym tonem stwierdziła
- Chcę się zamienić we wróżkę
Również to się stało bez większego problemu,więc po chwili Zosia powiedziała
-Chcę być znowu sobą
To również się stało,ale to nie był jeszcze koniec.Po chwili Zosia znów zażyczyła sobię
-Chcę się zmniejszyć
No i jak można było się spodziewać to też się stało.Po chwili Zosia wróciła do swoich normalnych rozmiarów.Patrycja uśmiechnęła się szeroko po czym powiedziała
-No Zosia, wygląda na to,że miałam rację.Amulet pomaga Ci kontrolować twoje naturalne moce,choć przynosi efekt uboczny,bo ty wierzyłaś, że amulet jest twoim głównym źródłem magii.A tak naprawdę to ty sama masz w sobie wystarczająco silną magię aby robić to wszystko,co myślałaś,że amulet robi.
-Naprawdę?- Zapytała Zosia nie dowierzając w to,co się dzieje
-Tak,więc rozmawianie ze zwierzętami i tak dalej to nie dar amuletu tylko twój własny-odparła Patrycja klepiąc Zosię po ramieniu .Cedryk przysłuchiwał się temu wszystkiemu z niedowierzaniem po czym rzekł zdziwiony ale i zachwycony
- To...jest...wręcz...niesamowite.
-Ciekawa jestem,co jeszcze potrafisz i,przede wszystkim, skąd u ciebie tak wielka moc magiczna.Dzieci w twoim wieku rzadko potrafią tak dobrze posługiwać się aż tyloma rodzajami magii-powiedziała Matka Cedryka. Po chwili poprosiła Zosię
- Czy mogłabyś złożyć ręce w taki sposób?- to rzekłszy pokazała jej sposób, w który miała złożyć ręce,więc zrobiła to;lecz gdy rozłożyła je z powrotem to oczom moim i wszystkich gości ukazał się...motylek,dokładnie to fioletowy motyl. Ucieszyła się,spróbowała jeszcze raz ale tym razem motyl był zielony.Wynikało z tego,że chyba umie wyczarować motyle zgodne ze swoim obecnym stanem emocjonalnym.Było to...bynajmniej trochę dziwne,ale z drugiej strony ciekaw byłem,skąd dziecko w jej wieku miało samo w sobie aż tak potężną magię nawet bez amuletu,
jednakże matka Cedryka postawiła sobie za cel wyjaśnić to ciekawe zjawisko.Poszła więc do pracowni Cedryka po księgi zaklęć. Po chwili wróciła z wielkimi opasłymi księgami.Położyła obie na stole,zaczęła je z niecierpliwością przeszukiwać,po chwili chyba znalazła to,czego szukała. No i co tu dużo mówić,zaczęła czytać.Z tego wszystkiego wynikło,że jasne  światło dobroci może mieć coś wspólnego z nowymi mocami Zosi,a amulet może je albo osłabiać albo wzmacniać.
- Cóż,to może Ci się przydać przy twoich misjach obrońcy- rzekła Chrysta a Orion i Vega tylko jej przytaknęli
- I w misjach w tajnej bibliotece- Dopowiedziała Tilly
-Czyli wygląda na to,że wszyscy zadowoleni- odrzekła Miranda,więc przyjęcie trwało w najlepsze w atmosferze ogólnej radości.Zosia dalej prowadziła ożywione rozmowy z Cedrykiem,po chwili spostrzegłem,że dołącza do nich również Cordelia. Ja tylko pogrążyłem się w myślach. Myślałem o tym,czy przekazanie tronu Amber jest na pewno dobrym pomysłem.Nie wiem,czy to o czym myślę jest zgodne z prawem sukcesji Czarlandii. W tym właśnie celu skierowałem się do zamkowej biblioteki. Przejrzałem wszystkie możliwe książki;które mogły mi coś powiedzieć na ten temat. Po około godzinie postanowiłem wrócić na przyjęcie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro