Lekcja z Cedrykiem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Dzisiejszy dzień w szkole był pełen zamieszania,  ćwiczyliśmy zaklęcie "odbijantus", do tego jutro mamy  ćwiczyć, ale nauczycielek nie będzie, ponieważ mają jutro jakieś zebranie. A ktoś musi znaleźć nauczyciela na zastępstwo, no i, że Zosia zawsze chętnie pomaga w potrzebie to muszę pomóc jej jakoś przekonać Cedryka, co wcale nie będzie zadaniem łatwym a wręcz przeciwnie raczej bardzo trudnym. Poszłyśmy do komnaty Cedryka, Zosia chwilę grała komedię     a ja tylko przytakiwałam jakby mi się przysłowiowa płyta zacięła. W końcu się udało, Zosia zeszła na dół a ja jeszcze minutę zostałam za drzwiami i podsłuchiwałam jaka będzie reakcja Cedryka, gdy sobie uświadomi na co się zgodził . Usłyszałam tylko " Czy ja właśnie zgodziłem się uczyć jutro ich klasę?" i krakanie Robala, które raczej aprobaty nie wyrażało. Zeszłam szybko na dół jakby nigdy nic. Nazajutrz nic nie wskazywało na to, że to będzie straszny dzień, a jednak.         Cedryk wszedł do klasy, chwilę pogadał, bo chciał tylko iść do oranżerii i załatwić swoje interesy, jednak Zosia przekonała go abyśmy jeszcze trochę pouczyli się zaklęcia "odbijantus". Nagle pojawili się trzej uczniowie, dwóch chłopaków jedna dziewczyna, w dziwnych mundurkach, Cedryk rozpoznał ich jako uczniów czaronazjum a dzisiejszy dzień nazwał " Dniem zgrywy", podobno była to tradycja jeszcze z jego czasów szkolnych ( pi razy drzwi 35-40 lat przed rozpoczęciem zarówno serialu jak i książki) której to on nigdy nie mógł się doczekać, jakby to w tym momencie było najważniejsze.Oni sami byli na oko 4-6 lat starsi od nas, rzucili zaklęcie, przez które wznieśliśmy się pod sam sufit klasy. Oni wyszli ale na koniec ciemnoskóra dziewczyna przyśpieszyła nasz lot. Na szczęście po chwili Cedryk przerwał nasze kręcenie się w kółko. Zosia przekonała go, że te " żarty w dniu zgrywy" nie będą nieszkodliwe, więc Cedryk poszedł przywołać ich do porządku. Przez chwilę nie było słychać absolutnie nic, przerażająca , całkowita cisza. Zosia postanowiła tam iść, po chwili dołączyła do niej cała klasa, w tym ja. Cedryk został nieźle załatwiony, przyklejenie do krzesła nie jest tym, czego dziś oczekiwałam; ale najgorsze jest to, że mam bardzo dziwne wrażenie, że to nie koniec żartów w stosunku do Cedryka. A podobno o uczniach czaronazjum wiadomo jedno " Swoich nie krzywdzą, a zwłaszcza młodsi nie krzywdzą absolwentów" WIDAĆ, Cedryk postanowił nauczyć nas takiego zaklęcia, które załatwi numerantów na dobre. Jest to zaklęcie Znikandero, Vivianie nie szło, Jankowi z resztą też nie. Więc Cedryk aby nieco poprawić nasz humor ( i chyba nie tylko) zdradził nam " Sekret  czarnoksiężnika" ale nie zwykłymi słowami; tylko nam ten sekret WYŚPIEWAŁ. Przesłanie sekretu to " nie poddawaj się choćby nie wiem, co się stało". Poszłam poszukać tych numerantów, znalazłam ich w korytarzu. Żeby nie było im tak łatwo wygrać, a żeby nam nieco  wyrównać szanse zaproponowałam im wyścig . Ustaliliśmy zasady, żeby nie było zbyt łatwo wyścig podzielony będzie na 3 etapy, najpierw biegniemy ja i Amy do cichej polany, później viviana i Eliot biegną do melodyjnej łąki  a na końcu Zosia i curt  z powrotem do szkoły być, jeżeli Curt pierwszy dobiegnie do mety to będą mogli dokończyć swój żart, ale jeżeli pierwsza dobiegnie Zosia to oni usuną skutki żartu i nie będą już więcej nas męczyć. Ja i Amy przystąpiłyśmy do biegu, ona w połowie już była zmęczona, lecz mimo zmęczenia biegła dalej ale w jej oczach widziałam, że już chciała się poddać;  ja z kolei pamiętałam o "sekrecie czarnoksiężnika" i wyprzedziwszy o parę kroków Amy pierwsza dobiegłam do viviany i szepnęłam jej do ucha słowa " pamiętaj o sekrecie czarnoksiężnika". Vi ( skrót od Viviana) i Eliot pobiegli dalej, za jakieś 4 metry powinni  już być na melodyjnej łące. Bieg zajął im 3 godziny. Teraz biegnie Zosia i Curt. Ja magicznie przetransportowałam z powrotem do szkoły  naszą czwórkę, która już ukończyła wyścig. Teraz cała nadzieja w Zosi, chociaż o to się nie boję z 3 powodów : 1. Zosia jest szybka. 2. Zawsze można na niej polegać. 3.Zosia nie wie co to znaczy " odpuścić sobie" albo " poddać się". Po chwili zobaczyłam ich, Zosia była na prowadzeniu, od mety dzieliły ich jeszcze 4 metry, nagle Zosia zaczęła biec wolniej ,ale na krótko, po chwili zauważyłam coś dziwnego, Amulet Zosi zmienił na chwilę kolor na czerwony a ona zaczęła z powrotem biec szybciej i znów była na prowadzeniu, i chyba wiem, co było powodem zmiany koloru amuletu, bo kiedy Amber i Vi powiedziały Naraz " NIE UDA JEJ SIĘ" to Cedryk odpowiedział im z uśmiechem na twarzy " DA SOBIE RADĘ, JA W NIĄ WIERZĘ" I CZTERY OSTATNIE SŁOWA  BYŁY TU KLUCZOWE.Zostały im dwa metry, Zosia dalej prowadziła, metr do mety, 50 kilometrów, 25 kilometrów, 15...10...5...kilometr i ... Zosia jako pierwsza przekroczyła linię mety ! Uczniowie czaronazjum zmyli się do siebie w trymiga. Gdy nauczycielki wróciły i zastały Cedryka przyklejonego do krzesła od razu pomyślały, że to nasza wina, ale Cedryk nas obronił. A co jeszcze lepsze, gdy nauczycielki zapytały, kto odgonił numerantów skoro Cedryk był przyklejony do krzesła, a jego odpowiedź była najlepsza a brzmiała ona następująco                 - Ci bardzo zdolni, młodzi czarodzieje.
po chwili między nim a Zosią wywiązała się krótka rozmowa
- Nie udałoby nam się bez pana Cedryka

- Co ty mówisz?! przecież zrobiliście wszystko beze mnie
- Ale to pan nauczył nas zaklęć- wtrąciłam się do rozmowy 
po chwili jakby po tych słowach zlecieli się król i królowa. A panna fauna powiedziała coś, czego Cedryk się chyba nie spodziewał, ale było to pozytywne
- TYLKO WIELKI CZARNOKSIĘŻNIK JEST W STANIE UCZYĆ ZAKLĘĆ BEZ MACHANIA RÓŻDŻKĄ -pozostałe nauczycielki , król i królowa potwierdzili to
- WY uważacie, że JA jestem wielkim czarnoksiężnikiem?- spytał z nutą niedowierzania 
- Największym, jakiego znam- powiedziała Zosia a cała klasa łącznie ze mną potwierdziła to. Zosia jeszcze przypomniała Cedrykowi, żeby poszedł w końcu do oranżerii po czarnotkę do eliksiru. Nagle Vi rzuciła zaklęcie znikandero na bańkę, a Cedryk uznał, że eliksir skończy później, i spytał nas , czy chcemy się pouczyć nowych zaklęć, a w zasadzie zapytał viv. Ona odpowiedziała tylko " oczywiście" Najpierw mięliśmy się zająć miksturami a następnie zamienianiem kamieni w króki. Spodobało mu się chyba nauczanie na pół etatu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro